sobota, 10 stycznia 2015

[275] snape-granger-inna-historia

Autorka bloga: always
Autorka oceny: Marta

[...] Przeliczyła się.
Severus Snape zbliżył powoli swoją twarz do jej, tak, że prawie stykali się nosami. Owionął go zapach lawendowych perfum i pergaminu. Był mu dziwnie znajomy, a jednak nie potrafił określić, dlaczego…
- Minus pięćdziesiąt punktów od Gryffindoru, Granger – syknął wściekle. – I właśnie sprawiłaś, że twój szlaban będzie się odbywał codziennie przez pierwszy tydzień roku szkolnego. A teraz mi się stąd wynoś.
Hermiona szybko odwróciła się na pięcie i pomknęła przed siebie, starając się, żeby nie wyglądało to jakby uciekała. Gdy była już przy drzwiach, usłyszała jeszcze:
- I zrób coś z tym ptasim gniazdem, które nosisz na głowie, bo chyba zakłóca ci odbiór.
Gryfonka zacisnęła pięści i trzasnęła za sobą drzwiami.
Pięknie. Nawet rok szkolny się nie zaczął, a ona już straciła sto punktów i zarobiła tygodniowy szlaban.
[snape-granger-inna-historia.blogspot.com by always, fragment rozdziału II]
 
Pierwsze wrażenie: 9,7/10 pkt

   Adres, belka, ogólnie.

   Adres bloga wydaje mi się przydługi i zbyt oczywisty, za wiele zdradzający (fan fiction z kręgu serii o Harrym Potterze, typu Sevmione), choć niewątpliwie – łatwy do odszukania w wyszukiwarce internetowej, jeśli zostanie zapamiętany w całości. Przydałby się jakiś akcent osobisty, jakiś wyróżnik tej opowieści. 
   Pod kątem oryginalności belka spisuje się lepiej, aniżeli adres: miniaturka tiary stanowi akcent magiczny, a fraza Biec do siebie stanowi przyjemne nawiązanie do klimatu romansu. No cóż. Adres i belka nie są zbyt unikatowe, jednakże przyznaję, iż ogólne wygląd bloga zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie podczas mych pierwszych odwiedzin: połączenie czerni i bieli jest subtelne, bardzo, rzekłabym, kobiece, motyw kropel deszczu vel płatków śniegu nadaje mu jeszcze większej łagodności, a nagłówek dopełnia całości (żałuję tylko, że nie zadziałała mi muzyczka...). 
   Widać, że to miejsce jest zadbane i obdarzone przez Ciebie prawdziwym zamiłowaniem, a ponieważ jestem fanką zwłaszcza tego typu fan fiction, czuję, że w Twoim miejscu w blogosferze spędzę sporo sympatycznych chwil. 

Wygląd: 6/6 pkt

   Nagłówek, szablon, czcionka, przejrzystość, ogólnie.

   Jak wspomniałam wcześniej, ogólny wygląd bloga wzbudził moje uznanie, szczególnie zastosowane połączenie kolorystyczne i klimat (ach, kursor w postaci sówki śnieżnej!).
   W dolnej części nagłówka umieszczony jest zapisany fantazyjną czcionką, częściowo czarny, częściowo biały tekst: Gdy inni mówią | „nie” będziemy | biec do siebie. Podział tekstu jest niefortunny: nie powinno być jeszcze w pierwszym wersie, po nim powinien być przecinek, a cała reszta mogłaby być w drugim wersie – tak z pewnością byłoby czytelniej; należałoby też umieścić gdzieś informację, iż jest to fragment tekstu piosenki Księżniczka Sylwii Grzeszczak. Poza tym, nagłówek jako całość – piękny.
   Szablon jest schludny, czytelny, pasuje do opowiadania.
   Czcionka używana na blogu jest odpowiednio kontrastowa i ma odpowiednią wielkość, dzięki czemu jest czytelna.
   Blog należy z całą pewnością uznać za przejrzysty.
   Podsumowując, stwierdzam, iż wygląd bloga wystawia Tobie jako właścicielce bloga bardzo chlubne świadectwo. Gratulacje, always.
  
Treść: 29/45 pkt

   Bloga prowadzisz od grudnia 2013 roku, dotąd opublikowałaś prolog oraz dwadzieścia pięć rozdziałów swojego opowiadania, planujesz publikację łącznie około czterdziestu. Tekst nie jest akapitowany ani justowany dwustronnie – proponowałabym to zmienić. Opowiadanie nie ma tytułu – w wolnej chwili mogłabyś zagnać Wenę oraz Samokrytykę do wysiłku i obmyślić jakiś ciekawy tytulik, dla Waszego tria nie powinno to być nic szczególnie trudnego, sądząc po jakości tego opowiadania, która jest na naprawdę przyzwoitym poziomie ;-). Rozdziały ilustrowane są utworami muzycznymi, urozmaicane są także dobranymi cytatami.
  
   Prolog opowiadania jest celowo króciutki i zawiera opis fragmentu snu Severusa Snape'a. W śnie pojawia się czekoladowooka (przy okazji: odcień czekoladowy i cynamonowy, który z kolei pojawia się we śnie Granger, różnią się od siebie; powinnaś zdecydować się na jeden) dziewczyna, roztaczająca wokół siebie zapach lawendy i pergaminu, ratuje ona Severusa przed jakimś nieokreślonym zagrożeniem, może śmiercią. Kluczem w prologu jest właśnie ten zapach: lawenda, pergamin, to wszystko  w połączeniu z czekoladowymi oczami nasuwa skojarzenie z Hermioną Granger – z punktu widzenia tematyki opowiadania, skojarzenie jak najbardziej słuszne. W jednym z późniejszych rozdziałów podobny sen nawiedza Hermionę – tyle że w jej śnie motywem wiodącym jest nie tyle zapach osoby dającej jej uczucie i opiekę, lecz kolor jej oczu – czarny jak smoła... Cóż, te sny są troszeczkę egzaltowane i powiedziałabym, że świadczą o megawyobraźni (vel megawyposzczeniu) głównych bohaterów, ale kto z nas nie miał totalnie głupich snów na podstawie tego, co wypłynęło z naszej podświadomości?
   Główną bohaterką żeńską jest właśnie Hermiona Granger; wraca ona do Hogwartu, odbudowanego po Drugiej Bitwie, by ukończyć siódmy rok nauki i zdać egzaminy, które otworzą jej furtkę do zostania uzdrowicielką. Głównym bohaterem męskim jest Severus Snape (pierwsza z ożywionych w stosunku do losów w oryginale postaci), nadal sprawujący funkcję opiekuna Slytherinu i nauczyciela eliksirów. Ta dwójka spotyka się właściwie tuż po przedwczesnym przybyciu Hermiony do zamku, na kilka dni przed rozpoczęciem się roku szkolnego, w bibliotece: Snape przyłapuje Hermionę na bezkarnym buszowaniu po Dziale Ksiąg Zakazanych i karze ją słoną utratą punktów oraz tygodniowym szlabanem (słodko! Sama chciałabym dostać u Snape'a szlaban... :D). Na domiar złego, dziewczyna zaczyna odbywać indywidualne zajęcia z eliksirów, które mają pomóc jej w uzyskaniu wymarzonego wyniku z egzaminu – a jaśnie Nietoperz przy każdej sposobności daje jej odczuć, jak bardzo mu to nie w smak... Bardzo dobry, mocny początek, wzbudza ciekawość i rozbawienie, w dodatku należy podkreślić, iż już od pierwszych słów piszesz to opowiadanie nie tylko z wyczuwalnymi zamiłowaniem oraz wyczuciem, ale także – z dbałością o poprawność językową i literacką zręczność. Zarówno czas jak i miejsce akcji zostały przez Ciebie określone w sposób również zasługujący na pochwałę. Stosujesz narrację trzecioosobową, narratorami są różne postaci, posuwasz się też do ukazywania ich myśli, wspomnień oraz snów – dzięki temu, opowiadanie staje się pełniejsze, głębsze, bardziej nasycone. Well done!
  
   Bohaterowie kanoniczni.
   Twoja Hermiona od początku jest w zasadzie kanoniczna, także typowa dla wszelkich fan fiction, w których występuje pairing z nią w roli głównej; czasem pewne jej cechy wydawały się być przerysowane albo ukazane w sposób, który budził skojarzenie, iż o danej cesze przypomniałaś sobie znienacka (np.: troszczenie się o skrzaty domowe), co sprawiło, że postać w tych kwestiach sprawiała wrażenie sztucznej. Bardzo naturalne i fajne było natomiast to, że pokazałaś nam Hermionę mimo wszystko ludzką, tj.: mniej: idealną, zawsze perfekcyjnie przygotowaną, mającą ripostę na każdą uwagę, znającą odpowiedź na każde pytanie i potrafiącą zaradzić każdemu problemowi. Hermiona by always jest trochę inna: bardziej uczuciowa, nieśmiała, spragniona spokoju i bezpieczeństwa, ciepła i atencji; nadal ambitna i łasa na wiedzę, ale nie wszystko zawsze jej wychodzi, a i ona sama zdaje się chwilami być mniej molem książkowym, bardziej zaś – samotnym człowiekiem, spragnionym towarzystwa. Bardzo podoba mi się taki jej wizerunek; w ogóle starałaś się we wszystkich bohaterach ukazać to, że poprzednich siedem lat, związanych z pojawieniem się Harry'ego Pottera w świecie magii oraz z odrodzeniem się Czarnego Pana i w efekcie – wielką wojną – sprawiło, że priorytety w życiu praktycznie każdego z bohaterów uległy przewartościowaniu a stosunek do pewnych spraw – diametralnej zmianie; najbardziej widać to jednak właśnie po Hermionie i po Draconie.
   Postać Snape'a natomiast jest dla mnie przekonująca i zapadająca w pamięć tylko wtedy, gdy mam do czynienia z refleksjami Mistrza Eliksirów – bowiem w chwilach, gdy konferuje z Hermioną tudzież dyrektorem Dumbledore'em (druga postać ożywiona w stosunku do jej losów w oryginale) – jest zbyt wulgarny. Cechą charakterystyczną Snape'a było właśnie to, że potrafił miażdżyć rozmówcę słownie nie używając żadnych środków wzmacniających: nie podnosił głosu ani nie przeklinał (chyba że w duchu), Ty natomiast niszczysz ten jego walor poprzez wsadzanie w jego usta określeń typu idiotka lub kretynka w stosunku do Hermiony zresztą. Nie kupuję tego! Tak mógłby zachowywać się każdy typowy bohater fan fiction – Severus Snape wymaga większego wyczucia, Moja Droga.
   W opowiadaniu pojawiły się też inne postaci znane z serii, także pewne postaci ożywiłaś w stosunku do tego, jaki los spotkał je w serii.
Pierwsza uwaga: zaskoczyło mnie, że mimo wojny, jaka się przez świat czarodziejów przetoczyła, stosunki między Gryffindorem i Slytherinem, a zwłaszcza Wielką Trójką i Draconem Malfoyem – pozostały napięte. Czy Gryfoni przypadkiem nie uratowali Dracze życia...?
Druga uwaga: w ukazywaniu postaci skądinąd sympatycznego acz zakompleksionego Ronalda W. poszłaś drogą, którą przed Tobą wielu autorów tego typu fan fiction obrało – zrobiłaś z Rona wrednego dupka (wybacz wątpliwej jakości epitet). Akceptuję, iż w tym opowiadaniu może on sobie egzystować już nie jako część Wielkiej Trójki (zważywszy zresztą na fakt, iż Hermiona trzyma się teraz bardziej z Ginny niż z Harrym i Ronem, to można nawet zaprzestać używania tegoż określenia), a jako jakiś tam sobie uczeń, raczej mniej niż bardziej sympatyczny – i rozumiem, że źle mogła o nim myśleć Hermiona (w końcu, w Twoim opowiadaniu, była z nim przez rok w związku, lecz nie zakończył się on szczęśliwie), ale żeby stwierdzenie takowe padało z ust Ginny – tego już nie jestem w stanie zaaprobować. Słuchaj, Moja Droga: Gin może się przyjaźnić z Hermioną i być po jej stronie – okay, ale jako siostra nigdy z pewnością nie posunęłaby się do tak ostrego stwierdzenia o własnym bracie, jakikolwiek by on nie był, już prędzej uwierzyłabym, gdyby określiła go mianem kretyna, a i to z westchnieniem, nie zaś taką butą, jaką prezentowała w Twoim opowiadaniu! Na szczęście, z czasem stosunek Gin do brata oraz tegoż do Hermiony ukazujesz w mniej drażliwy sposób.
  
   Bohaterowie autorscy.
   W rozdziale piątym pojawia się pierwsza postać Twojego autorstwa: przyrodni brat Jamesa Pottera – Dames Potter (nie mogę się powstrzymać: w tej roli Johnny Depp :D) jako nowy nauczyciel obrony przed czarną magią. Zastanawiające imię (strasznie niewygodnie mi się je wymawia, ale potraktuj to jako uwagę subiektywną) i zastanawiająca postać; na razie jestem wobec niej nieufna (no proszę Cię... po siedmiu ciężkich latach w świecie magii, w chwili, gdy właściwie jest to już bez większego znaczenia, Harry'emu objawia się ktoś z rodziny?! Zdziwiło mnie, że u nikogo nie wzbudziło to żadnych wątpliwości, bo jeśli już nie Dumbledore, to chociaż Hermi, nie wspominając o samym Harrym, powinna się zastanowić, czy to prawdopodobne, by Dames był tym, za kogo się podaje! Nie dam sobie ręki uciąć, ale czuję, że coś tu nie gra z tym Damesem... czy on przypadkiem nie będzie chciał ukatrupić Harry'ego... albo kogoś innego? Hm... w sumie nie powinien, Voldi przecież już nie żyje... ech, ciekawe to wszystko!); sama konstrukcja, póki co, zadowalająca.
   W rozdziale siódmym pojawia się natomiast druga postać stworzona przez Ciebie – tym razem, jest to Krukon, prefekt naczelny, przystojny, czarnowłosy Matthew Denis. Ponownie zwrócę uwagę na dane personalne: wolałabym, aby nazwisko brzmiało bardziej jak nazwisko, bo przez to, że użyłaś de facto imion dla skonstruowania i imienia, i nazwiska, w pewnym momencie nie byłam już pewna, jak właściwie nazywa się, a jak ma na imię ten chłopak; z pewnością nie byłoby takiego problemu, gdyby nazywał się np.: Matthew Dawson.
Matta właściwie nie ma zbyt wiele: ot, pojawia się na chwilę w życiu Hermiony, bowiem udaje mu się uzyskać lepszy od niej wynik z testu u prof. McGonnagall, potem jednak sprawy między nim a Hermioną toczą się szybko i gwałtownie: za szybko i za gwałtownie, jeśli chcesz znać moje zdanie. Mam wrażenie, że jedyną rolą tego chłopaka w tym opowiadaniu było zdezorientowanie Czytelnika, wprowadzenie pewnych wątpliwości i elementu atrakcyjności, skłonienie nas do zadania sobie pytania: kogo wybierze Hermiona? Myślę, że ta postać mogła mieć o wiele większy potencjał, ponadto tak, jak sygnalizowałam to wcześniej, uważam, iż wypaliła się zbyt szybko – raptem parę dni, parę szlabanów i przypadkowych spotkań, a Matt już zakochany, wparowuje do Hermi z bukietem róż... jakieś takie mało realne to wszystko było i bardzo papierowe.
   Pozwolę sobie zwrócić uwagę na coś jeszcze: rozdział dwudziesty drugi. Magazyn Pomysłów. Taaak... pozwolisz sobie powiedzieć, że to był genialny pomysł? :D Wprawdzie przez pół rozdziału miałam równie inteligentną minę co Harry, niemniej, gdy już załapałam, z czym mam do czynienia, doczytałam do końca z wielką przyjemnością oraz uśmiechem szerokim jak banan. Zabawny, błyskotliwy, dobrze opracowany przerywnik, z umiejętnie wplecioną autopsją, jak mniemam; cóż więcej rzec – gdybym mogła wystawić Ci za to ocenę hogwarcką, byłoby to W :).
  
   Wątki.
   Opowiadanie klasyfikuje się do grupy Sevmione, a więc ukazującego relację uczuciową między Severusem Snapem a Hermioną Granger. Punktem wyjścia były dla Ciebie wieczne utarczki Hermiony z Severusem po jej powrocie na siódmy rok nauki w Hogwarcie oraz, rzecz jasna, indywidualne zajęcia z eliksirów. Pozwolę sobie powtórzyć: Severus nigdy nie potraktowałby z jawną odrazą ani chamstwem żadnego z Gryfonów (chyba że tego o nazwisku Potter i imieniu ojca James), a już na pewno nie Hermiony Granger – w Twoim opowiadaniu jednakże bez przerwy ją wyzywa i obraża w inny sposób oraz pozbawia jej dom dziesiątek punktów; jaki jest powód jego tak manifestacyjnego zachowania względem tej dziewczyny? Trudno powiedzieć, ja nie widzę żadnego, Ty chyba jakiś musiałaś, skoro jesteś wierna takiej kreacji postaci? W każdym razie, Twój Snape jest zdecydowanie zbyt gwałtowny, radykalny i momentami prostacki w swoich reakcjach, pozostając mniej więcej sobą tylko we własnej głowie: szkoda, że odarłaś go z wysublimowania i powściągliwości, bo tym samym pozbawiłaś go swoistego uroku, jaki miał, gdy prowadziła go Rowling. No dobra: fajny jest jeszcze wtedy, gdy warczy: Szacunek, Granger!
   Wracając do konstrukcji omawianego wątku: pomysł był całkiem niezły, nawet te sny oraz wszystkie cięte dialogi – ale sam przebieg spotkań Granger ze Snapem był mało ciekawy i sensowny. O ile się nie mylę, te dodatkowe zajęcia miały ją czegoś nauczyć, przygotować do Wybitnego z owutemu z eliksirów – a ani razu Snape niczego jej nie nauczył, poprzestając na zlecaniu jej uwarzenia danego eliksiru oraz sporządzenia potem notatki. Wybacz, ale samo warzenie eliksirów bez omówienia procedury, bez wskazania, co można zrobić, by wykonać ją nie tylko poprawnie, ale genialnie – mijało się z celem tych spotkań w moim mniemaniu – i nie stanowi dla mnie tłumaczenia to, że Snape już taki był oraz że te spotkania i tak były mu nie na rękę, więc wolał je odbywać najmniejszym kosztem z możliwych, zamiast poważnie się w nie zaangażować i czegoś Hermionę nauczyć. Powinien jej powiedzieć, co zrobiła źle przynajmniej wtedy, gdy doszło do wybuchu – a on poprzestał na zaniesieniu jej do szpitala i jęczeniu, że jest kretynką i że on nie chce dłużej z nią pracować. Tylko tyle? Wykorzystałaś ten wątek do tego, by pokazać relację Hermiony i Severusa na płaszczyźnie akademickiej, by stworzyć sobie pole do popisu w kwestii ich droczenia się – ale nic więcej, szkoda. Nawiasem mówiąc: te ich rozmowy też chwilami zbyły zbyt... nie wiem, jak to ująć, byś nie uznała mnie za czepialską: po prostu chwilami brzmiały tak, jakby brał udział w nich nie Snape, a... hm... Remus Lupin? Snape czasem jakby dostosowywał się do stylu oraz punktu widzenia Hermiony, stawał się zbyt szybko i zbyt gwałtownie mniej niedostępny i tajemniczy, to wszystko jakoś tak czasem nie grało, nie miało tego pieprzu, jaki by mogło mieć przy niedomówieniach, półsłówkach i większym dystansie obojga bohaterów – taka jest moja opinia.
   Uczucie zaczęło rodzić się oczywiście szybciej u Hermiony, bowiem Sev zdał sobie sprawę z tego, jak to wygląda chyba dopiero w momencie, gdy uwarzona przez jego ulubioną uczennicę amortencja wyczuwalnym przez niego zapachem udowodniła mu niezbicie, że to ona właśnie jest w pewnym sensie jego wymarzoną miłością. Na plus zapisuję Ci to, jak opisałaś tę scenę; o dziwo, uczyniłaś to z dużą dozą subtelności, intuicyjnych niedopowiedzeń oraz wielu emocji. Bałam się, że mogłabyś to skopać, bo wcześniej wielokrotnie pokazałaś, że powściągliwość w wykonaniu Severusa jest Ci obca – cieszę się, że się jednak myliłam i że potrafiłaś oddać w jego postaci te nuty, które tak wybitnie nakreśliła Rowling, a które dotąd Ty zaniedbywałaś. Aha: zapach Snape'a, wyczuwalny w amortencji przez Hermionę – super. Powiem tak: z pewnością nie tego akurat się spodziewałam, ale kiedy już spróbowałam sobie jakoś to wyobrazić, dotarło do mnie, że wymyśliłaś jego zapach idealnie, więc gratuluję pomysłowości, bo z pewnością nie było to zadanie najłatwiejsze!
   Równie zręcznie i ładnie ukazałaś scenę bum: pierwszy pocałunek głównej pary. Dokładnie tak to powinno wyglądać, no i ten fortepian... podobało mi się też to, co działo się potem.
   W opowiadaniu znajduję poza tym wiele innych wątków, najróżniejszej maści; na uwagę zasługują także wątki np.: Ginny i Dracona oraz Luny i Harry'ego, ukazane bardzo subtelnie i w ciekawych, wręcz filmowych scenach, zwróciłam też uwagę na akcent mroku – ucieczkę Belli oraz tajemniczą rozmowę w Dworze Malfoyów. Wprawdzie dopiero po chwili zastanowienia wpadłam na to, kto był rozmówcą Bellatrix (szkoda, że ją też ożywiłaś, ale z punktu widzenia fabuły, jak najbardziej popieram) – ale i tak uważam, że ten wątek wypadł Ci naprawdę świetnie. Dobrze też, że pokusiłaś się o rys świata śmierciożerców po tym, jak pokonany został ich Czarny Pan. Nie wiem, kogo chce zabić Bellatrix (bo nie sądzę, że planuje wizytę w szkole po to, by ją pozwiedzać i powspominać dawne czasy), ale zważywszy na to, czyj włos, zapewne do eliksiru wielosokowego, został przez Tę Postać zdobyty, obawiam się, że chodzi o Hermionę i obawiam się, że będzie to okazja do tego, by Snape na poważnie mógł uratować jej życie, oczywiście narażając własne. Czuję, że zbliżają się Wielkie Sceny!
 
   Styl. 
   Twój styl zasadniczo nie budzi moich zastrzeżeń – poza tymi, które omówiłam już powyżej. Piszesz z zauważalną pasją, z wyczuciem i znajomością kanwy, nie boisz się też traktować jej jak masy plastycznej, z poszanowaniem logiki (Dames wyjątkiem?) oraz pewnej wierności. Raził mnie zwrot minus ... punktów od Gryffindoru – wiem, że z technicznego punktu widzenia zwrot ten można by uznać za poprawny, ale mimo wszystko, jakoś mi to nie brzmi dobrze. Może mogłabyś spróbować częściej używać zwrotu używanego także w oryginale: Gryffindor traci ... punktów ?
 
   Słownictwo.
   Brak zastrzeżeń poza wyżej omówionymi (język Snape'a i Hermiony, wyzwiska).
 
   Fabuła: oryginalność, dialogi i ogólne odczucia.
   Z pewnością w Twoim Sevmione było wiele schematów, które są znane i często powielane, zwłaszcza w tego typu opowiadaniach; moim zdaniem jednak, pomysł oraz punkt wyjścia dla wątku wiodącego – należą do oryginalnych i interesujących, szczególnie ze względu na umiejscowienie w czasie, wprowadzenie nowych postaci oraz pewnych modyfikacji przebiegu wydarzeń w kanwie. Dialogi z pewnością miały w sobie potencjał – mimo że wskazywałam już na ich: stylistykę, język, słownictwo, budzące niekiedy moje zastrzeżenia. Zapis techniczny – nie zawsze prawidłowy (głównie z powodu używania dywizów zamiast myślników, ale to omówię w następnej rubryce).
   Moje ogólne odczucia na temat Twojego opowiadania są dobre, były momenty, które mi się podobały, były też takie, które budziły mój niesmak, a w głowie pytanie: Dlaczego, na Boga, ta dziewczyna tak schrzaniła postać Severusa?! Podsumowując, uważam, że Twoje Sevmione było mniej więcej poprawne i chwilami naprawdę przyjemne oraz udane, choć do W całościowo zabrakło mu trochę. Nic straconego – zakończenia jeszcze nie znam, poza tym mam nadzieję, że moja krytyka trafi na podatny grunt i zamiast podciąć Ci skrzydła, sprawi, że niedługo staną się one mocne i pewne jak u orła :).
 
Błędy: 9/10 pkt

Ocenie szczegółowej pod tym kątem poddany został rozdział XI. Widać, że pracujesz z betą, bardzo Ci się to chwali, ale pewne rzeczy Wam obu umknęły.

1.
Otworzyli drzwi i stanęli w progu. Ujrzeli ubraną w bordową pidżamę i owiniętą szczelnie kołdrą Gryfonkę, która siedziała w swoim łóżku.
- Hermiona! – wykrzyknęła Ginny i podbiegła do przyjaciółki, rzucając się jej na szyję.

   Po pierwsze: jak mogli ujrzeć, że Hermiona miała na sobie bordową pidżamę, skoro dziewczyna była szczelnie owinięta kołdrą? Błąd logiczny.
   Po drugie: zabrakło mi trochę opisowości w tej sytuacji, bo tak, jak jest teraz, mam wrażenie, że jest zbyt egzaltowanie – otworzyli drzwi i stanęli w  progu, bo poraził ich blask bijący od cudownie wciąż żywej ich przyjaciółki... a nie lepiej brzmiałoby to tak: Otworzywszy drzwi do skrzydła szpitalnego, zajrzeli do sali. Na jedynym zajętym łóżku siedziała Hermiona, owinięta kołdrą prawie po samą szyję. Dziewczyna wyjątkowo nie czytała niczego, wpatrując się z zamyśleniem w okno, ale na dźwięk otwieranych drzwi spojrzała w ich stronę i na widok grupki swoich najbliższych przyjaciół, uśmiechnęła się radośnie.
– Hej wam! – zawołała i tylko tyle zdążyła, bo już po chwili tonęła w uścisku Ginny, tak za nią stęsknionej, jakby nie widziały się od dwóch miesięcy.
   Po trzecie: rzucając się jest przykładem imiesłowu przysłówkowego współczesnego (inne przykłady: idąc, robiąc, czytając itp.), a ten typ imiesłowu narzuca pewną kolejność czynności przy jego użyciu opisanych. Krócej mówiąc: imiesłów ten wskazuje na to, że czynność opisana przy jego użyciu wydarzyła się równocześnie z czynnością opisaną przy pomocy czasownika, np.: w zdaniu Basia rozmawiała z przyjaciółką, otwierając pudełko czekoladek. – Basia jednocześnie i rozmawiała, i otwierała pudełko.
Ty również w omawianym fragmencie opowiadania zastosowałaś imiesłów przysłówkowy współczesny – z czego należałoby wysnuć wniosek, iż, Twoim zdaniem, Ginny jednocześnie podbiegła do Hermiony i rzuciła się jej na szyję. Zgodzisz się chyba ze mną, że musiała najpierw do niej podbiec, by dopiero wtedy rzucić jej się na szyję, a więc że jednoczesność czynności tutaj nie zachodziła? Powinnaś była użyć imiesłowu przysłówkowego uprzedniego (przybiera on formy np.: poszedłszy, zrobiwszy, przeczytawszy), bowiem on właśnie wskazuje na to, że czynność przy jego użyciu określona wydarzyła się wcześniej, aniżeli czynność, którą opisano przy pomocy czasownika. Przykład: Basia, usłyszawszy dzwonek, podeszła do drzwi. Analogicznie, zdanie:
- Hermiona! – wykrzyknęła Ginny i podbiegła do przyjaciółki, rzucając się jej na szyję.
należałoby przerobić na:
– Hermiona! – wykrzyknęła Ginny i, podbiegłszy do przyjaciółki, rzuciła się jej na szyję.
Przy stosowaniu imiesłowów przysłówkowych należy pamiętać o tym, iż frazy z ich użyciem oddziela się przecinkami od reszty zdania (jak wyżej: podbiegłszy do przyjaciółki, usłyszawszy dzwonek, otwierając pudełko czekoladek).
   Po czwarte: dywizy (-) zamiast myślników (–).

2.
- Cześć, Ginny – sapnęła Hermiona.
[...]
- Nienajgorzej. Już mi lepiej, a do końca tego tygodnia powinnam wyjść ze szpitala – powiedziała i uśmiechnęła się.
- Jak to się w ogóle stało? Opowiadaj! – wykrzyknął Harry.

   Dywizy zamiast myślników na początku wypowiedzi dialogowych + nie z przymiotnikami w stopniu najwyższym pisze się rozłącznie, a nie łącznie, więc: nie najgorzej + stylistycznie zamiast wykrzyknął mniej egzaltowanie brzmiałoby zawołał vel chciał wiedzieć.

3.
Odwrócili się gwałtownie. W ich stronę szybkim krokiem szła pani Pomfrey.
- Wynoście mi się stąd, ale już! Panna Granger jest jeszcze słaba, nie możecie jej denerwować! A sio!
Harry, Ron i Ginny, ociągając się, wyszli ze skrzydła szpitalnego.

   Zbyt skrótowy styl. Mogłaś to bardziej opisać: że jeszcze się jakoś z nią pożegnali, że Ron nadal był zły, że Ginny obiecała jej przynieść notatki i takie tam. Byłoby ładniej, niż tak sucho, jak teraz.

4.
- Co tu robisz? – syknęła na widok bruneta.

   Dywiz na początku wypowiedzi dialogowej + skrótowość opisu (pokusiłabym się o zidentyfikowanie bohatera już tutaj albo o lepsze opisanie go).

5.
Nachyl ił się bliżej niej i spojrzał jej w oczy.
[...]
- Minus czterdzieści punktów od Ravenclawu za chodzenie po zamku podczas ciszy nocnej. Wynocha stąd, Denis.
Chłopak uśmiechnął się jeszcze do Hermiony i wyszedł, mrugając do niej porozumiewawczo.

   Zbędna spacja w pierwszym słowie + przykład użycia zwrotu, który budził moje wątpliwości (punktów od ...) + skrótowość opisu sceny wyjścia Denisa (tak bez pożegnania, bez słowa i w ogóle? Przyszedł do niej po nocy, chciał ją pocałować, nakrył ich Snape, a on sobie, zadowolony i radosny, wychodzi, tylko mrugnąwszy?! E tam, do kitu takie cuś!).

6.
Snape skrzywił się i podszedł do Hermiony.
- A ty co, Granger? Wracaj do łóżka, jeszcze brakuje, żebyś się przeziębiła – warknął.
Dziewczyna wgramoliła się do łóżka i przykryła szczelnie kołdrą.

   Styl: Hermiona nie lepsza, też robi posłusznie, co jej jaśnie Nietoperz każe i ani słowa sprzeciwu, ani słowa na temat jej reakcji?! Błagam! Poza tym, myślałby kto, że Snape taki na prawie, po nocy, w skrzydle szpitalnym, u kretynki z Gryffindoru... :P.

7.
- Nie wiedziałem, że z Denisa taki gentelman – sarknął Snape, siadając na krześle obok jej łóżka i wskazując na bukiet kwiatów.

   Dywiz na wstępie wypowiedzi dialogowej + gentleman, nie gentelman.

8.
Gryfonka skrzywiła się malowniczo, po czym odstawiła buteleczkę na stolik.
  
   Styl: skrzywić się malowniczo? To tak można?
 
***
 
   Podsumowując, błędy, jakie popełniasz (albo inaczej: które dostrzegam w już zbetowanym tekście), są nieznaczne: opanuj zasady używania imiesłowów, wypracuj stawianie myślników zamiast dywizów w dialogach i to właściwie jedyne zalecenia w tej rubryce. Styl przyjdzie z czasem i doświadczeniem :).


Ramki: 7/7 pkt

   Prowadzisz następujące ramki:

   Wielka Sala – strona główna;

   Mapa Huncwotów – spis treści;

   Kartoteki Filcha – ramka o bohaterach, minimalistyczna, bo znajdują się w niej tylko gify i dane personalne bohaterów wraz z przyporządkowaniem do domu w Hogwarcie. Popieram Twoje Czytelniczki: też chcę mieć takiego wujka, jak Johnny Depp :D Jedna uwaga techniczna: imię młodego Malfoya w mianowniku zapisuje się Draco, -n dochodzi przy deklinacji przez pozostałe przypadki;

   Fatalne Jędze – świetny pomysł, Moja Droga, z soundtrackiem do opowiadania oraz z ramką zawierającą spis utworów z przyporządkowaniem do rozdziałów. Jestem zwolenniczką i fanką takiego łączenia literatury z muzyką, a dodawszy do tego fakt, iż wiele z wymienionych u Ciebie utworów znam i lubię (podwójne love dla Indili i Eda Sheerana z I See Fire!), mogę powiedzieć tylko tyle: chwała Ci za to!

   Myślodsiewnia – ramka, w której odnaleźć można wszystkie podstawowe dane o blogu oraz opublikowanym na nim opowiadaniu. Bardzo dobrze poprowadzona ramka;

   Peleryna Niewidka – ramka, w której odkrywasz się przed Czytelnikami. Bardzo miły, sympatyczny tekst, Moja Droga :) ;

   Sieć Fiuu – zbiór podzielonych na sekcje linków, bardzo bogaty;

   Ordery Merlina nominacje blogowe;

   Sowia poczta – jak sama trafnie nazwałaś to miejsce, spamownik;

   Na blogu znajdują się jeszcze gadżety: świstokliki, Ministerstwo Magii, Czekam na ocenę, Beta, Szablon oraz Czarodzieje. Prowadzone przez Ciebie ramki stanowią zestaw bogaty i dobrany, chciałabym też podkreślić, iż zastosowałaś nazewnictwo nawiązujące w sposób wyjątkowo trafiony do tematyki bloga: znakomicie!

Dodatkowe punkty: 0/3 pkt

   Nie przyznałam Ci żadnego dodatkowego punktu, tak dodatniego, jak i ujemnego.

Podsumowanie:

   Droga always, Twój blog oceniam dziś na 60,7 punktów na 81 możliwych, czyli ocenę dobrą (4). Przeczytałam Twoje opowiadanie o Severusie i Hermionie z prawdziwą ciekawością i choć z pewnością nie było ono wybitne, nie było też trollowate, stosując nomenklaturę rodem z Hogwartu. Jesteś bardzo młodziutką osobą i myślę, że jeśli piszesz tak, jak widać to po snape-granger-inna-historia.blogspot.com, mając tyle lat, ile masz teraz, to z pewnością wkrótce czeka Cię sporo sukcesów literackich, a co najmniej – przyjemności płynących z bycia bardzo lubianą i poczytną Autorką. Masz w sobie sporo uczuć, zapału i ciekawych pomysłów i choć czasem potrafiłaś nieźle poharatać autorskie koncepcje Rowling, bawiąc się w fan fiction oparte na Harrym Potterze, to, summa summarum, opowiadanie naprawdę było niezłe.
   Pisz dalej, czytaj i kombinuj w Magazynie Pomysłów jak najwięcej ja życzę Ci mnóstwo wiary w siebie, wsparcia Przyjaciół, wolnego czasu na posiaduchy z Weną oraz Samokrytyką, no i mnóstwa podekscytowanych Czytelników :). Gratuluję zdobytej oceny i życzę tych orlich skrzydeł, o których wspominałam wcześniej!

1 komentarz:

  1. Dobra... O, nie... nie, nie, nie.
    Wchodzę na bloggera... Parzę... Już jest. Ocena mojego bloga. O MATKO.
    Niby tak bardzo nie mogłam się doczekać, ale teraz mam niezłego stresa. Nie lubię, jak mnie ktoś ocenia? No cóż, możliwe xD Ale w takim razie po co zgłaszałam się do oceny? xD W sumie to sama nie wiem, ale cieszę się, ze to zrobiłam, bo w ten sposób może ktoś pomoże mi wreszcie ogarnąć to moje nieogarnięte ff :D
    Aż się głodna zrobiłam... Z tego stresu... *idzie do kuchni po coś do żarcia i wraca*
    No, dobrze, zasiądźmy do lektury...

    ...

    abjegsdhfjhejfjbeibgi :OOOO
    O jeny. A więc nie jest ze mną tak źle... to tak cieszy, o matko ;')
    Dobra, a teraz się skupmy nieco.
    Ogółem szablon bardzo mi się spodobał, kiedy go pierwszy raz zobaczyłam. Na tyle, iż został zastosowany do mojego bloga jeszcze w dniu założenia i do dziś go nie zmieniłam i chyba zamiaru takowego nie mam, bo jest naprawdę ładny. Jakkolwiek, nie mojego autorstwa :D (Ty wiesz, że nawet nie wiedziałam, że to cytat z piosenki Sylwii? xD Idiotka ze mnie :P) Ogółem to... no, raczej lubię swój szablon :)
    Jej, ale ja nieskładnie dzisiaj piszę... Wybacz :D
    No to dalej, treść. Matt i Dames, jako postacie stworzone przeze mnie, są dosyć dziwne, jak można zauważyć. Nie jestem dobra w tworzeniu oryginalnych postaci, w dodatku żeby dobrze je wpleść w kanon to trzeba mieć talent, więc wyszli jak wyszli :D Wydaje mi się, że Denis troszkę lepiej prezentuje się niż Matt. Oboje odegrają jeszcze z pewnością jakąś rolę. Dames to dla mnie poniekąd już pewnik, bo mam przygotowane na jego temat wszystko, co mi potrzeba :) Już wiem, co dokładnie się z nim stanie. Także no :D A Matt... tu jeszcze nie mam pewności... Będę kombinować :D Wiem, że dobra autorka najpierw wszystko przemyśli, a potem bierze się za pisanie, no ale... tak już wyszło.
    Co ja... aaaach tak. Jeśli chodzi o Dracona z Gin i Lunę z Harrym, to strasznie mi ostatnio ciężko coś z nimi zrobić. Nie chcę na siłę wpychać ich do pierwszego lepszego rozdziału. Nie lubię gdy postacie nic innego nie robią, tylko stoją z boku i tak bardzo "się kochają". Rozumiesz mnie, nie? :D
    O matko, mówisz poważnie? Ja rozdział 22 uważam za coś dziwnego i... kilka osób mi to wypomniało. Szaleństwem z mej strony było wstawienie tego... Ale może to i dobrze. Cieszę się, że ci się spodobało. Tak jakoś mnie natchnęło no i cóż... :D Chciałam pokazać jak to wygląda w mojej głowie :)
    Błęęęęędy :D No tak. Osobiście uważam się za osobę, która nie robi zbyt wielu błędów w porównaniu do rówieśniczek, ale jednocześnie to nie do nich powinnam się porównywać (biedaczki, w życiu nie napisały żadnego innego literackiego tekstu niż rozprawki i charakterystyki na język polski... i nie umiem tego zmienić :( ), ale do innych pisarek fanfiction. A tu już może być problem :) Jednakże zawsze staram się wyłapać wszystko i tekst całkowicie dopracowany dopiero wysyłam do bety :)
    Co do tej jednej ogroooomnej dziury, na którą szczególnie zwróciłaś uwagę - słownictwo Snape'a. I tu ci powiem, że mam niemałą pustkę w głowie i równie niemałe zaskoczenie. Nigdy by mi do głowy akurat to nie przyszło, i to był mój błąd. Dziękuję ci bardzo za zwrócenie mi uwagi na to... Postaram się nad tym popracować :)
    CZWÓRKA... CZWÓRKA! :DDDDDD O matko, ale super <3 DZIĘKUJĘ, bardzo dziękuję ♥♥♥
    Buziaki,
    always

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy