środa, 24 września 2014

[246] hunter-academy

Autorka bloga: Astaroth
Autorka oceny: Marta

Z dniem 22 września Autorka zawiesiła bloga do odwołania, ponieważ jednak byłam wówczas już na zaawansowanym etapie oceny, postanowiłam ją dokończyć i niniejszym publikuję.
 
- Dobra, idę obczaić wucet – oświadczyła Jay. Dziewczyna zabrała ze sobą piżamę, ręcznik i kosmetyczkę, po czym zniknęła za drzwiami łazienki.
Lo nie wiedziała, co teraz ze sobą zrobić. Wiedziała, że wypadałoby się odezwać do Amandy, ale jakoś się do tego nie paliła. Nagle Jay wyleciała z łazienki w samych majtkach i czarnej koszulce, krzycząc ze strachu. Wskoczyła na łóżko i schowała się za Lo, omal jej nie przewracając.
- Co się znowu stało? – spytała Lo, ze zdumieniem przyglądając się otwartym drzwiom pomieszczenia, z którego jej przyjaciółka wypadła jak huragan. Ta jedynie zacisnęła mocniej palce na ręce koleżanki i niepewnie wychyliła kawałek głowy zza jej ramienia. Przez chwilę nic nie mówiła, tylko wpatrywała się wzrokiem pełnym mieszanki paraliżującego strachu i chęci mordu przed siebie.
- P-pająk! – wyjąkała drżącym głosem. Lo totalnie zamurowało, nie mogła w to uwierzyć. Pająk – to był powód tego całego zamieszania? Dziewczyna pokręciła z niedowierzaniem głową. Poprawiła grzywkę i ruszyła przed siebie, by skontrolować sytuację. Usłyszała tylko, jak Jay krzyczy, by na siebie uważała, po czym weszła do środka. Przez ułamek sekundy nie rozumiała, o co tyle krzyku, ale natychmiast sama wrzasnęła i odskoczyła w tył jak oparzona. Na opuszczonej klapie muszli stało czarne i włochate monstrum rozmiarów szczeniaka. Świdrował ją ośmioma parami lśniących ślepi i co chwila szczękał szczypcami*, dodając swojej postaci grozy. Pająk stał spokojnie i obserwował, jak przymierzający się do ataku morderca. Lo w jednej chwili wypadła za drzwi, chowając się za Jay. A przynajmniej usiłowała, bo jej przyjaciółka miała taki sam zamiar. W efekcie stały wciśnięte w parapet i przytulone kurczowo do siebie.
- Taaak, wcześniej „O co tyle rabanu?”, a teraz sama się chowasz, co? – fuknęła Jay z triumfalnym uśmieszkiem na ustach. Jednak gdy stworzenie w łazience drgnęło, przestało jej być do śmiechu. – BORZE SZUMIĄCY, TO COŚ TU LEZIE! – wrzasnęła przerażona, wskakując na łóżku Amandy. Ta nawet nie odezwała się słowem sprzeciwu ku temu, bowiem sama stała sparaliżowana strachem i desperacko ściskała dłoń Lo.
- Co się tu, do jasnej cholery, dzieje?!
Nagle ktoś otworzył drzwi silnym kopniakiem i do środka wparowali Max z Kurtem. Blondyn ściskał w dłoni zakrzywiony miecz japoński, a chłopak Jay trzymał w dłoniach gotową do wystrzału kuszę. Rozejrzał się szybko po pokoju, ale nie widział przeciwnika.
- Czego się drzesz jak stare gacie? – warknął gniewnie na Jay, która natychmiast podbiegła do niego, skacząc po łóżkach, jakby bała się, że na podłodze znajdzie kolejnego lokatora na gapę. Złapała Kurta za umięśnione ramię i drżącą dłonią wskazała na drzwi łazienki, mocno go przytulając.
- P-pająk… - wyjąkała. – On tam jest… Stoi cholera jedna na kiblu… Nie! – zaprotestowała, gdy ten chciał się zbliżyć. – Weźmie cię i zeżre na kolację! To bydle jest wielkie jak jakiś zmutowany kocur!
Kurt popatrzył na nią jak na idiotkę.
- I z tego powodu biegasz po pokoju w samych gaciach i drzesz się, jakby cię ze skóry obdzierali? – zironizował, jakby ogromny pająk w łazience to była normalna sprawa. – Serio, było cię słychać aż w moim pokoju. A mieszkam cztery piętra wyżej. Po drugiej stronie schodów. Na samiuteńkim końcu korytarza.
[Astaroth, Akademia Łowców, fragment rozdziału 4]

Pierwsze wrażenie: 6/10 pkt

Adres, belka, ogólnie.
 
Słowa, których użyłaś w adresie, spowodowały u mnie następujący ciąg skojarzeń: „Hunter, czyli łowca, academy, czyli akademia... aha, czyli rzecz będzie o Akademii Łowców... ciekawe, czym oni się zajmują? Czy nie będą przypadkiem kimś w rodzaju braci Winchesterów z serialu Nie z tego świata?”. Z perspektywy tego, co już przeczytałam, wiem, że rzeczywiście adres wzbudził we mnie skojarzenia prawidłowe – choć może najbardziej adekwatne do grupy Czarnych Łowców. Napis na belce jest, w odróżnieniu od adresu, w języku polskim: Akademia Łowców. Bardzo często oceniający krytykują postępowanie blogerów wbrew zwyczajowi nakazującemu konsekwencję językową przy zapisie adresu i belki, jednakże w wypadku Twojego bloga, ta niekonsekwencja pasuje, nie razi. Zainteresowało mnie, jaki pomysł przedstawisz w swojej twórczości, ale na tym pozytywnym pierwszym wrażeniu zaważył niestety wygląd Twojego bloga, a konkretnie – rzucający się w oczy, wręcz rażący je brak kontrastu między tłem a czcionką wpisów. Gdyby nie to, że mogłam czytać Twojego bloga w wersji dla telefonów komórkowych, chyba zazgrzytałabym się zębami na śmierć albo wystawiła ocenę nieobiektywną. Moja Droga, postaw się w pozycji Czytelnika, który odnalazł Cię w blogosferze przypadkiem, jest pełen wiary, ciekawości, nadziei i ogólnie – samych dobrych emocji, a Ty mu serwujesz tekst, którego właściwie nie jest w stanie przeczytać. Wściec się można – i dalej wrócę do tego, co powinnaś zrobić, żeby Czytelnikom ciśnienia nie podnosić za bardzo na samym wstępie. Żeby nie było zbyt hiobowo od samego wstępu, masz u mnie plusik za cytat w nagłówku, nieznany mi wcześniej, a pobudzający do mądrych refleksji, przykuwający uwagę. 
 
Wygląd: 3/6 pkt

Nagłówek, szablon, czcionka, przejrzystość, ogólnie.
 
Na pierwszym planie w nagłówku znajduje się napis:  „WSZYSCY CHCA NASZEGO DOBRA. NIE DAJMY GO SOBIE ZABRAC.” (pisownia oryginalna). Po pierwsze, jest to aforyzm autorstwa Stanisława Jerzego Leca – czego nie podałaś w żadnym miejscu; po drugie – dlaczego napis nie ma znaków polskich? Po trzecie – nie podoba mi się kropka po nim oraz to, że informacja o szabloniarni, z której pochodzi szablon wykorzystany na hunter-academy.blogspot.com, znajduje się bardzo blisko tego aforyzmu.
W tle nagłówka umieszczone są jakieś ruiny zimą, stojąca przy oknie dziewczyna w plisowanej, długiej sukni, twarz prawdopodobnie tej samej dziewczyny, w mocnym, niezwykłym makijażu oraz płonący zamek. Kolorystyka nagłówka i w ogóle całego szablonu utrzymana jest w odcieniach trzech barw: czerwieni, czerni i bieli. Przyznam szczerze, Astaroth, że mnie nie podoba się ani ten szablon, ani ta gama kolorów; nie odbieram wyglądu Twojego bloga jako spójnej, przemyślanej, przemawiającej do mnie całości – lecz, być może, po prostu nie jest dla mnie jeszcze jasne znaczenie wszystkich elementów i może po prostu za bardzo się czepiam (zgubnym byłoby to wykluczyć). 
O czcionce wspominałam już wyżej, ale tu popastwię się nad nią mocniej: jest prawie nieczytelna, ponieważ jej kolor nie odcina się od tła (przeszkadza mi też efekt blasku w dolnej części nagłówka) i nie jest nawet pogrubiona. Rzutuje negatywnie na przejrzystość i ogólny odbiór bloga. Zalecam natychmiastową i całkowitą zmianę czcionki <szept> chyba że w ogóle zdecydujesz się na inny szablon, co, jeśli interesuje Cię moje zdanie, na złe by Ci nie wyszło; polecałabym granat jako bazę kolorystyczną, wtedy możesz spokojnie pisać w bieli, ile Ci się żywnie podoba, a dodatkowo, będzie to fajne nawiązanie do stosowanego przez Ciebie podziału na Czarnych i Białych Łowców, so let's think about it seriously </szept>.

Treść: 40/45 pkt
 
Na blogu publikujesz opowiadanie fantastyczne, bez tytułu (na potrzeby tej oceny tytułuję je Akademią Łowców); dotąd opublikowałaś prolog i cztery rozdziały, prolog – 1 lipca 2014 roku, rozdział czwarty – 13 sierpnia 2014 roku.

Świat przedstawiony: bohaterowie, czas i miejsce akcji, wątki i opisy.
 
Świat przedstawiony powinien być Twoją koncepcją od A do Z; nie mówię o tym, że nie wolno Ci się czymś inspirować albo że powinnaś dołożyć wszelkich starań, by Twoje miejsca, postaci czy sytuacje pojawiły się po raz pierwszy ever dopiero w Twoim opowiadaniu, bo to w gruncie rzeczy prawie niemożliwe – ale, tak, jak sugerowali Ci to już Twoi Czytelnicy, rzeczywiście nawiązania do schematów znanych z serii o Harrym Potterze pióra Joanne Kathleen Rowling są w Akademii Łowców zbyt widoczne. Są też, na szczęście, elementy tylko i wyłącznie Twoje, niemniej uważam, że powinnaś jeszcze bardziej oddalić się od tego, co zostało ukazane mistrzowsko przez Rowling i przez innych autorów literatury młodzieżowej oraz skupić się na tym, by swoją akcję i swoich bohaterów poprowadzić inaczej – bo to akurat jest wyzwanie na miarę Twoich możliwości. Bardzo podobał mi się koncept stworzenia dwóch różnych, acz podobnych grup Łowców (tylko dlaczego, u diaska, nazwy Ekipa Cienia i Ekipa Światła, pojawiły się tylko w ramkach, nie pojawiły się natomiast w tekście opowiadania? Wiem, że to dopiero czwarty rozdział, ale w rozdziale poświęconym Akademii, przy przemowie dyrektorki, mogłaś te nazwy spokojnie umieścić) i związanego z tym podziału zamku. Teoretyczne rozróżnienie Łowców, przedstawione przez jedną z bohaterek, absolutnie do mnie nie przemówiło, niemniej wierzę, że działanie Łowców w praktyce rozjaśni mi kwestię różnic.  

Jeżeli chodzi o bohaterów... cóż, Florence uważam za bohaterkę póki co mdłą i absolutnie nie poruszającą (poza tym, jak można być tak niezainteresowaną lebiodą, że tak pozwolę sobie zapożyczyć od Ciebie fajne określonko, by jechać nie wiadomo dokąd i zmarnować wszystkie możliwe okazje do dowiedzenia się czegokolwiek o miejscu docelowym?! Jak można do tego stopnia nie czuć potrzeby zadawania pytań?!), nie należę też do grona fanek Jay (pozwolę sobie zacytować jedną z Twoich Czytelniczek i dobrego ducha, Drumlę: jak mnie to stworzenie, z braku lepszego określenia, wkur**a!). Pociesz się tym, że Harry Potter również nie był na samym początku nakreślony w sposób zbyt barwny (i nie martw tym, że ja i tak specjalnie go nie polubiłam, im więcej tomów jego przygód na moim regale przybywało; ja po prostu mam słabość do złych), a poza tym, czuję, że Lo (swoją drogą, tego zdrobnienia też nie lubię... czy Jay nie mogła wpaść na coś bardziej kojarzącego się z imieniem Florence, czyli Flo?!) ma w sobie potencjał i, mimo wszystko, kilka tajemnic, które przekonają mnie do niej bardziej za jakiś czas. Postaci męskie... no, tutaj rzeczywiście Evan wysforowuje się na przód, choć ten jego kitek ściągnięty ciasno na karku i upodobanie do tytoniu... chcę „zobaczyć” go w akcji albo chociaż raz jeszcze na tym jego wypieszczonym harleyu. Plusem jest to, że z wpisu na wpis, z dobrym skutkiem starasz się pisać lepiej, przykładasz się do kreowania sylwetek bohaterów i korzystasz z rad dotyczących procesu tworzenia portretu psychologicznego postaci – tak trzymaj, jesteś na dobrej drodze. Po zapoznaniu się z zakładką poświęconą bohaterom widzę, że nie wszyscy jeszcze pojawili się na kartach opowieści, więc czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały (a zwłaszcza na postać Nathaniela pseudo Marilyn xD).

Czas i miejsce akcji... niewiele tu mogę powiedzieć, bo niewiele wiem, zakładam jednakże czasy współczesne w anglojęzycznym kraju, prawdopodobnie Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej (Proszę, tylko nie Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, bo, dodając do tego podróż pociągiem, zmuszona będę znów wytknąć Ci uderzające podobieństwo do HP, a Ty uznasz mnie za wredną babę!). Mam nadzieję, że braki w tej kwestii zostaną przez Ciebie rychło nadrobione.

Z racji tego, co poruszyłam już wyżej, mogę wypowiedzieć się tylko na temat tych wątków, które już dostrzegłam, a trochę ich jest, co bardzo mnie cieszy. Każda postać rodzi co najmniej parę pytań, zarysowałaś też relacje, co do których można mieć wątpliwości, jakie właściwie są – brawo, zakładam, że masz w głowie wielce misterną sieć wątków i wąteczków, której rozłożenie za pomocą słów na przestrzeni parunastu kolejnych rozdziałów pokaże Twój kunszt literacki w pełni. To, co już jest – jest dobre.
 
Popełniłaś parę pozostających w głowie opisów, z czego wnioskuję, iż jesteś bystrą i wrażliwą obserwatorką świata zewnętrznego, grzeszącą na dodatek wyobraźnią, której nie powstydziłaby się Ania z Zielonego Wzgórza (przykład takowego opisu – rozpoczyna niniejszą ocenę). W rozdziale, w którym opisywałaś podróż Florence do Akademii za dużo uwagi poświęciłaś szczegółowym opisom każdej z pojawiających się tam postaci, co przy uwzględnieniu jeszcze i tego, że jakieś dziewięćdziesiąt procent z nich miała blond włosy, nosiła okulary i była płci żeńskiej – wywołało efekt chaosu (tylko gdzie był wtedy jakiś Biały Łowca, co to według Ciebie z chaosem walczyć właśnie musi...?). Na szczęście, potem było lepiej.

Styl. 
 
Twój styl określiłabym mianami spokojnego, opowieściowego, emocje pojawiają się w nim tylko we właściwych chwilach a pikanterii dodajesz, wcielając się w role różnych bohaterów, których sposób bycia oraz styl wypowiedzi są charakterystyczne – świetna robota, Astaroth i mówię to nawet mimo mojej całej niechęci do Jay i mojego zmęczenia jej pleceniem trzy po trzy (choć śmiem twierdzić, że jak od czasu do czasu ukrócisz jej gadulstwo i kwieciste wypowiedzi, wiele osób Ci będzie za to wdzięcznych). Czasem raził mnie szyk zdań, dostrzegłam też nieścisłości w stylu zapisu myśli bohaterów (niekonsekwentne zastosowanie kursywy), w przypadku Kurta użyłaś jego imienia w tekście bez wspomnienia, który z bohaterów je nosi, zdarzały Ci się czasami niezręczności stylistyczne; poza powyższymi, więcej uwag w tym punkcie nie mam.

Słownictwo. 
 
Brak zastrzeżeń. Odpowiednio bogate, swobodnie i umiejętnie stosowane zwłaszcza w dialogach i opisach.

Fabuła: oryginalność, dialogi i ogólne odczucia.
 
Wspominałam już, że jedyną poważniejszą rysą na tafli oryginalności Twojego opowiadania są podobieństwa do sagi Rowling oraz że starasz się pokazać w tym opowiadaniu siebie. Pomysł na Akademię Łowców oraz na bohaterów, na razie – zarysowanych, wydaje mi się pomysłem ciekawym, ale z odważniejszą i dłuższą opinią poczekam na moment, w którym przekroczysz liczbę piętnastu rozdziałów. Dialogi, zwłaszcza te, w których wypowiadają się Jay i Max, są... obfite, starasz się naturalnie wpleść je między akcję i opisy; błędy w technicznym zapisie, dostrzeżone przeze mnie, polegają głównie na stosowaniu dywizów (-) we wprowadzeniach wypowiedzi dialogowych zamiast dywizów (–). Stylistycznie, dialogi są w porządku, choć w wypadku Jay czasami przedobrzasz i popadasz w sztuczność oraz przesadę. Postaraj się przyhamować z tą bohaterką, w końcu to Florence powinna być na pierwszym miejscu, a nie jej przyjaciółka.

Błędy: 7,5/10 pkt
 
Ocenie szczegółowej pod kątem błędów poddałam rozdział czwarty.

1.
Pociągnęła przyjaciół przez ciemną stronę zamku, aż do końca korytarza. [...] W chaotycznych i nierównych odstępach wisiały najróżniejsze obrazy; niektóre przedstawiały nieznane Lo postaci historyczne lub po prostu zasłużone Akademii osoby, inne sceny różnych bitew, o których w życiu nie słyszała, a jeszcze kolejne pomieszczenia wypełnione kuriozalnymi przedmiotami.
 
Zamiast stronę napisałabym wprost część zamku.
Po kolejne powinien być myślnik. Zastanawiam się też, skąd Lo wiedziała, że dany obraz przedstawia osobę zasłużoną dla Akademii, a nie nieznaną jej dotąd postać z historii...
 
2.
Dziewczyna musiała jednak przyznać, że mimo malowidła wzbudzały w niej dreszczyk niepokoju, prezentowały się nad wyraz intrygująco. Czarowały swym skrytym pięknem i przerażały mroczkiem roztaczanej przezeń atmosfery jednocześnie. Dodatkowej otuchy dodawał jej optymizm Jay i wyluzowany sposób bycia Maksa, który jak nic innego rozluźniał atmosferę, udzielając się dziewczynie.
 
Po mimo zabrakło że a przed prezentowały dałabym to.
Przerażać mroczkiem? Moim zdaniem, lepiej byłoby, po prostu – mrokiem, bo mroczki kojarzą mi się tylko z utratą przytomności, a mroczek jako taki – tylko z Mroczkiem, jednym z tych, którzy grają w pewnym powszechnie lubianym serialu.
Powtórzyłaś słowo dziewczyna, za dużo też było o tym rozluźnieniu. Nie podoba mi się też zwrot dodatkowej otuchy w kontekście tego, że wcześniej napisałaś o wszystkich możliwych uczuciach, tylko nie otusze – więc skąd tu aż dodatkowa otucha, skoro nie było do jakiej jej dodać? Zamotałaś się też z podmiotami na etapie rozluźniania atmosfery, więc, bez zbędnego gadulstwa, propozycja poprawki, uwzględniająca wszystkie uwagi w tym ustępie:
Dziewczyna musiała jednak przyznać, że mimo że malowidła wzbudzały w niej dreszczyk niepokoju, to prezentowały się nad wyraz intrygująco. Czarowały swym skrytym pięknem i jednocześnie przerażały mrokiem atmosfery przezeń roztaczanej. Otuchy dodawał Florence optymizm Jay oraz pełen luzu sposób bycia Maksa; chłopak był idealnym remedium na jej nerwy.
 
3.
Szczerze wciąż odczuwała niepokój, choć najgorsze miała już za sobą. Była na zupełnie nowym terenie, wśród nieznanych jej ludzi, znała jedynie Maksa i Jay, a to zaledwie od niecałych dwóch godzin. Mimo to byli jej niezwykle bliscy.
 
Brak przecinka po szczerze, mimo to + przed to zaledwie od [...] dałabym i.
 
4.
- No, rozstajemy się, koleżko – oświadczyła, na co Maks tylko się uśmiechnął.
- Na to wychodzi – wzruszył ramionami. – Dobra, laski, spotkamy się dokładnie tu jutro przed śniadaniem. Potem bierzemy Lo na małe zwiedzanko, co by się dzieciątko nie zgubiło…
Jay przerwała mu drwiącym prychnięciem, po czym wybuchła pełnym ironii teatralnym śmiechem, zwracając tym na siebie uwagę idących za nimi trzech dziewczyn ze starszego rocznika i dwóch chłopaków.  [...]
 - Chyba ci ta czapunia na móżdżek ciut uciska, jeśli tak masz mi tu gadać [...]
- Dobra, kochanie, miałem zamiar cię przytulić, ale za tą małpeczkę to się rozmyśliłem – oświadczył tonem urażonym na żarty.

Dywizy zamiast myślników przed wypowiedziami dialogowymi.
Wypowiedź dialogowa o czapuni jest troszkę pokręcona czasowo, poza tym, mam wątpliwości, czy coś może uciskać na coś o ile wiem, coś może uciskać coś, po prostu, bez żadnego na. Propozycja poprawki: Będziesz tak teraz gadał? Jeżu kolczasty... chyba ci ta czapunia móżdżek uciska! (wiem, nie jestem dobra jako Jay, ale starałam się, OK?)
Zaimek rzeczowny typu tą, tę stosuje się adekwatnie do końcówek rzeczownika, do którego go przypisujemy, tj.: zapoznałam się z tą oceną, piszę tę ocenę, rozmawiałam z tą koleżanką, kupiłam tę sukienkę. W omawianym fragmencie napisałaś tą małpeczkę – wedle wskazanej zasady, powinnaś była napisać: tę małpeczkę.
Brak przecinka przed to.
Ton urażony na żarty? O, nie, Moja Droga, nie akceptuję tego stylistycznego neologizmu. Ja napisałabym tak: oświadczył, udając obrażonego.

5. 
Ten jedynie parsknął śmiechem i oświadczył, że się odmeldowuje, salutując niedbale. Chwycił rączkę walizki i zaczął wdrapywać się po krętych schodach. Lo w pierwszej chwili chciała ruszyć za nim, ale fakt, że Jay została na miejscu, powstrzymał ją. Brunetka chyba zauważyła konsternację przyjaciółki, bo także chwyciła swój bagaż i odwróciła się na pięcie.

Jakoś czasowo mi to pierwsze zdanie nie gra. Czy nie lepiej, Twoim zdaniem, brzmiałoby tak: Ten jedynie parsknął śmiechem i, oświadczywszy, że się odmeldowuje, zasalutował niedbale?
Mam zastrzeżenie stylistyczne odnośnie dalszej części omawianego fragmentu: odniosłam wrażenie, że ten opis pasowałby idealnie także do następującej sytuacji: wyobraźmy sobie, że Max jest, dajmy na to, obiektem gorących uczuć Florence, ale okazał się zdrajcą, w związku z czym, Jay traktuje go jak wroga, natomiast Florence – nie, oczywiście, bo za bardzo go kocha i wierzy w to, że on w gruncie rzeczy jest niewinny. Max musi odejść z Akademii, Florence chciałaby iść za nim, ale uznała, że jednak musi zostać na miejscu, skoro jej towarzyszka z Akademii też została. Wiem, że historyjka jest naciągana, ale nie o to mi w tym momencie chodzi: chcę Ci pokazać, że opis, jaki zastosowałaś, jest zbyt... pompatyczny. Jest jakoś tak napisany, jakby chodziło o sytuację życia i śmierci niemalże, nie zaś o zwykłe udanie się na wieczorny spoczynek do własnej sypialni. Wystarczyłoby rozwikłać sytuację jednym prostym pytaniem (ha! Tu jest zagwozdka! Florence NIE zadaje pytań!): - Hm... Jay? Czy my nocujemy w innej części zamku niż faceci?

6.
- No, chodź, chodź – pospieszyła koleżankę, pociągając ją za ramię. – Idziemy do pokoju… Rany, oby mi lokalizację zmienili, bo tamten poprzedni był po prostu tragiczny! [...]
- Nie musiałam znać szczegółów! – oświadczyła stanowczo, nieco płaczliwym głosem. Jay wyszczerzyła zęby w głupkowatym uśmiechu, na żarty uderzając przyjaciółkę w ramię.

Dywizy miast myślników + spacja podwójna przed Nie musiałam znać szczegółów.
Na żarty uderzając... znów to na żarty. Moim zdaniem, lepiej pasowałoby zwykłe żartobliwie.
Hm... Astaroth, chyba widzę tu błąd logiczny. Z poprzednich części opowiadania nie wynikało mianowicie, że Florence została przydzielona do pokoju razem z Jay, zaś Jay zachowuje się tak, jakb to było już przesądzone; idąc do swojego pokoju, ma na myśli pokój zajmowany przez nią i między innymi Florence... co ona, Alice Cullen się nazywa?

7.
- Oj tam już, nie bądź taka mimoza – zaśmiała się dziewczyna. Po chwilowym marszu weszły w inny korytarz, który sprawiał wrażenie przylegać prostopadle do tego, którym szły. [...] Ta tylko wzruszyła ramionami i, zostawiwszy walizkę pod czujnym okiem przyjaciółki, zaczęła podchodzić do każdych drzwi z osobna i czytała zamieszczone informacje. Przy trzech tabliczkach pufnęła z irytacją, nim mogła się triumfalnie uśmiechnąć i dumnym krokiem wrócić po swój bagaż.

Dywiz miast myślnika.
Pomieszanie czasów i stylów; powinnaś była napisać: [...] w inny korytarz, który prowadził prostopadle do tego, którym szły wcześniej (jak czas przeszły, to przeszły + korytarz nie może sprawiać wrażenia, nie wspominając już o wrażeniu przylegania prostopadłego) oraz [...] do każdych drzwi z osobna i czytać zamieszczone informacje (jak bezokoliczniki, to bezokoliczniki). Ostatnie zdanie proponowałabym zmienić tak: Przy paru następnych tabliczkach pufnęła z irytacją, aż w końcu uśmiechnęła się triumfalnie i dumnym krokiem wróciła po bagaż.

8.
- Znalazłam pokój – wyszczerzyła się, pociągnąwszy blondynkę za ramię. Nieco gloryfikując ten gest, otworzyła drzwi na oścież, po czym ukłoniła się jak usłużny lokaj, wpuszczając Lo przodem. Dziewczyna weszła do środka i rozejrzała się z uśmiechem po pokoju. Zaskakująco przytulny i jasny, nie taki, jakiego się spodziewała. Podejrzewała, że wejdzie do czegoś na kształt mrocznej pieczary Batmana, a zastała pokój o ciemnoszarej drewnianej podłodze i jasno grafitowych ścianach. Zauważyła trzy jednoosobowe łóżka, stoliki nocne pomiędzy nimi, gigantyczną szafę, trzy skromne biurka i jedno ogromne okno. – Mieszkamy razem – oświadczyła, ku wielkiej uldze i radości Lo, zamykając za sobą drzwi.

Dywiz miast myślnika w pierwszej wypowiedzi dialogowej.
Gloryfikować oznacza wychwalać kogoś, okazywać uwielbienie – a w sytuacji opisanej u Ciebie podejrzewam, że chodziło raczej o przerysowanie gestu, o jego teatralność, nie zaś uwielbienie. Powinnaś też zmienić szyk: część o gloryfikowaniu przestawić za tę, w której opisujesz gest, którego gloryfikacja miała dotyczyć.
Przed opisem pokoju zabrakło mi frazy z czasownikiem, np.: Był lub Pomyślała, że jest. Przed a zastała zamiast przecinka postawiłabym myślnik. Jasnografitowych powinnaś była zapisać łącznie: odcienie kolorów, np.: jasnoniebieski czy ciemnoszary, użyty zresztą wcześniej przez Ciebie, zapisuje się łącznie; połączenia dwóch kolorów – zapisuje się z dywizem, np.: biało-czarny, biało-brązowy.
Nie wiem, czy użyłabym słowa zauważyła, bo z tego, co napisałaś wynika, że Lo zauważyła całkiem sporo rzeczy – a istotą określenia zauważyć jest raczej dostrzeżenie szczegółu/ów, w wypadku omawianej sytuacji – jednego elementu wystroju pokoju, a nie całego jego wyposażenia.
Druga wypowiedź dialogowa powinna być zapisana od nowego wiersza dla czytelności zapisu, bo dość dużo treści umieściłaś między nią a poprzednią, dodałabym nawet określenie osoby wypowiadającej się, bo, czytając z rozpędu, można nie zauważyć, że to nadal wypowiedź Jay, a nie Florence. Przed ku wielkiej radości [...] nie dałabym przecinka.

9.
– Plus jeszcze nam wrypali jakąś Amandę, ale nie znam typiary. Dziwne imię, swoją drogą, normalnie masakra, kto cywilizowany tak krzywdzi dziecko? Jak by nie było, szczęście, że jeszcze nie przylazła – lepsze wyrka i więcej miejsca w szafie dla nas! Taka sama nowicjuszka jak ty, swoją drogą. No, ja w teorii też, ale w praktyce jestem wcześniak. Długa historia, kiedyś ci opowiem – rzuciła, widząc, że Lo już otwiera usta, by zadać pytanie. [...]
Wspólnie z Jay spenetrowały wnętrze szafy, na szybko ustalając granice tak, by miały dość sporo i po równo miejsca, a Amandzie, za propozycją Jay, zostawiły trochę mniej pola do pozostawienia ubrań.

Omówienie rzuciła [...] zapisałaś tak, że wydaje się ono dotyczyć całej wypowiedzi Jay, nie zaś tylko fragmentu końcowego, w którym zasygnalizowała swój skomplikowany status w Akademii. Moja propozycja zmiany: w szafie dla nas! Taka sama nowicjuszka jak ty, swoją drogą. – puściła oko do Lo, sprawnie zabierając się za odpinanie swojej wielkiej walizki. –  No, ja w teorii też, ale w praktyce jestem wcześniak. Długa historia, kiedyś ci opowiem – dodała, widząc, że Lo już otwiera usta, by zadać pytanie. [...]
Fragment miejsca, a Amandzie, za propozycją Jay, zostawiły trochę mniej pola do pozostawienia ubrań proponowałabym przepisać następująco: miejsca, Amandzie, za propozycją Jay, pozostawiając tego miejsca trochę mniej.

10.
Uśmiechnęły się do siebie promiennie, przystąpiły do wypełniania pustki w szafie. Gdy skoczyły, Jay zatrzasnęła walizkę i wepchnęła ją pod łóżko. Lo natomiast podeszła do okna, otworzyła na oścież jedno skrzydło i wyjrzała przez nie, przycupnąwszy na parapecie. [...] Niebo przysłoniła już granatowa peleryna, jednak bruk wokół akademii był słabo oświetlony. Choć dziewczyna uparcie szukała źródła – nie znalazła go. Przyglądała się więc gęstym czubkom mieszanego lasu otaczającego mury starego zamczyska szerokim pasem nieprzeniknionej zieleni.

Pierwszy czasownik w pierwszym zdaniu zamieniłabym na odpowiedni imiesłów przysłówkowy współczesny (uśmiechając się) albo uprzedni (uśmiechnąwszy się), wedle Twojego wyboru, bo, moim zdaniem, pasują tu oba.
Literówka skoczyły zamiast skończyły.
Kropkę po drugim zdaniu zamieniłabym na przecinek; kropkę dałabym po okna, zaś resztę tego zdania zapisałabym następująco: Otworzywszy na oścież jedno skrzydło, przycupnęła na parapecie.
Źródła – ale czego? Zabrakło słówka światła. Nie sądzę też, że mogła się przyglądać czubkom lasu, bo czubki miały drzewa, gęsto w tym lesie rosnące, a to jednak nie to samo, moim zdaniem, jak również nie sądzę, że nocą mogła powiedzieć o lesie, że otacza on zamek pasem nieprzeniknionej zieleni.

11.
Księżyc przyświecał subtelnie, królując samotnie na przejrzystym bezgwiezdnym firmamencie.
[...]
Jasnobrązowe włosy zebrał w ciasną kitkę na karku, lecz pomimo to dziewczyna nie była w stanie dojrzeć jego twarz – stał odwrócony plecami do jej okna.

Zastanów się, proszę, raz jeszcze nad logiką pierwszego zdania: niebo było przejrzyste / bezchmurne, jednolicie granatowe, bez gwiazd, widać było tylko księżyc... i co, świecący samotnie na takim niebie księżyc można określić mianem przyświecającego subtelnie? Moim zdaniem, nie, ale to tylko takie luźne spostrzeżenie, nie ostra krytyka ;)
Drugie zdanie. Z uwag technicznych: powinno być lecz pomimo tego oraz jego twarzy (odmiana w dopełniaczu, nie bierniku). Z uwag stylistycznych vel logicznych: co ma zebranie włosów w kitkę na karku do możliwości dojrzenia twarzy? Według mnie, nic, ale możesz próbować mnie przekonać, tylko konstruktywnie, proszę.

12.
Lo odwróciła na moment głowę, by zlustrować spojrzeniem pokój. Jay chodziło po pokoju i z ciekawością myszkowała po wszystkich zakamarkach. Lo przywołała do siebie brunetkę gestem dłoni, lecz uprzednio nakazała jej milczenie. Ta niechętnie na to przystała, ale zbliżyła się na paluszkach, celowo teatralnie imitując skradającego się złodzieja z typowej kreskówki, któremu każda deska trzeszczy pod nogami, do parapetu.

Powtórzenia: pokój, Lo. Uniknęłabyś tego, wykreślając fragment by zlustrować spojrzeniem pokój i zamieniając pierwsze użycie imienia głównej bohaterki na zamienne określenie, np.: dziewczyna lub blondynka. W ostatnim zdaniu proponowałabym inny szyk: Ta niechętnie na to przystała, ale zbliżyła się do parapetu na paluszkach, celowo teatralnie imitując skradającego się złodzieja z typowej kreskówki, któremu pod nogami trzeszczy każda deska.

13.
Posłała Lo pytające spojrzenie, już otwierając buzię, by coś powiedzieć. Blondynka przyłożyła palec do ust i wskazała na mężczyznę stojącego na dziedzińcu. Jay wychyliła się i zmrużyła oczy, przyglądając mu się. Co zaskoczyło je obydwie, właśnie grzebał w kieszeni w poszukiwaniu czegoś. Po chwili wyciągnął zeń owe coś, spojrzał na swoją dłoń, westchnął ciężko i pokręcił głową, jakby sam siebie karcił. Włożył coś do ust i odnalazł pudełko zapałek.

Powtórzenia co, coś i czegoś, zdecydowanie też nadużyłaś zaimka i. Moja rada jest taka: zaprzyjaźnij się z imiesłowami przysłówkowymi, Astaroth, one naprawdę ułatwią Ci pisanie. Sprawdź, jak dobrze i lekko brzmiałby wskazany wyżej fragment, napisany następująco (pozwoliłam sobie także na stylistyczną korektę):
Posłała Lo pytające spojrzenie, już otwierając buzię, by coś powiedzieć, ale blondynka, przyłożywszy palce do ust, wskazała na mężczyznę stojącego na dziedzińcu. Jay wychyliła się, mrużąc oczy i przyglądając mu się. Co zaskoczyło obydwie obserwujące dziewczyny, Pan Tajemniczy właśnie grzebał w kieszeni w poszukiwaniu czegoś. Po chwili, spoglądając na wyjęty z niej przedmiot, westchnął ciężko, a następnie, pokręciwszy głową, jakby sam siebie karcił, włożył sobie to coś do ust i z kolejnej kieszeni wydobył pudełko zapałek.
Przy imiesłowach przysłówkowych należy też pamiętać o tym, że frazy z ich użyciem należy oddzielać przecinkami od reszty zdania. Jestem pewna, że szybko tego się nauczysz.

14.
W tym momencie zauważyła, że zwróciła na siebie uwagę obiektu jej obserwowania. Zeskoczyła w dół i kucnęła, pociągając koleżankę za sobą.

Hm... chyba zamiast obserwowania chciałaś napisać zainteresowania? Zamiast w dół napisałabym na podłogę, bo czytając ten fragment, odniosłam wrażenie, że Lo zeskoczyła w dół na dziedziniec.

15.
Jay pomstowała w najlepsze, gdy przerwał im dźwięk otwieranych drzwi. Nim zdążyły jakkolwiek zareagować, do środka weszła ich współlokatorka, ciągnąć za sobą walizkę. Widok dwóch wychylających się przez okno i szepczących, jakby knuły jakiś spisek dziewczyn wmurował ją w ziemię. Stanęła na środku pokoju jak słup soli i zaniemówiła, otwierając usta ze zdumienia.

Jay pomstowała, ale dźwięk przerwał im? Nieskładnie to zdanie brzmi. Drugie zdanie niewiele lepsze, literówka ciągnąć miast ciągnąc + hiperboliczny początek zdania: Astaroth, pomyśl chwilę: po kiego grzyba Twoje bohaterki miały zareagować jakoś specjalnie na dość zwykły i nieprzerażający dźwięk, jakim jest otwarcie drzwi do pokoju w czymś w rodzaju internatu? Odwrócić się w tempie godnym Chucka Norrisa, wycelować różdż... a nie, sorry, nie ta historia... no więc? Po prostu pierwsze dwa zdania brzmiałyby lepiej tak: Jay pomstowała w najlepsze, gdy rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. Nim dziewczyny zdążyły zareagować, do środka weszła ... <tu wypadałoby opisać wchodzącą osobę, chociażby przez użycie zwrotu wysoka brunetka z kolorowym szalem na szyi, niż od razu pisać o niej per współlokatorka>, ciągnąc za sobą walizkę. Pozostała część omawianego w tym ustępie fragmentu oddaje również przesadzony opis reakcji współlokatorki: gdybym weszła do pokoju i zobaczyła, że dwie dziewczyny wychylają się z okna i szepcą, po prostu zatrzymałabym się z zaciekawieniem, ale nie rozdziawiałabym buzi w idealnie okrągłe O ani tym bardziej nie zamieniałabym się w żonę Lota.

16.
Lo najciszej i najszybciej, jak to było wykonalne, zamknęła skrzydło okienne, po czym odwróciła się do Amandy. Dziewczyna była wysoka, przewyższała Jay i Lo niemal o głowę, szczupła i blada. Lo rozpoznała w niej pierwszą przydzieloną tego dnia Czarną Łowczynię. Blondynka rzuciła błagające o pomoc spojrzenie w stronę Jay, ale ta jedynie stała i robiąc durne miny udawała, że sufit bardzo ją zainteresował. Wiedziała, że nie ma co liczyć na wsparcie.

Tak, jak sygnalizowałam już wcześniej: za szybko ujawniasz tożsamość bohaterki, najpierw określając ją od razu współlokatorką a teraz podając jeszcze jej imię. O wiele fajniej byłoby, gdybyś poprzestała na sugerowanym opisie postaci i pozwoliła niejako Amandzie samej się przedstawić. W gruncie rzeczy, Florencje zajęło to trochę czasu, by rozpoznać w niej koleżankę już wcześniej przydzieloną do Czarnych Łowców, ale przecież nie musiała pamiętać jej imienia.
W drugim zdaniu, myślnik po wysoka zamiast przecinka, po głowę też mogłaś zamiast przecinka dać myślnik.
Ostatnie dwa zdania: pomieszanie podmiotów. Lepiej brzmiałoby: Rzuciła Jay spojrzenie błagające o pomoc, ale dziewczyna jedynie stała i, robiąc durne miny, udawała, że szalenie interesuje ją sufit. W tej sytuacji, Florence wiedziała, że powitanie nowej koleżanki musi odbębnić sama. Zauważ, że poprawiłam od razu błędy interpunkcyjne i trochę poprawiłam szyk oraz stylistycznie zmieniłam końcówkę na prostszą: wsparcie, o którym pisałaś, od razu nasunęło mi skojarzenie z jakąś trudną misją, a przecież chodziło tylko o miłe zachowanie się wobec nowej koleżanki, wybadanie, jaka jest i czy da się z nią przeżyć w jednym pokoju, just it.

17.
Oderwała się od parapetu, wyprostowała i uśmiechnęła uprzejmie, jakby nic się nie stało. Nowa współlokatorka przyglądała się im przez chwilę podejrzliwie, ale w końcu chyba uznała, że żadna z nich nie jest groźną dla środowiska psychopatką. Podeszła niepewnie do Lo i wyciągnęła w jej stronę rękę.

Skreśliłam fragment, który uważam za zbędny, zaś podkreśliłam to, co bym dodała.

18.
- Amanda Jones, miło mi – rzekła, uśmiechnąwszy się delikatnie.
- Florence Hammond, mnie również miło poznać – Lo uścisnęła dłoń dziewczyny i rzuciła Jay ponaglające spojrzenie. Ta w pierwszej chwili nie zrozumiała, o co chodzi, ale natychmiast pojęła w lot.
- A! – zreflektowała się, unosząc palec. Zeskoczyła z szafki nocnej, na której uprzednio przysiadła, jakby to miało uczynić ją niewidzialną i podeszła do Amandy. – Jennifer Amherst, ale jak mnie tak nazwiesz, to ci włosy i palce poucinam, jak będziesz słodko kimać, ani się nie obejrzysz, jasne? – rzuciła na pozór beztrosko, lecz w jej głosie dało się słyszeć stalową nutę, która świadczyła, że mówi całkiem poważnie. Amanda cofnęła się o krok z przerażeniem na twarzy, a Lo tylko załamała ręce.

Dywizy miast myślników. Ta w pierwszej chwili nie zrozumiała, o co chodzi, ale natychmiast pojęła w lot. – druga część zaprzecza pierwszej, wystarczyło nie bawić się w natychmiast, lecz napisać: parę sekund później.
Nie rozumiem tej części zdania, która traktuje o skutkach siadania na szafce nocnej w postaci niewidzialności...
Po świadczyła zabrakło o tym.
Końcówka: Skąd nagle pomysł Twój na ten cały dramat, Astaroth, po co wtryniasz jednej bohaterce przerażenie a drugiej załamywanie rąk? Nie ten kaliber sytuacji, zdecydowanie! A że Jay zachowuje się jak kretynka (no dobra, niech będzie: duży dzieciuch, a to przecież zgodne z Twoją koncepcją tej postaci, o ile pamiętam), to już inna para kaloszy.

19.
Amanda niepewnie pokiwała głową. Po chwili uznała jednak, że nie warto zawracać sobie tym głowy, bo jej twarz przybrała normalny wyraz i obdarzyła Lo pytającym spojrzeniem.

Powtórzenie głowa + końcówka brzmi tak, jakby to twarz Amandy obdarzyła Lo pytającym spojrzeniem. Nie brzmi to zbyt dobrze, według mnie, zastanawiam się też, czy można kogoś obdarzyć spojrzeniem i przychodzą mi tylko na myśl sytuacje diametralnie różne od przedstawionej przez Ciebie. Wydaje mi się, że powinnaś poprawić ten fragment w następujący sposób: Amanda niepewnie pokiwała głową, po chwili najwyraźniej uznała jednak, że rzeczywiście nie ma co dłużej roztrząsać tego incydentu i spojrzała pytająco na Lo. Czasem naprawdę warto zastosować się do zasady: nie wiesz, jak coś napisać, to napisz prosto.

20.
[...] odparła z wyraźną ulgą Lo, wskazując dziewczynie drogę, choć nie było to konieczne. [...] podziału terytorium wnętrza szafy, ale dziewczynom i tak zdawało się, że zaraz coś usłyszą.
- Dobra, idę obczaić wucet – oświadczyła Jay. [...]
- Co się znowu stało? – spytała Lo, ze zdumieniem przyglądając się otwartym drzwiom pomieszczenia, z którego jej przyjaciółka wypadła jak huragan. Ta jedynie zacisnęła mocniej palce na ręce koleżanki i niepewnie wychyliła kawałek głowy zza jej ramienia. Przez chwilę nic nie mówiła, tylko wpatrywała się wzrokiem pełnym mieszanki paraliżującego strachu i chęci mordu przed siebie.

Podziału terytorium albo podziału wnętrza.
Dywizy miast myślników.
Zakręciłaś się z podmiotami, dodając sobie jeszcze te wszystkie koleżanki i przyjaciółki. A może prościej byłoby napisać tak: Ta jedynie zacisnęła mocniej palce na jej ręce, niepewnie wychylając czubek głowy zza jej ramienia.

21.
Na opuszczonej klapie muszli stało czarne i włochate monstrum rozmiarów szczeniaka. Świdrował ją ośmioma parami lśniących ślepi i co chwila szczękał szczypcami*, dodając swojej postaci grozy.

Znowu miszmasz w podmiotach. Z pierwszego zdania wynika podmiot rodzaju nijakiego: monstrum, więc skoro w następnym zdaniu nie zmieniasz podmiotu, to i czasowniki winny były brzmieć adekwatnie: świdrowało, szczękało. Przy okazji: szczypce są okej, przesadą byłoby bawić się w bardziej fachowe, sugerowane przez Twój podręcznik słownictwo ;)

22.
Pająk stał spokojnie i obserwował, jak przymierzający się do ataku morderca.
[...]wrzasnęła przerażona, wskakując na łóżku Amandy. Ta nawet nie odezwała się słowem sprzeciwu ku temu, bowiem sama stała sparaliżowana strachem i desperacko ściskała dłoń Lo.

Po obserwował dobrze byłoby dodać , bowiem bez tego dookreślenia przedmiotu obserwacji Czytelnik może odnieść wrażenie, że pająk obserwował przymierzającego się do ataku mordercę.
Literówka: łóżko zamiast łóżku.
Zdanie ostatnie stylistycznie znów jest zbyt dramatyczne + wyrażenie odezwać się słowem sprzeciwu ku temu jest niepoprawne; w powszechnym użyciu jest wystarczająco dobry zwrot: sprzeciwić się czemuś. Uwzględniając powyższe, propozycja poprawki ostatniego zdania, to: Ta nie sprzeciwiła się temu ani jednym słówkiem bowiem sama była jak sparaliżowana i kurczowo ściskała dłoń Florence, wpatrując się szeroko otwartym oczyma w gigantycznego pająka, który najwyraźniej szykował się do opuszczenia łazienki, lecz, wystraszony wrzaskami Jay, chwilowo wycofał się z powrotem do łazienki. (dodałam ten fragment o wycofaniu, bo w następnym fragmencie wspominasz o tym, że chłopcy, którzy przybiegli z odsieczą, po lustracji pokoju nie ujrzeli przyczyny larum podniesionego przez dziewczyny, więc wypadało to jakoś wyjaśnić i uznałam to za idealne miejsce po temu).

23.
- Co się tu, do jasnej cholery, dzieje?!
Nagle ktoś otworzył drzwi silnym kopniakiem i do środka wparowali Max z Kurtem. Blondyn ściskał w dłoni zakrzywiony miecz japoński, a chłopak Jay trzymał w dłoniach gotową do wystrzału kuszę. Rozejrzał się szybko po pokoju, ale nie widział przeciwnika.

Dywiz zamiast myślnika.
Zrezygnowałabym ze słowa nagle, bowiem sugeruje ono, że najpierw rozległ się rozpoczynający omawiany fragment krzyk, a dopiero potem ktoś z zewnątrz otworzył drzwi i wpadł do pokoju, a to przecież alogiczne.
W ostatnim zdaniu użyłabym raczej czasowników wskazujących na podmiot w liczbie mnogiej, nie akcentowałabym tylko zaangażowania Kurta.

24.
To bydle jest wielkie jak jakiś zmutowany kocur!
[...]
Kurt skrzywił się mimowolnie, wyswobodził się z uścisku swojej dziewczyny.
[...]
Tylko się już nie dygocz jak galareta!
[...]
Z łazienki dało się słyszeć miotane przez ich wybawcę przekleństwa.

Literówka: bydlę miast bydle.
Drugie zdanie aż prosi się o imiesłów przysłówkowy: Kurt, skrzywiwszy się mimowolnie, wyswobodził się z uścisku swojej dziewczyny. ALBO Kurt, krzywiąc się mimowolnie, wyswobodził się z uścisku swojej dziewczyny.
Moim zdaniem, można dygotać, natomiast nie można dygotać się.
Wydaje mi się, że w ostatnim z cytowanych w tym ustępie zdań lepiej brzmiałoby: dały się słyszeć (te przekleństwa), ale Twoja wersja nie jest wersją błędną.

25.
Kurt gestem wolnej dłoni nakazał dziewczynom odsunąć się od parapetu. [...] Otworzył okno i wyrzucił przezeń pasożyta wraz ze strzałą, tuż po tym zamknął je, by nic już tu nie wlazło. Odwrócił się w stronę dziewczyn, a oczy błysnęły mu dumnie.

Pierwsze zdanie lepiej brzmiałoby w prostszym zapisie: Kurt wolną dłonią nakazał dziewczynom odsunąć się od parapetu.
Kolejne dwa zdania aż proszą się o imiesłowy, stylistycznie mam też zastrzeżenie do tego, czy gigantycznego, szesnastookiego pająka nazwałabym pasożytem (bo że przez okno z piętra bym go wyrzuciła, to pewne). Propozycja poprawki: Otworzywszy okno, wyrzucił przezeń zwłoki stwora wraz ze strzałą i zaraz potem zamknął je, wyjątkowo starannie, prawdopodobnie chcąc uchronić dziewczyny od kolejnych przykrych niespodzianek, które tym razem mogłyby dostać się do ich pokoju przez okno. (zmieniłam końcówkę, bo mam wątpliwości, czy to naprawdę było takie oczywiste, że ten wielki pająk wlazł na pierwsze piętro przez okno). Potem odwrócił się w stronę dziewczyn, z błyszczącymi od dumy oczyma.

26.
Za nim podążył Max, machając im z uśmiechem na pożegnanie. Chłopak zamknął drzwi i dogonił Kurta.
[...]
- Proponuję wreszcie wziąć prysznic i iść spać, a rano pomyśleć, jak ten pająk się tu dostał – odezwała się Amanda, która pierwsza odzyskała głos po tym dziwnym zajściu. Jay i Lo pokiwały energicznie głowami, aprobując jej pomysł, który w obecnej chwili wydał on im się najlepszym wyjściem.

Skreśliłam drugie zdanie, ponieważ uważam, że nie ma ono znaczenia dla dalszej treści, poza tym, skupiłaś się na akcji w pokoju i na bohaterkach, więc po co wtryniasz opis sytuacji, której raczej nie mogły widzieć ani słyszeć?
Dywiz miast myślnika.
Amanda odzyskała pierwsza głos? No, jeśli przyjąć, że dziwnym zajściem określasz Prawie-Zjadł-Nas-Monstrualny-Pająk, to, o ile się nie mylę, pierwsza wypowiadała się Jay, jak zwykle zresztą obficie.
Po pomysł dałabym myślnik i dodałabym on.
___________________

Astaroth, najwięcej kłopotu przysparza Ci stylistyka i logika, czasami interpunkcja, z rzadka – ortografia i inne błędy. Jeśli popracujesz nad tym, co wyżej Ci wskazałam i zaprzyjaźnisz się z imiesłowami przysłówkowymi, to już wkrótce dostrzeżesz wyraźną poprawę. Czytaj na głos to, co napiszesz, najlepiej po parudniowym odpoczynku, gdy będziesz miała tzw.: świeżą głowę, wolną od emocji towarzyszących pisaniu i dzięki czemu łatwiej będzie Ci spojrzeć na swój tekst z dystansem i z koncentracją, niezbędnymi do wychwycenia błędów.

Ramki: 6/7 pkt
 
W grupie strony umieściłaś trzy ramki dotyczące bohaterów (zapisywane w stylu Bohaterowie 1 - ...), podzielone na Ekipę Cienia, Władze i Ekipę Światła. Jest też księga gości i archiwum bloga, roczno-miesięczne, coś o Tobie oraz linki, w których znajduje się link do naszej ocenialni. Podoba mi się podział bohaterów, ale preferowałabym umieszczenie ramek poświęconych Ekipom Łowców zaraz po sobie. Archiwum jest, póki co, wystarczające, choć gdy opublikujesz około dwudziestu rozdziałów, warto, byś pomyślała o umieszczeniu spisu treści; będzie on bardziej czytelny i łatwiejszy w nawigowaniu niż archiwum.
Bardzo podoba mi się styl ramek o bohaterach: zdjęcie, imię, nazwisko, wiek, stopień, powiązania i uwagi, to kategorie, które wystarczająco nakreślają obraz Twoich postaci, widać też, że starannie ich sobie obmyśliłaś.
Błędy, jakie znalazłam w ramkach:
 
Ekipa Cienia.
Przy Maksie piszesz: stwierdzona nadpobudliwość powodująca trudne awanse. Przyznaję się bez bicia: nie rozumiem, o co Ci chodziło?!
 
Ekipa Światła.
Przy Hayley piszesz, że jest właścicielką małego psa. Po co napisałaś, że małego? Charakterystyczne nie jest to, że jest właścicielką małego psa (w sytuacji, gdy mówimy o Akademii Łowców a nie na przykład psim przedszkolu), lecz że jest właścicielką psa. Mogłaś ewentualnie dookreślić go, przez opis: jest właścicielką yorka wabiącego się Lexi czy coś w tym stylu.
 
O mnie.
Kim jestem? W zasadzie nikim szczególnym. Niczym nie wyróżniająca się dziewczyna z pasją, którą jest pisanie. Miłośniczka kryminałów, fantasy i science-fiction. Ma nadzieję, że uda jej się dogodzić czytelnikom. Mieszkająca w małym miasteczku osóbka o maniakalnym zamiłowaniu do filmu, literatury, seriali i ciężkiej muzyki.
 
Zaczęłaś w pierwszej osobie liczby pojedynczej, a potem, nie bardzo wiem, dlaczego, przeszłaś na trzecią. Moim zdaniem, lepiej byłoby ujednolicić tekst i pisać od początku do końca w tej samej osobie, np.: Niczym nie wyróżniającą się [...] Mam nadzieję, że uda mi się [...] itp.
 

Dodatkowe punkty: 0/3 pkt

Nie przyznałam Ci ani dodatniego, ani ujemnego punktu.

Podsumowanie:

Droga Astaroth. Twój blog oceniam na 62,5 pkt na 81 możliwych, co daje Ci ocenę dobrą (4). Wydaje mi się, że jest to ocena satysfakcjonująca, zważywszy, że przygodę z Akademią Łowców zaczęłaś niedawno. Gratuluję i życzę Ci powodzenia w dalszym pisaniu oraz mnóstwa świetnych pomysłów, za które będziesz zbierać wyłącznie słowa uznania od Czytelników i oceniających :)

4 komentarze:

  1. Ocenę przeczytałam, wzięłam sobie Twoje słowa do serca i bardzo dziękuję za wykonanie, choć zawiesiłam bloga. Postaram się czytać po kilku dniach swoje teksty, by pracować nad treścią i przy okazji literówkami (np. Ten "mroczek" miał być mrokiem, przyznaję się, strzeliłam byka jak się patrzy i nawet nie zauważyłam). Z oceny jestem jak najbardziej zadowolona, biorąc pod uwagę moje nikłe doświadczenie, ale w końcu rozwijać się trzeba :)
    Dziękuję bardzo za ocenę, bardzo mi pomogłaś i dałaś do myślenia, zrobię, co mogę, żeby zlikwidować błędy. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. PILNA SPRAWA DO MARTY!!
    Marto, wiem, że jesteś w trakcie oceny mojego bloga, ale czy mogłabym zmienić szablon na ten, który otrzymałam dziś z graphicpoison? Moja prośba jest dlatego, że nie wiem, ile jeszcze zajmie ci ocena mojego bloga, a bardzo zależy mi na tym nowym szablonie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, zmień :) ocena pojawi się prawdopodobnie w środę :) Rozumiem, że nick też zmieniłaś?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy