Adres: smoka-serce.mylog.com
Oceniająca: Elektrownia
Autorka: Beatrice
PIERWSZE WRAŻENIE (8/10)
Bardzo długo zabierałam się do tego bloga. Prawdopodobnie winę za to ponosi ilość treści i moje wieczne przekonanie, że nie mam czasu czytać aż tyle. Jednak powoli starałam się do tego zabierać, po jednym poście, po pół, w pracy, na zajęciach, gdziekolwiek – ale zajęło mi to nadzwyczajnie długo, przepraszam Cię za to.
Szablon od razu mi się spodobał, trzyma klimat Hogwartu. W pierwszym momencie ciężko było zauważyć, że opowiadanie jest o Draco, musiałam zajrzeć na podstronę z bohaterami – i od razu sprawa się rozwiązała. Mówiąc szczerze, nie przepadam za tego typu opowiadaniami, ale oprawa graficzna sprawiła, że chciałam tu zajrzeć.
Belka ma ładny cytat, jednak podkreśla, że blog jest zakończony. Szkoda. Raczej takich nie oceniamy, ale odpowiedziałaś na moje wiadomości, więc mam nadzieję, że ocenę przeczytasz i coś z niej wyniesiesz, bo nie o to chodzi, bym ja ją przeczytała, a sama autorka oceny nigdy na oczy nie zobaczyła.
Ogólnie wrażenie bardzo pozytywne, szczególnie dzięki szablonowi.
WYGLĄD (6/6)
Podkreśliłam już, że grafika bardzo mi się podoba. Wolę raczej kolorystykę w odwrotnym kierunku, jaśniejsze tło i ciemniejszy tekst, gdyż ciężko czytać biały tekst, ale tutaj wszystko jest wystarczająco stonowane i nie męczy wzroku w czasie czytania. Obrazek Hogwartu w rogu od razu pozwala wiązać szablon z konkretnym opowiadaniem – miniatura, nawet przy otworzeniu wielu kart, od razu przypomina mi, jaki blog widzę. Widać, że lubisz minimalistkę, całe menu utrzymane jest w tym stylu, jednakże cieszę się, że przynajmniej masz duże okno zawierające tekst – to pomaga przy czytaniu i pisaniu długich utworów.
Na wierzchu są same konkretne informacje. Pierwszy post, odnośnik do twórczyni szablonu, aktualności (niestety puste); rzeczy mniej konkretne – jak obserwatorzy – umieściłaś na dole, to też się chwali, bo to nie jest pierwsza informacja, jakiej poszukuje osoba odwiedzająca Twojego bloga.
Bardzo podoba mi się tło. Zawsze uważałam, że deski nie mogą wyglądać w tym miejscu dobrze, zaskoczyłaś mnie. Pociemnienie pola tekstowego pasuje do całości, nic się nie zlewa.
Jest jeden minus całego szablonu – niemalże co post zmienia Ci się czcionka. Polecałabym zmienić ją we wszystkich na jeden rodzaj, nie zajmie Ci to dużo czasu, a wszystko będzie wyglądało zdecydowanie bardziej estetycznie.
TREŚĆ (42/45)
Prolog: Przyjemnie opisane życie dziecka, potem już dorosłego mężczyzny. Nie wiem, jak mam odbierać zmiany charakteru Draco, które nie mają nic wspólnego z książką, pewnie dopiero z czasem okaże się, czy to chwilowe, czy masz w tym głębszy plan. Na pewno nie zgadza mi się z treścią mugolska koleżanka Dracona. Przecież blondyn nienawidził mugoli od samego początku – czemu teraz nagle się to zmienia?
Za to bardzo podoba mi się, krótka, bo krótka, ale scena z Voldemortem. Trzyma klimat powieści Pani Rowling, dobrze przedstawiona postać.
Rozdział pierwszy: Ogólnie przypadł mi do gustu wątek z krukami. Dodałaś Draconowi tym akcentem cech ludzkich, których często mu brakuje. Wypadek w młodości też jest dobrze opisany. Nie wiem tylko, czy to dobrze, że niemalże cały rozdział prawisz o tym samym. Gdy byłam w połowie i widziałam kolejny raz: „kruk”, odechciewało mi się czytać – bo ile można? Pomysł bardzo przyjemny, ale nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, nie przesadzajmy. Również strach, który Draco odczuwa kilkakrotnie w czasie akcji opisanej w tym poście, jest czymś nowym u tego chłopaka. Cieszę się, że nie robisz z niego herosa. Jest tutaj zwykłym człowiekiem, jego jedynym życiowym problemem jest rodzina. Jednak, czemu tak bardzo lubi domowego skrzata? Z tego, co pamiętam z oryginału, nie przepadał on za nimi. Jeżeli to ma być cecha przynależna mu jedynie w domu, należałoby wtrącić o tym jakąś informację. Jeżeli coś na tym tle się zmieniło od czasu Zgredka i Hermiony walczącej o prawa skrzatów – też mogłaś to opisać.
I głupie pytanie – gdzie Narcyza?
Rozdział drugi: Fragment o drzwiach jest, moim zdaniem, bardzo dobry. W powieści rodzina Malfoyów, mimo że była przedstawiona w dość negatywnym świetle, to jednak nie była aż tak mroczna jak w Twoim opowiadaniu. Dałaś im nową twarz, wszystko wydaje się bardziej realistyczne. To nie są już postacie z bajki, a pełnoprawni ludzie z normalnymi problemami, wadami i walkami. Bardzo mi się to podoba.
Reszta postu to głównie wprowadzenie do fabuły. Mimo jego długości, w moim odczuciu, nie dzieje się nic. Malfoy budzi się z koszmaru, Malfoy idzie na lekcje transmutacji, Malfoy idzie na obiad, Malfoy idzie na Obronę przed Czarną Magią, Malfoy idzie się uczyć, Malfoy idzie spać. Główne wątki w tym poście to uczucia bohaterów wobec siebie nawzajem. Czarna nie lubi Diabła, Anioł lubi Czarną, Corny dba o Smoka, Smok denerwuje wszystkich. Bardzo dużo ładnych opisów, ładny klimat – ale nic więcej. Ogólnie, notkę oceniam pozytywnie, lecz wolę bardziej dynamiczną akcję, więc tym razem nie jestem przekonana.
Rozdział trzeci: Rozdział bardzo melancholijny i, w moim odczuciu, znów trochę o niczym. Jedyny poważny fakt przedstawiony w tym poście, to problemy Draco z naprawą starej szafy umieszczonej na ten czas w Pokoju Życzeń. Dobrze przedstawiłaś tu cechę typową dla rodziny Malfoy – samodzielność. Chłopak nie chce prosić o pomoc nikogo. Z drugiej strony dziwi mnie, że jego poinformowani o wszystkim koledzy nie chcą mu pomóc na siłę. To by było chyba oczywiste w przypadku Corny, wiecznie martwiącej się o niego, jak również Zabiniego, który zrobi dla przyjaciela wszystko. Wiedzą, że Draconowi bardzo wolno idą postępy i może nie zdążyć, muszą też mieć świadomość, że kara za niesubordynację nałożona przez Czarnego Pana będzie sroga, więc powinno im bardziej zależeć na powodzeniu misji blondyna.
Poruszyłaś sprawę, którą autorka powieści delikatnie zarysowała, Ty zaś – nadałaś jej mocniejszej barwy – Draco jest zawiedziony brakiem zainteresowania ze strony Dumbledore’a. Zwykle odgrywał on rolę tego złego, zapomnianego przez świat i z góry skazanego na porażkę, natomiast dzięki Tobie wszystko zyskało drugie dno – pochwalam to, gdyż większość osób nie odchodzi od kanonu zawartego w sadze J. K. Rowling; Ty zdajesz się być doskonale świadoma tego, iż Draconowi przydadzą się cechy ludzkie.
Dalej mamy opis dwóch lekcji – Flitwick wiecznie słodki, Snape wiecznie zdenerwowany i obrażony, Hermiona jako pierwsza do odpowiedzi, a chłopaki są masterami obu przedmiotów. Krótka rozmówka mało wnosi, więc średnio mogę tu coś komentować, bo ten fragment jest dla mnie… nudny.
Rozdział czwarty: Pierwsza część należy do Pansy. Nie mam zielonego pojęcia, czemu to właśnie ją pierwszoplanowe trio wybrało na członka swojej świty, gdyż panienka nie przejawia jakichkolwiek nawet zapędów do posiadania więcej niż jednej szarej komórki. Większość uczniów ze Slytherinu jest czystej krwi i wszyscy znają się od dziecka, więc mogłabyś gdzieś wtrącić informację o tym, czemu akurat owa dziewoja pełni rolę drugoplanową.
Nienawiść Draco do walentynek była raczej do przewidzenia, bo gdzieżby wielki szlachcic z przedpotopowego rodu miałby się udzielać w czasie tego pogańskiego święta? Pansy za to przedstawia wręcz karykaturalne odzwierciedlenie przeciwieństwa blondyna. Z jednej strony, cała scena mało wnosi do fabuły, z drugiej – jest wartka i o wiele przyjemniejsza w odbiorze niż dwa poprzednie posty. Mam wrażenie, że tym razem miałaś pomysł i lepiej przygotowałaś całość, dzięki temu nie ma tu nic wymuszonego.
Długo czekałam na informacje na temat pierwszego spotkania Corny z chłopakami. Miałam już wrażenie, że się nie doczekam, więc pozytywnie mnie tym zaskoczyłaś.
Rozdział piąty: Sądziłam, że w rozdziale „nie-randka” będzie trochę więcej akcji pomiędzy Draconem a Corny, jednak okazało się, że najbardziej poruszyłaś wątki Pansy, która chyba się zakochała, i pijanego Zabiniego. Reszta to takie ciepłe kluchy. Miłe, urocze, ale na dłuższą metę mdłe. Jedyne, czego można się dowiedzieć z tego długiego rozdziału, to parę drobnostek na temat charakteru bohaterów – Draco jest niedomyślny, Corny wącha wszystko przed zjedzeniem, blondyn jest zazdrosny, dziewczyna jest pedantyczna i lubi czekoladę.
Jedyny interesujący fakt, który przyciągnął tu moją uwagę na dłużej, to wzmianki o specjalnych zdolnościach Corny. Mam nadzieję, że w przyszłości opiszesz szerzej tę kwestię.
Rozdział szósty: Tutaj, tak na dobrą sprawę, mamy tylko jedną, jedyną scenę; na szczęście, była ona zaplanowana równie dobrze, jak etapy „przedwalentynkowe”, więc jest to mój jak dotąd ulubiony post.
Złość Pansy była do przewidzenia, zdenerwowała się w iście ślizgoński sposób. Też zwróciłam uwagę na dziwne zachowanie Corny, która powinna się bronić, jest przecież wychowanką ulicy. Cieszę się, że to nie jest nieścisłość, a zaplanowana akcja, która dziwi samego Dracona. Mam nadzieję, że skoro od samego początku jest bohaterką z wigorem i potrafiącą postawić na swoim (w szczególności przemyślenia Malfoya nam o tym mówią), to i tutaj nie da się mieszać z błotem. Na razie jej charakter to głównie słowa, nie czyny, więc już czas, by zrobiła coś konkretnego.
Draco jako pocieszyciel nie zgadza mi się z kanonem, ale co tu się z nim zgadza? Ładnie przedstawiłaś jego uczucia, rozterki i niedowierzanie, że zaistniała tak dziwna sytuacja i to on, we własnej osobie, jest jej główną przyczyną.
Bardzo duży plus za scenę kłótni dziewczyn. Mało kto jest zdolny, by takie zdarzenie przedstawić realistycznie i z zachowaniem cech charakteru poszczególnych bohaterów. Dodałaś tu element dorastania, gdyż w tym momencie dziewczyny były zwykłymi, młodymi kobietami, nie – Ślizgonką z bogatego rodu i panienką z sierocińca. Scenę można sobie łatwo wyobrazić, jest charakterystyczna i łatwa do zapamiętania. Tylko czemu nie było tam Zabiniego? Przecież to jego ukochana przyjaciółka.
Rozdział siódmy: Zmieniła Ci się czcionka, nieładnie to wygląda.
Tym razem mniej akcji, a więcej przemyśleń. Głównym faktem jest impreza. Nie mam pojęcia, czemu Draco w Twoim opowiadaniu jest tak bardzo niedomyślny i zaczyna to już być lekko męczące. Mam nadzieję, że wreszcie zbierze się w sobie i ruszy półkule.
Również nie wiem, dlaczego nie opisałaś szerzej sprawy szafy. Zaznaczyłaś jedynie, że blondyn jest szczęśliwy z tytułu jej naprawienia, ale nic więcej. Brakuje mi jakiegoś opisu na ten temat, skoro jest to tak ważna sprawa. Cały czas podkreślasz, że młodych ludzi otacza wojna, a jednocześnie nie da się tego odczuć w Twoim opowiadaniu. Dotychczas są to jedynie puste słowa, a powinno się już coś dziać. Możliwe, że próba otrucia Weasleya była początkiem „czegoś”, ale to trochę za mało. Chwilowo schodzisz z poważnych tematów na rozterki młodego uczniaka, a mogłabyś oba te wątki połączyć w jedno, dałoby to chyba lepszy efekt.
Podobał mi się fragment pamiętnika Corny. Nie wiem tylko, jak to jest z tym jej czytaniem myśli – potrafi czy nie potrafi? Wreszcie zaczęła wykazywać logiczne reakcje na bycie utrzymanką dwóch mężczyzn. Jej świat kręci się wokół Dracona, nieco brakuje mi w nim miejsca dla Blaise’a. Obaj są w jej życiu ważni. Rozumiem, że to w blondynie się zakochała, ale ostatnimi czasy Zabini jest dla Ciebie zapychaczem, gdy potrzeba, by osoba trzecia zrobiła coś konkretnego. Może i on zacząłby mieć wreszcie coś własnego? Na razie sprawia wrażenie postaci wymuszonej i wpisanej w konkretne zachowania, pasujące idealnie do całej reszty, by wywoływać działania u Dracona i Corny.
Rozdział ósmy: Znowu trochę odcięłaś Diabła od wydarzeń, na co zwróciłam już Ci wcześniej uwagę. Nie powinnaś tego robić, to przecież przyjaciel. Tyle tekstu, a Zabini nie miał jeszcze na nic wybitnego wpływu, jest tłem i to dość nudnym. Ma potencjał, którego nie wykorzystujesz, nie rozumiem, dlaczego. Czym byłby Harry bez Rona, James bez Syriusza? Bardzo brakuje mi udziału tej postaci, nic na to nie poradzę.
Co do całości sceny – opisane bardzo dobrze. W życiu nie miałam kaca, ale wszystko zgadza się z tym, co mówią moi znajomi po wesołej nocy. Zgrzytam zębami na rozwiązły tryb życia Draco, nie pasuje mi to do miana szlachty. Bardziej bym widziała go w roli tajemniczego kochanka, który po zaciągnięciu do łóżka dziewczyny z Gryffindoru kasuje jej pamięć, by jego opinia się nie pogorszyła. Ale niech będzie, to Twoja wizja i Twój wybór.
Problem Corny również przedstawiłaś bardzo ładnie. Blondyn spodziewał się czegoś innego, jednak okazało się, że słowa dziewczyny go poruszyły. Bardzo łatwo przychodzi Ci pisanie rzeczy nieprzewidywalnych, na które inni autorzy rzadko wpadają. Mam nadzieję, że Draco nie zrobi się bardziej przeciętny wraz z miłością, której jest coraz bliżej.
Rozdział dziewiąty: No, wreszcie. Poruszyłaś tematy tej długo wyczekiwanej przeze mnie wojny. Od samego początku miałam wrażenie, że klimat tego bloga nie ma być nazbyt optymistyczny, a sercowe rozterki młodych nie trzymały się tego scenariusza, dlatego byłam lekko zawiedziona. Wreszcie akcja się ruszyła i nawet Zabini znalazł tam trochę miejsca dla siebie.
Cieszę się, że wymyśliłaś coś nowego – to właśnie Draco ma być obrońcą, ale nie dobra, gdyż sam z siebie dobry nie jest, a wolności. Dzięki temu nadałaś mu pozytywny wydźwięk, nie musząc umniejszać jego typowo malfoyowskich cech. Trochę mi się to kojarzy z momentem z dzieła J. K. Rowling, kiedy to pod znakiem zapytania stanęła przepowiednia na temat wybrańca – mógł być nim Harry, ale również Neville pasował do scenariusza. W tym momencie okazuje się, że zbawcą nie musi być wcale Potter, chociaż to on jest wzorem wszelkich cnót, od kiedy tylko przeżył atak Voldemorta. Mam nadzieję, że cały charakter tego planu nie zmieni się z biegiem czasu. Cieszyłabym się, gdyby Draco nie zatracił się w ratowaniu świata, nadal był chamem, bo przecież za to wszyscy go uwielbiamy.
Znowu pamiętnik Corny. Podoba mi się stwierdzenie, że jest egoistką, nie idealizujesz postaci, to się chwali. Nadal nic nie wiemy o tajemniczych mocach dziewczyny. Zastanawia mnie, czemu wie o planach dyrektora i jego klątwie, w książce niewiele osób było wtajemniczonych w to drugie, a na palcach jednej dłoni można policzyć osoby wiedzące o pierwszym. Tutaj już wkrada się element idealizacji. Czytanie w myślach Dracona i tak jest już, moim zdaniem, lekko naciągane, a zaraz jeszcze okaże się, że Corny jest brakującym elementem całej układanki oraz że bez jej nadzwyczajnych zdolności plan unicestwienia Voldemorta nie ma prawa się powieść. Cicho liczę, że nie skończy się to w ten sposób, bo byłabym zawiedziona. Na razie, Twoje postacie trzymają charakter neutralny – nie są niedopracowane, a jednocześnie mają wady, tak trzymaj.
Rozdział dziesiąty: Mało akcji, ale dużo przyjemnych przemyśleń.
Głównym wątkiem jest „choroba” Zabiniego. Cieszę się, że znowu nie idealizujesz postaci, tylko piszesz szczerze, że to przez głupotę chłopaków Blaise został ugryziony. To ważne, bo to nadal tylko młode głupki, nie można wiecznie im przypisywać doskonałych decyzji i idealnych zachowań. Szkoda, że nie opisałaś tej nocy trochę lepiej, może przydałby się też fragment pamiętnika bruneta? Nadal uważam, że za mało wiemy o tej postaci i mogłabyś jej dołożyć trochę ikry. Chłopak ma bardzo duży potencjał, który marnie wykorzystujesz. Trochę mi przykro z tego powodu, bo bardzo go lubię.
No i główny wątek romantyczny opowiadania – Draco i Corny. Oboje tak samo niedomyślni i zacofani, jeżeli chodzi o jakiekolwiek sprawy uczuciowe. Na razie nie wiem, jak na to patrzeć. Niby dorośli ludzie, a zachowania dość dziecinne. Od pierwszego rozdziału nic się w tej sprawie nie ruszyło, trochę szkoda, ale mam nadzieję, że się rozpędzi.
Rozdział jedenasty: Tutaj praktycznie cały post jest poświęcony Draco i Corny.
Podoba mi się, że jako pierwszego współpracownika blondyna, spoza zamkniętego kręgu jego najbliższych, dałaś osobę trzecią. Dzięki temu rozwijasz sprawnie bohaterów pobocznych i nie męczysz cały czas w tym samym. Brat Anioła został przez Ciebie bardzo dobrze przedstawiony, nadałaś mu kilka cech osobistych, przez co jest łatwy do zapamiętania i da się go polubić, mimo odmiennej orientacji. Najważniejsze, że ma osobowość, tego często brakuje większości postaci w innych opowiadaniach. Mogłabyś tę scenę trochę bardziej rozwinąć, chociaż zauważyłam, że jeżeli chodzi o jakąkolwiek akcję, to preferujesz wersje minimalistyczne, więc to po prostu w Twoim stylu.
Nasza urocza parka najpierw głupimi odzywkami stawia się w niezręcznej sytuacji, a potem śpi ze sobą ze względu na pannę Pansy szalejącą w dormitorium Corny. Nie wiem, czemu podupadła tu Draconowska godność i szlachetność. Jest to typ bohatera, który wmówiwszy sobie coś, będzie się tego trzymał niezależnie od wszystkiego. W moich oczach Malfoy zrezygnowałby ze spania we własnym łóżku, choćby był po trzech zarwanych nocach i na kacu. Corny również, przekonana o braku zainteresowania ze strony chłopaka jej skromną osobą, raczej nie wymusiłaby na nim oddania łóżka. Bardziej pasowałaby mi wersja dziewczyny, która nie wie, gdzie się podziać i trzeba ją wręcz przekonywać, żeby zajęła mienie Draco. Nie wiem, czy ta postać ma mieć tak nieścisły charakter, bo co rozdział prezentuje się z innej strony, czy po prostu nie możesz się zdecydować, jak ją przedstawić.
Najbardziej podoba mi się kolejny fragment pamiętnika Corny. Dziewczyna zaczęła zauważać nie tylko dobre strony swoich przyjaciół, ale otwarcie zastanawia się, którego dnia spotka ją śmierć z ich ręki. To przywróciło klimat Twojemu opowiadaniu, którego tak mi brakowało pomiędzy tymi wszystkimi sercowymi rozterkami.
Rozdział dwunasty: Główny wątek to kłótnia Corny z Draco. Podkreślasz, że takie sytuacje mają miejsce już od pewnego czasu, a jednocześnie żadnej nie uwzględniłaś we wcześniejszych postach. Takie niedopatrzenie psuje nastrój, który powinien zostać zbudowany dzięki pojedynczym zdarzeniom. Samo stwierdzenie „często się kłócą” jest mdłe, gdy nie ma pokrycia z treścią.
Poszło o Zabiniego. Zastanawiam się, czemu Corny nie wiedziała o tym wcześniej, skoro są przyjaciółmi od dawna? Przecież to domyślna dziewczyna. Rozumiem za to jej złość na Draco, który miał czelność nie zachować powierzonego mu sekretu. Jedyne, co mi się w całości tego fragmentu nie podoba to końcówka – bardzo naiwna i bez polotu. Po zrobieniu karczemnej awantury chłopakowi, Corny jedynie popłakała się i przytuliła. Jeżeli dąży do zmian, to powinna być chyba trochę bardziej zatwardziała w swoich decyzjach?
Również wreszcie podkreśliłaś, że Corny jest zazdrosna i o Dracona, trochę mi tego brakowało. Jak już pisałam, dziewczyna wydaje się dość bystra, więc powinna w miarę szybko wyłapywać takie drobnostki swoich uczuć.
Rozdział trzynasty: Ten za to kręci się wokół Daph. Przedstawiłaś nam nową bohaterkę, która wydaje się dość płytka w tym fragmencie, mam nadzieję, że z czasem postać nabierze rumieńców. Dziewczyna jest przedstawiona w zakładce „postacie”, więc powinna mieć większy wpływ na losy bohaterów, ale to raczej przyjdzie z czasem. Dziwi mnie, że zdaniem blondyna Corny nie domyśla się, że sypia on z Daph. Znowu piszesz, że to domyślna istota, ale jej czyny nie pokrywają się z jej opinią. Trochę mnie już to zaczyna drażnić, bo ile można czytać o silnej dziewczynie, która ryczy od byle czego i inteligentnej panience, której każdą informację trzeba podstawić pod nos? Jeżeli już przypisałaś postaciom jakieś cechy osobiste, to powinnaś się ich trzymać, a nie naginać do opowiadania, by akcja była taka, jakiej chcesz. To zdarzenia powinnaś dostosować do charakteru postaci, nie na odwrót.
Spotkanie z Nottem średnio przypadło mi do gustu. Tyle zachodu, by powiedzieć Draconowi, że ich wspólna znajoma została obiecana komuś? To rodziny szlacheckie, zaaranżowane śluby są na porządku dziennym. Jeżeli w tej konkretnej sytuacji jest coś wyjątkowego, to powinnaś to podkreślić, chociażby jednym zdaniem na koniec notki, bowiem bez tej informacji fragment wydaje się bez sensu.
Rozdział czternasty: Wreszcie coś poświęconego Zabiniemu. Jego niespełniona miłość, panna Weasley, jest nieosiągalna przez Pottera i starszych braci dziewczyny. Aktywny Draco pomaga swojemu flegmatycznemu koledze i wymusza na nim umówienie się na randkę. Zdanie, które najbardziej mnie ujęło w tym fragmencie to „Zapomnij o tym. Inaczej stracisz najlepszego kumpla, a tego nie chcesz, co nie?”. Przedstawia ono całą mentalność blondyna w pigułce. Zapatrzony w sprawy, do których dąży, traci on poczucie rzeczywistości i zapomina o ważnych sprawach, które mogą mieć na niego duży wpływ. Dopiero w tym fragmencie naprawdę odczułam, że nie idealizujesz nazbyt postaci, cieszę się.
Pamiętnik Corny znów mroczny. Nie wiem tylko, czemu zaczyna teraz wątpić w czyny Malfoya, skoro sama podsunęła mu ten pomysł. Dziewczyna znowu jest niezdecydowana i rozlazła, a podkreślasz, że akurat tych cech u panny Morgenstern nie spotkamy. Nadal więc podtrzymuję opinię, że cechy charakteru dziewczyny opisane przez Ciebie nijak nie zgadzają się z tym, co owa panienka wyrabia. Rozumiem, że kobieta zmienną jest, ale bez przesady.
Rozdział piętnasty: Zaczyna się rozmową panny Daph z naszą dwójką głównych bohaterów, a tematem jest Zabini. Podkreślałaś wcześniej, że w Slytherinie plotki są na porządku dziennym, a wszelkie dziwne zachowania są wytykane. Tutaj za to mamy dziewczynę, która martwi się o Diabła. Rozumiem, że Corny, ale czemu ona? Znowu jest to lekka nieścisłość zachowań bohaterów z tym, co piszesz o ich charakterach. Ponadto Daph miała być istotą inteligentną, a tutaj powtarza zasłyszną gdzieś plotkę, zamiast machnąć na nią ręką.
Dalej mamy problem Sabine. Dobrze opisane uczucia dorastającego Draco, który stracił matkę. Tutaj podoba mi się jego podejście, jest opisane bardzo szczerze. Nie wie, jakimi uczuciami ma darzyć matkę, przekonuje sam siebie, że jej nienawidzi, a jednocześnie nie chce, żeby jakakolwiek inna kobieta zajęła jej miejsce w Malfoy Manor. Nie boi się o ojca, a właśnie o to puste miejsce po rodzicielce. Tutaj widać, że wczułaś się w bohatera, opis jest płynny i można łatwo zrozumieć, co siedzi w sercu bohatera.
Dalej znowu mamy Daph i propozycję Dracona. Postać miała być inteligentna, a reaguje jak… zwykła idiotka, nie jestem w stanie tego inaczej opisać. Jej myślenie jest bardzo płytkie, odpowiedzi również, nie widzi horyzontów, a właśnie tym jest dla mnie „inteligencja”. Rozumiem, że oboje wywodzą się z konserwatywnych rodzin, ale każdy nastolatek przechodzi okres buntu, musiała kiedyś mieć podobne myśli i odnaleźć w nich ziarno prawdy, więc czemu teraz tak się zapiera? Nie mówię, żeby od razu rzuciła się Draconowi na szyję, dziękując za wybawienie, ale całość tej konwersacji jest bardzo uboga i nie w Twoim stylu.
Zazdrosną Corny już przerabialiśmy. Tutaj cieszę się, że charakter blondyna został nieco utemperowany i zyskał on świadomość, że świat nie kręci się wokół niego. Wreszcie powróciłaś do pierwowzoru postaci Corny, która miała walczyć o swoje, a nie wiecznie dramatyzować i płakać. Taką postać chciałabym widzieć do końca tego opowiadania.
Rozdział szesnasty: No i się sypnęło znowu. Dziewczyna podjęła „męską” decyzję i zrobiła to, co chciała, a chwilę później ryczy, bo nie wie, co zrobić. Ale… jak to? Taką postać planowałaś stworzyć? Bo ja cały czas czytam, że Corny ma dążyć do wyznaczonych celów i zawsze brać to, na co aktualnie ma ochotę. Że się nie poddaje. A tu mi się mazgai pół rozdziału. Ma rozchwiany nastrój niczym kobieta w ciąży, a zdecydowany Draco powinien wziąć się w garść i wreszcie jej powiedzieć, że zachowuje się jak dzieciak. Przecież młody Malfoy nie toleruje takich zachowań. Wiem, że są sytuacje i SYTUACJE, bohaterka może w momentach wyjątkowego stresu czy zaskoczenia zachowywać się trochę inaczej, ale ten moment trzyma się od paru rozdziałów i końca nie widać. Musisz albo powrócić do pierwowzoru, albo zmienić opisy o bohaterce, bo to dwie zupełne różne osoby. Niby podkreśliłaś, że Corny ma teraz dwie strony swojej osobowości, ale na chwilę obecną obie te strony są… ciapowate.
Rozdział siedemnasty: Minusem pisania bardzo długich notek jest fakt, że w jednym poście zawierasz nazbyt dużo informacji. Tutaj okazuje się, że największa życiowa kłótnia między przyjaciółmi trwała jeden post, a bardziej nawet pół. Muszę stwierdzić, że masz lekki problem z opisywaniem kłótni. Ta pomiędzy Pansy i Corny była Twoją najlepszą, ale potem już jest tylko gorzej. Bohaterowie rzucają sobie jedynie groźne spojrzenia, w sporach brakuje akcji, są jedynie opisy przeżyć wewnętrznych, a nie na tym rzecz polega. W tej notce wreszcie stało się coś aktywnego, jeśli chodzi o kłótnię, i chłopaki się pobili. Jednak bardzo szybko konflikt został zażegnany, wszyscy się przeprosili i pięknie. Problem jest taki, że tak wygląda scenariusz tylko w bajce. Słowo „przyjaciel” nie oznacza, że dwójka ludzi ma o wszystkim takie samo zdanie. Oznacza, że jeśli się nie zgadzają, to jedno z nich siedzi cicho. Zbyt wyidealizowany jest fakt, że po każdej kłótni problem zostaje magicznym sposobem rozwiązany i wszystko zaczyna się od zera. To trochę jak pokemony. W każdym odcinku coś się dzieje, niemalże nadchodzi koniec świata, potem wszystko się rozwiązuje i kolejny etap zaczyna się od wyjściowego zero. W życiu tak nie jest. Wszystko pozostawia jakiś ślad, który powinien być zauważalny. Choćby drobna wzmianka, że Zabini patrzy na Draco inaczej lub Corny nie chce się już przytulać jak wcześniej. Cokolwiek. Bez tego mam wrażenie, że opisane sytuacje mają zapchać notkę, a niczego konkretnego nie wnoszą do treści.
Końcówka znowu o Daph. Widocznie panna Greengrass zaczyna chcieć Draco na własność. Wreszcie nadałaś jej jakieś konkretne cechy osobowości. Odreagowuje kłótnie w związku spotkaniami z Draco i szybko się denerwuje, gdy nie dostaje tego, czego chce. Postać po tym krótkim fragmencie dużo bardziej mi się podoba.
Rozdział dziewiętnasty: Szczerze Ci powiem, że brakuje mi jednej małej rzeczy w tych wszystkich ekscesach Dracona – imprezach, pijactwie i podrywach. Stwierdzenia Corny „stary, zachowujesz się jak męska dziwka”. Inteligentna dziewczyna, która dba o swojego przyjaciela, a z drugiej strony pozwala mu się puszczać z byle kim. To chyba trochę nie w stylu Corny Obrończyni Uciśnionych.
Kłótnia z Zabinim trochę naciągana. O posprzątanie mu szafy? Mógł znaleźć lepszy pomysł. Akcja przedstawiona jest jednak dobrze, więc nie powinnam się czepiać.
Dalej Pansy. Trochę mnie dziwi, że Draco tak bez oporu odparował, że chętnie przyjmie ją do drużyny i dopiero po wzmiance dziewczyny o złych kontaktach z brunetką zaczął mieć wątpliwości. Sam twierdzi, że Parkinson jest najgorszym rodzajem Ślizgonki, intrygantką. Ponadto arystokratka wielce przywiązana do swojej magnackiej fortuny i wpływów nie ma żadnego powodu, by sprzeciwiać się rodzicom, więc chłopak powinien się domyślić, że robi to tylko ze względu na niego i swoje uczucia. Raczej nie takich sprzymierzeńców szuka Draco, a nawet jeśli, to mogłaś podkreślić choć jednym zdaniem, że Malfoy najnormalniej w świecie ją wykorzystuje, bo inaczej nie można tego nazwać.
Rozdział dwudziesty: Znowu rozdział bardziej psychologiczny niż aktywny. Podoba mi się w nim nawiązanie do książek J. K. Rowling. Można dzięki temu odnieść wrażenie, że nie tworzysz ff, a opisujesz losy Dracona równolegle z autorką. Bo przecież nikt nie wie, co przez ten czas robił i przeżywał blondyn. Malfoy zaczął wreszcie wyrażać jakiekolwiek emocje, to dobrze. Powinien zacząć to robić chociaż przed samym sobą, bo przecież jest człowiekiem. Przypadł mi do gustu pomysł, że Draco przekonany o swojej samotności wykrzyczał wszystkie swoje problemy, a nakrył go jego największy wróg. Średnio opisany jest fragment samego ataku, dwie, trzy linijki, w których Draco powinien umierać w męczarniach i wykrwawiać się na śmieć, mogłoby to być bardziej „uczuciowe”, ale całość jest opisana ładnie i z pomysłem.
Teraz sprawa Ginny. Nie bardzo rozumiem, czemu tak wiele czasu zajęło parce planowanie zwykłej rozmowy z rudą na temat rzucenia Zabiniego. To powinien być chyba ich pierwszy pomysł. Rozwiązanie na chwilę obecną wydaje mi się banalne i bez polotu, spodziewałam się jakiejś bomby, która wstrząśnie całym opowiadaniem i trochę się zawiodłam. Mam nadzieję, że dalsze perypetie tej pary będą bardziej… zaskakujące?
Rozdział dwudziesty pierwszy: Malfoy i spółka w skrzydle szpitalnym. Cieszę się, że nie wyidealizowałaś tego wątku, Draco mimo swoich wpływów musiał karnie siedzieć w skrzydle szpitalnym jak inni pacjenci. Mogłaś dodać wyjaśnienie do zaklęcia użytego na Zabinim, nie wszyscy czytali książkę i jakieś drobne wtrącenie by się przydało.
Sny Dracona stają się już nieco monotematyczne. Rozumiem, że to koszmary i powinny nawiedzać go codziennie w niezmienionej wersji. Problem w tym, że jeżeli rzeczywiście tak jest, to wystarczy zdanie za opis, ewentualnie uczucia bohatera. Jeżeli masz zamiar opisywać wszystko za każdym razem, to przydałoby się jakieś urozmaicenie w scenerii. Kolejny sen najzwyczajniej mnie… znudził.
Pogodzenie się paczki za to nie zostało okraszone zbyt wieloma słowami. Po pół roku kłótni powinni chyba bardziej się tym faktem przejąć. Mam wrażenie, że potrzebowałaś Pansy i Anioła do jakiejś następnej sceny i chciałaś szybko ich z powrotem w opowiadaniu. Znowu odczuwam lekkie naciągnięcia treści, a nie powinno tego być. To świat Ślizgonów, jeżeli coś się dzieje, to musi być na to konkretny argument, powód, że wszystko wyszło właśnie tak. Znając charakter Dracona, powinien on żądać na piśmie przeprosin w stronę Corny, która przeżywała kłótnie z przyjaciółką dość długo i wylała przez to basen łez. To wydarzenie jest bez ikry.
Za to fragment w bibliotece jest udany. Draco trzyma się swojego typowego klimatu, warczy i złorzeczy, Potter zdziecinniały, a Hermiona wyniosła. Do tego krótki dialog jest przyjemny i wartki, a Astoria wtrąca zapowiedź przyszłych tajemnic. Momenty z niemiłym Draco idą Ci dużo lepiej niż te w towarzystwie jego przyjaciół.
Rozdział dwudziesty drugi: Dobrze, że Draco dowiedział się wreszcie, kim jest Tom Riddle. Fragment z Dumbledorem jest opisany bardzo dobrze. Trzyma klimat książkowej wersji tej postaci, da się wyłapać charakterystyczne zachowania dyrektora, nic nie jest tutaj sztuczne. Traktuje chłopaka podobnie jak Pottera i tak powinno być.
Jednak głównym wątkiem tutaj jest rozstanie się Diabła z Ginny. Wciąż uważam, że to lekko naciągane, żeby Ginny chciała zrobić mu coś podłego, przecież to była bardzo grzeczna i szczera panna, do tego inteligentna, czemu więc powtarzała słowo w słowa to, co usłyszała od Corny? Zabini przeżywa rozstanie w trochę dziecinny sposób, ale może niektórzy właśnie w ten sposób odreagowują. Dobrze, że Draco nie wytrzymuje tego ze stoickim spokojem, to by było do niego niepodobne.
Mam nadzieję, że fragment z listą będzie miał kontynuację w następnych rozdziałach, bo też ładnie opisany wątek z tajemnicą.
Rozdział dwudziesty trzeci: Cieszę się, że mieszasz elementy wojny z codziennym życiem uczniowskim. Wreszcie wyjęłaś na wierzch brudy, które tak mnie bolały, czyli rozwiązły tryb życia Pansy. Mogłaś bardziej pokreślić, że to właśnie Czarna omamiła biednego Anioła, który był w nią zapatrzony jak w obrazek i nie zdawał sobie sprawy, że dziewczyna go tylko wykorzysta, ale Twój opis jest chyba wystarczający. Jedynie jej reakcja w dormitorium była dziwna. Skoro tak bardzo lubi być postrzegana, jako osoba lekkich obyczajów, to czemu tak bardzo się speszyła? Nie pasuje mi to do obrazu dziewczyny zawsze agresywnej i pewnej siebie. Te cechy nie powinny się zmieniać ze względu na obecność różnych grup ludzi.
Również szlaban u Snape’a jest dobrym wątkiem. Nie mam pojęcia, co się tam wydarzy, ale wreszcie Draconowi nie uszło na sucho wałęsanie się nocami po zamku. I tak podobnych spotkań powinno być więcej, skoro uczniowie tak ławo trafiali nocą na nauczycieli nawet bez Zakonu Feniksa patrolującego korytarze.
Rozdział dwudziesty czwarty: Egzaminy. Chłopaki mają dość olewczy stosunek do nich, na co nieco zgrzytam zębami. Może wreszcie coś by im się nie udało? Chociażby termin poprawkowy i dodatkowy stres? Albo spóźnienie, skoro tak dobrze się bawili, i wybłagany niemalże na kolanach dodatkowy egzamin? Rozumiem, że Draco i Zabini to dzieci szczęścia (pasuje porównanie do Pottera z poprzedniego rozdziału, że wszystko uchodzi im na sucho, Malfoy mógłby przywołać w myślach to stwierdzenie), ale bez przesady. Już w poprzednim rozdziale nadmieniłam, że jeden szlaban na cały rok łażenia nocami po zamku to trochę mało, ale teraz jest jeszcze gorzej.
Polecam pociągnąć wątek z Nottem. Ten fragment był… uroczy. Zawsze coś nowego, w czym mogłabyś się wykazać.
Mam wrażenie, że wydarzenie z Pansy okaże się czymś zupełnie innym. Uważam, że Snape nigdy nie pozwoliłby sobie na takie niedopatrzenie, więc jeśli rzeczywiście Czarna sypia z nauczycielem, to scena byłaby lekko wymuszona i średnio realistyczna, gdyż nie od dziś wiadomo, że Nietoperz jest człowiekiem uważnym, rzadko pozwalającym sobie na jakikolwiek błąd. Zobaczymy, co przyniosą przyszłe rozdziały.
Rozdział dwudziesty piąty: Brakowało mi od dawna opisu takiego wspólnego wieczoru naszej grupy. Całość jest dobrze przemyślana, chociaż dziwię się, że przez sześć lat edukacji nikt nie zauważył dziwnych zdolności Pansy. Mogła powiedzieć, że to obudziło się w niej niedawno, po jakimś konkretnym zdarzeniu lub po prostu przyszło i nikomu o tym jeszcze nie mówiła.
Wielka miłość Dracona jest już omówiona z każdej możliwej strony i uważam, że Czarna nie musiała aż tak dobitnie dawać mu tego do zrozumienia, ale Twoja wola.
Brakuje mi znowu wątków wojennych. Blondyn siedzi w Pokoju Życzeń, ale już nie naprawia szafy, tylko gdyba o swoim nałogu. Zatraciłaś się trochę w kwestiach romantycznych i zapomniałaś o innych. Trochę szkoda, bo to pomieszanie było dobre, łączyłaś życie ucznia z trudami życia w ciężkich czasach, a teraz robi się z tego telenowela. Mam nadzieję, że z czasem znowu wrócisz na właściwy tor.
Końcówka widać, że przemyślana, nie mam nic do dodania.
Rozdział dwudziesty szósty: Wyjątkowo krótki, rozmowa z Zabinim i szlaban. Nie wiem, czemu przyjaciele Dracona traktują go jak idiotę. Wszystkie informacje wykładają mu na tacy. To przecież Ślizgoni, jako arystokracja nie powinni się wtrącać w cudze sprawy. Diabła jeszcze rozumiem, bo są przyjaciółmi, ale jeśli to następuje od razu po rozmowie z Pansy, to sprawa wydaje się już lekko dziwna, nie uważasz? Wolałabym, żeby oni w tym czasie mieli własne rozterki i problemy, dzięki temu byłoby we wszystkim więcej realizmu.
Szlaban u Severusa również był pomysłowy. Sprawdzenie prac pierwszoklasistów nie przekracza umiejętności uczniów roku szóstego, a jednocześnie jest zajęciem żmudnym i nudnym. Jedynie otwartość nauczyciela OPCM mnie trochę razi. Z tego, co pamiętam, to Snape nigdy nie grzeszył zbyt rozbudowanymi zdaniami, a tu wygłosił nawet jeden logiczny monolog. Mogłabyś podkreślić, że w towarzystwie swoich uczniów profesor zachowuje się inaczej, bo zaginęło mi tutaj cale Severusowe jestestwo.
I rozwiąż wreszcie sprawę Corny i Draco, proszę, bo takie podchody, gdy oboje są ponoć zdecydowanymi i dążącymi do swoich celów personami są… naciągane.
Rozdział dwudziesty siódmy: No, wreszcie wróciła długo wyczekiwana atmosfera pomieszania wojny z uczuciami, której tak mi brakowało od pewnego czasu. Nie dziwię się, że pan Malfoy odniósł wrażenie, iż występuje w kiepskiej telenoweli, bo ostatnimi czasy całość lekko zawiewała nudą. Trochę odrzucił mnie pomysł wykorzystania biednego kota w roli królika doświadczalnego, ale cóż, i tak się czasem zdarza. Nie wiem tylko, w jaki sposób Draco zamierza powiadomić Czarnego Pana o naprawieniu Szafy, bo tego jeszcze nie opisałaś. Nadal się cieszę, że wszystko zgrywa się z wydarzeniami w książce i Twoje opowiadanie mogłoby być równoległe z dziełem autorki, to buduje bardzo dobry klimat i, chociaż ciężko użyć tego słowa w świecie Harry’ego Pottera, wiarygodność akcji.
Najlepsza jest scena w Pokoju Życzeń. Można było poczuć, jakby ta rozmowa wcale nie odbywała się pomiędzy Twoimi postaciami, a pomiędzy Harrym, Ronem i Hermioną w książce J. K. Rowling. To oznacza, że Twoje umiejętności bardzo szybko się rozwijają, bo z bloga udaje Ci się stworzyć dobrą powieść. Dbasz o szczegóły, podkreślasz nałóg chłopaka, ubiór Corny, posąg Blaise’a, to się bardzo chwali. Jedna z lepszych Twoich notek.
Rozdział dwudziesty ósmy: Pełen akcji, napisany bardzo dobrze, większość znowu pokrywa się z książką, chociaż zakończenie było nieprzewidywalne. Bardzo dobrze idzie Ci opowiadanie scen walki, chociaż zbyt wiele czasu poświęciłaś Corny. Jest bitwa, a Draco dyskutuje, jakby nigdy nic, o pierdołach ze swoją przyjaciółką. Raczej karykaturalna scena, nie sądzisz?
Wydarzenia przy szafie również opisane są bardzo dobrze, do niczego nie mogłabym się przyczepić. Postać Belli zachowuje wszystkie cechy z książki, również inne postacie są wystarczająco realistyczne. Nie wiem jedynie, czemu we wszystkich opisach robisz z Pottera takiego głupka. Rozumiem, że Draco postrzega go jako osobę nie nazbyt inteligentną, ale w tym rozdziale jego rola kończy się na truchtaniu z różdżką za Dumbledorem. Malfoy go nie lubi, ale prawda jest taka, że Harry odgrywał w większości wydarzeń znaczące role i brakuje mi go w tej, jakże ważnej, bitwie.
I czy Czarny Pan jest aż tak szalony, by wysyłać na wojnę czarodzieja rzucającego zaklęcia na wszystkich wkoło, włącznie ze swoimi towarzyszami? To raczej bystry człek był.
Prolog: Zmienia nam się postać, z której perspektywy opisywana jest historia, teraz to Severus Snape. Mam nadzieję, że uda Ci się utrzymać klimat tej postaci, tak dobrze przedstawionej przez J. K. Rowling. Wiem, że to ciężka sprawa, ale wierzę w Ciebie. Po tak krótkim fragmencie ciężko to ocenić, ale mężczyzna trzyma się kanonu.
Podobają mi się określenia, jakich używa Snape w stosunku do swoich wychowanków. Widać, że masz wybujałą wyobraźnię, tylko czasem się powstrzymujesz. A nie powinnaś. Takie szczegóły sprawiają, że Twoje opowiadanie ma klimat, bez Ciebie ten blog jest tylko kolejnym ff o HP. Musisz starać się tam umieścić trochę siebie.
Rozdział pierwszy cz. 1: Teraz się dowiadujemy, że Snape został przybranym ojcem Corny. Pomysł całkiem dobry, wykonanie na pewno lepsze. Jedyne, czego mi tu brakuje, to obecność Malfoya i opisów jego poczynań wojennych. Skupiłaś się na uczuciach, obiadkach, kawkach, wyjściach, a mogłoby tu zagościć parę poważniejszych spraw. Jedyny gwałtowniejszy akcent tego postu to opis zmagań Corny z czarną magią. Przekazane jest to jednak w sposób nazbyt tajemniczy, mam wrażenie, że mało kto wcześniej wiedział, iż istnieje coś takiego jak głód spowodowany brakiem czarnej magii. Mogłaś dodać, że Severus znał to uczucie, zgłębił je w czasie długich lat studiów, powiedzieć o tym coś więcej, a jest to jedynie wzmianka. Trochę za mało według mnie. Skoro wymyśliłaś to sama, to powinnaś również to dopracować, a odniosłam wrażenie, że w głowie zrodziła Ci się scena, ale droga ku niej była zbyt wyboista, by się nią przejmować.
Rozdział pierwszy cz. 2: Notka rozjaśniająca nam nieco przeszłość Corny i wszystko to, co siedzi jej w głowie. Znowu muszę powiedzieć, że Snape traci trochę w tych postach swojej pierwotnej osobowości, nadałaś mu nowe znaczenie, ale jeszcze nie do końca wiem, czy mi się ono podoba. Severus powinien robić wszystko po cichu, niezauważalnie, chroniąc Harry’ego i będąc szpiegiem na dwa fronty, z niczym się nie afiszował. A tutaj nagle wypytuje o wszystko swoją uczennicę, do tego jest zdziwiony, mimo kilkunastoletniego kontaktu z Czarnym Panem i jego poplecznikami.
Sama historia Corny jest wciągająca i dobrze przemyślana. Lekko boli mnie naciąganie tej części fabuły, Draco czyta w myślach, a dziewczyna ma jakieś paranormalne zdolności, ale można to zrzucić na karb tego, iż główny bohater nie powinien być przeciętny i mieć normalnych problemów. Cieszę się, że opisałaś uczucia Corny w tak dziwny sposób. Nic nigdy nie jest czarno-białe, szczególnie, gdy chodzi o nasze wewnętrzne zmagania i to tu widać. Dziewczyna z jednej strony żałuje, że nie może być śmierciożercą, a z drugiej boi się tego i twierdzi, że nigdy nim nie zostanie. Gubi się w tym, z czym żyje od bardzo dawna. Można odnaleźć w niej coś dziwnego, ale wciąż jest to zagubiona małolata, która chciałaby mieć po prostu lżejsze życie. Bardzo ładnie.
Rozdział drugi: Nie wiem, czemu unikasz podania powodu owych „cichych dni”. Nie dowiedzieliśmy się, czy Corny była obrażona, zła, smutna, czy po prostu się bała, a to dość ważna informacja. Wszystko się ucięło gwałtownie bez rozwiązania.
Nie wiem, czemu miała służyć scena na Pokątnej. Mam nadzieję, że z czasem będzie ona miała jakiś sens.
Zdaje się, że Corny właśnie zabiła trzech śmierciożerców i nie bardzo wie, co też ma z tym faktem poczynić. Spodziewałam się bardziej, że wszystko będzie porozrywane, a tu mamy bardzo ładne cięcia. Również mogę mieć tylko nadzieję, że z czasem nadmienisz coś więcej o tym wydarzeniu. Reakcja Snape’a… Cóż, nie podoba mi się. Uważam, że on nigdy nie dałby płakać sobie w ramię, prędzej huknął na nią, uderzył w twarz, czy co tam jeszcze robią tacy czterdziestoletni kawalerowie. Ewentualnie dał chusteczkę, ale to byłby chyba szczyt empatii wyżej wymienionego. Trochę mi brakuje starego, dobrego Severusa.
Rozdział trzeci: Jak nie podoba mi się postać czarnowłosego, tak cioteczka Bella to w Twoim wykonaniu majstersztyk. Ciężko jest opisać szaleństwo, jeśli nigdy się go nie doświadczyło, chociaż może każdy z nas jest odrobinę szaleńcem. Jednak w tych opisach choroba pani Lastrange jest wręcz namacalna. Nie wiadomo, o co jej chodzi i co też nowego wymyśli, by bardziej gnębić Dracona. Nieprzewidywalna i dzika. Nie warczy jak jej młody kuzyn, ale jej wrogość jest po stokroć większa niż u Malfoya. Nie wiem, co więcej mogę dodać, postać bardzo dobrze zrobiona.
Nie wiem, czy ludzkie odruchy u Voldemorta to taki dobry pomysł. Bierzmy pod uwagę, że on już parę razy zginął, czego nie przeżył raczej żaden człowiek, więc odgrodzenie go wielkim murem od wszystkiego, co ludzkie, nie byłoby chyba wcale takim głupim pomysłem. Ale taką masz wizję i ją szanuję. Uważam tylko, że jest to całkiem inteligentna persona i nie powinien stawiać krzyżyka na Albusie. Bądź co bądź jest to jedyny czarodziej, który był w stanie walczyć z nim jak równy z równym.
Rozdział czwarty: Podkreśliłaś, że rozdział jest średnio podobny do tych, które piszesz zazwyczaj i jest w tym trochę racji. Co nie zmienia faktu, że cieszę się, iż czasami potrafisz wykrzesać z siebie trochę młodzieńczej energii, głupich scen i dziecinnych zachowań. Twoi bohaterowie nie mają po pięćdziesiąt lat i czasem brakuje mi tutaj takich luźnych scen. Twoje są twoje dobrze opisane.
Przynamniej tu nie zaniechałaś przedstawiania Snape’a jako człowieka aspołecznego, to też mnie cieszy. Już się bałam, że wparuje do pokoju, a to już by było naciągane. Stanie pod drzwiami było wystarczające.
Czemu Draco nie zapyta ojca o Narcyzę?
Rozdział piąty: Opis prywatnych apartamentów Draco. Bardzo ładnie opisany sam budynek i dobry pomysł z malowaniem po ścianach. Brakuje mi tylko powodu, dla którego Malfoy maluje właśnie to. W jego życiu wszystko raczej ma jakiś cel. Corny rozumiem, ale ciotka Bella? Dumbledore? Po co?
Również pojawia się kolejny opis przyjaźni Zabiniego z Draconem. Cieszę się, że potrafisz tak dobrze opisać więź, jaka ich łączy. Mogłabyś kiedyś opisać choć kawałek z perspektywy Blaise’a, to byłby ciekawy dodatek.
Końcówka znowu pokazuje, że po problemach z Czarnym Panem pojawi się wątek typowo młodzieńczy – impreza!
Rozdział szósty: Cieszę się, że Draco znalazł u swojego profesora jedynie swój nóż. Gdyby fiolka okazała się być w tym samym miejscu byłoby to lekko naciągane. Poszukiwania opisane bardzo sprawnie, chociaż uważam, że mistrz eliksirów nie pozwoliłby się zapuścić żadnemu pokojowi, w którym musi przebywać. Ma raczej pedantyczną osobowość, bo przecież wszystko, co robi w czasie pracy musi być robione bardzo skrupulatnie, najmniejsza pomyłka skutkuje niewypałem.
Z tego, co pisałaś wcześniej, co Corny często bywała na imprezach z chłopakami. Do tego musieli jej przecież kiedyś coś zorganizować, spędzili razem parę dobrych lat, nie uważasz? Jeśli miała odmówić, to powód jest za bardzo naciągany, bo musiałaby używać go co roku. Lepiej by to brzmiało, gdyby w przeszłości na takowym zdarzyło się coś, czego dziewczyna nie chce powtarzać. Albo podkreślić przyczynę, dla którego chłopki wcześniej nie świętowali jej urodzin.
Rozdział siódmy: Trochę mi brakowało takiego swobodnego opisu codziennych czynności, jak spacer po parku. Rozdział wyjątkowo mugolski, ale nie można ukrywać, że na świecie jest o niebo więcej ludzi niemagicznych niż czarodziejów, i to oni raczej budują populację w której żyją jednostki wybitne. Uwzględniłaś parę małych rzeczy, które razem budują opowiadaniu klimat.
Draco zawsze kojarzył mi się z człowiekiem, który lubi nowoczesność, może dlatego nie dziwię się, że wystrój wnętrz mu się spodobał. Spodziewałam się małej burdy w wydaniu Pansy, gdy ta dowie się o relacjach Corny i Dracona, ale takie rozwiązanie też mi pasuje.
Notka wybitnie bez akcji, więc więcej nie mogę napisać.
Rozdział ósmy: Bardzo dobre przedstawienie podejścia Blaise’a do mugolskiego życia. Wszystko jest opisane przejrzyście i tak, jak powinno wyglądać, bo skąd niby obaj chłopcy mieliby znać się na telewizji czy telefonach? Cieszę się, że tak znacząco podkreślasz takie szczegóły, bo właśnie tym charakteryzuje się podział świata magicznego i niemagicznego.
Scena na Nokturnie. W pierwszej chwili wydało mi się lekko naciągane, że właśnie tej samej nocy, o tej samej porze, w dokładnie tym momencie Corny również zawitała w to miejsce! Jednak tłumaczenie dziewczyny, iż często urządza sobie takie przechadzki było dla mnie wystarczające. Mam jedynie nadzieję, że nie będzie już takich sytuacji, bo większe ich nagromadzenie będzie już naprawdę nierealne.
I od kiedy Corny daje tak sobą tarmosić? Miałam wrażenie, że nawet przez chwilę nie pozwoliłaby na to Draconowi, a tutaj taki dowcip. Kłótnia jest dobrze opisana poza tym drobnym szczegółem.
Rozdział dziewiąty: Trochę mi się nie podoba, że Draco ukrywa cokolwiek przed Czarnym Panem. Dalej bierzemy pod uwagę, że to najpotężniejszy czarnoksiężnik na świecie, który pokonał Dumbledore’a, osiągnął niemalże władzę absolutną, a Harry pokonał go nie dzięki umiejętnościom, a szczęściu i poświęceniu rodzicom. A tu nagle wyskakuje taki małolat, który jest w stanie z nim walczyć, chociaż między ich doświadczeniem i wiedzą jest Rów Mariański. Nawet opisane „starania” Dracona nie powinny mieć wpływu na to, czy jego Pan jest w stanie się dowiedzieć istotnych dla siebie faktów, czy nie. Dla mnie to idealizacja postaci.
Za to scena w Malfoy Manor opisana jest bardzo ładnie. Zmęczony Draco, który próbuje spławić nadaktywnego kumpla. Zawsze znajdzie się jeden taki, gdy wszyscy inni mają dość, dlatego wydaje się to bardzo realistyczne.
Dom Snape’a. Jakoś niczym mnie to nie chwyciło za serce, poza paroma zdaniami o hemoglobinie, bo znowu dobrze przedstawiłaś problem rodzin arystokratycznych z ogarnięciem prostych, z punktu widzenia mugoli, rzeczy. Miło również, że dodałaś ciekawostkę o Kamieniu Filozoficznym.
Rozdział dziesiąty: Czarny Dwór i Voldemort miotający zaklęciami we wszystkich swoich śmierciożerców. Bardzo dobrze opisane, wreszcie do tej postaci powraca jej wariactwo, które zawsze było na pierwszym miejscu – powinna to być postać do bólu nieprzewidywalna i dzika.
I znowu wracamy do domu profesora. Trzeba przyznać, że scena ta była groteskowa, chociaż dziwię się, że Snape tak późno zauważył nocne wizyty swojego wychowanka, i to będąc w stanie średnio nadającym się do użytku.
Cieszę się, że nie zatuszowałaś tutaj typowych cech osobowości Dracona, który jest prowodyrem i człowiekiem umiejącym wybrnąć z każdej sytuacji. Jedyne, co mnie trochę razi to wzmianki o jakimkolwiek kontakcie między Snape’m a Corny. To jakoś tak… nie przystoi i Draco powinien ufać swojej „drugiej połówce”, że nic głupiego nie zrobi, szczególnie z Wielkim Nietoperzem.
Rozdział jedenasty: A tutaj Draco planuje morderstwo. Trochę mnie dziwi, że chłopak może swobodnie sobie skakać po drzewach na przedmieściach i nikt go nie zauważył, ale w porządku, mógł mieć fart. Za to lubię w Twoim opowiadaniu takie drobne szczegóły jak fakt, że młody Malfoy nie lubi psów. Takie niby nic, a jednak sprawia problemy.
I nie bardzo wiem, czemu Draco stojąc po tej „całkiem dobrej” stronie mocy, która jest jego własną stroną, nie do końca zgadzającą się z rozumowaniami Voldemorta, ale również Dumbledore’a, tak łatwo decyduje się na morderstwo. Może by się przydały jakieś rozterki? Chociażby zerknął, na kogo został nasłany? Cokolwiek. Rozumiem, że to ma być człowiek z sercem z kamienia, ale skoro już się zakochał i takie tam, to przemyślenia filozoficzne o śmierci nie powinny mu być aż tak obce.
Pansy jak zwykle płytka i tak być powinno. Dziwię się, że nie zrobiła większej awantury o to, że Draco lepiej traktuję skrzata niż ją, wielką arystokratkę. Uważam też, że jego estetyka powinna mieć cokolwiek do powiedzenia w sprawie imprezy na cześć Corny.
Rozdział dwunasty: Rozdziały stają się coraz krótsze, ale również mniej w nich błędów. Nie wiem, czy cieszyć się, czy żałować, ale raczej to drugie. Post kręci się wokół prezentu dla Corny. Cieszę się, że wybrałaś coś takiego – rodowa biżuteria jest tym, co miłość Dracona powinna dostać. Szkoda tylko, że dziewczyna zareagowała przewidywalnie, ale może taki był plan. Przynajmniej wreszcie zrobiła coś, co jest zgodne z jej charakterem.
Bardzo podobały mi się rozważania na temat tego, czy Draco rzeczywiście jest zły. Jakoś brakowało mi ostatnio tak poważnych filozoficznych rozważań i uważam, że częściej powinnaś się w takowe zagłębiać, bo dobrze Ci idą, do tego poruszasz sprawy ważne i zawsze aktualne.
Rozdział trzynasty: I nadszedł ostatni post regularnej historii prowadzonej na Twoim blogu. Spodziewałam się więcej, ale cóż, nadzieja matką głupich. Post bardzo okrojony. Obraz kaca przedstawiałaś już wielokrotnie, więc nie jest to dla nas nic nowego, a najbardziej skupiłaś się na wyglądzie panny Corny na jej przyjęciu urodzinowym. Nie uważasz, że to trochę za mało?
Jedynie pomysł z krawatem Notta uważam za udany. No i fragment pisany z perspektywy Morgenstern. Mogłabyś to robić częściej.
Bonus pierwszy: Miło, że poświęciłaś przeszłości Corny cały post. Cieszę się, że jest on tak… szary? Chyba to dobre słowo. Tak właśnie wygląda dzieciństwo w sierocińcu, jest nijakie. Akcent z kolorową sukienką na końcu był bardzo ciekawy, bo był to jedyny barwny przedmiot w całej notce. Niektóre powtórzenia były płynne i budowały ładne zdania, podkreślały fakty, jednak cześć brzmiała już wymuszenie i polecałabym się ich pozbyć, bo trzykrotne słowo „brudne” w dwóch zdaniach to już trochę za dużo.
Bonus drugi: Gdzieś tam, w czasie lektury któregoś z pierwszych postów, zrodziło się w mojej głowie pytanie o losy Pani Malfoy. Nurtowało mnie to dość długo i szkoda, że aż tyle czasu czekałam na odpowiedź na to pytanie, bo notki czytałam wedle kolejności w Spisie Treści, a nie według czasu ich dodawania. Jednak cieszę się, że ten temat został w ogóle poruszony, bo to ciekawe zagadnienie.
Nie spodziewałam się, że skrytą miłością bohaterki okaże się Syriusz. Mogłaś dodać coś na temat jego losów w czasie walki rozgrywającej się w Ministerstwie, gdy Draco był na piątym roku. Jak udało mu się uniknąć upadku za kurtynę i śmiertelnego zaklęcia? Taki mały szczegół, a bardzo by tu pasował. Na przykład jakaś blizna po tym, jak śmiercionośne zaklęcie ledwie go ominęło albo znamię po ciosie przyjaciela, który odepchnął go w bok. Cokolwiek.
Cieszę się również, że nadałaś Narcyzie nową twarz. Nic nigdy nie jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka. Również Pani Malfoy nie powinna być jedynie zimną matką, wychowującą swojego syna wedle staromodnych standardów. Duży plus za ten bonus.
Bonus trzeci: Za to ten post jest jedynie dość krótkim, choć rozbudowanym opisem, ale mógłby on być zawarty w poprzednim poście. Sam w sobie wnosi mało do fabuły, a uważam, że takie bonusy są właśnie po to, by opowiedzieć o czymś ponad fabułę. Powinna być w nich akcja lub jakiś konkret, tu nie mogę go odnaleźć. Draco śpi, Narcyza go odwiedza, Narcyza odchodzi, Draco się budzi, koniec.
Bonus czwarty: A to jest… dziwne. Dobrze, że na końcu umieściłaś jako takie streszczenie zamysłu, jaki popchnął Cię do stworzenia tego to fragmentu, bo inaczej uważałabym to za jednolitą miazgę. Podkreśliłaś również, że jest to dzieło, które tworzyłaś w gimnazjum i jedyne, co mogę powiedzieć, to że cieszę się, iż wyrosłaś z tych bredni. Teraz Twoje opowiadanie jest dojrzalsze i nadawałoby się do wydania książki, a to, co tutaj zobaczyłam to lekki bełkot, w którym są przebłyski dobrej narracji opisującej wybitnie beznadziejny pomysł.
Bonus piąty: Bardzo dobry pomysł ze wstawieniem tego wywiadu. Polecam jednak link do niego umieścić w zakładce „Beatrice”, bo opowiada on raczej o Tobie, nie o losach bohaterów.
Bonus szósty: No, i dotarłam do miejsca, które z tej „trzeciej” księgi podobało mi się najbardziej. Genialnie pomyślany post, mogłabyś wstawiać takie co jakiś czas i ujawniać skryte myśli bohaterów drugoplanowych. Chwaliłam się już za to, że mają oni u Ciebie swoją twarz i każdy z nich jest inny, ale dopiero tu naprawdę pokazałaś, że to są zwykli ludzie. Może i czarodzieje, ale co z tego? Brakowało mi takich wzmianek o humorach tych bohaterów, bo zawsze mnie ciekawili. Pamiętaj – postacie dobrze zrobione zawsze nakłaniają do zastanawiania się nad ich losami. Te sprawiają, że chciałabym przeczytać oddzielne opowiadania o każdym z nich i to właśnie znaczy, że wykreowałaś ich odpowiednio.
Uf. Dotarłam do końca treści i powiem Ci, że tak długiego opowiadania blogowego jeszcze nie czytałam. Zabierałam się do tego jak pies do jeża, widząc ogrom treści, który przede mną stał, ale nie żałuję. Może i znalazłam parę rzeczy, które mi nie odpowiadały w tym wszystkim, ale to raczej kwestia indywidualnego odbioru. Do większości rzeczy nie jestem w stanie się przyczepić. Gdy już zaczynałam czytać, kolejne rozdziały łatwo wchodziły, chociaż niektóre były dość długie. Z czasem stały się krótsze, ale widocznie pomału traciłaś serce do pisania tegoż dzieła. Czas więc chyba na ogólne podsumowanie.
Jeśli chodzi o świat przedstawiony, to nie jest on Twój własny, ale w wywiadzie podkreśliłaś, że właśnie na takich lubisz się opierać. Nie ma w tym nic złego i dzięki temu możesz więcej czasu poświęcić swoim bohaterom i wydarzeniom. Świat magii jest na tyle plastyczny, że nawet tworząc coś na istniejącym schemacie, masz spore pole do popisu i zawsze możesz napisać coś, o czym samej J. K. Rowling nigdy się nie śniło. Tutaj nie ma ograniczeń i każdy pomysł, nawet ten najbardziej szalony, przy odpowiedniej argumentacji i fundamentach, ma rację bytu. To właśnie jest duży plus światów fantasy, jak również uniwersum wykreowanego przez autorkę Harry’ego Pottera. Od samego początku widać, że wykorzystałaś w pełni możliwości, jakie daje Ci świat wypełniony magią. Nie tylko wydarzenia są nią nasycone, ale również postacie. Przeplatasz sceny życia czarodziejów z czynnościami mugolskimi i wszystko razem ładnie się łączy. Odnalazłam kilka zgrzytów, ale w większości oba te światy mają u Ciebie swoje odpowiednie miejsce, które im pasuje. Patrząc z perspektywy wszystkich postów, uważam jedynie, że mało treści poświeciłaś wydarzeniom zewnętrznym, akcji dziejącej się wokół głównych bohaterów, za mało osób trzecich i niespodziewanych wydarzeń, za dużo romansu, alkoholu, imprez, które były niemalże powtarzalne, a związek Corny z Malfoyem zbyt… uroczy? To, co opisujesz, opowiadasz bardzo dobrze i do niewielu rzeczy mam prawo się przyczepić. Problem w tym, o czym zapomniałaś, a raczej dla których rzeczy nie znalazłaś w tym wszystkim miejsca. Może gdyby akcja toczyła się wolniej, w rozdziale nie znajdował się miesiąc, a tydzień, łatwiej by było wspomnieć o rzeczach, które nie są bezpośrednio związane z główną akcją, a budują świat i sprawiają, że tworzysz swój własny klimat. Voldemort jest naetapie, gdy rządzi światem, a dopiero w drugiej księdze zaczął się on przewijać, i to też niezbyt często. Lucjusz jest jego prawą ręką, a głównie jest opisywany jako parszywy rodzic i wszędobylski podrywacz. Dumbledore jest magiem stulecia i dyrektorem Hogwartu przez cały pierwszy tom, a również coś poważniejszego z jego udziałem działo się dwa razy. Moim zdaniem to są postacie tworzące historie. Potężne, ważne, mające znaczenie. Warto o nich wspominać, bo bez nich historia traci swoją realność i zaczyna być jedynie opisem życia młodego, zakochanego człowieka, a chyba nie tylko o tym chciałaś pisać. Niby podkreślasz co jakiś czas, że trwa wojna, ale w postach nie da się jej za bardzo odczuć, świat momentami jest strasznie monotematyczny, aż do znudzenia.
Jeśli chodzi o czas, to jedyne, co mi nie odpowiada, to zbyt szybka akcja. Każdy post to około miesiąca, dopiero druga księga zwalnia i takie tempo jest, moim zdaniem, odpowiednie dla opowiadania. Nie mówię, żebyś z góry założyła sobie, że w każdej notce zawierasz tydzień, ale w kilkunastu rozdziałach zawierasz cały rok i to wcale nie jest odpowiednie tempo. Lepiej jest, jeśli chodzi o miejsca, każde ma swoje oblicze, wszystko jest dobrze opisane, każdy budynek ma klimat i odpowiednie wydarzenia, które do niego pasują.
Bohaterowie również mają wiele cech, czego mogę Ci pogratulować. Każdego z nich dopracowałaś z wybitną precyzją. Widać, że na wszystkich miałaś pomysł i starasz się za nim podążać. Miałam kilka obiekcji przy głównych bohaterach, ale na tę ilość tekstu oczywistym jest, że mogą czasem się zdarzać odstępstwa od normy. Rzeczą ludzką jest zmieniać zdanie. Nadal uważam, że za mało uwagi poświęciłaś Blaise’owi, ale najwidoczniej nie uważasz go za postać pierwszoplanową i nie jest Twoim celem poświęcanie mu zbyt wiele uwagi. Trochę szkoda, ale taki jest Twój wybór. Wszystko jest dopracowane, chociaż zbyt rzadko poboczni bohaterowie występują w Twoich rozdziałach. Jedynie panna Greengrass pojawiała się dość często, ale to również jedynie przez pewien czas. Masz wiele postaci, które mają ogromny potencjał, które bardzo dobrze przedstawiasz, jednak poświęcasz im za mało treści.
Draco został przedstawiony z trochę innej strony, niż w dziełach J. K. Rowling, ale to dobrze. Dzięki temu całość Twojego opowiadania jest czymś nowym, gdzie wszystko może się zdarzyć. Starasz się nie tracić typowych cech rodziny Malfoy i to Ci się chwali, chociaż czasem nie dajesz rady, chcąc dostosować zachowanie Dracona do wymyślonej przez siebie akcji. Według mnie powinno to działać w drugą stronę – najpierw pomyśl, co w takiej sytuacji zrobiłby ten zimny drań, a potem dostosuj do tego wydarzenia. Nie wiem, czy można mówić o czymkolwiek dziejącym się w świecie Harry’ego Potter’a jako o rzeczy realistycznej, ale właśnie tego oczekuję, czytając opowiadanie o tym blondynie. Żeby wszystko ociekało tą „malfoyowatością”, której tak długo już szukasz. Dobrze Ci to idzie, ale zawsze może być lepiej.
Corny zostawiła Ci więcej pola do popisu, gdyż nie występowała w fandomie. Najbardziej z jej życiorysu podoba mi się fragment, gdy Draco zrobił z niej córkę Severusa. Nadal uważam, że nauczyciel eliksirów zbyt lekko to zniósł, ale o tym już mówiłam. Pozostawiłaś kilka niewyjaśnionych wątków, a prawdopodobnie zakończyłaś już pisać to opowiadanie, szkoda. Nie czuję się usatysfakcjonowana opisem po wydarzeniach na Nokturnie i jestem ciekawa, czym też dokładnie są te wszystkie nadprzyrodzone moce panny Morgenstern. Jej charakter nie pozostawia wiele do poprawy, chociaż tu również uważam, że bardziej powinnaś trzymać się założonych przez siebie schematów, bo zbyt często twarda Królowa Węży ryczała przez byle pierdołę.
Blaise, tutaj się powtórzę, za mało opisany. Wilkołak i śpioch, wiecznie wierny i grzeczny. Tylko tyle z tego całego tekstu można się o nim dowiedzieć. Żadnych konkretnych scen w jego wykonaniu. Poza paroma wydarzeniami z Ginny, zawsze tworzył tło i nie działo się nic konkretnego z jego udziałem.
Związek Draco i Corny. Ciężka sprawa, jestem lekko zawiedziona obrotem sprawy tutaj. Nie było żadnej wielkiej pompy, żadnych godnych zapamiętania fragmentów. W pierwszym tomie się czają, a w drugim już ze sobą są. Całkowicie zatuszowałaś ten moment w swoim opowiadaniu. Masz wiele fragmentów romansu i oba etapy życia tej pary są dobrze opisane, ale nie podoba mi się ten nagły skok.
Inne postaci: Masz u mnie dużego plusa za dwójkę z nich.
Straszy z Nottów – postać stworzona wyjątkowo realistycznie, mogłabym się pokusić o stwierdzenie, iż to Twoje najlepsze dzieło, jeśli chodzi o Twoich bohaterów. Nie ma zbyt wielkiego udziału w całym opowiadaniu, ale jego rozterki są bardzo ludzkie, jego problemy ocierają się o sprawy męczące aktualnie młodych ludzi, jest strach przed Draconem i nowościami jest tym, co hamuje nas przed ryzykanctwem. Naprawdę mi się podoba ta postać.
Daphne. Tutaj mamy miłą osóbkę, która nazbyt się nie wychyla, ale również porusza ona wiele kwestii realnych. Wmawia Draconowi, że jest jedynie przyjaciółką i tego samego wymaga od niego, jednocześnie skrycie się w nim podkochuje, jest zazdrosna, życzy Corny niezbyt dobrze. Ta bohaterka powinna nam pokazać, iż należy zawsze sięgać do tego, czego pragniemy, nie powstrzymywać się, bo może nam to uciec sprzed nosa.
Nie mogę się z żadnej strony przyczepić do tworzonych przez Ciebie opisów. Są rozbudowane, nigdy ich nie brakuje, łatwo można wyobrazić sobie przedstawiony przez Ciebie świat. Uczucia również są proste w odbiorze, gdy o nich piszesz. Nie robisz za dużo błędów, a jeśli już się pojawią, jest to zwykle kwestia literówki.
Teraz tylko jedna rzecz, którą zauważyłam w sprawie języka. Często opisów myśli nie podkreślasz cudzysłowem, kursywą lub czymkolwiek innym. Nawet myślnikiem. Wbijają się one w tekst i trzeba przeczytać zdanie kilka razy, by zrozumieć, co autor miał na myśli. Uważam, że cudzysłów lub kursywa to dwa najlepsze sposoby do wstawiania myśli w tekst. Polecam zdecydować się na któryś z nich.
Co do reszty spraw językowych – mogę Cię znowu tylko chwalić. Masz rozbudowane słownictwo, budujesz zgrabne zdania, ładnie wyrażasz myśli, nawet przekleństw używasz w odpowiednich miejscach i pasują do całości.
Wątki… Podkreśliłam w opisie ostatniego bonusu, że wyjątkowo mi się podobał tamten post. Dzięki niemu mogliśmy zobaczyć twarze innych bohaterów, nie tylko tych pierwszoplanowych. Brakowało mi tego przez większość Twojego opowiadania. Masz dobrze wykreowane postaci, jednak momentami słabo wykorzystujesz ich potencjał. Czepiałam się tego w sprawie Blaise’a, ale innych również to dotyczy. Nie wiem, czy ten bonus przyszedł Ci łatwo, czy też męczyłaś go wybitnie długo, ale właśnie ten fragment dobrze ukazał Twoje zdolności.
Główne wątki w opowiadaniu są dość ograniczone, szczególnie w pierwszej części, w drugiej rozwijasz się i akcja jest dużo bardziej zróżnicowana. Z początku wszystko kręci się wokół cichej miłości Corny i Draco, do tego szafa. Czasem do tekstu wkradnie się opis jakiejś lekcji, imprezy, walentynek. Dopiero po koniec dzieje się coś konkretnego, gdy blondyn zbiera wokół siebie popleczników i stara się zrobić coś własnego.
Drugim tom jest niedokończony, więc ciężko ocenić cały zamysł. Zanosi się dobrze. Całość jest bardziej mroczna, wydarzenia zaczynają się wreszcie kręcić wokół wojny, nie tylko spraw sercowych bohaterów, pokazujesz postacie, które nie miały wcześniej zbyt dużego udziału w treści, jak Lucjusz czy Voldemort, bardzo dobrze przedstawiłaś Bellę.
Powiem Ci, że nie spodziewałam się na początku, że Twoje opowiadanie będzie tak dobre. Temat szkolnych miłostek Draco został już definitywnie oklepany i nie byłam gotowa, że coś mnie zaskoczy, a Ty dałaś radę. Większość z tego, co figuruje na tym blogu, jest bardzo oryginalne i nadaje się na osobną powieść, nie tylko fan fiction. Jestem mile zaskoczona, że osoby takie jak Ty mają czas i chęci poszerzać zasoby blogosfery.
BŁĘDY (8/10)
Prolog: Poza kolejny nie udało się. „Po raz kolejny”.
Rozdział pierwszy: Słysząc ich hałaśliwe krakanie, można było spodziewać się wszystkiego co złe (...) Przecinek przed „co”.
Od wieków budynek był w posiadaniu jednego rodu (...) i Dwór należał bowiem do starego rodu (...) Zdanie po zdaniu.
(...) przy zastawionym wykwintnymi potrawami ogromnym stole, stojącym pod ogromnym, żelaznym żyrandolem (...) powtórzenie.
Rozdział drugi: (...) a pamięć o nich staranie pielęgnowano. „Starannie”.
Ale nie wiedział co to. Przecinek przed „co”.
(...) i kompletnie dla niego nie zrozumiały. Nie z przymiotnikami piszemy razem.
(...) co było do niej nie podobne. Jak wyżej.
Takie niby nic, ale… mamy przerwę obiadową, a Corny je tosty z dżemem?
Nawet dywan leżał idealnie prosto, dokładnie na środku pomieszczenia, jak gdyby każdy kto tylko przezeń przechodził (…) Przecinek przed „kto”.
Nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe (…) „Niemiłe”.
(…)z ciekawością, naganą lub po prostu dlatego że inni patrzyli. Przecinek przed „że”.
Jak zwykle milczący Diabeł zapobiegawczo usunął swój esej z eliksirów miejsca rażenia kolorowych tenisówek (…) „Z miejsca rażenia”.
Draco prychnął z niesmakiem, ale nie dodał. „Niczego nie dodał”.
(…)wycedził nie uprzejmie. „Nieuprzejmie”.
Rozdział trzeci: (…)choć przecież często urządzał sobie misja zwiadowcze po zamku. „Misje”.
Nikt głośno o nim nie mówił, bo sam miał coś d ukrycia. „Do”.
Rozdział trzeci: (...) sufit, który był tak zaczarowany, aby wyglądał, jakby wielka sala była otwarta niebo. „Na niebo” lub coś podobnego.
Kto wie, co to za zaklęcie i do czego służy. Znak zapytania na końcu.
Trochę go bawiło ten foch, a trochę drażnił. "Bawił".
(...) a miał z nim ten sam problem co Pensy. Przecinek przed „co”. I czemu Pansy napisałaś przez „e”?
(...) i w zeszłe lato wyszedł w stanie prawie nie naruszonym z bitwy w ministerstwie magii (...) „Nie” z przymiotnikami piszemy razem i "nienaruszonym".
Rozdział czwarty: (...) żeby woźny miał odrobinę miej pracy. „Mniej”.
(...) bo nie spełnia twoich kryteriów już w przebiegach. „Przedbiegach”.
Szeptano po kątach, że gdy było to możliwe, Snape zapewne odwołałby wszystkie święta. „Gdyby”.
(...) a Blaise pochylał się nad rozjechanym wdaniem (...) „Wydaniem”.
(...) że powiedział mugole słowo za dużo (...) „Mugolce”.
Co podobnego do tej waszej piłki. „Coś”.
Rozdział piąty: Jednak w tym tygodniu Draco nie miał jednak siły (...) Powtórzenie.
(...) odór samego Diabła był nie do zniesienia, a mowa ich obu. Coś tu chyba Ci zjadło.
(...) odsłaniając przejście do pogrtążonego jak.zwykle w półmroku pokoju wspólnego. „Pogrążonego”.
To co masz na głowie. Przecinek przed „co”.
Rozdział szósty: (…) Corny za kolei prawie na każdym kroku spotykała się z nienawistnymi spojrzeniami innych uczennic (…) „Z kolei”.
(…)opuszczając je, wyłącznie gdy musiała iść na zajęcia. Przecinek zamiast za „je”, to przed „gdy”.
Prawdą było, do tej pory i tak miał sporo kłopotów (…) Zjadło Ci „że”.
W gruncie rzeczy, nie irytowały go same plotki (…) Niepotrzebny przecinek.
Dlatego Draco wolał uważać i się narażać. „Nie narażać”.
Poza tym, uwielbiał być wolnym (…) Niepotrzebny przecinek.
Rozdział siódmy: Pewnego dnia Corny szepnęła do Diabła, że Draco nareszcie przypomniał sobie jak się śmiać. Przecinek przed „jak”.
Mam chaos w głowie, nie wiem co myśleć. Przecinek przed „co”.
A wiesz czym jest idea? Przecinek przed „czym”.
Rozdział ósmy: Tak pogardzałem ojcem, a robię to co on. Przecinek przed „co”.
Może dlatego że pierwszy poczuł na własnej skórze nonsensowność działania Voldemorta. Przecinek przed „że”.
(...) walczyć o to, co pragnę (...) „Czego pragnę”.
A przynajmniej tam mi się wydaje. „Tak”.
Dlaczego zawsze gdy za dużo wypije? Przecinek przed „gdy”.
Rozdział dziewiąty: Diabeł, czy ja mówię, że mam zamiar prowadzić otwartą wojnę. Znak zapytania na końcu.
Kto wiem, może się tam kwalifikowała. „Wie”.
Ale przecież miał moc, skądkolwiek pochodziła i czymkolwiek była. Mógł ją użyć, mógł działać, zrobić coś dzięki niej. „Jej” zamiast „ją”.
(…)może całkiem inaczej próbowałaby zaplanować tę ostateczną bitwę, która ma się pod koniec tego roku. Zjadło słowo „odbyć”.
Rozdział dziesiąty: Droczyło się z nim, drażniło go, wdzierało się pod powieki, rozgrzewało skórę. Było ostre, drażniące i nie dawało spokoju. Powtórzenie.
Sam nie wiedział czy to sen, czy już może rzeczywistość. Przed pierwszym „czy” również przecinek.
Leżał w swoim łóżku w swoim dormitorium i na dodatek w ubraniach. Powtórzenie.
Corny wzruszyła ramionami, ale na jej ustach przez cały czas gościł bardzo szeroki uśmiech. Bardzo starannie broniła dostępu do swojego umysłu (…) Powtórzenie.
(…)i będzie udawała, że nie wie o co mu chodzi (…) Przecinek przed „o”.
Rozdział jedenasty: I przypuszczam, że w tej szkole jest więcej osób takich, jak my dwaj. Niepotrzebny przecinek.
Corny i Diabeł jakoś zawsze sami domyślali się, co miał na myśli. Powtórzenie.
Budzenie się przypomina wynurzanie z lodowatej wody na powierzchnię skutą lodem. Powtórzenie.
Jedyne co je z nią łączy, to podświadome pragnienia i żale. Przecinek przed „co”.
Było obrzydliwe w ich wykonaniu. Przydałoby się słówko „to”.
Rozdział dwunasty: Weź przestać sobie stroić żarty, okay? „Przestań”.
Draco przybrał najbardziej obojętny wyraz twarzy na, jako było go stać w tamtej chwili (...) Niepotrzebny przecinek + literówka "jako" zamiast "jaki".
Rozdział trzynasty: Daph była Ślizgonką z jego roku (...) i Draco lubił ją o wiele bardziej niż koleżanki ze swojego roku (...) Więc wreszcie była z jego roku czy nie?
To właśnie niej lubił (...) „W niej”.
Zapewne ukryli się w Pokoju Wspólnym, w którym dziewczyna całkiem niedawno spędziła wcale namiętne chwile z Malfoyem (...) A nie w Pokoju Życzeń?
Nienawidzi tę głuchą ciszę (...) "Tej głuchej ciszy".
Rozdział piętnasty: (...) i trudno było określić czy spowodowane to było samą obecnością Dracona (...) Przecinek przed „czy”.
Co z tego złoty, skoro nie pozwalał mu odlecieć? „Że złoty”.
Ciekawe co powiesz, gdy tatuś odetnie ci wartki strumień galeonów. Przecinek przed „co”.
Przyglądał się jej w milczeniu, gdy uważnie przyglądała się każdemu kawałkowi pergaminu (...) Powtórzenie.
Rozdział szesnasty: (...) a do tej pory Draco myślał, że to nie możliwe. „Niemożliwe”.
Miał wrażenie, że wiele rzeczy przed nim ukrywa, ale bał się, zapytać ją, co to było. Niepotrzebny przecinek przed „zapytać”.
(...) bo oboje po prostu chcieli po czuć (...) „Poczuć”.
Rozdział siedemnasty: Sama nie wiedziała na co dokładnie, ale się zgodziła. Przecinek przed „na”.
Masz zamiar tak milczeć do skończenia świata? Jeżeli chcesz użyć słówka „skończenia”, to wypadałoby dodać też „się”, ewentualnie zamienić na „końca”.
(…) odgryzł się Draco. -Myślisz, że tylko ty możesz czuć się obrażony? Zjadło spację.
Wolałbym się najpierw przerwać - stwierdził. „Przebrać”.
Rozdział osiemnasty: Może nawet jeszcze w kwitnącym i pachnącym maju. Wszyscy uwielbiali maj, bo kojarzył się ze świeżą trawą, kwitnącymi drzewami i miłością. Powtórzenie.
Rozdział dziewiętnasty: (...) i niejakim obrzydzeniem wrzucił je do kosza. Zabrakło „z”.
(...) choć był to mecz finałowy, Gryffinfor kontra Ravenclaw (...) „Gryffindor”.
Rozdział dwudziesty pierwszy: Tak to przynajmniej nie zabiją we śnie. „Nie zabiją mnie we śnie”.
(...) ostrym makijażu na twarzy o skórze jeszcze bledszej niż zwykle (...) Przecinek przed „o”.
Nigdy nie to było trudne do zauważenia (...) „Nigdy nie było to trudne do zauważenia”.
Rozdział dwudziesty trzeci: Kto by pomyślał, zaśmiał białowłosy w myślach (…) „Zaśmiał się”.
- Trzeba było urodzić się Malfoyem. - Draco wzruszył ramionami. To nie moja wina, że nie dość, że jestem niezwykle przystojny, to jeszcze bogaty - dodał z szelmowskim uśmiechem. Brak myślnika.
Po czym stała od stołu i z wysoko uniesioną głową, wyprostowana niczym kij od miotły, wymaszerowała z Wielkiej Sali. „Wstała”.
Rozdział dwudziesty czwarty: (...) w której było również wiele równie interesujących rzeczy (...) Powtórzenie.
(...) przecz co Draco zaczął podejrzewać (...) „Przez”.
Rozdział dwudziesty piąty: To było godne chyba samego Pottera. Opiekun Domu Węża posłał mu spojrzenie godne bazyliszka (…) Powtórzenie.
Rozdział dwudziesty szósty: Sierciuch z cichym miauknięciem zdziwienia uniósł się do góry. „Sierściuch”.
Rozdział dzwudziesty siódmy: Jeśli jakoś dożyję do następnego lata, to obiecuję, że nauczę się całej mugolskiej historii i wyrecytuję ją całą z pamięci. Powtórzenie.
Zabini dopiero wtedy wychylił się nieco ze swojego bezpiecznego schronienia za Brzydkim-Ale-Chyba-Solidnym-Posągiem, ocenił sytuację i dopiero wtedy wstał. Znowu.
bez ociągania wcielił w życie opracowany naprędce plan B. wyjątkowo żaden z wtajemniczonych w akcję Ślizgonów nie protestował (…) Z dużej litery.
(…) w którym rozdrażnienie z mieszało się rozbawieniem. „Zmieszało”.
Rozdział dwudziesty ósmy: Choć, jak nie patrzeć, niewiele im obojgu do tego brakowało. „Jak by nie patrzeć”.
(...) niczym szczekanie psa na łańcuchu, który za wszelką cenę pragnie się zerwać. Zła składnia, bo to raczej nie łańcuch chce się zerwać.
Nawet zauważył, kiedy do walki dołączyły kolejne osoby. "Nie zauważył".
Nymphadora, nie Nyphadora.
Na sekundę z kurzu wyłonili się niczym zjawy Harper i Avery dyskretnie Longbottoma przed stratowaniem i natychmiast usuwając się z powrotem w cień, zabierając ze sobą porządnie pokiereszowanego Longbottoma. Powtórzenie.
Prolog: (...) jedenastoletniego chłopca w okularach, niejakiego Harry'ego Pottera, który przed kilkoma minutami dołączył do złoto-czerwonego Gryffindoru. Severus wbijał w chłopca niezbyt przyjacielskie spojrzenie. Powtórzenie.
Dobrze by było, żebyś wytłumaczyła, czemu Syriusz Black żyje.
Rozdział pierwszy cz. 2: (...) a jak się pojawisz, to starają cię omijać. „Starają się”.
Rozdział drugi: (…) próbująca świecić, ale nie bardzo wiedząca jak dokładnie to zrobić. Przecinek przed „jak”.
Zdecyduj, proszę, czy używasz imienia Lucjusz czy Lucius.
(…)a co innego, gdy wokół ciebie kreci się ktoś inny, obca osoba i nic nie mówi, nawet na ciebie nie patrzy. „Kręci”.
To co miałaś zamiar, zanim kazałem Ci się zamknąć. „Ci” w dialogach z małej litery.
(…)gdy Severus przyglądał się jej odrobinę za długo. Otrząsnął się. Trochę zmartwiał, czując się odrobinę głupio (…) Powtórzenie.
Rozdział trzeci: Malfoyowie stworzeni byli do wyższych celów (…) Dwa akapity pod rząd.
(…)przez co znajdowały się tu meble z różnych epok historyczny (…) „Historycznych”.
W Draconie wszystko krzyczało i jęczało, za każdym razem gdy tylko przekraczał próg tego przybytku. Przecinek przed „gdy” zamiast „za”.
Choć wydawałoby się Mroczny przechadzał się od okna do przeciwległej ściany z całkowitym spokojem, Draco zauważył u niego oznaki nerwowości. Zjadło „że”.
Malfoyowska duma mimo wszystko poczuła odrobinę się urażona takim zachowaniem. „Poczuła się odrobinę urażona”.
(…)wsadzeniem do piecyka na cisto, czy co tam jeszcze potrafiły wymyślić sobie te stworzenia jako karę za wyimaginowane przewinnienia. „Ciasto” i „przewinienia”.
Rozdział piąty: (…)z kimś bądź do lustra, bo towarzysze niedoli nie zdążyli trzeźwieć (…) „Nie zdążyli wytrzeźwieć” lub „nie nadążali trzeźwieć”, czas dokonany lub niedokonany.
Rozdział szósty: Corny wciąż była niepoprana politycznie (…) „Niepoprawna”.
Rozdział siódmy: Draco sam już nie widzie dział (…) „Wiedział”.
Tacy jesteśmy genialny (…) „Genialni”.
(…) staruszków z pasami (…) „Z psami”.
Rozdział ósmy: (...) który zakasał rękami (...) „Rękawy”.
(...) od jakiego czasu przepadał za Czarną (...) „Jakiegoś”.
(...) a prosto niego z cichym, kobiecym piskiem spadł nieznajomy (...) „Na niego”.
Rozdział dziewiąty: Posiadam już swoją długą połówkę. „Drugą”.
Rozdział jedenasty: (…)rozmieszczając po całym Londynie niewielkie palce zieleni (…) „Place”.
Rozdział trzynasty: To źle, czy dobrze? Bez przecinka.
(…)że ktoś postanowił pochować go za życia i dopiero po chwili przypomniało mu się, że to tylko Pansy postanowiła przystroić cały dom kwiatami z okazji urodzin Corny. Powtórzenie.
Bonus drugi: Pragnęła odjeść. „Odejść”.
Bonus czwarty: Blaise uśmiecha się, gdy widzi moją konsternowaną minę. „Skonsternowaną”.
Nie zupełnie - protestuję. „Niezupełnie”.
Mimo paskudnego charakteru Draco czasem potrafił czasem być wspaniałomyślny. Powtórzenie.
RAMKI (7/7)
Na pierwszy rzut oka wyglądają minimalistycznie, gdyż umieszczone są na małym polu pod obrazkiem, jednak ich zawartość okazuje się całkiem rozbudowana.
Zakładka „postaci” ma swój urok dzięki temu, że wstawiłaś linki do obrazków, a nie pliki w pełnej rozdzielczości. Nadal utrzymujesz minimalistyczny klimat. Opisałaś bohaterów pierwszo- i drugoplanowych, to też się chwali, bo sporo osób zapomina o tym drobnym szczególe, jakim jest istnieje więcej niż trójki osób na krzyż. Opisy są rozbudowane, podają podstawowe informacje, ale również ciekawostki. Często zaglądałam w trakcie czytania do tej zakładki, żeby lepiej móc sobie wszystko wyobrazić, bardzo mi się podoba.
Streszczenia. Jest tylko jedno, więc nie bardzo wiem, jaki sens ma tworzenie tej ramki. Powinna być ona regularnie uzupełniana lub usunięta, bo w tej sposób tylko robi potencjalnemu czytelnikowi nadzieję, a nic konkretnego nie da się z niej wynieść.
Biblioteka zawiera wszystko, co potrzebne.
Informacje o opowiadaniu zawsze są przydatne, a Ty przedstawiłaś je w odpowiedniej formie, by osoby zaglądające tu mogły szybko przyswoić podstawowe informacje i dowiedzieć się, czy mają ochotę zagłębiać się w treść.
Beatrice również jest dobrze pomyślane. Pierwszym, co rzuca się w oczy jest kontakt do Ciebie, to najważniejsze. Opisujesz siebie tak jak swoich bohaterów – pokrótce, kilka konkretnych informacji i parę pobocznych, widocznie taki masz styl, bardzo mi się on podoba.
DODATKOWE PUNKTY (1/3)
+ Za zaskoczenie, że istnieją dobre blogi o Draco.
CAŁOŚĆ (72/81) – BARDZO DOBRY
Bardzo dobra ocena i naprawdę pozytywnie odbieram tego bloga. Zajrzałam z ciekawości na nowego, którego aktualnie tworzysz i przeczytam go, gdy tylko znajdę chwilę. Ocena pisała się bardzo długo i to jest chyba najlepszy wyznacznik moich braków czasowych, niestety.
Ale jest już i nie żałuję żadnej chwili poświęconej na czytanie tego opowiadania. Mam nadzieję, że któreś w końcu dokończysz, powodzenia.
Gratuluję godnego powrotu na orztrokrytyczne salony!! Świetna ocena, kompetentna, życzliwa, bardzo wartościowa. Oby tak dalej, Moja Droga. :)
OdpowiedzUsuń*ostrzokrytyczne, sorrki, moja klawiatura z radości się pomyliła ;)
OdpowiedzUsuńże i ocenę przeczytasz i coś z niej wyniesiesz
OdpowiedzUsuńAlbo wywalasz pierwsze i, albo wstawiasz przecinek przed drugim.
nawet przy otworzeniu wielu kart, od razu przypomina mi, jaki blog otworzyłam.
Powtórzenie.
tekst– to pomaga
Spacja przed myślnikiem.
W powieści, rodzina Malfoyów mimo że była przedstawiona w dość negatywnym świetle, to jednak nie była aż tak mroczna jak w Twoim opowiadaniu.
W powieści rodzina Malfoyów, mimo że była przedstawiona w dość negatywnym świetle, nie była jednak aż tak mroczna, jak w Twoim opowiadaniu.
chłopaki są masterami obu przedmiotów.
http://sjp.pwn.pl/sjp/master;2567156 A w którym konkretnie znaczeniu? Bo podejrzewam, że jednak mistrzami.
Nienawiść Draco do walentynek była raczej do przewidzenia, bo gdzieżby wielki szlachcic z przedpotopowego rodu miałby się udzielać w czasie tego pogańskiego święta?
Bo przedpotopowe czarodziejskie rody to ostoja chrześcijaństwa. ;)
cała scena mało co wnosi do fabuły
Co jest zbędne.
Zgrzytam zębami na rozwiązły tryb życia Draco, nie pasuje mi to do miana szlachty.
Szlachta zawsze była och taka grzeczna. ;)
Cieszyłabym się, gdyby Draco nie zatracił się w ratowaniu świata, nadal był chamem, bo przecież za to wszyscy go uwielbiamy.
Czyżby?
i nie męczysz cały czas w tym samym.
Hmm?
da się go polubić, mimo odmiennej orientacji.
No tak, bo osoby odmiennej niż twoja orientacji to czyste zło.
Mogłabyś tą scenę trochę bardziej rozwinąć
Tę.
ze względu na pannę Pensy
Co na to panna Funty?
żeby zajęła mienie Draco.
To ona jest komornikiem? o.O
że Corny jest zazdrosna i Dracona
O.
to powinnaś to podkreślić, chociażby jednym zdaniem na koniec notki
Bez przecinka.
Zdanie, które najbardziej mnie ujęło w tym fragmencie to „Zapomnij o tym. Inaczej stracisz najlepszego kumpla, a tego nie chcesz, co nie?”.
To dwa zdania. ;)
Ta pomiędzy Pensy i Corny
Dalej Pensy.
Panna Parkinson ma na imię PANSY.
Słowo „przyjaciel” nie oznacza, że dwójka ludzi ma o wszystkim takie samo zdanie. Oznacza, że jeśli się nie zgadzają, to jedno z nich siedzi cicho.
Tylko jedno?
star, zachowujesz się jak męska dziwka
Raczej stary.
Ponadto arystokratka wielce przywiązana do swojej magnackiej fortuny
Wut?
Jednak głównym wątkiem tutaj jest rozstanie się Diabła z Ginny.
Się jest zbędne. // Ta ksywka jest debilna i nie ma uzasadnienia w kanonie.
czyli rozwiązły tryb życie Pansy.
Życia.
omamiła biednego Anioła
Ta ksywka też jest idiotyczna... *wizualizuje sobie pewnego dozorcę* Kwiiiiik!
Jedynie jej reakcje w dormitorium była dziwna.
Reakcja.
Blondyn siedzi w pokoju życzeń
Czy to nie jest nazwa własna i w związku z tym nie powinna być zapisana wielką literą?
To przecież Ślizgoni, jako arystokracja nie powinni się wtrącać w cudze sprawy.
Oddzielający wtrącenie przecinek przed nie.
nauczyciela opcm
OPCM jeśli już.
cale Severusowe jestestwo.
(...) całe severusowe (...).
Pan Malfoy
Zbędna wielka litera w pierwszym słowie.
naprawieniu Szafy
Najpierw piszesz to małą literą, teraz wielką. BTW, czy to nie była szafka zniknięć?
jakby ta rozmowa wcale nie odbywała się pomiędzy Twoimi postaciami, a pomiędzy Harrym, Ronem i Hermioną w książce J. K. Rowling.
(...) pomiędzy twoimi postaciami a Harrym, Ronem i Hermioną (...).
Dumbledore’m
Dumbledorem.
iż istnieje coś takiego, jak głód spowodowany brakiem czarnej magii.
Bez przecinka.
w głowie urodziła Ci się scena
Zrodziła.
będąc szpiegiem na dwa fronty z niczym się nie afiszował.
Oddzielający imiesłów przecinek przed z.
choroba Pani Lastrange
Znów zbędna wielka litera.
szczególnie z Wielkim Nietoperzem.
Wielki Nietoperz, serio?
że draco lepiej traktuję skrzata niż ją
Uciekła wielka litera.
mogłabyś wstawiać takie co jakiś twarz
Czas.
Patrząc z perspektywy wszystkich postów uważam jedynie
UsuńOddzielający imiesłów przecinek przed uważam.
a a związek Corny z Malfoy’em zbyt… uroczy?
Jedno a jest zbędne. Zupełnie jak ten apostrof.
naetapie
Tu zabrakło spacji.
a dopiero w drugiej księdze zaczął się on przewijać
Zdolny, sam się przewija. Chociaż chyba już nie musi, bo tym pokracznym cusiem z czwartej części już nie jest. ;) Chociaż... jest po siedemdziesiątce, a w tym wieku niektórym zdarza się już nosić pampersy.
i to też niezbyt często.
Oł, kłopoty z higieną...
Masz wiele postaci, które mają ogromny potencjał
Powtórzenie.
właśnie tego oczekuję czytając opowiadanie o tym blondynie.
Oddzielający imiesłów przecinek przed czytając.
„malfoy’owatością”
Kolejny z-tyłka-wyjęty apostrof.
Ciężka sprawa, jestem lekko zawiedziona obrotem sprawy tutaj.
Powtórzenie.
iż to Twoje najlepsze dzieło, jeśli chodzi o Twoich bohaterów.
Drugie Twoje jest zbędne.
Takie niby nic, ale… mamy przerwę obiadową, a Corny je tosty z dżemem?
Czepiasz się na siłę. Może miała ochotę.
I czemu Pansy napisałaś przez „e”?
Tobie też się to parę razy zdarzyło.
(...) i w zeszłe lato wyszedł w stanie prawie nie naruszonym z bitwy w ministerstwie magii (...)
„Nie” z przymiotnikami piszemy razem.
Zeszłego lata. // Ministerstwie Magii.
Z dużej litery.
z małej litery.
Rusycyzm.
Rozdział dzuwdziesty siódmy
Dwudziesty.
Na sekundę z kurzu wyłonili się niczym zjawy Harper i Avery dyskretnie Longbottoma przed stratowaniem i natychmiast usuwając się z powrotem w cień, zabierając ze sobą porządnie pokiereszowanego Longbottoma. Powtórzenie.
Na dodatek urwało od sensu w pogrubionym fragmencie.
Opisujesz siebie tak jak swoich bohaterów
Przecinek przed jak.
Bueh, udało mi się wreszcie poprawić.
UsuńSłownik często sam poprawia "pansy" na "pensy" ze względu na istnieje tylko tego drugiego słowa w jego zakamarkach.
"Debilna ksywka" wzięta jest z opowiadania, takim mianem określa autorka chłopaka, więc to już nie do mnie pretensje. Z Aniołem to samo. I Nietoperzem.
I, będąc szczerą, nie wiem, czy jesteś odpowiednią osobą, to komentowania mojego czepialstwa, skoro sama masz wysoko rozwinięte skille pasywne w tej kwestii : )
Dziękuję.