Adres bloga ginnyluna-fanfiction.blogspot.com
Autorka bloga: Ginny Luna
Autorka oceny: Marta
Pierwsze wrażenie: 1/10 pkt
Adres, belka, ogólnie.
Niewiele trzeba, by adres i belka bloga budziły zainteresowanie i zachęcały do odwiedzin; niewiele też trzeba, by to potencjalne zainteresowanie i potencjalnych Czytelników stracić, przy pomocy tych samych elementów kompletnie odartych z kreatywności. Niestety, Twój blog jest tym mniej chlubnym przykładem: gdybym była złośliwa, stwierdziłabym, że masz manię na swoim własnym punkcie i boisz się, że Czytelnicy zapomną o Tobie, pochłonięci Twoim opowiadaniem – bo jak inaczej tłumaczyć sobie to, że Twój nick, to właśnie Ginny Luna, adres Twojego bloga brzmi ginnyluna-fanfiction, a napis na belce: Fanfiction by Ginny.Luna+? Wiesz, jestem inteligentną osobą i potrafię dość sprawnie zorientować się, kto jest autorem danego opowiadania i jakiego ono jest rodzaju: nie musi do mnie to wołać praktycznie z każdego możliwego miejsca – i sądzę, że nie jestem w tym poglądzie odosobniona. Zalecam, byś przy wymyślaniu adresu i napisu na belkę dla kolejnego bloga nie szła na łatwiznę, tylko zastanowiła się raczej nad głębszym przekazem. Możesz wybrać jakiś aforyzm nawiązujący do przesłania opowiadania, mógłby być też jakiś pasujący do osobowości lub poglądów bohatera / bohaterki fragment tekstu piosenki – możliwości jest naprawdę mnóstwo, wystarczy tylko chcieć!
Mojego pierwszego wrażenia na pewno też nie poprawił posępny wygląd bloga... dobrze, że przemogłam myśl w stylu Uciekaj gdzie pieprz rośnie albo poszukaj szybko jakiegoś talizmanu, ewentualnie wody święconej i obadałam treść tego całego fan fiction – bowiem poczułam się na tyle zaintrygowana połączeniem Igrzysk śmierci z Harrym Potterem, że postanowiłam nie zniechęcać się zbyt szybko, lecz tylko temu zawdzięczasz jakikolwiek punkt ode mnie w niniejszej kategorii.
Wygląd: 3/6 pkt
Nagłówek, szablon, czcionka, przejrzystość, ogólnie.
Nagłówek oplata kolumnę główną bloga; rzuca się w oczy przysłonięta włosami twarz ciemnookiej dziewczyny, umieszczona po lewej stronie, dalej są natomiast zarysy sylwetek, w półmroku albo na tle rozbłysku światła, jest też ptaszek (czy to miał być kosogłos?) i posępny, najeżony wieżycami gmach zamku na urwisku – wszystko utrzymane w połączeniu przenikających się bieli i czerni. Jeśli dodać do tego pojawiający się tu i ówdzie krzyż i ramkę kolumny głównej, trzeba powiedzieć, że wrażenie, jakie to wszystko razem sprawia, jest wrażeniem, które porównałabym do wrażenia towarzyszącego pojawieniu się dementora. Przyznaj sama, nie jest to zachęcająca recenzja Twojego miejsca w blogosferze, prawda? Być może tylko ja czuję się tu jak więzień na cmentarzu w dżdżystą listopadową noc, niemniej, abstrahując od moich bardziej subiektywnych niż obiektywnych przeżyć, należałoby zauważyć, że wygląd bloga zdaje się nie do końca korespondować z historią na nim publikowaną. Owszem, połączenie ogarniętego wojną ze złem świata magii ze światem antyutopii z przyszłości nie jest zapewne zapowiedzią tekstu radosnego, ale nie jest też zapowiedzią tekstu, po którym nic, tylko idź się powieś! Podsumowując: myślę, że przesadziłaś z tym grobowym entouragem bloga.
Szablon sam w sobie jest w porządku, choć prawa kolumna bloga wygląda na troszkę zagraconą: elementy w niej umieszczone nieestetycznie nachodzą na siebie, zlewają się w jedną niepoukładaną całość – to robi na mnie niekorzystne wrażenie. Fajne natomiast jest to, że starałaś się spersonalizować ramki przez nadanie im oryginalnych nazw – ale o tym napiszę szczegółowiej później.
Nie jestem przekonana do wybranej przez Ciebie czcionki, jedyne, czego Ci w tej kwestii nie zarzucę, to dobór barwy – odpowiedni. Czcionka użyta w tekstach wpisów jest mała, przez to słabo czytelna, jest też zbyt dekoracyjna w porównaniu z pozostałymi elementami wyglądu bloga, nie wydaje mi się też dobrym i schludnym rozwiązaniem to, iż największy rozmiar czcionki zastosowany został w tytułach wpisów, co sprawia, że np.: ramki na pierwszy rzut oka nikną.
W kwestii przejrzystości dostrzegam konieczność poprawienia dwóch rzeczy: kolokwialnie mówiąc ogarnięcie tekstów wpisów (zmiana rozmiaru czcionki na większy + rozważenie zmiany typu czcionki na prostszą, mniej dekoracyjną – jak już chcesz emanować gotykiem, to na całego + akapitowanie!) – po pierwsze oraz uporządkowanie prawej kolumny – po drugie.
Ogólna ocena wyglądu tego bloga jest następująca: jest sporo minusów – przede wszystkim jest za dużo mroku i przygnębienia, jest za mało przejrzyście i nie odczułam klimatu właściwego obranej przez Ciebie linii fabularnej – ale są też plusy, widać, że starałaś się z tego zrobić coś i sądzę, że ogólnie nie ma dramatu.
Treść: 15/45 pkt
O fabule słów kilka(dziesiąt vel set)
Dotąd opublikowałaś prolog i dwanaście rozdziałów swojego opowiadania; prolog pojawił się w maju br., natomiast najnowszy z rozdziałów – w listopadzie.
Główną bohaterką jest Guinevere Halliwell, nazywana z bliżej nieokreślonych przyczyn także Gwen, o barwnej przeszłości i jeszcze barwniejszym pochodzeniu, w chwili rozpoczęcia akcji mieszkająca razem ze swoim dziadkiem – Triumfatorem Pierwszego Ćwierćwiecza w jednym z dystryktów Panem. W prologu ukazujesz nam migawkę z przeszłości Gwen, a dokładniej – z dnia, w którym zginęli jej rodzice. W kolejnych dwóch rozdziałach bohaterka otrzymuje zaproszenie do Hogwartu i wyjeżdża do Szkoły, w której zamieszkuje w Domu imienia Roweny Ravenclaw. Po tych paru rozdziałach czuję się zawiedziona. Spodziewałam się o wiele więcej po fan fiction miksującym elementy Igrzysk Śmierci z Harrym Potterem. Pierwsze trzy części nie stanowiły żadnej nowej jakości, były właściwie powieleniem schematów ukazanych już przez autorkę sagi o Chłopcu, Który Przeżył i trzeba było mocno się skupić (a także mocno zacisnąć szczęki rwące się do ziewania), żeby wykryć coś istotniejszego, co byłoby Twoje, co ukazywałoby szerzej Twoją wizję tego opowiadania – szkoda, naprawdę mogłaś to lepiej rozegrać. Po co opowiadać suche fakty z wyprawy Gwen po książki i przybory potrzebne jej w Hogwarcie, skoro można było wykorzystać to do ukazania jej refleksji, jej podejścia do tej całej sprawy? Po co były te sceny w pociągu, skoro nie powiedziałaś w nich o Gwen niczego ciekawego poza tym, że starała się unikać jakichkolwiek rozmów mogących zmusić ją do ujawnienia szczegółów rodzinnych i że, oczywiście, poznała od razu Gryfonów? Jedynym momentem, który był godzien uwagi, był moment, w którym Gwen poczuła coś nieokreślonego na dźwięk imienia i nazwiska Hermiony Granger – ale potem przeszłaś nad tym do porządku dziennego, by w rozdziale trzecim zafundować Czytelnikom pół pierwszego tomu Harry'ego Pottera w telegraficznym skrócie – nawet nie mam siły tego skomentować. Żeby to miało jeszcze jakieś znaczenie, wywołało jakieś pozytywne WOW: po co, przecież można zrobić z Gwen Bohaterkę Nr 1, która w przebłysku gigantycznego olśnienia i dostępu do wiedzy tajemnej rozgryza wszystkie tajemnice kryjówki Zwierciadła Ain Eingarp i powstrzymuje Quirella przed wykradnięciem Kamienia Filozoficznego, nie stroniąc też od gróźb (nieprzekonujących, moim zdaniem). Oczywiście, wszystko to jest opisane z kompletną ignorancją dla wykorzystania potencjału bohaterki, dla możliwości ukazania jej odczuć i jej charakteru, który tylko w ramce można określić w skrócie mianem wyjątkowego – ale robić z tego usprawiedliwienie dla tego, że wszystko się tej bohaterce udaje i że właściwie nie ma dla niej rzeczy niemożliwej, to już gruba, gruba przesada.
W rozdziale czwartym nadal hołdujesz wizerunkowi Gwen jako jedynej oświeconej w świecie czarów: poszukuje informacji o potomkach Ravenclaw oraz o kamieniu filozoficznym i tak żałośnie udaje głupszą niż jest w rzeczywistości, że budzi tym tylko moją irytację. Dalej jest kompletnie bezosobowo i praktycznie nieoryginalnie, w dodatku nie przemawia do mnie to, że robisz z niej osóbkę, która z jednej strony wie więcej od innych, a z drugiej – nie ma zielonego pojęcia o pewnych zjawiskach magicznych. To jak to w końcu z tą Guinevere jest? Dostrzegam też kolejny, dotąd niewykorzystany, punkt zaczepienia wynikający z koncepcji tego opowiadania: co z relacjami świata magii ze światem Panem? Wydaje się, że mieszkańcy tego pierwszego wiedzą o istnieniu tego drugiego, ale nie rozwijasz tego tematu, skupiając się na funkcjonowaniu mieszkanki Panem w Hogwarcie. Mam nadzieję, że pochylisz się nad tym tematem w którymś z późniejszych wpisów.
Rozdział piąty spowodował jednym ze swych pierwszych zdań, że przestałam wierzyć własnym oczom. Piszesz w nim bowiem tak: Wielkimi krokami zbliżało się lato. W sobotę było mroźno i wietrznie. Z kontekstu wynika, że akcja mogła dziać się w styczniu, może lutym – więc wielkimi krokami raczej zbliżać się mogła wiosna, a w ogóle, to te dwa zdania w takim układzie są ze sobą sprzeczne, chyba że ja o czymś nie wiem i mróz oznacza zbliżanie się lata... ale zostawmy to, w tym rozdziale jest sporo kompletnie niezrozumiałych sekwencji...
Fabuła przedstawia się natomiast następująco: Gwen dzięki Hermionie poznaje Rona (spoko, a pamiętasz, że rozdział wcześniej pisałaś, że dziewczyna dostała prezent gwiazdkowy od jego matki...?) i zbliża się do Olivera (fragment opisujący ich rozmowy i spotkanie jest pierwszym, który w tym opowiadaniu jest znośny i nawet ciekawy), jest też co nieco o tym, że Gwen wujkuje i ciociuje większości osób poznanych przy okazji wakacyjnych magicznych sprawunków z dziadkiem i że wypełnia dzięki temu puste miejsca w sercu. Jakie. To. Słodkie.
Rozdział szósty... fanfary! W końcu COŚ CIEKAWEGO. Dowiedziałam się, że przeznaczeniem Gwen jest chronić Wybrańca i że jest na bieżąco z jego przyszłością, bo ma przyjaciółkę wampirzycę narodzoną w czasach ognisk i bajek. Przez większość dotychczasowej lektury drażniła mnie wyjątkowość Gwen, jednak dzięki temu rozdziałowi, paradoksalnie, z wolna zaczynam jej odpuszczać. Kto wie, może Twoja idea tego fan fiction ma ręce i nogi... zobaczymy, co będzie dalej.
W rozdziale siódmym okazuje się, że Gwen nie musi martwić się o Wybrańca, któremu towarzyszy przecież Hermiona (damn, czy te dwie w końcu się z sobą zaprzyjaźniły? Pardon, w ogóle ROZMAWIAŁY? Dlaczego nic o tym nie piszesz?) i Ron, ma natomiast czym się gryźć w związku z własną przyszłością – Alice przewidziała, że w tegorocznych Igrzyskach i ona, i Gwen zostaną trybutkami, przy czym Alice, przerażona i zmęczona wizją nieśmiertelności w Panem, marzy o tym, by na niby zginąć na Arenie z rąk Gwen, tylko nie złapałam, po co jej ten kamuflaż i gdzie Alice chciałaby uciec po niby śmierci (być może doprecyzujesz to później). Aha, wampiry spacerujące swobodnie po hogwarckich korytarzach już mnie nie ruszają – jesteś bezbłędna w kreowaniu świata, w którym wszystko jest możliwe bez trudu.
Plusem rozdziału ósmego z pewnością jest jego długość. Co do fabuły: Guinevere odbywa tournée wakacyjne, napatacza się też na Volturich i odbywa karę za złamanie zasad tajności, po której trafia na noc do domu Weasleyów, uratowana przez Ginevrę. Ponownie pytam: jak to w końcu jest z tą Gwen, zna się lepiej z Wielką Trójką, czy nie? I czy serio nie wydaje Ci się troszkę przesadzone, że spędzenie przez nią nocy w Norze było niezauważalne dla większości osób tam mieszkających oraz że Greengrassówna kompletnie nie przejęła się faktem, że mogła zginąć z rąk śmietanki towarzyskiej wampirzego rodu? Czy naprawdę nikogo u Ciebie nic nie rusza? ;/ No nie wiem, jakoś tak... dziwne to było.
Chyba już wiem, na czym najbardziej cierpi to opowiadanie, poza brakiem większego pierwiastka Twojej własnej wyobraźni: jest w nim za mało dialogów i emocji. Przez to, że przelatujesz się po wydarzeniach i nie zwracasz uwagi na opisanie ich z perspektywy któregokolwiek z bohaterów, mam wrażenie, że właściwie nic się nie dzieje, nie czuję emocji, czytając o nawet wstrząsających wydarzeniach, ponieważ Ty jako Autorka przekazałaś mi je w telegraficznym skrócie. Jedyne chwile, w których czuję się zatrzymana przez Ciebie (a są one, przykro mi to przyznać, nieliczne), to te, w których przypominasz sobie o tym, że piszesz opowiadanie a nie streszczenie fan fiction i pozwalasz Gwen z kimś porozmawiać albo o czymś pomyśleć; w takich momentach jej postać jest też najbardziej naturalna, trochę blaknie to wrażenie idealności, wyjątkowości i nieskazitelności.
Nie przemówił do mnie jeszcze jeden wątek: z Cedrikiem Diggorym. Jeżeli się nie mylę, to w tym rozdziale jego postać pojawia się na dłużej po raz drugi – pierwszy raz był wtedy, gdy przypadkiem spotkał się z Gwen na meczu quidditcha – tymczasem Ty w omawianym rozdziale piszesz o ich przyjaźni i popychasz ich do związku. Proszę Cię: naprawdę wydaje Ci się to przekonujące i realistyczne? Mnie absolutnie nie. Być może, zapomniałaś wspomnieć większą ilość razy o relacji tych dwu osób – bo pewnie gdybyś o tym nie zapomniała, cała ta akcja, gdy Ced prosi Gwen o zostanie jego dziewczyną, nie budziłaby mojego śmiechu, tym głośniejszego, im częściej pisałaś szczegółowo o pełnej omdlenia i zachwytu reakcji Gwen (Bella się kłania!).
Moją wątpliwość wzbudziło też to, że jakieś 3/4 znanych nam z sagi Rowling postaci okazuje się znać Gwen lub jej dziadka czy babcię od lat – a sama Gwen zachowuje się chwilami tak, jakby połowy tych ludzi nie kojarzyła lub nie miała pojęcia o ich istnieniu... no i skoro dziewczyna ma tyle bratnich dusz w świecie czarodziejów, czemu Jim nie raczył dać jej adresów ich wszystkich czy w inny sposób uzmysłowić jej, że w każdej chwili może zwrócić się co najmniej do pięciu osób z prośbą o pomoc czy wysłuchanie? Jakoś tak to wszystko nie przemówiło do mnie.
Rozdział dziewiąty. Zwracam honor za wcześniejsze uwagi o tym, że zapomniałaś o Hermionie – teraz to się wyjaśniło (notabene przeczytaj sobie ten fragment, w którym dziewczyny spotykają się i rozmawiają w przedziale: to jest właśnie to, czego mi u Ciebie brakuje, w końcu czuję, że te postaci żyją). Ten rozdział, to właściwie szczere rozmowy Gwen z kilkorgiem najbliższych jej w świecie magii osób oraz wstęp do Głodowych Igrzysk: w końcu! Rozdział całkiem mi się podobał, choć znowu troszkę rozdrażniłaś mnie tym, że każdy, kto się pojawia, zna Gwen lub jej rodzinę; nie do końca też jestem zachwycona tym, że zdajesz się sugerować mi tym rozdziałem, iż Gwen zostanie Wielką Triumfatorką właściwie w mgnieniu oka i bez żadnego trudu: sami bliscy i sojusznicy dokoła, nieregulaminowe pomoce niewykryte przez Kapitol... mam głęboką nadzieję, że mnie rozczarujesz, brakuje mi stanowczo pikanterii w tym całym lukrze przygód panny Halliwell!
Rozdział dziesiąty podzieliłaś na dwie części. Część pierwsza opisuje zmagania Gwen oraz jej przyjaciół na Arenie i kończysz ją w momencie, gdy po pierwszej nocy udało im się przy pomocy tarczy mentalnej Gwen uniknąć przepędzania ze strony Kapitolu oraz ukryć przed naprowadzonymi zawodowcami. Wiesz co... tak sobie teraz myślę, że może Ty po prostu lepiej czujesz klimat Igrzysk Śmierci niż Harry'ego Pottera, bo w tym rozdziale opisy były naprawdę dobre, tsk samo fabuła, nie miałam wreszcie wrażenia skrótowości, byłam autentycznie zaciekawiona i wciągnięta! Część druga, to kolejne dramatyczne koleje Igrzysk, w których rzeczywiście Gwen zostaje Triumfatorką, ale przedtem udaje jej się uratować od śmierci kilka osób, przy użyciu jej własnych tajemnych mocy. W ostatnim zdaniu prześlizgujesz się po kolejnych trzech miesiącach z życia bohaterki... urgh. Znów balansujesz na granicy realizmu, ale żeby nie było, że jestem uprzedzona i pochopnie Cię osądzam, bez dłuższych dywagacji przejdę do omówienia rozdziału jedenastego.
Rozdział jedenasty poświęcasz przemianie psychicznej Gwen w związku z Igrzyskami. Jest tu jakaś niezrozumiała dla mnie teoria o topniejącym lodzie i statku na morzu targanym sztormem, a wszystko to sprowadza się do jednego: moce Gwen ulegają osłabieniu, wzmocnieniu natomiast ulegają jej odczucia – tylko że, według mnie, w praktyce tego nie pokazałaś. Widzisz, tu też wychodzi mankament tego, że wcześniej zaniedbałaś opisywanie emocji Gwen: teraz nie widać bowiem żadnej przemiany, a już na pewno nie tej, którą sobie wymyśliłaś – nie widać, że Gwen czuje coś więcej, a jedyne, czego się doszukałam na jej temat, to jej zamknięcie się w sobie i oschłość wobec bliskich osób: czy naprawdę to Ci się kojarzy z topnieniem? Niemniej, sam pomysł jest dobry, podobało mi się też to, że nie poszłaś z tym uratowaniem z Igrzysk paru osób w stronę piękny wyczyn bez konsekwencji: w gruncie rzeczy, ten moment, w którym mowa o wprowadzeniu Agathy do nowej rodziny dla jej własnego bezpieczeństwa, był bardzo prawdziwy i chyba ujął mnie najbardziej z dotychczasowych (a pamiętasz, jak chwaliłam Twojego Wooda – to jest jeszcze lepsze!). Czuję, że mam rację, twierdząc, iż lepiej czujesz klimat Igrzysk...: w tym rozdziale dobrze to widać.
No i mamy rozdział dwunasty, ostatni z dotąd dodanych. Bardzo fajnie rozegrałaś tu sytuację z kilkoma nowymi postaciami, jakie pojawiły się w życiu Gwen i jakie oczywiście jej w tym życiu namieszały: podobało mi się to, było to coś naturalnego, tym bardziej, że od początku czułam pod skórą, że przez Roberta Guinevere będzie miała wyłącznie kłopoty... dalej jest kłótnia z Cedrikiem (ale wątek i tak kończysz zgodą), wprowadzasz też wątek Komnaty Tajemnic, dobrze połączyłaś to z aspektem Gwen jako strażniczki Wybrańca: rzeczywiście, wspaniale tego Pottera upilnowała!
Z perspektywy lektury całego opowiadania, oceniam, że obrana przez Ciebie linia fabularna, spajająca główną postacią fabuły trzech sag oraz legend z czasów Okrągłego Stołu, była dla Ciebie wyzwaniem, któremu nie podołałaś w sposób zachwycający, zasługujący na peany i ogromne wzruszenia – ale bardzo cenne jest to, że starałaś się temu wyzwaniu podołać. Zabrakło Ci kreatywności, może też odwagi oraz realizmu. Za dużo chciałaś przekazać, za mało przy tym eksponując to, co powinno być w tym opowiadaniu najważniejsze: Twój pomysł, Twoja wizja, Twój nietuzinkowy, ciekawy sposób na fan fiction multikanwowe, że tak to nazwę.
Nie chciałabym jednak tą oceną podcinać Ci skrzydeł: chciałabym Ci uzmysłowić, jak powinnaś ich używać, by wzbić się o wiele wyżej. Były przecież momenty, które mi się spodobały, które skłoniły mnie do refleksji – a to dobrze. Jak wspominałam, odniosłam wrażenie, że najlepiej czułaś klimat i motywy Igrzysk Śmierci, natomiast klimaty pozostałych książek, na których oparłaś swoje opowiadanie, zostały przez Ciebie wykorzystane w sposób poprawny – ale to wszystko. Nie sądzę, że powinnaś po tej ocenie zabierać się za tę historię od początku lub porzucać ją; nie wiem przecież, jak zaplanowałaś dalsze rozdziały, nie mogę więc skreślać Cię po tym, co przeczytałam do tej pory – doradzam jednakże solidne przemyślenie fabuły przed publikacją kolejnych części – a także, rzecz jasna, popracowanie nad warsztatem przy poszanowaniu i uwzględnieniu uwag w tej ocenie poczynionych.
O fabule słów kilka(dziesiąt vel set)
Dotąd opublikowałaś prolog i dwanaście rozdziałów swojego opowiadania; prolog pojawił się w maju br., natomiast najnowszy z rozdziałów – w listopadzie.
Główną bohaterką jest Guinevere Halliwell, nazywana z bliżej nieokreślonych przyczyn także Gwen, o barwnej przeszłości i jeszcze barwniejszym pochodzeniu, w chwili rozpoczęcia akcji mieszkająca razem ze swoim dziadkiem – Triumfatorem Pierwszego Ćwierćwiecza w jednym z dystryktów Panem. W prologu ukazujesz nam migawkę z przeszłości Gwen, a dokładniej – z dnia, w którym zginęli jej rodzice. W kolejnych dwóch rozdziałach bohaterka otrzymuje zaproszenie do Hogwartu i wyjeżdża do Szkoły, w której zamieszkuje w Domu imienia Roweny Ravenclaw. Po tych paru rozdziałach czuję się zawiedziona. Spodziewałam się o wiele więcej po fan fiction miksującym elementy Igrzysk Śmierci z Harrym Potterem. Pierwsze trzy części nie stanowiły żadnej nowej jakości, były właściwie powieleniem schematów ukazanych już przez autorkę sagi o Chłopcu, Który Przeżył i trzeba było mocno się skupić (a także mocno zacisnąć szczęki rwące się do ziewania), żeby wykryć coś istotniejszego, co byłoby Twoje, co ukazywałoby szerzej Twoją wizję tego opowiadania – szkoda, naprawdę mogłaś to lepiej rozegrać. Po co opowiadać suche fakty z wyprawy Gwen po książki i przybory potrzebne jej w Hogwarcie, skoro można było wykorzystać to do ukazania jej refleksji, jej podejścia do tej całej sprawy? Po co były te sceny w pociągu, skoro nie powiedziałaś w nich o Gwen niczego ciekawego poza tym, że starała się unikać jakichkolwiek rozmów mogących zmusić ją do ujawnienia szczegółów rodzinnych i że, oczywiście, poznała od razu Gryfonów? Jedynym momentem, który był godzien uwagi, był moment, w którym Gwen poczuła coś nieokreślonego na dźwięk imienia i nazwiska Hermiony Granger – ale potem przeszłaś nad tym do porządku dziennego, by w rozdziale trzecim zafundować Czytelnikom pół pierwszego tomu Harry'ego Pottera w telegraficznym skrócie – nawet nie mam siły tego skomentować. Żeby to miało jeszcze jakieś znaczenie, wywołało jakieś pozytywne WOW: po co, przecież można zrobić z Gwen Bohaterkę Nr 1, która w przebłysku gigantycznego olśnienia i dostępu do wiedzy tajemnej rozgryza wszystkie tajemnice kryjówki Zwierciadła Ain Eingarp i powstrzymuje Quirella przed wykradnięciem Kamienia Filozoficznego, nie stroniąc też od gróźb (nieprzekonujących, moim zdaniem). Oczywiście, wszystko to jest opisane z kompletną ignorancją dla wykorzystania potencjału bohaterki, dla możliwości ukazania jej odczuć i jej charakteru, który tylko w ramce można określić w skrócie mianem wyjątkowego – ale robić z tego usprawiedliwienie dla tego, że wszystko się tej bohaterce udaje i że właściwie nie ma dla niej rzeczy niemożliwej, to już gruba, gruba przesada.
W rozdziale czwartym nadal hołdujesz wizerunkowi Gwen jako jedynej oświeconej w świecie czarów: poszukuje informacji o potomkach Ravenclaw oraz o kamieniu filozoficznym i tak żałośnie udaje głupszą niż jest w rzeczywistości, że budzi tym tylko moją irytację. Dalej jest kompletnie bezosobowo i praktycznie nieoryginalnie, w dodatku nie przemawia do mnie to, że robisz z niej osóbkę, która z jednej strony wie więcej od innych, a z drugiej – nie ma zielonego pojęcia o pewnych zjawiskach magicznych. To jak to w końcu z tą Guinevere jest? Dostrzegam też kolejny, dotąd niewykorzystany, punkt zaczepienia wynikający z koncepcji tego opowiadania: co z relacjami świata magii ze światem Panem? Wydaje się, że mieszkańcy tego pierwszego wiedzą o istnieniu tego drugiego, ale nie rozwijasz tego tematu, skupiając się na funkcjonowaniu mieszkanki Panem w Hogwarcie. Mam nadzieję, że pochylisz się nad tym tematem w którymś z późniejszych wpisów.
Rozdział piąty spowodował jednym ze swych pierwszych zdań, że przestałam wierzyć własnym oczom. Piszesz w nim bowiem tak: Wielkimi krokami zbliżało się lato. W sobotę było mroźno i wietrznie. Z kontekstu wynika, że akcja mogła dziać się w styczniu, może lutym – więc wielkimi krokami raczej zbliżać się mogła wiosna, a w ogóle, to te dwa zdania w takim układzie są ze sobą sprzeczne, chyba że ja o czymś nie wiem i mróz oznacza zbliżanie się lata... ale zostawmy to, w tym rozdziale jest sporo kompletnie niezrozumiałych sekwencji...
Fabuła przedstawia się natomiast następująco: Gwen dzięki Hermionie poznaje Rona (spoko, a pamiętasz, że rozdział wcześniej pisałaś, że dziewczyna dostała prezent gwiazdkowy od jego matki...?) i zbliża się do Olivera (fragment opisujący ich rozmowy i spotkanie jest pierwszym, który w tym opowiadaniu jest znośny i nawet ciekawy), jest też co nieco o tym, że Gwen wujkuje i ciociuje większości osób poznanych przy okazji wakacyjnych magicznych sprawunków z dziadkiem i że wypełnia dzięki temu puste miejsca w sercu. Jakie. To. Słodkie.
Rozdział szósty... fanfary! W końcu COŚ CIEKAWEGO. Dowiedziałam się, że przeznaczeniem Gwen jest chronić Wybrańca i że jest na bieżąco z jego przyszłością, bo ma przyjaciółkę wampirzycę narodzoną w czasach ognisk i bajek. Przez większość dotychczasowej lektury drażniła mnie wyjątkowość Gwen, jednak dzięki temu rozdziałowi, paradoksalnie, z wolna zaczynam jej odpuszczać. Kto wie, może Twoja idea tego fan fiction ma ręce i nogi... zobaczymy, co będzie dalej.
W rozdziale siódmym okazuje się, że Gwen nie musi martwić się o Wybrańca, któremu towarzyszy przecież Hermiona (damn, czy te dwie w końcu się z sobą zaprzyjaźniły? Pardon, w ogóle ROZMAWIAŁY? Dlaczego nic o tym nie piszesz?) i Ron, ma natomiast czym się gryźć w związku z własną przyszłością – Alice przewidziała, że w tegorocznych Igrzyskach i ona, i Gwen zostaną trybutkami, przy czym Alice, przerażona i zmęczona wizją nieśmiertelności w Panem, marzy o tym, by na niby zginąć na Arenie z rąk Gwen, tylko nie złapałam, po co jej ten kamuflaż i gdzie Alice chciałaby uciec po niby śmierci (być może doprecyzujesz to później). Aha, wampiry spacerujące swobodnie po hogwarckich korytarzach już mnie nie ruszają – jesteś bezbłędna w kreowaniu świata, w którym wszystko jest możliwe bez trudu.
Plusem rozdziału ósmego z pewnością jest jego długość. Co do fabuły: Guinevere odbywa tournée wakacyjne, napatacza się też na Volturich i odbywa karę za złamanie zasad tajności, po której trafia na noc do domu Weasleyów, uratowana przez Ginevrę. Ponownie pytam: jak to w końcu jest z tą Gwen, zna się lepiej z Wielką Trójką, czy nie? I czy serio nie wydaje Ci się troszkę przesadzone, że spędzenie przez nią nocy w Norze było niezauważalne dla większości osób tam mieszkających oraz że Greengrassówna kompletnie nie przejęła się faktem, że mogła zginąć z rąk śmietanki towarzyskiej wampirzego rodu? Czy naprawdę nikogo u Ciebie nic nie rusza? ;/ No nie wiem, jakoś tak... dziwne to było.
Chyba już wiem, na czym najbardziej cierpi to opowiadanie, poza brakiem większego pierwiastka Twojej własnej wyobraźni: jest w nim za mało dialogów i emocji. Przez to, że przelatujesz się po wydarzeniach i nie zwracasz uwagi na opisanie ich z perspektywy któregokolwiek z bohaterów, mam wrażenie, że właściwie nic się nie dzieje, nie czuję emocji, czytając o nawet wstrząsających wydarzeniach, ponieważ Ty jako Autorka przekazałaś mi je w telegraficznym skrócie. Jedyne chwile, w których czuję się zatrzymana przez Ciebie (a są one, przykro mi to przyznać, nieliczne), to te, w których przypominasz sobie o tym, że piszesz opowiadanie a nie streszczenie fan fiction i pozwalasz Gwen z kimś porozmawiać albo o czymś pomyśleć; w takich momentach jej postać jest też najbardziej naturalna, trochę blaknie to wrażenie idealności, wyjątkowości i nieskazitelności.
Nie przemówił do mnie jeszcze jeden wątek: z Cedrikiem Diggorym. Jeżeli się nie mylę, to w tym rozdziale jego postać pojawia się na dłużej po raz drugi – pierwszy raz był wtedy, gdy przypadkiem spotkał się z Gwen na meczu quidditcha – tymczasem Ty w omawianym rozdziale piszesz o ich przyjaźni i popychasz ich do związku. Proszę Cię: naprawdę wydaje Ci się to przekonujące i realistyczne? Mnie absolutnie nie. Być może, zapomniałaś wspomnieć większą ilość razy o relacji tych dwu osób – bo pewnie gdybyś o tym nie zapomniała, cała ta akcja, gdy Ced prosi Gwen o zostanie jego dziewczyną, nie budziłaby mojego śmiechu, tym głośniejszego, im częściej pisałaś szczegółowo o pełnej omdlenia i zachwytu reakcji Gwen (Bella się kłania!).
Moją wątpliwość wzbudziło też to, że jakieś 3/4 znanych nam z sagi Rowling postaci okazuje się znać Gwen lub jej dziadka czy babcię od lat – a sama Gwen zachowuje się chwilami tak, jakby połowy tych ludzi nie kojarzyła lub nie miała pojęcia o ich istnieniu... no i skoro dziewczyna ma tyle bratnich dusz w świecie czarodziejów, czemu Jim nie raczył dać jej adresów ich wszystkich czy w inny sposób uzmysłowić jej, że w każdej chwili może zwrócić się co najmniej do pięciu osób z prośbą o pomoc czy wysłuchanie? Jakoś tak to wszystko nie przemówiło do mnie.
Rozdział dziewiąty. Zwracam honor za wcześniejsze uwagi o tym, że zapomniałaś o Hermionie – teraz to się wyjaśniło (notabene przeczytaj sobie ten fragment, w którym dziewczyny spotykają się i rozmawiają w przedziale: to jest właśnie to, czego mi u Ciebie brakuje, w końcu czuję, że te postaci żyją). Ten rozdział, to właściwie szczere rozmowy Gwen z kilkorgiem najbliższych jej w świecie magii osób oraz wstęp do Głodowych Igrzysk: w końcu! Rozdział całkiem mi się podobał, choć znowu troszkę rozdrażniłaś mnie tym, że każdy, kto się pojawia, zna Gwen lub jej rodzinę; nie do końca też jestem zachwycona tym, że zdajesz się sugerować mi tym rozdziałem, iż Gwen zostanie Wielką Triumfatorką właściwie w mgnieniu oka i bez żadnego trudu: sami bliscy i sojusznicy dokoła, nieregulaminowe pomoce niewykryte przez Kapitol... mam głęboką nadzieję, że mnie rozczarujesz, brakuje mi stanowczo pikanterii w tym całym lukrze przygód panny Halliwell!
Rozdział dziesiąty podzieliłaś na dwie części. Część pierwsza opisuje zmagania Gwen oraz jej przyjaciół na Arenie i kończysz ją w momencie, gdy po pierwszej nocy udało im się przy pomocy tarczy mentalnej Gwen uniknąć przepędzania ze strony Kapitolu oraz ukryć przed naprowadzonymi zawodowcami. Wiesz co... tak sobie teraz myślę, że może Ty po prostu lepiej czujesz klimat Igrzysk Śmierci niż Harry'ego Pottera, bo w tym rozdziale opisy były naprawdę dobre, tsk samo fabuła, nie miałam wreszcie wrażenia skrótowości, byłam autentycznie zaciekawiona i wciągnięta! Część druga, to kolejne dramatyczne koleje Igrzysk, w których rzeczywiście Gwen zostaje Triumfatorką, ale przedtem udaje jej się uratować od śmierci kilka osób, przy użyciu jej własnych tajemnych mocy. W ostatnim zdaniu prześlizgujesz się po kolejnych trzech miesiącach z życia bohaterki... urgh. Znów balansujesz na granicy realizmu, ale żeby nie było, że jestem uprzedzona i pochopnie Cię osądzam, bez dłuższych dywagacji przejdę do omówienia rozdziału jedenastego.
Rozdział jedenasty poświęcasz przemianie psychicznej Gwen w związku z Igrzyskami. Jest tu jakaś niezrozumiała dla mnie teoria o topniejącym lodzie i statku na morzu targanym sztormem, a wszystko to sprowadza się do jednego: moce Gwen ulegają osłabieniu, wzmocnieniu natomiast ulegają jej odczucia – tylko że, według mnie, w praktyce tego nie pokazałaś. Widzisz, tu też wychodzi mankament tego, że wcześniej zaniedbałaś opisywanie emocji Gwen: teraz nie widać bowiem żadnej przemiany, a już na pewno nie tej, którą sobie wymyśliłaś – nie widać, że Gwen czuje coś więcej, a jedyne, czego się doszukałam na jej temat, to jej zamknięcie się w sobie i oschłość wobec bliskich osób: czy naprawdę to Ci się kojarzy z topnieniem? Niemniej, sam pomysł jest dobry, podobało mi się też to, że nie poszłaś z tym uratowaniem z Igrzysk paru osób w stronę piękny wyczyn bez konsekwencji: w gruncie rzeczy, ten moment, w którym mowa o wprowadzeniu Agathy do nowej rodziny dla jej własnego bezpieczeństwa, był bardzo prawdziwy i chyba ujął mnie najbardziej z dotychczasowych (a pamiętasz, jak chwaliłam Twojego Wooda – to jest jeszcze lepsze!). Czuję, że mam rację, twierdząc, iż lepiej czujesz klimat Igrzysk...: w tym rozdziale dobrze to widać.
No i mamy rozdział dwunasty, ostatni z dotąd dodanych. Bardzo fajnie rozegrałaś tu sytuację z kilkoma nowymi postaciami, jakie pojawiły się w życiu Gwen i jakie oczywiście jej w tym życiu namieszały: podobało mi się to, było to coś naturalnego, tym bardziej, że od początku czułam pod skórą, że przez Roberta Guinevere będzie miała wyłącznie kłopoty... dalej jest kłótnia z Cedrikiem (ale wątek i tak kończysz zgodą), wprowadzasz też wątek Komnaty Tajemnic, dobrze połączyłaś to z aspektem Gwen jako strażniczki Wybrańca: rzeczywiście, wspaniale tego Pottera upilnowała!
Z perspektywy lektury całego opowiadania, oceniam, że obrana przez Ciebie linia fabularna, spajająca główną postacią fabuły trzech sag oraz legend z czasów Okrągłego Stołu, była dla Ciebie wyzwaniem, któremu nie podołałaś w sposób zachwycający, zasługujący na peany i ogromne wzruszenia – ale bardzo cenne jest to, że starałaś się temu wyzwaniu podołać. Zabrakło Ci kreatywności, może też odwagi oraz realizmu. Za dużo chciałaś przekazać, za mało przy tym eksponując to, co powinno być w tym opowiadaniu najważniejsze: Twój pomysł, Twoja wizja, Twój nietuzinkowy, ciekawy sposób na fan fiction multikanwowe, że tak to nazwę.
Nie chciałabym jednak tą oceną podcinać Ci skrzydeł: chciałabym Ci uzmysłowić, jak powinnaś ich używać, by wzbić się o wiele wyżej. Były przecież momenty, które mi się spodobały, które skłoniły mnie do refleksji – a to dobrze. Jak wspominałam, odniosłam wrażenie, że najlepiej czułaś klimat i motywy Igrzysk Śmierci, natomiast klimaty pozostałych książek, na których oparłaś swoje opowiadanie, zostały przez Ciebie wykorzystane w sposób poprawny – ale to wszystko. Nie sądzę, że powinnaś po tej ocenie zabierać się za tę historię od początku lub porzucać ją; nie wiem przecież, jak zaplanowałaś dalsze rozdziały, nie mogę więc skreślać Cię po tym, co przeczytałam do tej pory – doradzam jednakże solidne przemyślenie fabuły przed publikacją kolejnych części – a także, rzecz jasna, popracowanie nad warsztatem przy poszanowaniu i uwzględnieniu uwag w tej ocenie poczynionych.
Miejsce i czas akcji.
Jeżeli nie zna się kanwy, to ciężko jest zrozumieć pewne niuanse i wyobrazić sobie miejsca akcji, bo właściwie nie używasz opisów i nie zawracasz sobie głowy uplastycznieniem świata opisywanego: proponuję poważnie rozważyć szybką zmianę tego niedobrego nawyku, bo na dłuższą metę nie da się czytać opowiadań, którym brakuje tak bazowych elementów. Czas akcji też nie był zawsze dokładnie określny a chwilami budził wątpliwości, jakbyś sama się z nim pogubiła – oto jeden z efektów zbyt skrótowego pisania i pochłaniania zbyt wielkiego szmatu czasu i zbyt wielu zdarzeń w jednym rozdziale.
Bohaterowie.
Jak wspominałam, zdecydowanie za bardzo polegasz na charakterystyce głównej bohaterki w ramce: właściwie żałuję, że nie mogę cofnąć się w czasie i zacząć czytać Twojego bloga na sucho, bez wsparcia tej ramki – myślę, że efekty mego niezrozumienia mogłyby być bardziej intrygujące, niż chwilami Twoje opowiadanie... Moja Droga, piszesz to opowiadanie dlatego, że miałaś jakiś pomysł, że wymyśliłaś sobie bohaterkę jako w pewnym sensie ucieleśnienie tego, co najistotniejsze w obu światach kanwy: świecie magii i świecie przyszłości Panem – więc, do diaska, pisz o tym wszystkim, rozwijaj pomysły, wątki, wymyślaj wydarzenia, a nie trać sił na tworzenie wypracowania na temat Kim jest Gwen w miejscu, w którym go nie powinno być! Czytelnik chce sięgnąć do ramki z bohaterami po to, by szybko zorientować się, kto jest kim lub by to sobie przypomnieć – ale nie po to, by dowiedzieć się o każdym bohaterze WSZYSTKIEGO, c'mon!
Jak już jestem przy głównej bohaterce, wypowiem się na temat imienia. Guinevere, czyli Ginewra, takie dałaś jej imię i mogę się subiektywnie pieklić o to, że język sobie można połamać na pełnym imieniu, zaś głowę – na zastanawianiu się, skąd wytrzasnęłaś skrócenie tego imienia do Gwen, ale obiektywnie na pewno wypomnę Ci, że wybór takiego imienia budzi wątpliwości z tego powodu, iż funkcjonuje już bohaterka o imieniu Ginevra czyli Ginny Weasley – po co więc było Ci wybierać imię tak podobne? Dobrze, że przynajmniej nie wpadłaś jeszcze na szatański pomysł pisania w stylu: Guinevere zapytała Ginevrę o to, jak podobała jej się ostatnia lekcja zaklęć...
Druga sprawa dotycząca tejże bohaterki: jej wyjątkowość. Wzięłaś to, co najlepsze z Igrzysk... i Harry'ego..., ale także z sagi Zmierzch S. Meyer: silne skojarzenie miałam przy tarczy mentalnej oraz wampirzycy o imieniu Alice mającej dar przewidywania przyszłości, wspominasz też o Volturi. Powiem tak: łączenie różnych historii musi mieć przysłowiowe ręce i nogi, musi być przemyślane i musi być dobrze podkręcone. Przy kreowaniu Gwen zabrakło Ci trochę tego czegoś, tego umiejętnego i intrygującego splecenia elementów, przez co często miałam wrażenie, że Gwen, to chodzący ideał, którego właściwie nie da się zniszczyć, bo albo to przewidzi, albo swoją tarczą się obroni, albo wymyśli coś jeszcze innego, jakąś superbroń albo superumiejętność – na dłuższą metę taka postać nie ma sensu, bo niczego nie wnosi (okay, może skończyć jako Suberbohaterka, która na rozgrzewkę pokonała Voldzia, gdzieś po drodze załatwiła ród Volturi, a na koniec – uwolniła całe Panem od dyktatury Kapitolu i corocznego dramatu Głodowych Igrzysk, sprawiając, że wszyscy zamieszkali razem i córka Najpiękniejszej Pary w Forks mogła do woli wpajać w siebie także Wiktora Kruma i Finnicka Odaira, a Guinevre (nie mylić z Ginevrą!) mogła powiększyć swoją przybraną rodzinę o cały klan Cullenów. AMEN.). Wątpliwości moje budziło też przez cały czas to, że Gwen ma tylko dwanaście lat, a zachowuje się tak, jakby miała co najmniej siedemnaście... w ostatnim rozdziale dostrzegłam elementy sugerujące, że wybór takiego a nie innego wieku był z Twojej strony celowy, więc poprzestanę na zwróceniu uwagi, żebyś nie popadła w przesadę z tą mentalną dojrzałością swojej głównej bohaterki.
Jako bohater bez zastrzeżeń właściwie podobał mi się Oliver Wood – i tutaj mogę Cię pochwalić za to, że z tej drugoplanowej, dość neutralnej postaci sagi o Chłopcu, Który Przeżył, Ty uczyniłaś świetnego bohatera w sumie pierwszoplanowego, rozbudowałaś i ożywiłaś jego sylwetkę w sposób, który wzbudził moją jako Czytelnika sympatię oraz uznanie. Minusikiem jest natomiast to, że odniosłam wrażenie, że przy kreowaniu jego relacji z główną bohaterką znowu nie wykazałaś się własną inwencją, a skorzystałaś ze sprawdzonego gotowca: schematu relacji Belli z Jacobem w Zmierzchu.
Cedrik (uwaga: imię tego bohatera w oryginale zapisuje się przy użyciu -k na końcu, nie zaś z -c), Jim, Hermiona, Rob, Ginny – te i inne mniej istotne w Twojej opowieści postaci były zauważalne, lecz odniosłam wrażenie, że zabrakło im trójwymiaru.
Wątki.
Główny wątek – Guinevere Halliwell, mieszkanki Panem zaproszonej do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie – jest wątkiem rozgałęzionym, splatają się z nim wątki związane z relacjami głównej bohaterki z innymi postaciami a także wątki związane z tłem akcji, tak w świecie magii, jak i w świecie Panem pod władzą Kapitolu.
To duży plus, że w swojej historii postarałaś się zawrzeć wiele ciekawych punktów zaczepienia; nie wszystkie rozwinęłaś tak, jak można by tego oczekiwać (i mam tu na myśli przede wszystkim nierówność rozwinięcia pewnych wątków w stosunku do ich potencjału), ale był wątek, który zdecydowanie mi się podobał: wątek przyjaźni Gwen z Oliverem Woodem.
Opisy.
Napisałam Ci już, że opisów mi brakowało, zwłaszcza w częściach związanych z Hogwartem, bo te związane z Igrzyskami Śmierci pod względem opisów były całkiem dobre. Uwierz mi, że jeśli wprowadzisz więcej opisów, nie tylko miejsc, ale także emocji, opowiadanie na tym zyska a Ty lepiej wyczujesz niektórych bohaterów, przestaną być papierowi.
Jeżeli nie zna się kanwy, to ciężko jest zrozumieć pewne niuanse i wyobrazić sobie miejsca akcji, bo właściwie nie używasz opisów i nie zawracasz sobie głowy uplastycznieniem świata opisywanego: proponuję poważnie rozważyć szybką zmianę tego niedobrego nawyku, bo na dłuższą metę nie da się czytać opowiadań, którym brakuje tak bazowych elementów. Czas akcji też nie był zawsze dokładnie określny a chwilami budził wątpliwości, jakbyś sama się z nim pogubiła – oto jeden z efektów zbyt skrótowego pisania i pochłaniania zbyt wielkiego szmatu czasu i zbyt wielu zdarzeń w jednym rozdziale.
Bohaterowie.
Jak wspominałam, zdecydowanie za bardzo polegasz na charakterystyce głównej bohaterki w ramce: właściwie żałuję, że nie mogę cofnąć się w czasie i zacząć czytać Twojego bloga na sucho, bez wsparcia tej ramki – myślę, że efekty mego niezrozumienia mogłyby być bardziej intrygujące, niż chwilami Twoje opowiadanie... Moja Droga, piszesz to opowiadanie dlatego, że miałaś jakiś pomysł, że wymyśliłaś sobie bohaterkę jako w pewnym sensie ucieleśnienie tego, co najistotniejsze w obu światach kanwy: świecie magii i świecie przyszłości Panem – więc, do diaska, pisz o tym wszystkim, rozwijaj pomysły, wątki, wymyślaj wydarzenia, a nie trać sił na tworzenie wypracowania na temat Kim jest Gwen w miejscu, w którym go nie powinno być! Czytelnik chce sięgnąć do ramki z bohaterami po to, by szybko zorientować się, kto jest kim lub by to sobie przypomnieć – ale nie po to, by dowiedzieć się o każdym bohaterze WSZYSTKIEGO, c'mon!
Jak już jestem przy głównej bohaterce, wypowiem się na temat imienia. Guinevere, czyli Ginewra, takie dałaś jej imię i mogę się subiektywnie pieklić o to, że język sobie można połamać na pełnym imieniu, zaś głowę – na zastanawianiu się, skąd wytrzasnęłaś skrócenie tego imienia do Gwen, ale obiektywnie na pewno wypomnę Ci, że wybór takiego imienia budzi wątpliwości z tego powodu, iż funkcjonuje już bohaterka o imieniu Ginevra czyli Ginny Weasley – po co więc było Ci wybierać imię tak podobne? Dobrze, że przynajmniej nie wpadłaś jeszcze na szatański pomysł pisania w stylu: Guinevere zapytała Ginevrę o to, jak podobała jej się ostatnia lekcja zaklęć...
Druga sprawa dotycząca tejże bohaterki: jej wyjątkowość. Wzięłaś to, co najlepsze z Igrzysk... i Harry'ego..., ale także z sagi Zmierzch S. Meyer: silne skojarzenie miałam przy tarczy mentalnej oraz wampirzycy o imieniu Alice mającej dar przewidywania przyszłości, wspominasz też o Volturi. Powiem tak: łączenie różnych historii musi mieć przysłowiowe ręce i nogi, musi być przemyślane i musi być dobrze podkręcone. Przy kreowaniu Gwen zabrakło Ci trochę tego czegoś, tego umiejętnego i intrygującego splecenia elementów, przez co często miałam wrażenie, że Gwen, to chodzący ideał, którego właściwie nie da się zniszczyć, bo albo to przewidzi, albo swoją tarczą się obroni, albo wymyśli coś jeszcze innego, jakąś superbroń albo superumiejętność – na dłuższą metę taka postać nie ma sensu, bo niczego nie wnosi (okay, może skończyć jako Suberbohaterka, która na rozgrzewkę pokonała Voldzia, gdzieś po drodze załatwiła ród Volturi, a na koniec – uwolniła całe Panem od dyktatury Kapitolu i corocznego dramatu Głodowych Igrzysk, sprawiając, że wszyscy zamieszkali razem i córka Najpiękniejszej Pary w Forks mogła do woli wpajać w siebie także Wiktora Kruma i Finnicka Odaira, a Guinevre (nie mylić z Ginevrą!) mogła powiększyć swoją przybraną rodzinę o cały klan Cullenów. AMEN.). Wątpliwości moje budziło też przez cały czas to, że Gwen ma tylko dwanaście lat, a zachowuje się tak, jakby miała co najmniej siedemnaście... w ostatnim rozdziale dostrzegłam elementy sugerujące, że wybór takiego a nie innego wieku był z Twojej strony celowy, więc poprzestanę na zwróceniu uwagi, żebyś nie popadła w przesadę z tą mentalną dojrzałością swojej głównej bohaterki.
Jako bohater bez zastrzeżeń właściwie podobał mi się Oliver Wood – i tutaj mogę Cię pochwalić za to, że z tej drugoplanowej, dość neutralnej postaci sagi o Chłopcu, Który Przeżył, Ty uczyniłaś świetnego bohatera w sumie pierwszoplanowego, rozbudowałaś i ożywiłaś jego sylwetkę w sposób, który wzbudził moją jako Czytelnika sympatię oraz uznanie. Minusikiem jest natomiast to, że odniosłam wrażenie, że przy kreowaniu jego relacji z główną bohaterką znowu nie wykazałaś się własną inwencją, a skorzystałaś ze sprawdzonego gotowca: schematu relacji Belli z Jacobem w Zmierzchu.
Cedrik (uwaga: imię tego bohatera w oryginale zapisuje się przy użyciu -k na końcu, nie zaś z -c), Jim, Hermiona, Rob, Ginny – te i inne mniej istotne w Twojej opowieści postaci były zauważalne, lecz odniosłam wrażenie, że zabrakło im trójwymiaru.
Wątki.
Główny wątek – Guinevere Halliwell, mieszkanki Panem zaproszonej do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie – jest wątkiem rozgałęzionym, splatają się z nim wątki związane z relacjami głównej bohaterki z innymi postaciami a także wątki związane z tłem akcji, tak w świecie magii, jak i w świecie Panem pod władzą Kapitolu.
To duży plus, że w swojej historii postarałaś się zawrzeć wiele ciekawych punktów zaczepienia; nie wszystkie rozwinęłaś tak, jak można by tego oczekiwać (i mam tu na myśli przede wszystkim nierówność rozwinięcia pewnych wątków w stosunku do ich potencjału), ale był wątek, który zdecydowanie mi się podobał: wątek przyjaźni Gwen z Oliverem Woodem.
Opisy.
Napisałam Ci już, że opisów mi brakowało, zwłaszcza w częściach związanych z Hogwartem, bo te związane z Igrzyskami Śmierci pod względem opisów były całkiem dobre. Uwierz mi, że jeśli wprowadzisz więcej opisów, nie tylko miejsc, ale także emocji, opowiadanie na tym zyska a Ty lepiej wyczujesz niektórych bohaterów, przestaną być papierowi.
Styl.
Nie wiem, od jak dawna piszesz i czy opowiadanie publikowane na ginnyluna-fanfiction.blogspot.com jest Twoim debiutem literackim, czy też nie – ale po jego przeczytaniu widzę, że w kwestii stylu czeka Cię dużo pracy. Poważne wady, jakie dostrzegam dziś, to skrótowość, zbyt mała ilość dialogów, zbyt mało realizmu i naturalności, zbyt mało lekkości – ale przede wszystkim to pierwsze. Jeżeli chcesz pisać dobrze i w sposób, który wzbudzi obiektywne uznanie u Twoich Czytelników, to po prostu nie możesz wkładać zbyt wielu wydarzeń w jedną część opowiadania, bo odbija się to bardzo mocno na emocjach, robi się z tego sucha relacja zamiast porywającej sensacji, a chyba zgodzisz się ze mną, że wolałabyś, by Twoje opowiadanie opisywano przy użyciu tego drugiego określenia, aniżeli tego pierwszego? Jeżeli zaś chodzi o naturalność, realizm i lekkość: tego do końca nie wypracujesz, przyjdzie to z czasem i nabranym doświadczeniem, więc uszy do góry, dobre książki w dłoń, długopis w drugą i czytamy, rozważamy, tworzymy po swojemu. Nie bój się własnej wyobraźni, baw się swoimi pomysłami zamiast korzystać z cudzych. Z pewnością za kilka miesięcy dostrzeżesz znaczną poprawę w swoim pisaniu!
Słownictwo.
Do słownictwa stosowanego w tym opowiadaniu nie mam większych zastrzeżeń, poza tym, że cień na nie silnie rzucają mankamenty Twojego stylu oraz że nadużywasz słowa psychopatyczny. Zalecam zawarcie bliższej znajomości ze słownikiem wyrazów bliskoznacznych albo skorzystanie z tej strony.
Oryginalność fabuły.
Ech... no, właśnie. Wypowiadałam się już na ten temat, ale powtórzę tu raz jeszcze: eksperyment ze zmiksowaniem paru kanw przerósł na dzień dzisiejszy Twoje siły literackie; potrzeba Ci więcej doświadczenia, odwagi i własnej inwencji twórczej, by móc zabawić się w taki sposób. Do mnie to nie przemówiło, było zbyt schematycznie, zabrakło mi w tym opowiadaniu Ciebie. Wprowadzenie głównej postaci i nieśmiałe wprowadzenie jej w wydarzenia już przez innych opisane, to za mało.
Dialogi.
Tak, jak wspominałam: dialogów powinno być u Ciebie zdecydowanie więcej, pozwolą Ci wyhamować szybką akcję, zwrócić uwagę na charakter bohaterów oraz oddać ich emocje, sprawić, że będą Czytelnikowi bliżsi niż we fragmentach, w których opowiadasz o ich superwyczynach. Zapis techniczny dialogów pozostawia wiele do życzenia – wyjaśnię Ci zasady w następnej rubryce.
Ogólne odczucia.
Będę chciała przeczytać o relacji Belli z Jacobem albo o tarczy mentalnej Belli, o wampirzycy-wizjonerce Alice? To sięgnę po Zmierzch. Będę chciała przeczytać o Guinevere Halliwell? To wchodzę na Twojego bloga i czuję się tak zaskoczona, wciągnięta i poruszona, że zapominam kompletnie o tym, co kiedykolwiek ktoś inny napisał: jesteś Tylko Ty i Twoja opowieść, jedyna w swoim rodzaju. Wierzę, że potrafisz taką napisać i tego Ci z całego serca życzę!
Ech... no, właśnie. Wypowiadałam się już na ten temat, ale powtórzę tu raz jeszcze: eksperyment ze zmiksowaniem paru kanw przerósł na dzień dzisiejszy Twoje siły literackie; potrzeba Ci więcej doświadczenia, odwagi i własnej inwencji twórczej, by móc zabawić się w taki sposób. Do mnie to nie przemówiło, było zbyt schematycznie, zabrakło mi w tym opowiadaniu Ciebie. Wprowadzenie głównej postaci i nieśmiałe wprowadzenie jej w wydarzenia już przez innych opisane, to za mało.
Dialogi.
Tak, jak wspominałam: dialogów powinno być u Ciebie zdecydowanie więcej, pozwolą Ci wyhamować szybką akcję, zwrócić uwagę na charakter bohaterów oraz oddać ich emocje, sprawić, że będą Czytelnikowi bliżsi niż we fragmentach, w których opowiadasz o ich superwyczynach. Zapis techniczny dialogów pozostawia wiele do życzenia – wyjaśnię Ci zasady w następnej rubryce.
Ogólne odczucia.
Będę chciała przeczytać o relacji Belli z Jacobem albo o tarczy mentalnej Belli, o wampirzycy-wizjonerce Alice? To sięgnę po Zmierzch. Będę chciała przeczytać o Guinevere Halliwell? To wchodzę na Twojego bloga i czuję się tak zaskoczona, wciągnięta i poruszona, że zapominam kompletnie o tym, co kiedykolwiek ktoś inny napisał: jesteś Tylko Ty i Twoja opowieść, jedyna w swoim rodzaju. Wierzę, że potrafisz taką napisać i tego Ci z całego serca życzę!
Błędy: 4/10 pkt
Postanowiłam szczegółowo ocenić pod tym kątem rozdział ósmy, jako że zawiera najwięcej błędów popełnianych przez Ciebie w całym opowiadaniu.
1.
1.
Każdy
dzień wglądał podobnie- Aberforth stał za barem, Gwen siedziała obok
sącząc sok dyniowy, a Jim załatwiał sprawy w świecie czarodziejów.
[...] Odwiedzała Rosmerte, spacerowała po całej wiosce
zaglądając do wszystkich sklepów.
Dywiz (-) miast myślnika (–) + brak spacji przed nim.
Sącząc oraz zaglądając, to przykłady imiesłowów przysłówkowych współczesnych (są też i. p. uprzednie, które przybierają formy np.: wyszedłszy, powiedziawszy). Zasadą jest, że frazę z użyciem imiesłowu przysłówkowego oddziela się od reszty zdania przecinkiem / ami. U Ciebie zabrakło przecinków przed tymi imiesłowami.
Literówka Rosmerte zamiast Rosmertę.
2.
Po tygodniu spędzonym w Hogsmeade, czas na wakacyjny miesiąc w hrabstwie Devon. Daphne przedłużyła pobyt prżyaciolki w rozmowie z rodzicami. Rodzina Greengrass miło przyjęła koleżankę Daphne.
Tutaj dobry przykład niekonsekwencji czasowej: pierwsze zdanie jest odstępstwem od stosowania czasu przeszłego w narracji, a wystarczyło tylko dopisać nadszedł przed czas na wakacyjny miesiąc...
Zamiast prżyaciolki powinno być przyjaciółki.
Stylistyka: przedłużyć czyjś pobyt w rozmowie z rodzicami jest zwrotem niepoprawnym, zbyt skrótowym. Powinno być: Daphne uzgodniła z rodzicami, że jej przyjaciółka będzie mogła zostać u niej na dłużej, niż było to zaplanowane.
Zdanie ostatnie brzmi tak, jakby rodzina Greengrass nie miała nic wspólnego z Daphne; powinno być: Państwo Greengrass miło przyjęli koleżankę swojej córki.
3.
- Masz piękny, wielki dom. - powiedziała Gwen, gdy Daphne skończyła oprowadzać ją po zakątkach willi.
Oto przykład błędnego zapisu dialogu. Najpierw zasady, potem wyjaśnię Ci, co Ty zrobiłaś źle.
W Twoim dialogu pojawiły się dywizy zamiast myślników + postawiłaś kropkę po wypowiedzi dialogowej, po której nastąpiło omówienie bezpośrednie (a wystarczyła tylko kropka po całej frazie utworzonej z wypowiedzi i jej omówienia).
4.
- Nie przesadzaj. - powiedziała. - Jeśli ten domek jest dla ciebie piękny, to na pewno nie chciałabyś odwiedzić dworu Malfoy'ow.
Zapis dialogu: kropka po wypowiedzi dialogowej, po której nastąpiło omówienie bezpośrednie.
Błędna odmiana nazwiska Malfoy w liczbie mnogiej: odmienia się bez apostrofu, po prostu Malfoyów.
5.
- Byłaś tam? - Gwen była zaciekawiona.
- Tak. Jesteśmy jedną z tych rodzin, które od pokoleń zachowują czystość krwi. Ojciec parę razy odwiedzał rodziców Dracona, a ja zabierałam się z nim. Ale nie rozmawiajmy o Malfoy'ach. Zmieńmy temat. - zaproponowała Daphne. - Kiedy będziesz chciała odwiedzić Olivera?
Zapis dialogów: jw.
Malfoyach.
6.
Przechodziły między ubogimi domami. Gwen pomyślała o Panem; nie tylko w ich państwie panuje wręcz patologiczne ubóstwo. Po kilku minutach zatrzymały się pod bardzo starą, lecz zadbaną.
Czas teraźniejszy w drugim zdaniu + zabrakło rzeczownika w ostatnim: chatą, kamienicą?
7.
- Tu mieszkają Wood'owie. - powiedziała Daphne. - To co, pukamy?
Zapis dialogów: jw.
Woodowie.
8.
- Słucham. - powiedziała swoim delikatnym głosem. Zza jej pleców wybiegł przystojny młody szatyn. Rzucił się w objęcia Gwen.
Zapis dialogów: jw.
Zrezygnowałabym z określenia swoim, bo ta postać pojawia się po raz pierwszy i Czytelnik nie wie jeszcze, że delikatny głos, to cecha tejże.
Skrótowość: Wood wybiegł zza pleców i rzucił się w objęcia Gwen? Chyba powinno być odwrotnie, to on powinien ją wziąć w ramiona, w ogóle coś powiedzieć może?
9.
- Myślałem, że odwiedzisz mnie pod koniec wakacji. - powiedział uwalniając się z jej uścisku.
- To ta twoja Gwen? - zapytała szatynka nadal stojąca w drzwiach.
- A, tak. To jest Gwen Halliwell, a to moja siostra, Amanda Wood.
Dziewczyny uścisnęły swoje dłonie. Amanda dostała dreszczy łapiąc lodowatą dłoń Gwen.
Zapis dialogów: jw.
Brak przecinka przed imiesłowem przysłówkowym współczesnym uwalniając, przed nadal stojąca w drzwiach oraz przed imiesłowem przysłówkowym współczesnym łapiąc.
Imiesłowy przysłówkowe implikują konkretną kolejność wydarzeń, tj. imiesłowy współczesne wskazują na to, że parę czynności wydarzyło się jednocześnie, zaś uprzednie wskazują na to, że czynność opisana przy pomocy imiesłowu wydarzyła się wcześniej; w przypadku zdania Amanda dostała dreszczy, łapiąc lodowatą dłoń Gwen kolejność wydarzeń wynikająca z użytego imiesłowu współczesnego jest taka: Amanda jednocześnie dostała dreszczy i złapała za dłoń Gwen – a logicznym jest, że chyba wskutek złapania dłoni Gwen Amanda poczuła te dreszcze, prawda? Skoro tak, należało użyć imiesłowu uprzedniego np.: Dotknąwszy lodowatej dłoni Gwen, Amanda dostała dreszczy.
10.
- Mandy, mam dla ciebie większą niespodziankę. - powiedział Oliver. - Gwen jest wnuczką profesora Clancy'ego.
Szatynka weszła w osłupienie. Uniosła lekko brwi i wpatrywała się w krukonkę.
Zapis dialogu: jw.
Stylistycznie zwrot wejść w osłupienie do mnie nie przemawia; można osłupieć i tylko tego zwrotu proponuję używać w podobnych do omawianej sytuacjach.
Krukonka, to nazwa własna, należy zapisywać ją wielką literą.
11.
- Nie chciałabyś później spędzić wakacji u nas? - zapytała siostra Olivera.
Ta sytuacja była dziwna. Gwen wytłumaczyła, że dziadek na pewno zgodziłby się, jednak zanim potwierdzi to, woli zapytać się Jima o zgodę. Razem z Daphne zostały zaproszone do środka przez panią Wood. Kobieta pojawiła się zza pleców Amandy tuż jak usłyszała gości.
Zapis dialogu: jw.
Stylistycznie zdanie o Gwen jest nie najlepsze: sytuacja była dziwna obiektywnie, więc Gwen nie musiała niczego tłumaczyć, po prostu powiedziała, że dziadek na pewno zgodziłby się, jednak musi najpierw go o to zapytać. KONIEC. Uważaj też na używanie czasowników typu zapytać z się: poprawniej jest zapytać Jima o zgodę zamiast zapytać się Jima o zgodę, to Jim jest pytany, nie sama wypowiadająca się.
Dziwności sytuacji dopełnia ostatnie zdanie: pojawia się nowa bohaterka i okazuje się, że właściwie pojawiła się już wcześniej... zwrot pojawić się zza pleców jest niepoprawny, zabrakło też po tym tuż czegoś w stylu po tym oraz przecinka przed jak usłyszała...
12.
Mama Olivera była piękną kobietą. Patrząc na nią, można już wywnioskować po kim Amanda odziedziczyła nieskazitelną urodę. Kobieta krzątała się po swojej kuchni zwinnie i z gracją. Jej lekko falowane brązowe włosy osiadały na jej wąskich ramionach. Ubrana była w ziemistą sukienkę; zużyty materiał powoli przecierał się na dole spódnicy.
Zdanie drugie stanowi odstępstwo od stosowania w narracji czasu przeszłego; zabrakło było przed wywnioskować.
Nie jestem pewna, czy zastosowanie przez Ciebie określenia osiadać wobec włosów i ramion jest stylistycznie zgrabne – osiadanie kojarzy mi się raczej z mułem i dnem jeziora albo osadem i dnem naczynia, nie zaś z włosami i ramionami, napisałabym raczej, że włosy opadały jej na ramiona albo je otulały, jeśli chciałaś użyć bardziej kwiecistego określenia.
Wyrzuciłabym w ostatnim zdaniu średnik i napisała której zużyty... + określenie ziemisty samo w sobie stosuje się raczej do cery (vide charakterystyki Severusa Snape'a u Rowling!), natomiast przy użyciu tego określenia do barwy materiału, należałoby raczej napisać: Ubrana była w sukienkę o ziemistej barwie.
Interpunkcja: brak przecinka przed zdaniem składowym po kim...
13.
Gwen siedząc na krześle pod oknem przy stole w salonie miała doskonały widok na królestwo madame Wood. Oliver i Mandy zagadywali Daphne widząc, że panna Halliwell jest nieobecna myślami. Pani Wood przyniosła dzieciom pokrojone ciasto dyniowe i nalała im lemoniady.
Interpunkcja: brak przecinka przed miała doskonały..., widząc.
Taka uwaga: kiedy widzisz, że ktoś jest nieobecny myślami, to zagadujesz go, czy raczej pytasz o to, o czym myśli i czy coś się nie stało?
14.
Mandy wiele razy próbowała wprowadzić temat na dziadka Gwen, ale Oliver zawsze wybrnął z tego żartem. Jego siostra studiuje filozofię magii na Uniwersytecie im. Nicolasa Flamela. Jim udzielał tam wykłady parę razy w miesiącu.
Wprowadza się temat, nie na temat.
Drugą część pierwszego zdania zapisałabym raczej tak: ale Oliverowi zawsze udawało się wybrnąć z tego jakimś żartem.
Trzecie zdanie stanowi odstępstwo od stosowania w narracji czasu przeszłego: proponowana poprawka – Jego siostra studiowała filozofię magii na Uniwersytecie imienia Nicolasa Flamela, na którym Jim Clancy parę razy w miesiącu udzielał tam wykładów.
15.
Amanda polubiła jego podejście do filozofii i mądrość. Oliver dałby pogadać Amandzie z Gwen gdyby nie fakt, że Mandy mogłaby zagadać dziewczynkę na śmierć. Kiedy siostra chłopaka zacznie temat filozofii, ciężko z tego wybrnąć.
Zamiast polubiła napisałabym lubiła.
Ostatnie zdanie – odstępstwo od stosowania czasu przeszłego w narracji.
Zamiast dziewczynkę napisałabym raczej jego małą przyjaciółkę.
16.
Przed zachodem słońca Gwen wraz z Daphne opuściła posiadłość Wood'ów.[...]Nagle latarnie oświetlające drogę zagasły.
Woodów + literówka: zagasły zamiast zgasły.
17.
Gwen odruchowo wychyliła rękę w bok, by upewnić się o obecności koleżanki. Była w szoku nie wyczuwając Daphne; z kieszeni wyciągnęła różdżkę.
- Lumos. - szepnęła, a na końcu jej różdżki pojawiła się kula światła odkrywająca najbliższe zakątki ciemności.
Zamiast wychyliła napisałabym wysunęła, brak przecinka przed nie wyczuwając oraz przed odkrywająca. Zapis dialogu: jw.
Propozycja zmiany stylistycznej:
Gwen odruchowo wysunęła rękę, by dotknąć Daphne, lecz z przerażeniem stwierdziła, że koleżanki nie ma obok. Czym prędzej wyciągnęła z kieszeni różdżkę.
– Lumos – szepnęła i wtem na końcu jej różdżki pojawiła się kula światła, wydobywająca z mroku najbliższe zakątki.
18.
Ujrzała jak usta Daphne zakrywa mężczyzna w długiej, czarno-kaszmirowej szacie. Obróciła się dookoła. Wokół niej stało więcej ludzi w szatach o tym samym kolorze. Ludzie? Nie, to nie są istoty ludzkie.
Styl: skrótowość. Określenie czarno-kaszmirowej jest zupełnie błędne, bowiem nie są to określenia rodzajowo tożsame – jedno z nich odnosi się do koloru, a drugie do materiału, należało więc napisać w czarnej szacie z kaszmiru; w taki sposób, jak wyżej przez Ciebie użyty, opisuje się rzeczy dwukolorowe, gdy kolory nie przenikają się wzajemnie, np.: biało-czarny, zielono-czerwony – co innego, gdy kolory się przenikają, wtedy mogłabyś napisać np.: białoniebieski.
Interpunkcja: brak przecinka przed jak.
Odstępstwo od czasu przeszłego w ostatnim zdaniu.
Zamiast o tym samym kolorze napisałabym w takich samych szatach.
19.
- Volturi. - powiedziała głośno.
- W samej osobie... - odezwał się mężczyzna; średniego wzrostu, o szerokich barkach na które opadały ulizane, przydługawe włosy. - A ty jesteś Guinevere Halliwell, zapewne.
Propozycja zmiany:
– Volturi – powiedziała na głos.
– W samej osobie... – odparł mężczyzna średniego wzrostu, na którego szerokie barki opadały ulizane, nieco przydługie włosy. – A ty zapewne jesteś Guinevere Halliwell.
20.
- Czego chcecie? Wiem, że przyszliście do mnie. Puśćcie ją wolno. - machnęła głową na Daphne.
- Jeśli dasz się teraz złapać Jane i Alec'owi. - powiedział spokojnie.
Zapis dialogów: dywizy zamiast myślników, zapis pierwszego omówienia błędnie od małej litery (jest to omówienie pośrednie).
Alecowi.
Poprawny zapis:
– Czego chcecie? Wiem, że przyszliście po mnie. Puśćcie ją wolno. – Machnęła głową na Daphne.
– Jeśli dasz się teraz złapać Jane i Alecowi – powiedział spokojnie.
21.
- Hah. - zaśmiała się Gwen. - Wątpisz w siłę swoich Piekielnych Bliźniąt?
- Nigdy nie zwątpię. - prychnął. - Ale też nigdy nie zapominam, że są nieliczne wampiry, które nie podlegają działaniu darów Jane i Aleca. Ten specyficzny dar to tarcza mentalna. A coś sobie przypominam, że chyba jedną z takich wampirów jest... Tak, Guinevere Halliwell.
Zapis dialogów: dywizy zamiast myślników, kropki po wypowiedziach dialogowych, po których następują omówienia bezpośrednie.
Jedną z takich wampirzyc, nie wampirów.
22.
Gdyby nie dar, Gwen na pewno zwijałaby się z bólu, jaki potrafi zadać 'młoda' wampirzyca.
Czas teraźniejszy zamiast przeszłego + niepoprawny cudzysłów; poprawny wygląda: „...”;
23.
- Mogłeś delikatniej, to drobna śmiertelniczka. - podwładny w akcie skruchy skinął głową. - A ty moja droga - kucnął do Daphne i podparł jej brodę ręką. - musisz pamiętać, że jeśli piśniesz jakieś słówko o nas to może cię to kosztować życiem.
Interpunkcja: zabrakło przecinków przed: moja droga, to może cię to...
Błędy w zapisie dialogów: dywizy zamiast myślników, zapis omówienia podwładny w akcie skruchy skinął głową powinien nastąpić od nowego wersu, ponieważ omówienie to dotyczy reakcji rozmówcy, nie zaś osoby wypowiadającej się.
Stylistyka: kuca się obok kogoś, a nie do kogoś, ładniej brzmi też ująć brodę dłonią od podeprzeć brodę ręką, a rzeczownik życie w wyrażeniu to może cię kosztować ... odmienia się nie w narzędniku (życiem), a w bierniku: życie.
Poprawny zapis wyglądałby więc tak:
– Mogłeś delikatniej, to drobna śmiertelniczka.
Podwładny w akcie skruchy skinął głową.
– A ty, moja droga – kucnął obok Daphne i ujął jej brodę dłonią – musisz pamiętać, że jeśli piśniesz jakieś słówko o nas, to może cię to kosztować życie.
24.
- Daphne. - odezwała się Gwen. - Pójdziesz do domu. Nigdy nie spotkałaś ich wszystkich i nie było takiej sytuacji jaka zaszła. Powiesz, że mój dziadek odwiedził Amandę i musiałam trochę dłużej zostać. Nie martw się, wbrew pozorom nic mi nie będzie. Wrócę niedługo. Słowa za cenę życia to nie żarty. Porozmawiamy jak wrócę. Idź już. Żeby się nie martwili to powiedz, że Oliver odprowadził cię do domu.
Daphne wstała i podążyła ku jej dworowi. Prawie cały czas oglądała się za siebie. Gwen uśmiechała się do niej sprawiając wrażenie spokojnej i opanowanej.
Interpunkcja: brak przecinków przed jaka, jak, to powiedz, sprawiając.
Błędny zapis dialogu: dywizy, zbędna kropka po wypowiedzi dialogowej, po której nastąpiło omówienie bezpośrednie.
Stylistyka: skrótowość + przed zaszła napisałabym tu a w zdaniu o odejściu Daphne zrezygnowałabym z jej.
25.
Pomimo tego, że wampirem jesteś tylko w jednej ósmej powinnaś znać zasady, jakie panują wśród naszej społeczności.
- Zasady znam lepiej niż niejeden z twoich podwładnych. - rzuciła z goryczą Gwen.
- Jeśli tak twierdzisz to dlaczego nagle zaczęłaś je łamać. Wiemy ile śmiertelników wie o twoich cechach. Dyrektor Hogwartu, sąsiadka z Panem, jej wnuczka, aurorzy Nimfadora Tonks, Kingsley Shacklebolt... Mam wymieniać dalej?
Interpunkcja: zabrakło przecinków przed powinnaś, niż, to, ile (powinno być ilu).
Dywizy zamiast myślników, zbędna kropka po wypowiedzi dialogowej, która została omówiona bezpośrednio + po łamać powinien być pytajnik, nie kropka.
26.
- Zgodnie z zasadami panującymi wśród nas, gdy wampir łamiący przepisy przyzna się i okaże skruchę podlega każe z rąk Jane. [...]
Piekielne bliźnięta zrzuciły Gwen na kolana. Jane stanęła przed dziewczyną, którą Aro złapał za ramię. [...] Gwen wiedząc o konsekwencjach, jakie mogłaby ponieść broniąc się, postanowiła po raz pierwszy w życiu poczuć cierpienie.
Dywiz zamiast myślnika.
Brak przecinka przed podlega, wiedząc, broniąc.
Rzeczownik kara w celowniku odmienia się karze, nie każe.
Na kolana można kogoś rzucić, zrzucić zaś np.: ze skały, z piedestału.
27.
[...] jak na przykład podczas upadku z drugiego piętra czy kopnięciu w głaz. To było coś obejmujące całe ciało i umysł.
Mogłabyś oddzielić wtręt na przykład przecinkami od reszty zdania.
Wobec określenia podczas rzeczowniki podlegają deklinacji w dopełniaczu (kogo? czego?), a więc: upadku, kopnięcia (nie kopnięciu); w ostatnim zdaniu zamiast obejmujące napisałabym raczej obejmującego.
28.
Z radością powitała kojący ból wiatr, gdy Marek odepchnął Jane sprzed Gwen. [...]
Volturi i ich podwładni odeszli swoim zwinnym ruchem o prędkości światła.
Po pierwsze: z kontekstu i wcześniejszych fragmentów wiadomo, że podmiotem wypowiadającym się jest Gwen, stąd też zapis odepchnął Jane sprzed Gwen jest zapisem błędnym (nie wspominając już o niezbyt zgrabnym stylistycznie zwrocie odepchnąć kogoś sprzed kogoś). Szyk w kojący ból wiatr zmieniłabym w ten sposób, by rzeczownik znalazł się na pierwszym miejscu (akcent na funkcję kojącą wiatru, nie na to, że to właśnie wiatr koił ból). Proponowałabym zapisać omawiane zdanie inaczej: Z radością powitała wiatr kojący ból, gdy tylko Marek odepchnął od jej stóp Jane.
Po drugie: moje zastrzeżenia stylistyczne wzbudza również zwrot odejść ruchem o prędkości. Nie, nie, nie. A nie lepiej tak: Volturi i ich podwładni oddalili się z prędkością światła?
29.
Szła zawieszona na barkach rudowłosej.
Ginny, przeczytaj to zdanie i nie pisz tak więcej. BŁAGAM!
30.
Był to mały, ale jasny i przyjemny pokój; na ścianach rozwieszone były plakaty zespołu muzycznego Fatalne Jędze i Gwenog Jones- pałkarza i kapitana jedynej kobiecej reprezentacji w quidditchu, Harpii z Holyhead. Podczas gdy Gwen rozglądała się za wyglądem pokoju, rudowłosa przyniosła miskę z wodą i ręcznik. Zaczęła obmywać jej twarz.
Logika: wspominasz we wcześniejszym fragmencie o zapadnięciu nocy, jak więc to się ma do tak szczegółowej obserwacji pokoju, który zapewne nie był oświetlony, bo wszystko odbywało się po cichu i w tajemnicy przed resztą domowników?
Stylistycznie zwrot rozglądać się za wyglądem pokoju jest zły. Rozglądać się można za czymś lub kimś, ale wygląd pokoju można np.: podziwiać.
Ostatnie zdanie w tym fragmencie połączyłabym z przedostatnim spójnikiem i.
31.
- Jestem Ginny. - odezwała się. - Wchodziłyśmy po cichu, bo nie jestem pewna co do radości mojej mamy, gdyby zobaczyła, że przyprowadziłam nieznajomą. Jesteś cała we krwi, jak to się stało?
Dywizy, zbędna kropka po wypowiedzi dialogowej Jestem Ginny + stylistyka.
Propozycja zmiany:
– Jestem Ginny – powiedziała w końcu rudowłosa, zerkając, czy aby na pewno dobrze zamknęła drzwi od pokoju. – Wchodziłyśmy po cichu, bo jestem pewna, że mama nie byłaby zachwycona, widząc, że przyprowadziłam kogoś obcego prawie w środku nocy. Poza tym... jesteś cała we krwi... co ci się stało?
32.
- Masz lusterko? - zapytała odsuwając rękę dziewczynki.
[...]
- Boże... - wspomniała, widząc krew płynącą z jej oczu, nosa, skroni i wargi. Policzki były porozcinane jak i dłonie. Zrozumiała, że ból chodzi zawsze w parze z ranami, niezależnie jakiego rodzaju jest.
Dywizy + brak przecinków przed odsuwając + styl.
Propozycja zmiany:
– Masz luterko? – zapytała, odsuwając rękę rudowłosej. [...]
– Boże... – jęknęła cicho, widząc krew, która płynęła z jej oczu, nosa, skroni oraz wargi. Dłonie i policzki były pocięte. Wyglądała rzeczywiście przerażająco.
33.
-Skąd ty... a! - Ginny doznała olśnienia. - Chodzisz do Hogwartu?
- Tak, na jeden rok z Ronem. Jestem z Ravenclaw.
- A, ja teraz pójdę na pierwszy rok i pewnie jak każdy Weasley będę w Gryffindorze.
- Powiedziałaś: "Jak każdy". Gryffindor to wasz rodzinny interes? - zażartowała Gwen oddając doskonale ironię wypowiedzi.
Dywizy zamiast myślników + błędne cudzysłowy.
Tak, jestem na jednym roku z Ronem brzmiałoby naturalniej, poza tym nazwę domu Ravenclaw w dopełniaczu można odmieniać: Ravenclawu.
Brak przecinka przed to, oddając...; zrezygnowałabym z tego oddając doskonale ironię wypowiedzi; słówko zażartowała wystarczy.
34.
- Trochę tak. - zaśmiała się. - Jak wiesz, Percy, Ron, Fred i George są gryfonami. Bill i Charlie też byli, gdy chodzili do Hogwartu. Z resztą: rodzice i cała dalsza rodzina też. Nie kojarzę nikogo z naszej rodziny, kto nie był gryfonem.
Dywizy zamiast myślników, zbędna kropka po wypowiedzi dialogowej, omówionej bezpośrednio.
Nazwa własna Gryfon zapisywana jest w oryginale z dużej litery – również powinnaś tak ją zapisywać.
Zresztą pisze się łącznie, nie rozłącznie.
35.
Weasley'ówna próbowała zakryć Gwen kocem, jednak to na nic się zdało w starciu ze spostrzegawczością bliźniaków.
- Cicho bądźcie, bo obudzicie rodziców. - zaapelowała Ginny wpychając braci do pokoju. Rozejrzała się po korytarzu i zamknęła drzwi.
Weasleyówna.
Brak przecinka przed wpychając.
36.
- ...sie stało? - a George dokończył.
- Nic takiego. - odpowiedziała. - Moja przeszłość mnie dopadła. Teraźniejszość i przyszłość z resztą też.
Dywizy, zbędna kropka po wypowiedzi dialogowej omówionej bezpośrednio.
Zresztą, się nie sie.
37.
Cała trójka rodzeństwa miała dziwny wyraz twarzy. Patrzyli na Gwen jak na nie do końca normalną. Nagle drzwi otworzyły się. Dzieci speszyły się na widok matki. Pouczyła ich, że mają iść niedługo spać i wyszła. Obrócili się w stronę Gwen, a raczej łóżka, na którym była poprzednio.
- Gwen? - głos Ginny załamał się. Nagle na łóżku zmaterializowała się dziewczyna. Wszyscy byli w szoku.
Logika: nie napisałaś, że Gwen zniknęła, a domysł, jaki tu zastosowałaś, opisałaś niezbyt zręcznie według mnie.
Omówienie głos Ginny... jest omówieniem pośrednim, więc powinnaś była zapisać je, poczynając od wielkiej litery. Dywizy.
38.
- Ta przeszłość, teraźniejszość i przyszłość to wampiry. - powiedziała spuszczając wzrok. [...] o swoim darze, który był potężny i dosadnie dokształcony. Gwen posiadała umiejętności wytworzyć tarczę mentalną.
Dywizy.
Zbędna kropka po wypowiedzi dialogowej omówionej bezpośrednio.
Brak przecinka przed spuszczając.
Dosadnie dokształcony – say what?
Propozycja modyfikacji podkreślonego fragmentu: umiejętność wytworzenia tarczy mentalnej.
39.
Na początku chroniła tylko ją, potem potrafiła rozłożyć ją na większą powierzchnię. [...]bo mogli by zmienić taktykę i zaatakować niewinnych ludzi, którym Gwen powierzyła swoją tajemnicę. Opowiedziała też o swojej roli w życiu Harry'ego. Gwen wspominając o tym, że źle stałoby się gdyby spotkała tu Harry'ego zauważyła na twarzach bliźniaków dziwny grymas.
W pierwszym zdaniu powtórzenie ją zaburzające kontynuację podmiotów. Zmiana: Na początku tarcza chroniła tylko ją; z czasem Gwen nauczyła się rozciągać ją na większą powierzchnię.
Mogliby.
Nie oddzieliłaś przecinkami od reszty zdania wtrętu gdyby spotkała tu Harry'ego.
Zrezygnowałabym z Gwen w ostatnim zdaniu.
40.
- Dlaczego ja wam to mówię. Teraz i wy jesteście w niebezpieczeństwie! - obwiniała się.
- Przestań. Szczerość za lojalność. Będziemy nieoficjalnymi Strażnikami Tajemnicy. Bez zaklęcia, ale będziemy. - Ginny nie chciała by dziewczyna obwiniała się dłużej. Polubiła ją i wierzyła, że na początku szkoły nie będzie samotna, tak jak myślała. Mając Gwen świetnie by sobie poradziła.
Dywizy.
Po mówię lepiej byłoby dać pytajnik zamiast kropki.
Powtórzenie obwiniała.
Przecinek w podkreślonym fragmencie przesunęłabym na po tak.
Zabrakło przecinka po mając Gwen.
41.
Jakoż, że czuła się lepiej postanowiła przenieść Ginny na jej łóżko i tak zrobiła. Sama zajęła fotel pod oknem. Patrząc przez okno ujrzała piękny sad. Uchyliła lekko okno i usiadła na obszernym parapecie; liście szeleściły w chłodnym, nocnym wietrze.
Jakoż zamieniłabym na jako, przecinek przesunęłabym na przed postanowiła.
Brak przecinka po patrząc przez okno.
42.
[...] zapytała myśląc, że coś złego się stało.
[...] Co chwilę spoglądała przez okno nerwowo chodząc po pokoju.
[...] Jak wchodziłam po schodach to przypomniałam sobie o tobie. No to cię budzę.
[...] Zaczęła biec używając swojego szybkiego biegu. Przebiegała przez pola, aż znalazła się na piaszczystej drodze. Przypomniała sobie, że to ta droga, którą szła z Daphne. Zaczęła biec pod górkę i gdy dobiegła do kamiennych schodów zatrzymała się. Spokojnie i z gracją pokonała schody i zapukała do drzwi dworu Greengrass'ów. Otworzyła jej matka Daphne.
Brak przecinka przed: myśląc, nerwowo chodząc, to przypomniałam..., używając.
Powtórzenie zaczęła biec.
Greengrassów.
43.
Po opowiedzeniu wymyślonej spontanicznie historyjki udała się z Daphne do pokoju dziewczynki. Tam wyjaśniła jej wszystko co się z nią działo.
Brak przecinka przed udała się..., co się...
Zamiast pokoju dziewczynki lepiej brzmiałoby jej pokoju; wiadomo, o kogo chodzi.
44.
Ostatnie chwile Gwen spędzała na dworze Greengrass'ów. Spoglądając pewnego razu przez wielkie okno, z którego widok padał na wioskę, zauważyła młodzież grającą w quidditcha. Wśród wielu istot dostrzegła swym spostrzegawczym wzrokiem Olivera, Cedrica, Freda, George'a i Ginny.
Pierwsze zdanie brzmi tak, jakby to były ostatnie chwile jej życia – sądzę jednakże, iż chciałaś położyć akcent na to, że to w dworze Greengrassów wakacje Gwen dobiegały końca; w tym wypadku zdanie powinno było zostać zapisane np.: Wakacje Gwen u Greengrassów dobiegały końca. Prosto i dobrze.
Widok nie może padać, można mieć widok. To istot brzmi tak, jakby w quidditcha grali ludzie, trolle, elfy, krasnoludy i może jeszcze ze trzy hipogryfy... po prostu użyłaś zbyt pompatycznego określenia, wystarczyło napisać wśród graczy.
Imię młodego Diggory'ego zapisuje się w bierniku Cedrika, nie Cedrica.
45.
[...] siedzacą na fotelu. [...] zapytała obojetnie.
[...]
Po chwili były już przy wykoszonej łące, po której goniło parę małych dzieci, a nad nimi starsi grali w quidditcha.
Literówki: siedzacą miast siedzącą i obojetnie miast obojętnie.
Nie podoba mi się stylistycznie zwrot po której goniło parę małych dzieci, poza tym na logikę wygląda to trochę słabo, granie w quidditcha nad małymi dziećmi z pewnością zostałoby uznane za niebezpieczne!
46.
- No to idź. - rzuciła Daphne. - a popatrzę.
- Wiem, że lubisz quidditcha. No choć, spróbuj.
Dywizy, zbędna kropka po wypowiedzi dialogowej omówionej bezpośrednio.
Po a zabrakło jakiegoś ja, nie sądzisz?
Chodź, nie choć.
47.
Daphne dostała zadanie specjalne- miała złapać złotego znicza.
Spacje, dywiz.
48.
Po dobrej grze wszystkich nagle Cedric krzyknął:
- Stop! Znicz złapany! - wołał.
Nieskładne, niestylistyczne, Cedric.
Modyfikacja:
Nagle, gdy gra trwała w najlepsze, Cedrik zawołał:
– Stop! Stop! Znicz złapany!
49.
Kafel stanął w dłoniach Ginny. Na zadziwienie wszystkich, złoty znicz spoczywał w dłoni Daphne. Wszyscy jej gratulowali i doradzali, żeby wzięła udział w naborach. Ta jednak mówiła, że w Slytherinie nie dopuszcza się dziewcząt do drużyny quidditcha.
Chciałabym zobaczyć, jak ten kafel mógł stanąć w dłoniach. Niezbyt ładnie brzmi też na zadziwienie. Skrótowość.
50.
Zbliżał się zmrok, a znajomi nadal zebrani byli na polanie. Chłopcy pozbierali chrust z pobliskiego lasu i rozpalili ognisko. Wszyscy zasiedli dookoła źródła ciepła ich ogrzewającego.
Zwroty zbliżał się zmrok, źródła ciepła ich ogrzewającego są niezbyt zręczne stylistycznie: wystarczyłoby ściemniało się oraz dookoła ognia. Apeluję o prostotę.
51.
Gwen czuła się dziwnie; Wszyscy siedzieli ciasno, a ona z jednej strony miała Olivera, a z drugiej Cedrica. Już od pierwszego spotkania wiedziała, że uwielbia Ceda, jednak to było zupełnie inne uczucie niż to, którym darzyła Olivera. Gryfon był dla niej jak brat, najdroższy przyjaciel. Cedric zaś przyprawiał ją o płytki oddech i palpitację serca. Siedząc przygnatana przez nich miała ochotę się śmiać.
Ponownie zwracam Ci uwagę na to, że imię młodego Diggory'ego zapisuje się z -k na końcu, także w odmianach.
Przed Cedrik zaś dałabym myślnik.
Brak przecinka przed miała ochotę się śmiać.
Przygniatana, nie przygnatana.
52.
Gdy więzy dookoła rozluźniły się dzięki zabawie zakochanej pary w ganianego, Gwen wstała i ruszyła ku lasowi. Stanęła w pewnym miejscu, zamknęła oczy i pałała się świeżym i zimnym powietrzem. Zaczerpnęła głębokiego oddechu. Nagle obok niej stanęła inna postać.
Nie rozumiem, o jakiej zakochanej parze mowa, a to pałanie się świeżym powietrzem oraz zaczerpywanie głębokiego oddechu + inna postać dobiły mnie dokumentnie. Jedziemy ze zmianą, Moja Droga: W pewnym momencie Gwen postanowiła nieco odpocząć od gwaru towarzystwa przy ognisku i ruszyła w stronę lasu. Zatrzymawszy się przy jednej z brzóz, zamknęła oczy i napawała się świeżym, zimnym powietrzem. Odetchnęła głęboko i z przyjemnością, którą jednakże przerwał cichy szelest, zwiastujący czyjeś pojawienie się.
53.
- Piękny las, nieprawdaż? - zapytał Cedric swym męskim, a za razem delikatnym i uwodzicielskim głosem.
- Piękny. - odpowiedziała krótko.
- Wiesz, przyjaciele powinni być szczerzy w każdej sprawie. - zaczął po chwili. - A my jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
- Wątpisz w to?
- Racja. Więc jesteśmy?
- A jak myślisz?
- Myślę, że tak.
- Wiedz to.
- Co?
- Nie myśl tak lecz bądź tego pewny.
- Jestem pewny.
- Wiedz również, że teraz się nie mylisz. - zaśmiała się delikatnie. - Teraz przejdź do sedna sprawy.
Dywizy. Zbędna kropka po Piękny oraz Wiesz, przyjaciele... (po każdej z tych wypowiedzi dialogowej jest omówienie bezpośrednie) + brak przecinka przed lecz.
Powtórzenie teraz.
54.
Ale dobra, już mówię, lecz obiecaj, że mimo jakiejkolwiek eakcji z twojej strony nasza przyjaźń nie zginie. Obiecaj.
Propozycja zmiany:
Ale dobrze, już mówię. Tylko obiecaj mi coś: jakkolwiek miałabyś zareagować, nie przestaniemy być przyjaciółmi, zgoda?
55.
- Obiecuję. - powiedziała bez zastanowienia.
[...]
Gwen znieruchomiała. Zanikł jej oddech na kilka minut. Wzrok skierowała na twarz Cedrica wzięła jeden oddech i powiedziała:
- Tak.
Dywizy. Zbędna kropka po wypowiedzi dialogowej omówionej bezpośrednio.
Styl.
Propozycja poprawki podkreślonego fragmentu:
Gwen zamarła i na kilka sekund straciła oddech z wrażenia. Spojrzała na Cedrika, wzięła jeden oddech i powiedziała:
Dywiz (-) miast myślnika (–) + brak spacji przed nim.
Sącząc oraz zaglądając, to przykłady imiesłowów przysłówkowych współczesnych (są też i. p. uprzednie, które przybierają formy np.: wyszedłszy, powiedziawszy). Zasadą jest, że frazę z użyciem imiesłowu przysłówkowego oddziela się od reszty zdania przecinkiem / ami. U Ciebie zabrakło przecinków przed tymi imiesłowami.
Literówka Rosmerte zamiast Rosmertę.
2.
Po tygodniu spędzonym w Hogsmeade, czas na wakacyjny miesiąc w hrabstwie Devon. Daphne przedłużyła pobyt prżyaciolki w rozmowie z rodzicami. Rodzina Greengrass miło przyjęła koleżankę Daphne.
Tutaj dobry przykład niekonsekwencji czasowej: pierwsze zdanie jest odstępstwem od stosowania czasu przeszłego w narracji, a wystarczyło tylko dopisać nadszedł przed czas na wakacyjny miesiąc...
Zamiast prżyaciolki powinno być przyjaciółki.
Stylistyka: przedłużyć czyjś pobyt w rozmowie z rodzicami jest zwrotem niepoprawnym, zbyt skrótowym. Powinno być: Daphne uzgodniła z rodzicami, że jej przyjaciółka będzie mogła zostać u niej na dłużej, niż było to zaplanowane.
Zdanie ostatnie brzmi tak, jakby rodzina Greengrass nie miała nic wspólnego z Daphne; powinno być: Państwo Greengrass miło przyjęli koleżankę swojej córki.
3.
- Masz piękny, wielki dom. - powiedziała Gwen, gdy Daphne skończyła oprowadzać ją po zakątkach willi.
Oto przykład błędnego zapisu dialogu. Najpierw zasady, potem wyjaśnię Ci, co Ty zrobiłaś źle.
W dialogach używa się myślników, nie dywizów (-).
Dialogi
składają się z wypowiedzi dialogowych oraz omówień; na
przykładzie wygląda to tak:
– W czym mogę ci pomóc? – zapytał Adam.
Kursywą zapisałam wypowiedź dialogową, podkreśliłam zaś jej omówienie.
Są dwa typy omówień:
a/ bezpośrednie – wiążą się z czynnością wypowiadania danej wypowiedzi, np.: – W czym mogę ci pomóc? – zapytał Adam.
Zasadą jest, że takie omówienia zapisuje się od małej litery a kropkę stawia się dopiero po omówieniu, tj.: po całej frazie utworzonej przez wypowiedź i omówienie (nie stawia się kropki po wypowiedzi dialogowej).
TAK:
– Panie przodem – powiedział Adam, otwierając przed nią drzwi.
NIE:
– Panie przodem. – powiedział Adam, otwierając przed nią drzwi.
– Panie przodem. – Powiedział Adam, otwierając przed nią drzwi.
– Panie przodem – Powiedział Adam, otwierając przed nią drzwi.
b/ pośrednie – nie dotyczą bezpośrednio czynności wypowiadania się, np.: – Panie przodem. – Otworzył przed nią drzwi.
Zasadą jest, że takie omówienia zapisuje się od wielkiej litery a kropkę stawia się zarówno po wypowiedzi dialogowej, jak i po jej omówieniu.
TAK:
– Panie przodem. – Otworzył przed nią drzwi.
NIE:
– Panie przodem – Otworzył przed nią drzwi.
– Panie przodem – otworzył przed nią drzwi.
– Panie przodem. – otworzył przed nią drzwi.
– W czym mogę ci pomóc? – zapytał Adam.
Kursywą zapisałam wypowiedź dialogową, podkreśliłam zaś jej omówienie.
Są dwa typy omówień:
a/ bezpośrednie – wiążą się z czynnością wypowiadania danej wypowiedzi, np.: – W czym mogę ci pomóc? – zapytał Adam.
Zasadą jest, że takie omówienia zapisuje się od małej litery a kropkę stawia się dopiero po omówieniu, tj.: po całej frazie utworzonej przez wypowiedź i omówienie (nie stawia się kropki po wypowiedzi dialogowej).
TAK:
– Panie przodem – powiedział Adam, otwierając przed nią drzwi.
NIE:
– Panie przodem. – powiedział Adam, otwierając przed nią drzwi.
– Panie przodem. – Powiedział Adam, otwierając przed nią drzwi.
– Panie przodem – Powiedział Adam, otwierając przed nią drzwi.
b/ pośrednie – nie dotyczą bezpośrednio czynności wypowiadania się, np.: – Panie przodem. – Otworzył przed nią drzwi.
Zasadą jest, że takie omówienia zapisuje się od wielkiej litery a kropkę stawia się zarówno po wypowiedzi dialogowej, jak i po jej omówieniu.
TAK:
– Panie przodem. – Otworzył przed nią drzwi.
NIE:
– Panie przodem – Otworzył przed nią drzwi.
– Panie przodem – otworzył przed nią drzwi.
– Panie przodem. – otworzył przed nią drzwi.
W Twoim dialogu pojawiły się dywizy zamiast myślników + postawiłaś kropkę po wypowiedzi dialogowej, po której nastąpiło omówienie bezpośrednie (a wystarczyła tylko kropka po całej frazie utworzonej z wypowiedzi i jej omówienia).
4.
- Nie przesadzaj. - powiedziała. - Jeśli ten domek jest dla ciebie piękny, to na pewno nie chciałabyś odwiedzić dworu Malfoy'ow.
Zapis dialogu: kropka po wypowiedzi dialogowej, po której nastąpiło omówienie bezpośrednie.
Błędna odmiana nazwiska Malfoy w liczbie mnogiej: odmienia się bez apostrofu, po prostu Malfoyów.
5.
- Byłaś tam? - Gwen była zaciekawiona.
- Tak. Jesteśmy jedną z tych rodzin, które od pokoleń zachowują czystość krwi. Ojciec parę razy odwiedzał rodziców Dracona, a ja zabierałam się z nim. Ale nie rozmawiajmy o Malfoy'ach. Zmieńmy temat. - zaproponowała Daphne. - Kiedy będziesz chciała odwiedzić Olivera?
Zapis dialogów: jw.
Malfoyach.
6.
Przechodziły między ubogimi domami. Gwen pomyślała o Panem; nie tylko w ich państwie panuje wręcz patologiczne ubóstwo. Po kilku minutach zatrzymały się pod bardzo starą, lecz zadbaną.
Czas teraźniejszy w drugim zdaniu + zabrakło rzeczownika w ostatnim: chatą, kamienicą?
7.
- Tu mieszkają Wood'owie. - powiedziała Daphne. - To co, pukamy?
Zapis dialogów: jw.
Woodowie.
8.
- Słucham. - powiedziała swoim delikatnym głosem. Zza jej pleców wybiegł przystojny młody szatyn. Rzucił się w objęcia Gwen.
Zapis dialogów: jw.
Zrezygnowałabym z określenia swoim, bo ta postać pojawia się po raz pierwszy i Czytelnik nie wie jeszcze, że delikatny głos, to cecha tejże.
Skrótowość: Wood wybiegł zza pleców i rzucił się w objęcia Gwen? Chyba powinno być odwrotnie, to on powinien ją wziąć w ramiona, w ogóle coś powiedzieć może?
9.
- Myślałem, że odwiedzisz mnie pod koniec wakacji. - powiedział uwalniając się z jej uścisku.
- To ta twoja Gwen? - zapytała szatynka nadal stojąca w drzwiach.
- A, tak. To jest Gwen Halliwell, a to moja siostra, Amanda Wood.
Dziewczyny uścisnęły swoje dłonie. Amanda dostała dreszczy łapiąc lodowatą dłoń Gwen.
Zapis dialogów: jw.
Brak przecinka przed imiesłowem przysłówkowym współczesnym uwalniając, przed nadal stojąca w drzwiach oraz przed imiesłowem przysłówkowym współczesnym łapiąc.
Imiesłowy przysłówkowe implikują konkretną kolejność wydarzeń, tj. imiesłowy współczesne wskazują na to, że parę czynności wydarzyło się jednocześnie, zaś uprzednie wskazują na to, że czynność opisana przy pomocy imiesłowu wydarzyła się wcześniej; w przypadku zdania Amanda dostała dreszczy, łapiąc lodowatą dłoń Gwen kolejność wydarzeń wynikająca z użytego imiesłowu współczesnego jest taka: Amanda jednocześnie dostała dreszczy i złapała za dłoń Gwen – a logicznym jest, że chyba wskutek złapania dłoni Gwen Amanda poczuła te dreszcze, prawda? Skoro tak, należało użyć imiesłowu uprzedniego np.: Dotknąwszy lodowatej dłoni Gwen, Amanda dostała dreszczy.
10.
- Mandy, mam dla ciebie większą niespodziankę. - powiedział Oliver. - Gwen jest wnuczką profesora Clancy'ego.
Szatynka weszła w osłupienie. Uniosła lekko brwi i wpatrywała się w krukonkę.
Zapis dialogu: jw.
Stylistycznie zwrot wejść w osłupienie do mnie nie przemawia; można osłupieć i tylko tego zwrotu proponuję używać w podobnych do omawianej sytuacjach.
Krukonka, to nazwa własna, należy zapisywać ją wielką literą.
11.
- Nie chciałabyś później spędzić wakacji u nas? - zapytała siostra Olivera.
Ta sytuacja była dziwna. Gwen wytłumaczyła, że dziadek na pewno zgodziłby się, jednak zanim potwierdzi to, woli zapytać się Jima o zgodę. Razem z Daphne zostały zaproszone do środka przez panią Wood. Kobieta pojawiła się zza pleców Amandy tuż jak usłyszała gości.
Zapis dialogu: jw.
Stylistycznie zdanie o Gwen jest nie najlepsze: sytuacja była dziwna obiektywnie, więc Gwen nie musiała niczego tłumaczyć, po prostu powiedziała, że dziadek na pewno zgodziłby się, jednak musi najpierw go o to zapytać. KONIEC. Uważaj też na używanie czasowników typu zapytać z się: poprawniej jest zapytać Jima o zgodę zamiast zapytać się Jima o zgodę, to Jim jest pytany, nie sama wypowiadająca się.
Dziwności sytuacji dopełnia ostatnie zdanie: pojawia się nowa bohaterka i okazuje się, że właściwie pojawiła się już wcześniej... zwrot pojawić się zza pleców jest niepoprawny, zabrakło też po tym tuż czegoś w stylu po tym oraz przecinka przed jak usłyszała...
12.
Mama Olivera była piękną kobietą. Patrząc na nią, można już wywnioskować po kim Amanda odziedziczyła nieskazitelną urodę. Kobieta krzątała się po swojej kuchni zwinnie i z gracją. Jej lekko falowane brązowe włosy osiadały na jej wąskich ramionach. Ubrana była w ziemistą sukienkę; zużyty materiał powoli przecierał się na dole spódnicy.
Zdanie drugie stanowi odstępstwo od stosowania w narracji czasu przeszłego; zabrakło było przed wywnioskować.
Nie jestem pewna, czy zastosowanie przez Ciebie określenia osiadać wobec włosów i ramion jest stylistycznie zgrabne – osiadanie kojarzy mi się raczej z mułem i dnem jeziora albo osadem i dnem naczynia, nie zaś z włosami i ramionami, napisałabym raczej, że włosy opadały jej na ramiona albo je otulały, jeśli chciałaś użyć bardziej kwiecistego określenia.
Wyrzuciłabym w ostatnim zdaniu średnik i napisała której zużyty... + określenie ziemisty samo w sobie stosuje się raczej do cery (vide charakterystyki Severusa Snape'a u Rowling!), natomiast przy użyciu tego określenia do barwy materiału, należałoby raczej napisać: Ubrana była w sukienkę o ziemistej barwie.
Interpunkcja: brak przecinka przed zdaniem składowym po kim...
13.
Gwen siedząc na krześle pod oknem przy stole w salonie miała doskonały widok na królestwo madame Wood. Oliver i Mandy zagadywali Daphne widząc, że panna Halliwell jest nieobecna myślami. Pani Wood przyniosła dzieciom pokrojone ciasto dyniowe i nalała im lemoniady.
Interpunkcja: brak przecinka przed miała doskonały..., widząc.
Taka uwaga: kiedy widzisz, że ktoś jest nieobecny myślami, to zagadujesz go, czy raczej pytasz o to, o czym myśli i czy coś się nie stało?
14.
Mandy wiele razy próbowała wprowadzić temat na dziadka Gwen, ale Oliver zawsze wybrnął z tego żartem. Jego siostra studiuje filozofię magii na Uniwersytecie im. Nicolasa Flamela. Jim udzielał tam wykłady parę razy w miesiącu.
Wprowadza się temat, nie na temat.
Drugą część pierwszego zdania zapisałabym raczej tak: ale Oliverowi zawsze udawało się wybrnąć z tego jakimś żartem.
Trzecie zdanie stanowi odstępstwo od stosowania w narracji czasu przeszłego: proponowana poprawka – Jego siostra studiowała filozofię magii na Uniwersytecie imienia Nicolasa Flamela, na którym Jim Clancy parę razy w miesiącu udzielał tam wykładów.
15.
Amanda polubiła jego podejście do filozofii i mądrość. Oliver dałby pogadać Amandzie z Gwen gdyby nie fakt, że Mandy mogłaby zagadać dziewczynkę na śmierć. Kiedy siostra chłopaka zacznie temat filozofii, ciężko z tego wybrnąć.
Zamiast polubiła napisałabym lubiła.
Ostatnie zdanie – odstępstwo od stosowania czasu przeszłego w narracji.
Zamiast dziewczynkę napisałabym raczej jego małą przyjaciółkę.
16.
Przed zachodem słońca Gwen wraz z Daphne opuściła posiadłość Wood'ów.[...]Nagle latarnie oświetlające drogę zagasły.
Woodów + literówka: zagasły zamiast zgasły.
17.
Gwen odruchowo wychyliła rękę w bok, by upewnić się o obecności koleżanki. Była w szoku nie wyczuwając Daphne; z kieszeni wyciągnęła różdżkę.
- Lumos. - szepnęła, a na końcu jej różdżki pojawiła się kula światła odkrywająca najbliższe zakątki ciemności.
Zamiast wychyliła napisałabym wysunęła, brak przecinka przed nie wyczuwając oraz przed odkrywająca. Zapis dialogu: jw.
Propozycja zmiany stylistycznej:
Gwen odruchowo wysunęła rękę, by dotknąć Daphne, lecz z przerażeniem stwierdziła, że koleżanki nie ma obok. Czym prędzej wyciągnęła z kieszeni różdżkę.
– Lumos – szepnęła i wtem na końcu jej różdżki pojawiła się kula światła, wydobywająca z mroku najbliższe zakątki.
18.
Ujrzała jak usta Daphne zakrywa mężczyzna w długiej, czarno-kaszmirowej szacie. Obróciła się dookoła. Wokół niej stało więcej ludzi w szatach o tym samym kolorze. Ludzie? Nie, to nie są istoty ludzkie.
Styl: skrótowość. Określenie czarno-kaszmirowej jest zupełnie błędne, bowiem nie są to określenia rodzajowo tożsame – jedno z nich odnosi się do koloru, a drugie do materiału, należało więc napisać w czarnej szacie z kaszmiru; w taki sposób, jak wyżej przez Ciebie użyty, opisuje się rzeczy dwukolorowe, gdy kolory nie przenikają się wzajemnie, np.: biało-czarny, zielono-czerwony – co innego, gdy kolory się przenikają, wtedy mogłabyś napisać np.: białoniebieski.
Interpunkcja: brak przecinka przed jak.
Odstępstwo od czasu przeszłego w ostatnim zdaniu.
Zamiast o tym samym kolorze napisałabym w takich samych szatach.
19.
- Volturi. - powiedziała głośno.
- W samej osobie... - odezwał się mężczyzna; średniego wzrostu, o szerokich barkach na które opadały ulizane, przydługawe włosy. - A ty jesteś Guinevere Halliwell, zapewne.
Propozycja zmiany:
– Volturi – powiedziała na głos.
– W samej osobie... – odparł mężczyzna średniego wzrostu, na którego szerokie barki opadały ulizane, nieco przydługie włosy. – A ty zapewne jesteś Guinevere Halliwell.
20.
- Czego chcecie? Wiem, że przyszliście do mnie. Puśćcie ją wolno. - machnęła głową na Daphne.
- Jeśli dasz się teraz złapać Jane i Alec'owi. - powiedział spokojnie.
Zapis dialogów: dywizy zamiast myślników, zapis pierwszego omówienia błędnie od małej litery (jest to omówienie pośrednie).
Alecowi.
Poprawny zapis:
– Czego chcecie? Wiem, że przyszliście po mnie. Puśćcie ją wolno. – Machnęła głową na Daphne.
– Jeśli dasz się teraz złapać Jane i Alecowi – powiedział spokojnie.
21.
- Hah. - zaśmiała się Gwen. - Wątpisz w siłę swoich Piekielnych Bliźniąt?
- Nigdy nie zwątpię. - prychnął. - Ale też nigdy nie zapominam, że są nieliczne wampiry, które nie podlegają działaniu darów Jane i Aleca. Ten specyficzny dar to tarcza mentalna. A coś sobie przypominam, że chyba jedną z takich wampirów jest... Tak, Guinevere Halliwell.
Zapis dialogów: dywizy zamiast myślników, kropki po wypowiedziach dialogowych, po których następują omówienia bezpośrednie.
Jedną z takich wampirzyc, nie wampirów.
22.
Gdyby nie dar, Gwen na pewno zwijałaby się z bólu, jaki potrafi zadać 'młoda' wampirzyca.
Czas teraźniejszy zamiast przeszłego + niepoprawny cudzysłów; poprawny wygląda: „...”;
23.
- Mogłeś delikatniej, to drobna śmiertelniczka. - podwładny w akcie skruchy skinął głową. - A ty moja droga - kucnął do Daphne i podparł jej brodę ręką. - musisz pamiętać, że jeśli piśniesz jakieś słówko o nas to może cię to kosztować życiem.
Interpunkcja: zabrakło przecinków przed: moja droga, to może cię to...
Błędy w zapisie dialogów: dywizy zamiast myślników, zapis omówienia podwładny w akcie skruchy skinął głową powinien nastąpić od nowego wersu, ponieważ omówienie to dotyczy reakcji rozmówcy, nie zaś osoby wypowiadającej się.
Stylistyka: kuca się obok kogoś, a nie do kogoś, ładniej brzmi też ująć brodę dłonią od podeprzeć brodę ręką, a rzeczownik życie w wyrażeniu to może cię kosztować ... odmienia się nie w narzędniku (życiem), a w bierniku: życie.
Poprawny zapis wyglądałby więc tak:
– Mogłeś delikatniej, to drobna śmiertelniczka.
Podwładny w akcie skruchy skinął głową.
– A ty, moja droga – kucnął obok Daphne i ujął jej brodę dłonią – musisz pamiętać, że jeśli piśniesz jakieś słówko o nas, to może cię to kosztować życie.
24.
- Daphne. - odezwała się Gwen. - Pójdziesz do domu. Nigdy nie spotkałaś ich wszystkich i nie było takiej sytuacji jaka zaszła. Powiesz, że mój dziadek odwiedził Amandę i musiałam trochę dłużej zostać. Nie martw się, wbrew pozorom nic mi nie będzie. Wrócę niedługo. Słowa za cenę życia to nie żarty. Porozmawiamy jak wrócę. Idź już. Żeby się nie martwili to powiedz, że Oliver odprowadził cię do domu.
Daphne wstała i podążyła ku jej dworowi. Prawie cały czas oglądała się za siebie. Gwen uśmiechała się do niej sprawiając wrażenie spokojnej i opanowanej.
Interpunkcja: brak przecinków przed jaka, jak, to powiedz, sprawiając.
Błędny zapis dialogu: dywizy, zbędna kropka po wypowiedzi dialogowej, po której nastąpiło omówienie bezpośrednie.
Stylistyka: skrótowość + przed zaszła napisałabym tu a w zdaniu o odejściu Daphne zrezygnowałabym z jej.
25.
Pomimo tego, że wampirem jesteś tylko w jednej ósmej powinnaś znać zasady, jakie panują wśród naszej społeczności.
- Zasady znam lepiej niż niejeden z twoich podwładnych. - rzuciła z goryczą Gwen.
- Jeśli tak twierdzisz to dlaczego nagle zaczęłaś je łamać. Wiemy ile śmiertelników wie o twoich cechach. Dyrektor Hogwartu, sąsiadka z Panem, jej wnuczka, aurorzy Nimfadora Tonks, Kingsley Shacklebolt... Mam wymieniać dalej?
Interpunkcja: zabrakło przecinków przed powinnaś, niż, to, ile (powinno być ilu).
Dywizy zamiast myślników, zbędna kropka po wypowiedzi dialogowej, która została omówiona bezpośrednio + po łamać powinien być pytajnik, nie kropka.
26.
- Zgodnie z zasadami panującymi wśród nas, gdy wampir łamiący przepisy przyzna się i okaże skruchę podlega każe z rąk Jane. [...]
Piekielne bliźnięta zrzuciły Gwen na kolana. Jane stanęła przed dziewczyną, którą Aro złapał za ramię. [...] Gwen wiedząc o konsekwencjach, jakie mogłaby ponieść broniąc się, postanowiła po raz pierwszy w życiu poczuć cierpienie.
Dywiz zamiast myślnika.
Brak przecinka przed podlega, wiedząc, broniąc.
Rzeczownik kara w celowniku odmienia się karze, nie każe.
Na kolana można kogoś rzucić, zrzucić zaś np.: ze skały, z piedestału.
27.
[...] jak na przykład podczas upadku z drugiego piętra czy kopnięciu w głaz. To było coś obejmujące całe ciało i umysł.
Mogłabyś oddzielić wtręt na przykład przecinkami od reszty zdania.
Wobec określenia podczas rzeczowniki podlegają deklinacji w dopełniaczu (kogo? czego?), a więc: upadku, kopnięcia (nie kopnięciu); w ostatnim zdaniu zamiast obejmujące napisałabym raczej obejmującego.
28.
Z radością powitała kojący ból wiatr, gdy Marek odepchnął Jane sprzed Gwen. [...]
Volturi i ich podwładni odeszli swoim zwinnym ruchem o prędkości światła.
Po pierwsze: z kontekstu i wcześniejszych fragmentów wiadomo, że podmiotem wypowiadającym się jest Gwen, stąd też zapis odepchnął Jane sprzed Gwen jest zapisem błędnym (nie wspominając już o niezbyt zgrabnym stylistycznie zwrocie odepchnąć kogoś sprzed kogoś). Szyk w kojący ból wiatr zmieniłabym w ten sposób, by rzeczownik znalazł się na pierwszym miejscu (akcent na funkcję kojącą wiatru, nie na to, że to właśnie wiatr koił ból). Proponowałabym zapisać omawiane zdanie inaczej: Z radością powitała wiatr kojący ból, gdy tylko Marek odepchnął od jej stóp Jane.
Po drugie: moje zastrzeżenia stylistyczne wzbudza również zwrot odejść ruchem o prędkości. Nie, nie, nie. A nie lepiej tak: Volturi i ich podwładni oddalili się z prędkością światła?
29.
Szła zawieszona na barkach rudowłosej.
Ginny, przeczytaj to zdanie i nie pisz tak więcej. BŁAGAM!
30.
Był to mały, ale jasny i przyjemny pokój; na ścianach rozwieszone były plakaty zespołu muzycznego Fatalne Jędze i Gwenog Jones- pałkarza i kapitana jedynej kobiecej reprezentacji w quidditchu, Harpii z Holyhead. Podczas gdy Gwen rozglądała się za wyglądem pokoju, rudowłosa przyniosła miskę z wodą i ręcznik. Zaczęła obmywać jej twarz.
Logika: wspominasz we wcześniejszym fragmencie o zapadnięciu nocy, jak więc to się ma do tak szczegółowej obserwacji pokoju, który zapewne nie był oświetlony, bo wszystko odbywało się po cichu i w tajemnicy przed resztą domowników?
Stylistycznie zwrot rozglądać się za wyglądem pokoju jest zły. Rozglądać się można za czymś lub kimś, ale wygląd pokoju można np.: podziwiać.
Ostatnie zdanie w tym fragmencie połączyłabym z przedostatnim spójnikiem i.
31.
- Jestem Ginny. - odezwała się. - Wchodziłyśmy po cichu, bo nie jestem pewna co do radości mojej mamy, gdyby zobaczyła, że przyprowadziłam nieznajomą. Jesteś cała we krwi, jak to się stało?
Dywizy, zbędna kropka po wypowiedzi dialogowej Jestem Ginny + stylistyka.
Propozycja zmiany:
– Jestem Ginny – powiedziała w końcu rudowłosa, zerkając, czy aby na pewno dobrze zamknęła drzwi od pokoju. – Wchodziłyśmy po cichu, bo jestem pewna, że mama nie byłaby zachwycona, widząc, że przyprowadziłam kogoś obcego prawie w środku nocy. Poza tym... jesteś cała we krwi... co ci się stało?
32.
- Masz lusterko? - zapytała odsuwając rękę dziewczynki.
[...]
- Boże... - wspomniała, widząc krew płynącą z jej oczu, nosa, skroni i wargi. Policzki były porozcinane jak i dłonie. Zrozumiała, że ból chodzi zawsze w parze z ranami, niezależnie jakiego rodzaju jest.
Dywizy + brak przecinków przed odsuwając + styl.
Propozycja zmiany:
– Masz luterko? – zapytała, odsuwając rękę rudowłosej. [...]
– Boże... – jęknęła cicho, widząc krew, która płynęła z jej oczu, nosa, skroni oraz wargi. Dłonie i policzki były pocięte. Wyglądała rzeczywiście przerażająco.
33.
-Skąd ty... a! - Ginny doznała olśnienia. - Chodzisz do Hogwartu?
- Tak, na jeden rok z Ronem. Jestem z Ravenclaw.
- A, ja teraz pójdę na pierwszy rok i pewnie jak każdy Weasley będę w Gryffindorze.
- Powiedziałaś: "Jak każdy". Gryffindor to wasz rodzinny interes? - zażartowała Gwen oddając doskonale ironię wypowiedzi.
Dywizy zamiast myślników + błędne cudzysłowy.
Tak, jestem na jednym roku z Ronem brzmiałoby naturalniej, poza tym nazwę domu Ravenclaw w dopełniaczu można odmieniać: Ravenclawu.
Brak przecinka przed to, oddając...; zrezygnowałabym z tego oddając doskonale ironię wypowiedzi; słówko zażartowała wystarczy.
34.
- Trochę tak. - zaśmiała się. - Jak wiesz, Percy, Ron, Fred i George są gryfonami. Bill i Charlie też byli, gdy chodzili do Hogwartu. Z resztą: rodzice i cała dalsza rodzina też. Nie kojarzę nikogo z naszej rodziny, kto nie był gryfonem.
Dywizy zamiast myślników, zbędna kropka po wypowiedzi dialogowej, omówionej bezpośrednio.
Nazwa własna Gryfon zapisywana jest w oryginale z dużej litery – również powinnaś tak ją zapisywać.
Zresztą pisze się łącznie, nie rozłącznie.
35.
Weasley'ówna próbowała zakryć Gwen kocem, jednak to na nic się zdało w starciu ze spostrzegawczością bliźniaków.
- Cicho bądźcie, bo obudzicie rodziców. - zaapelowała Ginny wpychając braci do pokoju. Rozejrzała się po korytarzu i zamknęła drzwi.
Weasleyówna.
Brak przecinka przed wpychając.
36.
- ...sie stało? - a George dokończył.
- Nic takiego. - odpowiedziała. - Moja przeszłość mnie dopadła. Teraźniejszość i przyszłość z resztą też.
Dywizy, zbędna kropka po wypowiedzi dialogowej omówionej bezpośrednio.
Zresztą, się nie sie.
37.
Cała trójka rodzeństwa miała dziwny wyraz twarzy. Patrzyli na Gwen jak na nie do końca normalną. Nagle drzwi otworzyły się. Dzieci speszyły się na widok matki. Pouczyła ich, że mają iść niedługo spać i wyszła. Obrócili się w stronę Gwen, a raczej łóżka, na którym była poprzednio.
- Gwen? - głos Ginny załamał się. Nagle na łóżku zmaterializowała się dziewczyna. Wszyscy byli w szoku.
Logika: nie napisałaś, że Gwen zniknęła, a domysł, jaki tu zastosowałaś, opisałaś niezbyt zręcznie według mnie.
Omówienie głos Ginny... jest omówieniem pośrednim, więc powinnaś była zapisać je, poczynając od wielkiej litery. Dywizy.
38.
- Ta przeszłość, teraźniejszość i przyszłość to wampiry. - powiedziała spuszczając wzrok. [...] o swoim darze, który był potężny i dosadnie dokształcony. Gwen posiadała umiejętności wytworzyć tarczę mentalną.
Dywizy.
Zbędna kropka po wypowiedzi dialogowej omówionej bezpośrednio.
Brak przecinka przed spuszczając.
Dosadnie dokształcony – say what?
Propozycja modyfikacji podkreślonego fragmentu: umiejętność wytworzenia tarczy mentalnej.
39.
Na początku chroniła tylko ją, potem potrafiła rozłożyć ją na większą powierzchnię. [...]bo mogli by zmienić taktykę i zaatakować niewinnych ludzi, którym Gwen powierzyła swoją tajemnicę. Opowiedziała też o swojej roli w życiu Harry'ego. Gwen wspominając o tym, że źle stałoby się gdyby spotkała tu Harry'ego zauważyła na twarzach bliźniaków dziwny grymas.
W pierwszym zdaniu powtórzenie ją zaburzające kontynuację podmiotów. Zmiana: Na początku tarcza chroniła tylko ją; z czasem Gwen nauczyła się rozciągać ją na większą powierzchnię.
Mogliby.
Nie oddzieliłaś przecinkami od reszty zdania wtrętu gdyby spotkała tu Harry'ego.
Zrezygnowałabym z Gwen w ostatnim zdaniu.
40.
- Dlaczego ja wam to mówię. Teraz i wy jesteście w niebezpieczeństwie! - obwiniała się.
- Przestań. Szczerość za lojalność. Będziemy nieoficjalnymi Strażnikami Tajemnicy. Bez zaklęcia, ale będziemy. - Ginny nie chciała by dziewczyna obwiniała się dłużej. Polubiła ją i wierzyła, że na początku szkoły nie będzie samotna, tak jak myślała. Mając Gwen świetnie by sobie poradziła.
Dywizy.
Po mówię lepiej byłoby dać pytajnik zamiast kropki.
Powtórzenie obwiniała.
Przecinek w podkreślonym fragmencie przesunęłabym na po tak.
Zabrakło przecinka po mając Gwen.
41.
Jakoż, że czuła się lepiej postanowiła przenieść Ginny na jej łóżko i tak zrobiła. Sama zajęła fotel pod oknem. Patrząc przez okno ujrzała piękny sad. Uchyliła lekko okno i usiadła na obszernym parapecie; liście szeleściły w chłodnym, nocnym wietrze.
Jakoż zamieniłabym na jako, przecinek przesunęłabym na przed postanowiła.
Brak przecinka po patrząc przez okno.
42.
[...] zapytała myśląc, że coś złego się stało.
[...] Co chwilę spoglądała przez okno nerwowo chodząc po pokoju.
[...] Jak wchodziłam po schodach to przypomniałam sobie o tobie. No to cię budzę.
[...] Zaczęła biec używając swojego szybkiego biegu. Przebiegała przez pola, aż znalazła się na piaszczystej drodze. Przypomniała sobie, że to ta droga, którą szła z Daphne. Zaczęła biec pod górkę i gdy dobiegła do kamiennych schodów zatrzymała się. Spokojnie i z gracją pokonała schody i zapukała do drzwi dworu Greengrass'ów. Otworzyła jej matka Daphne.
Brak przecinka przed: myśląc, nerwowo chodząc, to przypomniałam..., używając.
Powtórzenie zaczęła biec.
Greengrassów.
43.
Po opowiedzeniu wymyślonej spontanicznie historyjki udała się z Daphne do pokoju dziewczynki. Tam wyjaśniła jej wszystko co się z nią działo.
Brak przecinka przed udała się..., co się...
Zamiast pokoju dziewczynki lepiej brzmiałoby jej pokoju; wiadomo, o kogo chodzi.
44.
Ostatnie chwile Gwen spędzała na dworze Greengrass'ów. Spoglądając pewnego razu przez wielkie okno, z którego widok padał na wioskę, zauważyła młodzież grającą w quidditcha. Wśród wielu istot dostrzegła swym spostrzegawczym wzrokiem Olivera, Cedrica, Freda, George'a i Ginny.
Pierwsze zdanie brzmi tak, jakby to były ostatnie chwile jej życia – sądzę jednakże, iż chciałaś położyć akcent na to, że to w dworze Greengrassów wakacje Gwen dobiegały końca; w tym wypadku zdanie powinno było zostać zapisane np.: Wakacje Gwen u Greengrassów dobiegały końca. Prosto i dobrze.
Widok nie może padać, można mieć widok. To istot brzmi tak, jakby w quidditcha grali ludzie, trolle, elfy, krasnoludy i może jeszcze ze trzy hipogryfy... po prostu użyłaś zbyt pompatycznego określenia, wystarczyło napisać wśród graczy.
Imię młodego Diggory'ego zapisuje się w bierniku Cedrika, nie Cedrica.
45.
[...] siedzacą na fotelu. [...] zapytała obojetnie.
[...]
Po chwili były już przy wykoszonej łące, po której goniło parę małych dzieci, a nad nimi starsi grali w quidditcha.
Literówki: siedzacą miast siedzącą i obojetnie miast obojętnie.
Nie podoba mi się stylistycznie zwrot po której goniło parę małych dzieci, poza tym na logikę wygląda to trochę słabo, granie w quidditcha nad małymi dziećmi z pewnością zostałoby uznane za niebezpieczne!
46.
- No to idź. - rzuciła Daphne. - a popatrzę.
- Wiem, że lubisz quidditcha. No choć, spróbuj.
Dywizy, zbędna kropka po wypowiedzi dialogowej omówionej bezpośrednio.
Po a zabrakło jakiegoś ja, nie sądzisz?
Chodź, nie choć.
47.
Daphne dostała zadanie specjalne- miała złapać złotego znicza.
Spacje, dywiz.
48.
Po dobrej grze wszystkich nagle Cedric krzyknął:
- Stop! Znicz złapany! - wołał.
Nieskładne, niestylistyczne, Cedric.
Modyfikacja:
Nagle, gdy gra trwała w najlepsze, Cedrik zawołał:
– Stop! Stop! Znicz złapany!
49.
Kafel stanął w dłoniach Ginny. Na zadziwienie wszystkich, złoty znicz spoczywał w dłoni Daphne. Wszyscy jej gratulowali i doradzali, żeby wzięła udział w naborach. Ta jednak mówiła, że w Slytherinie nie dopuszcza się dziewcząt do drużyny quidditcha.
Chciałabym zobaczyć, jak ten kafel mógł stanąć w dłoniach. Niezbyt ładnie brzmi też na zadziwienie. Skrótowość.
50.
Zbliżał się zmrok, a znajomi nadal zebrani byli na polanie. Chłopcy pozbierali chrust z pobliskiego lasu i rozpalili ognisko. Wszyscy zasiedli dookoła źródła ciepła ich ogrzewającego.
Zwroty zbliżał się zmrok, źródła ciepła ich ogrzewającego są niezbyt zręczne stylistycznie: wystarczyłoby ściemniało się oraz dookoła ognia. Apeluję o prostotę.
51.
Gwen czuła się dziwnie; Wszyscy siedzieli ciasno, a ona z jednej strony miała Olivera, a z drugiej Cedrica. Już od pierwszego spotkania wiedziała, że uwielbia Ceda, jednak to było zupełnie inne uczucie niż to, którym darzyła Olivera. Gryfon był dla niej jak brat, najdroższy przyjaciel. Cedric zaś przyprawiał ją o płytki oddech i palpitację serca. Siedząc przygnatana przez nich miała ochotę się śmiać.
Ponownie zwracam Ci uwagę na to, że imię młodego Diggory'ego zapisuje się z -k na końcu, także w odmianach.
Przed Cedrik zaś dałabym myślnik.
Brak przecinka przed miała ochotę się śmiać.
Przygniatana, nie przygnatana.
52.
Gdy więzy dookoła rozluźniły się dzięki zabawie zakochanej pary w ganianego, Gwen wstała i ruszyła ku lasowi. Stanęła w pewnym miejscu, zamknęła oczy i pałała się świeżym i zimnym powietrzem. Zaczerpnęła głębokiego oddechu. Nagle obok niej stanęła inna postać.
Nie rozumiem, o jakiej zakochanej parze mowa, a to pałanie się świeżym powietrzem oraz zaczerpywanie głębokiego oddechu + inna postać dobiły mnie dokumentnie. Jedziemy ze zmianą, Moja Droga: W pewnym momencie Gwen postanowiła nieco odpocząć od gwaru towarzystwa przy ognisku i ruszyła w stronę lasu. Zatrzymawszy się przy jednej z brzóz, zamknęła oczy i napawała się świeżym, zimnym powietrzem. Odetchnęła głęboko i z przyjemnością, którą jednakże przerwał cichy szelest, zwiastujący czyjeś pojawienie się.
53.
- Piękny las, nieprawdaż? - zapytał Cedric swym męskim, a za razem delikatnym i uwodzicielskim głosem.
- Piękny. - odpowiedziała krótko.
- Wiesz, przyjaciele powinni być szczerzy w każdej sprawie. - zaczął po chwili. - A my jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
- Wątpisz w to?
- Racja. Więc jesteśmy?
- A jak myślisz?
- Myślę, że tak.
- Wiedz to.
- Co?
- Nie myśl tak lecz bądź tego pewny.
- Jestem pewny.
- Wiedz również, że teraz się nie mylisz. - zaśmiała się delikatnie. - Teraz przejdź do sedna sprawy.
Dywizy. Zbędna kropka po Piękny oraz Wiesz, przyjaciele... (po każdej z tych wypowiedzi dialogowej jest omówienie bezpośrednie) + brak przecinka przed lecz.
Powtórzenie teraz.
54.
Ale dobra, już mówię, lecz obiecaj, że mimo jakiejkolwiek eakcji z twojej strony nasza przyjaźń nie zginie. Obiecaj.
Propozycja zmiany:
Ale dobrze, już mówię. Tylko obiecaj mi coś: jakkolwiek miałabyś zareagować, nie przestaniemy być przyjaciółmi, zgoda?
55.
- Obiecuję. - powiedziała bez zastanowienia.
[...]
Gwen znieruchomiała. Zanikł jej oddech na kilka minut. Wzrok skierowała na twarz Cedrica wzięła jeden oddech i powiedziała:
- Tak.
Dywizy. Zbędna kropka po wypowiedzi dialogowej omówionej bezpośrednio.
Styl.
Propozycja poprawki podkreślonego fragmentu:
Gwen zamarła i na kilka sekund straciła oddech z wrażenia. Spojrzała na Cedrika, wzięła jeden oddech i powiedziała:
________________________________________________
Jak sama widzisz, Moja Droga, popełniasz bardzo dużo błędów. Czeka Cię sporo pracy nad wyrugowaniem ich w przyszłości, z pewnością też minie trochę czasu, nim wykształcisz dobry styl – ale proszę Cię, byś się nie poddawała w tym. Jeśli naprawdę kochasz pisać, będziesz dążyła do tego, by to robić coraz lepiej (bo wtedy też będziesz czerpała z tego więcej przyjemności), nawet jeśli wiąże się to z dużym wysiłkiem. Ja trzymam za Ciebie kciuki, życzę Ci powodzenia i proponuję, byś zgłosiła się do mnie do ponownej oceny – najlepiej nadal z tym blogiem – w kwietniu, maju, tak, bym mogła ocenić co najmniej pięć nowych wpisów.
Ramki: 4,75/7 pkt
Wspominałam już o tym, że starałaś się wybrać takie nazwy ramek, by pasowały one do publikowanego przez Ciebie opowiadania – szkoda jednak, że w nazwach tych zawarłaś tylko nawiązanie do sagi J. K. Rowling, kompletnie zapominając o trylogii S. Collins.
Ramki prowadzone przez Ciebie na ocenianym blogu, to:
Księga magii – czyli stronę główną,
Bohaterowie – jak sama nazwa wskazuje, to ramka poświęcona bohaterom Twojego fan fiction. Umieściłaś tu krótkie charakterystyki głównych bohaterów oraz rysunki przedstawiające ich twarze (Twojego autorstwa? Szczególnie mocna jest Guinevere!), dodatkowo przy Guinevere jest też podstrona, na której można przeczytać cały esej na temat jej przeszłości, rodziny i szczegółów usposobienia. Nie jestem przekonana, że musiałaś rozbudować główną postać na specjalnej podstronie – a od czego masz opowiadanie? Wszystko, co chcesz powiedzieć o bohaterze, możesz uczynić w opowiadaniu – więc, moim zdaniem, niepotrzebnie zmarnowałaś czas na opisanie całej historii głównej bohaterki w ramce, Czytelnicy wchodzą na bloga dla opowiadania, nie dla takich ramek, wystarczyłaby im w zupełności krótka charakterystyka i obrazek;
Izba Pamięci – czyli zbiór nagród dla Twojego bloga,
Dział Ksiąg Zakazanych – czyli spis treści; uwaga: nie działa link do rozdziału 1,
Kawałki pergaminu – sprytnie, bo to ramka z miszmaszem, jest tu i o projektantce szablonu, i o linkach, w tym link do Ostrza Krytyki.
W prawej kolumnie odnalazłam ponadto: Proroka (Nie) Codziennego <ściankę z newsami i informacjami o postępach w tworzeniu nowych rozdziałów>, Numerologię <licznik odwiedzin>, Bibliotekę Madame Pince <linki?>, Świstokliki <yy... mimo wszystko linki?> , Zakon Feniksa <obserwatorzy i fani> oraz Gwardię Dumbledore'a <obserwatorzy i fani?>. Bardzo dużo tu linków w różnych ramkach, co potęguje i tak już wyczuwalną nutę chaosu, pomyślałabym o jakiejś jednej zbiorczej kategorii na wszystkie linki i podzieliła je na blogi przez Ciebie czytane, na strony fanowskie współprowadzone przez Cebie et cetera.
Nie ma natomiast niczego o Tobie – a szkoda, Czytelnicy lubią poczytać, co w paru własnych słowach masz do opowiedzenia na swój temat.
Przypominam Ci, że określenia Puchon, Krukon, Ślizgon, Gryfon – to nazwy własne, zapisywane w oryginale z wielkich liter – więc i Ty powinnaś się do tego stosować, co nie zawsze czynisz (i mówię tu o całym blogu, nie tylko o ramkach). Niepoprawnie też stosujesz między wyrażeniami dywizy (-) zamiast myślników (–), powinnaś też baczniejszą uwagę zwracać na oddzielanie fraz tekstu, które dotyczą innych sytuacji (akapitowanie bardzo by w tym pomogło). Dostrzegalne są problemy z czasem narracji: jesteś niekonsekwentna przy stosowaniu teraźniejszego i używasz przeszłego, przez co czasem nie można zrozumieć, o co Ci chodziło. Musisz nad tym popracować.
Nie ma natomiast niczego o Tobie – a szkoda, Czytelnicy lubią poczytać, co w paru własnych słowach masz do opowiedzenia na swój temat.
Przypominam Ci, że określenia Puchon, Krukon, Ślizgon, Gryfon – to nazwy własne, zapisywane w oryginale z wielkich liter – więc i Ty powinnaś się do tego stosować, co nie zawsze czynisz (i mówię tu o całym blogu, nie tylko o ramkach). Niepoprawnie też stosujesz między wyrażeniami dywizy (-) zamiast myślników (–), powinnaś też baczniejszą uwagę zwracać na oddzielanie fraz tekstu, które dotyczą innych sytuacji (akapitowanie bardzo by w tym pomogło). Dostrzegalne są problemy z czasem narracji: jesteś niekonsekwentna przy stosowaniu teraźniejszego i używasz przeszłego, przez co czasem nie można zrozumieć, o co Ci chodziło. Musisz nad tym popracować.
Dodatkowe punkty: 0/3 pkt
Nie przyznałam Ci żadnego dodatkowego punktu, tak dodatniego, jak i ujemnego.
Podsumowanie:
Ginny Luno, na dzień dzisiejszy Twój blog o Guinevere Halliwell oceniam na 27,75 punktu na 81 możliwych, co daje ocenę dopuszczającą (2). Mogę Cię zapewnić, że jest mi przykro z tego powodu, ale nie mogłam przyznać Ci wyższej oceny, chcąc ocenić Twoją twórczość rzetelnie i sprawiedliwie. Tak, jak to jednakże podkreślałam: wszystko jest do nadrobienia i poprawienia, część rzeczy przyjdzie z czasem. Zapraszam Cię raz jeszcze do ponownej oceny za pewien czas i życzę powodzenia, byś do naszego ponownego spotkania odnalazła sposób na to, jak rozwinąć swoje literackie skrzydła tak, by Twój lot był spektakularny i pewny.
Ginny Luno, na dzień dzisiejszy Twój blog o Guinevere Halliwell oceniam na 27,75 punktu na 81 możliwych, co daje ocenę dopuszczającą (2). Mogę Cię zapewnić, że jest mi przykro z tego powodu, ale nie mogłam przyznać Ci wyższej oceny, chcąc ocenić Twoją twórczość rzetelnie i sprawiedliwie. Tak, jak to jednakże podkreślałam: wszystko jest do nadrobienia i poprawienia, część rzeczy przyjdzie z czasem. Zapraszam Cię raz jeszcze do ponownej oceny za pewien czas i życzę powodzenia, byś do naszego ponownego spotkania odnalazła sposób na to, jak rozwinąć swoje literackie skrzydła tak, by Twój lot był spektakularny i pewny.
Zacznę może od klasycznego dziękuję za ocenę ;)
OdpowiedzUsuńMogłabym napisać, że nie zgadzam się z Tobą, albo o tym, że nie biorę sobie tego opowiadania na poważnie.
Nadziałam się jednak na Ostrze Krytyki, byście mnie... skrytykowali. Żaden Czytelnik nigdy nie podzielił się ze mną sprawiedliwą opinią; tego było mi potrzeba. To historia, którą wymyślam i to ja znam ją najlepiej. Dobrze wreszcie na własne oczy dojrzeć, że ludziom przeszkadza to, że piszę de facto dla siebie. Zgłosiłam się do Was, bo wiem, że stać was na rzetelną i sprawiedliwą ocenę, która daje autorowi porządnego, motywującego kopa. Jesteście dobrzy w tym, co robicie i dlatego tu zawitałam. Liczyłam na wasze eksperckie oko i uczciwą opinię. Wytykacie wszystkim błędy, ale to właśnie dzięki temu autor może się poprawić. Nikt od krytyki nie umarł. Przed każdą oceną ostrzycie swój nóż i zadajecie porządny cios, po którym każdy zwycięzca swojej walki potrafi wstać z niewiarygodnie pouczającymi przeżyciami i zawalczyć o własną przyszłość.
Jeszcze raz dziękuję za ocenę. Od początku wierzyłam w ostrze sprawiedliwości :)
Cześć!
OdpowiedzUsuńMarto, mój blog jest pierwszy u ciebie w kolejce, czy masz jakieś minimum rozdziałów, od którego zaczynasz ocenianie? I mniej więcej kiedy pojawiłaby się ocena? Nie chciałabym bowiem robić problemu w postaci tego, że skończyłabyś ocenę, a tu hop!, pojawił się czwarty rozdział. Oczywiście nie ponaglam ani nic, jestem po prostu ciekawa. :D