Adres bloga: ksiezycwpeini.blogspot.com
Oceniająca: Nessa
Autor: Weronika Sokołowska
Pierwsze wrażenie
Z
rozczytaniem adresu, który jest bez myślników, nie mam problemu. Jednak fakt,
że zamiast „pełni” jest „peini” trochę psuje pierwsze wrażenie.
Na belce
powtórzenie adresu. Szkoda, że nie ma jakiegoś cytatu, który mógłby zaciekawić
potencjalnego czytelnika. Ale Blogger napis na belce nazywa tytułem bloga, a
jak ktoś chce mieć taki sam tytuł i adres, to nie będę marudziła.
Szczerze
mówiąc blog przy pierwszym spotkaniu nie zaciekawił mnie. Może dlatego, że
skojarzył mi się z książką S. Meyer „Księżyc w nowiu”, która nie wywarła na
mnie pozytywnego wrażenia? Już się boję, co będzie dalej...
5/10
Wygląd
Ta
wszechobecna szarość naprawdę dołuje.
Nawet nieśmiertelny, czerwony napis „Księżyc w pełni” nie pomaga.
Zapewne chciałaś wprowadzić na bloga coś w rodzaju tajemnicy, zagadki... Jednak
nie wyszło. Nagłówek jest nudny, nie ma w nim tego czegoś, co – przynajmniej
mnie – zachęcałoby do przeczytania choć jednej notki.
Tło bloga
coś mi nie pasi. Dlaczego? Och, no dlatego, że mamy tam kolejnego wilka (na
nagłówku zamieszczono dwa). Kochana, albo wóz albo przewóz. Mogłabyś
zrezygnować z wilków w tle i zostawić te na nagłówku, ewentualnie odwrotnie, bo
co za dużo, to niezdrowo.
Ciemnoszara
czcionka na białym tle jest czytelna, jednak fakt, że w jednym poście jest
większa, w drugim mniejsza, psuje wygląd bloga.
Przejrzystość
Twojego bloga – jak dla mnie – pozostawia wiele do życzenia. A więc po
pierwsze: zwykłe archiwum. Nawet nie masz pojęcia, jakie niewygodne to jest.
Dlatego zrób spis treści – możesz nawet zostawić je na stronie głównej, żeby
było wygodniej, i uzupełniać je systematycznie.
Kolejnym
minusem przejrzystości jest opis opowiadania na stronie głównej. Dosyć długi
opis, muszę dodać. Dlatego nie wygląda korzystnie. Ja radziłabym Ci wpakować go
do zakładki.
Nie
rozumiem także, po co Ci jest liczba wyświetleń na blogu. Czy czytelnik musi
wiedzieć, jaki jest jego numerek? Do tego dochodzą toporne cyfry... Jeśli już
koniecznie chcesz mieć ten gadżet, może zmień jego wygląd na prostszy?
Jak dla
mnie wygląd bloga psuje też ankieta. Tak naprawdę nie wiem, po co Ci ona. Ale
jak chcesz, to miej, ale bez błędu interpunkcyjnego – dlatego usuń przecinek.
Ogólnie
rzecz biorąc, nie jest źle, jednak ja wybrałabym jednolite tło, ewentualnie w
jakieś jednakowe wzorki, nie same obrazki. Możesz także zamówić czy pobrać
szablon z jakiejś szablonarni (np. Zaczarowane Szablony).
Aby lepiej się czytało, na Twoim miejscu
wyjustowałabym także tekst oraz zrobiła spis treści i podstronę „o blogu” czy
„o opowiadaniu”.
3/6
Treść
Na Twoim
blogu pojawiły się dwadzieścia dwa rozdziały. Ja ocenię siedemnaście, mimo to przeczytałam wszystkie rozdziały, które do tej pory pojawiły się na Twoim blogu.
Rozdział I
Najpierw
sen. Nawet ładnie opisany, gdyby nie ten okropny błąd, ale o nim w innym
kryterium. Potem przerywasz go dzwonieniem budzika. Niezbyt oryginalny zabieg,
muszę przyznać. Szczerze mówiąc myślałam, że bohaterka będzie zastanawiała się,
co ten sen może znaczyć, dlaczego śni jej się po raz kolejny, co jest w nim
takiego ważnego...? Niestety, jedyne co robi, to budzi się cała spocona i
przeciąga się... A nie, przepraszam, myśli nad sensem snu. Ale jest to tylko
oznajmione w tekście. Żadnego opisania tych przemyśleń, nic.
Następnie
zanudzasz mnie opisem tego, co Ann zjadła na śniadanie i raczysz
przedstawieniem Matta, przyjaciela głównej bohaterki: „[...] Z tłumu wyłania się wysoki brunet z roztrzepaną fryzurą. Ma dżinsy, szarą bluzkę i jego ulubioną, niebieską bluzę. Klasyczne, czarne, nieźle zniszczone trampki sprawiają, że chłopak wygląda jak.. Jak zawsze [...]”. I właśnie dlatego Matta wyobrażam sobie jako manekina bez twarzy, ale w
dżinsach, szarej bluzce (swoją drogą, myślałam, że chłopaki noszą T-shirty, a
nie bluzki, ale możliwe, że się mylę – ta dzisiejsza moda!), niebieskiej
bluzie, czarnych trampkach i peruce na głowie.
A ja chciałabym na przykład wiedzieć, jakiego koloru ma oczy, jaki wyraz
twarzy, ile ma lat... Żeby chociaż móc go sobie wyobrazić.
Potem Ann
i Matt się ścigają do szkoły, bo grozi im spóźnienie na lekcję. Ale po co to
opisywałaś – nie wiem.
Rozdział II
Ten
rozdział jest – według mnie – udany. Choć pogadanka z „najprzystojniejszym,
najfajniejszym i w ogóle” chłopakiem w szkole, potem z przyjaciółką psuje
wrażenie. Nie wiem, po co Ci to było, skoro nie ma to żadnego odzwierciedlenia
w fabule. To był po prostu taki zapychacz rozdziału. Na Twoje szczęście nie
dobiła mnie końcówka (choć Amber już tak, bo takie bohaterki jak ona kojarzą mi
się z amerykańskimi filmami klasy C), w której Annabeth ujawnia swoją moc,
wysadzając szyby w oknach. Ta scena – nie wiem, dlaczego – przypomniała mi tę z
Harry’ego Pottera i Więźnia Azkabanu, w której to główny bohater nadmuchał swoją
ciocię.
À propos mocy. Zdziwiło mnie to, że ani
dyrektorka, ani żaden z nauczycieli nie zareagowali od razu, tylko dopiero po
lekcjach... Chociaż może są dobrze wychowani i nie chcieli przeszkadzać Ann w
nauce?
Rozdział III
Tutaj rozmowa z dyrektorką... Tak naprawdę o
niczym. Przyznała się, że wywaliła te szyby, ale żadnych konsekwencji za to nie
poniosła. Dyrektorka nawet słowem nie wspomniała o grzywnie czy kozie...
„ [...] Rozmowa trwała jeszcze długi czas.
Zanim się obejrzałam minęło już dwadzieścia minut. Wtedy przypomniałam sobie o
Matthew’ie. Pewnie czekał na mnie pod szkołą, ale nawet jeśli nie, to nie
miałam ochoty siedzieć kolejne pół godziny w gabinecie.
- Przepraszam, ale ja już powinnam pójść. –
podrapałam się po głowie. - Kolega na mnie czeka… A z resztą, pewnie tato
zaczyna się denerwować, że jeszcze nie ma mnie w domu [...]”
Te kilka
zdań naprawdę mnie rozbawiło, ale też wkurzyło. Ja rozumiem, czas może się
dłużyć i tak dalej, ale dwadzieścia minut to aż tak długo chyba nie jest. Jednak
najgorszy jest fakt, że bezczelnie mówi, że musi już iść, bo kolega na nią
czeka. Prawie że krew mnie zalała. Mogłaby chociaż w tej kozie posiedzieć,
serio. Chociażby za to zachowanie. Przecież nie ona tutaj jest dyrektorką. To ona może ją zwolnić do domu. Lub wręcz przeciwnie. Może by się
nauczyła szacunku do starszych i wyższych rangą, gdyby ją do kozy wysłać? Bo na
razie nie wywarła na mnie dobrego wrażenia swoimi manierami – a raczej ich
brakiem. Może się czepiam i przesadzam, może nie oglądam amerykańskich filmów
(w ogóle filmów), a tam tak to się odbywa – od dyrektorki wychodzisz, kiedy
chcesz...
W drodze
powrotnej do domu, przyjaciele przechodzą przez las, w którym spotykają Kogoś.
Ten Ktoś grozi rodzinie Matthew i Annabeth. No, no, zapowiada się ciekawie.
Następnie udają się do domu Ann.
Rozdział IV
A więc po
krótkiej wizycie w domu Ann, ona i Matt idą do domu tego ostatniego, ponieważ
Annabeth jest w niebezpieczeństwie. Następuje krótki opis domu, który załamał
mnie totalnie – same powtórzenia, a do tego był po łebkach, bo „nie będziesz go
dokładnie opisywać”, a raczej bohaterka nie będzie... Ale piszesz opowiadanie i
powinny się w nim znaleźć dłuższe opisy, którymi na razie mnie nie uraczyłaś.
Dalej, po
zapoznawaniu i ogromnej gościnności ze strony rodziny Rebelle (nie dali nawet
biednej Ann usiąść, choć sami się usadzili), przechodzimy do legendy. Została
opowiedziana przez ojca Matta w taki sposób, w jaki ja bym to powiedziała –
czyli tak, jakby go to nie dotyczyło. Nie wiem, dlaczego mam takie wrażenie,
ale myślę, że znowu opisałaś coś po łebkach.
Potem
okazuje się, że Ann jest „Czarownicą,
wróżą, istotą magiczną” – jak kto woli ich nazywać. Myślałam, że czarownica
i wróża odrobinę się różnią od siebie – choćby profesją. Wróża przewiduje
przyszłość, a czarownica to ta, która zajmuje się ogólnie pojętymi czarami, a
„istoty magiczne” to nazwa wszystkich magicznych stworzeń. Aha, no i okazuje
się, że tylko ona może zabić pierworodnego – pierwszego wilkołaka – Aine.
Rozdział
V
Nie mam
pojęcia, co sądzić o tym rozdziale. Na początku próba odnalezienia kogoś, kto
pomógłby Ann panować nad swoimi mocami. Lecz potem – znowu – nic ciekawego. Oprócz
opisywania jedzenia zrobionego przez Crystal, siostrę Matta: „[...] Co do kanapek były straszliwie słone
i było na nich zbyt dużo masła [...]” czy „[...] Jajecznica była całkiem ostra i nieco przypalona [...]”.
Nawet nie wiesz, jak mi tym poprawiłaś humor.
Rozdział VIII
Ten
rozdział powalił mnie na kolana. Akcja zaczyna się zagęszczać, nie wiadomo, kto
jest kim, kto podłożył tojad nauczycielowi, choć w słoiku miał się znajdować
pyłek malwy różowej. Brawo.
Zdziwiło
mnie jednak to, że zrobiłaś z Ann taką nieinteligentną i obrażoną na cały świat
osobę. Nauczyciel od biologii – znienawidzonego przez nią przedmiotu – zapytał
ją o budowę kwiatu. Myślę, że nawet dziecko ogarnęłoby, że jest łodyga, liście,
płatki... A ona mówi, że nie wie. Nawet nie próbuje. Jeśli tak samo będzie
walczyć z Aine, to cały nasz świat będzie zgubiony...
Rozdział XII
Wszystko
wiemy, ale tak naprawdę jeszcze nic. Amber okazuje się wyrocznią i daje
wskazówkę Ann, gdzie znajduje się Sztylet Lahleya – jedyna broń, która może
zabić pierworodnego. A więc po tych wszystkich wydarzeniach, następuje moment,
w którym Daniel dowiaduje się od Ann, że to jej nauczyciel od biologii zabił
dziewczynę tego pierwszego. W ogóle nie wiem, po co ona o tym wspominała, po
jaką chusteczkę wszystko wypaplała, choć na początku rozdziału zarzekała się,
że nie powie... Jakaś taka niezdecydowana. I ona ma uratować świat? Dobra,
nieważne. W każdym razie Daniel wścieka się, zamienia w wilkołaka i chce
zemścić. Oczywiście Ann wolałaby mu w tym przeszkodzić, więc czaruje i leci do
szpitala. Po odnalezieniu właściwej sali, patrzy, a tam jej nauczyciel z wielką
raną na piersi... No a Daniel nie chce się przyznać, że to on.
Później
przyjeżdża policja, a Ann w najlepsze czaruje sobie przy nich o odlatuje jak
gdyby nigdy nic. Nawet nie pomyślała, że mogli ją rozpoznać i będą śledzić w
sprawie morderstwa?
Rozdział XIII i XIV
Rebellowie
dowiadują się, że Ann jest paplą, obcy, który rezydował w ich domu budzi się, a
Katrine go wybrała. Czy to coś takiego, jak Jackob miał do tej małej? Tylko że
inaczej nazwane?
W
następnym rozdziale dowieduje się, że nie miałam racji. Po prostu wybrała go
sobie – czyli na śmierć i życie będą razem. Coś jak ślub? Bo Katherine musiała
spytać o zgodę tatę...
Oprócz
tego chcą się wybrać po ten sztylet od razu, wiedząc jedynie, że znajduje się
we Francji i być w jakimś pomniku z dziewczynką w kapturze. Może oni znają
Francję na pamięć i wiedzą dokładnie, gdzie co jest?
Rozdział XV
Przygotowania
do „przechrzczenia” Matta z człowieka w wilkołaka i jego ostateczna przemiana. Tu
się dopiero dzieje, choć – fakt faktem – dopiero pod koniec, kiedy przyjaciel
Ann dokonuje transformacji. Ten rozdział – choć na początku trochę mi się
nudziło – uważam za naprawdę dobry.
Na
początku Ann zastanawia się, w kim Matt się zakochał – w niej czy Rae – ale
zaraz te przemyślenia zostają przerwane i rozpoczyna się dyskusja o „najprzystojniejszym,
najfajniejszym i w ogóle” chłopaku ze szkoły, ponieważ Ann go wystawiła...
Byłam trochę zażenowana tym faktem, jednak, na Twoje szczęście, później jest
już tylko lepiej.
Jednak
potem to już zupełnie inna sprawa. Colton wyrusza „w świat” w celu znalezienia
sojuszników i przy okazji Daniela, a reszta rodziny przygotowuje się do
przemiany Matta: łańcuchy, tojad i tym podobne rzeczy ruszają na spotkanie z
chłopakiem.
Sama
przemiana i walka Matta jest ładnie opisana, nie mam zastrzeżeń.
Rozdział XVI
Z
każdym zdaniem Twoje opowiadanie podoba mi się coraz bardziej. Widać, że już...
wyćwiczyłaś się w pisaniu i idzie Ci naprawdę nieźle.
Podoba
mi się także to, że w opowiadanie wplotłaś bohaterów podobnych do swoich
kuzynek. Violett polubiłam praktycznie od razu.
Oczywiście
nie mogę pominąć faktu, że romans Ann z Mattem się rozwija.
Ten
post jest (prawie) pełen pozytywnych emocji, podoba mi się.
Rozdział XVII
Jest
coraz ciekawiej. Pojawia się Amber i robi zamieszanie mówiąc, że nie mogą
wyruszyć teraz do Francji, po sztylet. Oczywiście wilkołaki wierzą w jej
zapewnienia.
Potem
idą nad jezioro i spotykają złego wilkopodobnego stwora, na co Amber mówi mu,
gdzie jest ukryty sztylet, a potem twierdzi, że pomogła w ten sposób plemieniu
Rebelle. Jak? Później okazuje się, że gdyby wyruszyli tego samego dnia,
Rebellowie przegraliby wojnę.
Rozdział XVIII
Ann
mogła zginąć, gdyby nie Amber. Mimo wszystko Matt warczy na dziewczynę, która o
mało co nie pozbawiła życia czarodziejki, lecz wszystko wraca do normy.
Rozdział XIX
Czytając
ten rozdział musiałam aż odstawić soczek. Był dość krótki, lecz – masz rację –
treściwy i zapadający w pamięć. Podczas ćwiczeń Ann aportuje się na parkingu i
o mało co nie zostaje potrącona przez samochód, gdyby nie Amber, która uratowała
ją, jednak sama może nie przeżyć. Mimo wszystko Ann deportuje się z powrotem do
domu Rebellów, bo być może oni będą mogli uratować wróżbitkę, jednak traci
wiele siły przez ten czar i jest o krok od śmierci.
Również
nie mam zastrzeżeń.
Rozdział XX
Rozdział
ten to przemyślenia głównej bohaterki na temat śmierci. Różni ludzie mogą mieć
różne zdanie, więc na ten temat nie będę się wypowiadać. Dowiedziałam się tyle,
że jednak Ann będzie żyła, więc jest dobrze.
Rozdział XXI
Ann
zmartwychwstała – dosłownie – ale dzięki pomocy wilkołaków.
Wilkołaki
przestają ufać Amber, dlatego ta chce, żeby Annabeth zaręczyła za nią – nawet własnym
życiem. Oznacza to, że gdyby zrobiła coś źle, to Ann będzie za to odpowiadać i
może umrzeć. No i co ja mogę powiedzieć? Napięcie i oczekiwanie, co zrobi
Annabeth sięga zenitu.
Rozdział XXII
Tutaj
niby też taki luźny post, jednak tak naprawdę o niczym. Zajmują się
dwumiesięcznym dzieckiem, grają w karty czy kamień, papier i nożyce. Ale przynajmniej chociaż trochę
śmiesznie jest.
Nie
wiemy jednak, co postanowiła Ann w związku z Amber.
Ten
post jest zarazem pierwszym na stronie głównej i ostatnim, który dotychczas się
pojawił. Mogę z całą obiektywnością napisać, że gdyby jakaś osoba weszła tutaj
i przeczytała Twój post, zechciałaby przeczytać również pierwszą i drugą
część... I tak dalej...
Bohaterowie
Bohaterów
mamy pełno i jeszcze ciut-ciut na dokładkę. Nie wiem, jak Ty to wszystko
ogarniasz. No właśnie, według mnie, średnio. Jest bohaterka pierwszoplanowa,
jej przyjaciele i wianuszek reszty kumpli, oraz wróg – który później jest dobry
– i tata. Pojawia się także Aine, ale tylko w opowieściach.
Bohaterów
zwyczajnie wyobrazić sobie nie mogę, a to przez to, że opisałaś jedynie Matta –
a właściwie jego strój – Rae, z jej słuchawkami i umiejętnością porozumiewania
się językiem francuskim... Natomiast rodzinę Matthew opisałaś w sposób dość
nijaki: napisałaś, jaki mają kolor włosów, oczu, ewentualnie ust – jak w
przypadku Katherine – i tyle...
Według mnie bohaterowie powinni być tacy,
jakby naprawdę istnieli. Powinni mieć i wady i zalety, a przede wszystkim
uczucia. Musisz przekonać swoich „aktorów”, że istnieją naprawdę, „pogadać” z
nimi w swojej głowie. Zadawać pytania jak w „prawda czy wyzwanie”, może to
pomoże określić Ci, jaki mają charakter? Bo mam wrażenie, że na razie są tylko
na papierze. Z żadnym z nich nie potrafiłam się zaprzyjaźnić, a co dopiero
utożsamić.
Miejsce i czas akcji
Domyślam
się, że rzecz dzieje się we współczesności (zgaduję po słuchawkach „z
poduszeczkami” Rae). Co do miejsca akcji, nie ma o nim mowy aż do szóstego
rozdziału. Miejscowość, w której rozgrywa się akcja to Deanvill. Oprócz tego
wiemy, że jest tam sporo lasów i kniei.
Wątki
Są
dwa: jeden, główny, skupiający się na Ann i walce z Aine, drugi, chyba
obowiązkowy, miłość Annabeth do Matta.
Opisy
Opisy
przyrody pojawiały się dosyć często, nie były długie, jednak myślę, że tyle
wystarczy. Opisów pomieszczeń nie było, chyba że nieszczęsne: "[...] Po prawej stronie była
kuchnia, a na lewo chyba salon z kominkiem. Za schodami była klapa, która
prowadziła, za pewnie, do piwnicy. Zabezpieczona była żelazną kłódką. W
przedpokoju ściany były śnieżnobiałe, w kuchni były kremowe z kwiatowym wzorem.
W salonie zaś były ciemne, drewniane panele [...]". Widać, że jest to
napisane niedbale i – przede wszystkim – nie czytałaś tego, co napisałaś.
Z
opisami przeżyć także się nie spotkałam. Szkoda. Myślę, że powiedziałyby mi
choć trochę o charakterze Ann.
Opisy
bohaterów także były dość kiepskie. Tak przedstawiłaś całą rodzinę Matta: „[...] Dziewiętnastoletni chłopak o ciemnych,
krótkich włosach, a obok niego niemalże identyczna dziewczyna. Różniła ich
jedynie fryzura, bo dziewczyna miała długie, proste, ciemne włosy z
przedziałkiem na środku, a na jej nosie były okrągłe okulary. Na drugiej
kanapie usiadła rudowłosa, a także Matt. Starszy mężczyzna o siwych, długich
włosach był na jednym z dwóch foteli [...]”. Miałam nadzieję, że później
dodasz coś jeszcze. Wprowadziłaś tragiczną postać Daniela, jednak jakoś nie
mogłam się zdobyć na współczucie mu. Może dlatego, że Ann, która jest
narratorką opowiadania, też to w sumie trochę... Olała? Nie przemyślała, jak
ona by się czuła, gdyby ją to spotkało...
Styl i słownictwo
Zasób
słownictwa masz na dość niskim poziomie, czego skutkiem są liczne powtórzenia,
o których będzie mowa później. Choć myślę, że udałoby Ci się je spokojnie
wyeliminować, gdybyś czytała to, co napisałaś.
Styl
Twojego pisania jest dobry, dostosowany do odbiorców, którymi zapewne jest
większość nastolatek, ewentualnie nastolatków. Nie używasz zbyt kwiecistych,
rozbudowanych zdań, co jest oczywiście dobre dla czytelników, do których
kierujesz swoje opowiadanie. Niestety, jasność Twojego stylu zakłócają błędy
wszelakiej maści, co, niestety, nie wychodzi Ci na dobre.
Fabuła
Muszę
Cię za nią pochwalić. Akcja toczy się dość wartko, mimo że te kilka pierwszych
rozdziałów nie wywarło na mnie dobrego wrażenia. Według mnie powinnaś
zrezygnować z tego, co nie wnosi nic do fabuły, nie zapychać niepotrzebnie
rozdziału jakimiś flirtami czy tym podobnymi rzeczami.
Oryginalność
Tu
dostaniesz ode mnie „maks” punktów. Wymyśliłaś wszystko sama: historię i
legendę wilkołaków, co się z nimi dzieje podczas pełni, jak wyglądają (i nie są
to nienaturalnej wielkości wilki) przemianę, fabułę... Naprawdę jestem pod
wrażeniem.
Dialogi
Cóż,
dialogi, oprócz tego, że są błędnie zapisane, wychodzą Ci nawet dobrze. Mówię
oczywiście o tych wnoszących coś do fabuły, a nie jakieś flirciki czy żarciki z
kumplami.
Myślę,
że sama historia i fabuła przyciągnęłaby potencjalnego czytelnika, mimo że
bohaterowie są jak z papieru. Popracuj nad nimi, a będzie super. Odjęłam
piętnaście punktów – za bohaterów, dialogi, które były takie „pół na pół” i
opisy. Masz trzydzieści punktów za fabułę i oryginalność. Nie spartacz tego.
30/45
Błędy
Rozdział I
„[...] Biegniesz
boso,
po lesie w nocy,
odgarniając gałęzie. [...]” – przesuń przecinek sprzed „boso” tak,
żeby był po „nocy”.
„[...]
stup [...]” - stóp. Bo stopa. „O” wymienia się na „ó”.
„[...] Wtedy ulitują się i zanurzą srebrne ostrze w twoim ciele, a
wtedy
doznasz ukojenia [...]” – powtórzenie.
„[...]Myślę
nad sensem snu, który już przecież śni mi się nie raz [...]” – śnił.
„[...] Po
chwili przecieram oczy i wstaję, rozciągając się [...]” – zaginiony przecinek.
„[...]
Zaprzeczająco kiwnęłam głową [...]” – „potrząsnęłam głową”.
„[...] -
Jeszcze jesz? Ech.. – staną i dodał. – mogłaś powiedzieć, że chcesz zjeść, poczekałbym. – Machną
ręką w stronę domu [...]” – źle zapisany dialog (może TEN POST Ci pomoże); dwie
kropki w wielokropku; stanął; zamiast kropki dwukropek; wielka litera na
początku zdania; ten myślnik jest niepotrzebny – „machnął” mogłaś zapisać od
akapitu; właśnie, ”machnął”, nie „machną”.
„[...] sśmiechnęłam się
[...]” – uśmiechnęłam.
„[...]
Podbiegł i wyrównał krok [...]” – brak kropki na końcu zdania.
„[...]
Myślę, że kolejny ukarze się [...]” – ukaże. „Ukarze” bo „ukazać”,
czyli „nałożyć na kogoś karę”, jak podaje SJP. Natomiast „ukaże” bo „ukazać”
pokazać, zaprezentować, ale chodzi o rozdział, więc „zostanie opublikowany”.
„[...]Tak
więc komentujcie, chwalcie, ale, i jak będzie potrzeba, to >>hejtujcie<<
[...]” – przed „ale” stawiamy przecinek; po nim też, ponieważ „jak będzie
potrzeba” to wtrącenie, dlatego trzeba je opatulić przecinkami z obydwu stron;
niepotrzebne to „i”.
Rozdział II
„[...]
Odruchowo odwróciłam się, ale nie było tam nikogo nadzwyczajnego, poza David’em. Wysoki, niebieskooki
blondyn. [...]” – Davidem. Zasady dodawania lub usuwania apostrofów,
z których korzystam, znajdują się TUTAJ; tę kropkę możesz zamienić na przecinek; „kim był?” – wysokim, niebieskookim
blondynem.
„[...]
Wpatrzona w niego przez kilka sekund i zastanawiająca się, czy to on tak się
śmiał, nagle uśmiechną
się [...]” – ja napisałabym to następująco: „Patrzyłam na niego przez kilka
sekund, zastanawiając się, czy to on tak się śmiał. Uśmiechnął się do mnie i
powiedział [...]”; uśmiechnął.
„[...]Chłopak
z tak zwanych.
„wyższych sfer” [...]” – a co tu robi ta kropka?
„[...]– A Ty?
[...]” – opowiadanie to nie list, nie trzeba pisać zaimków osobowych z wielkiej
litery. Jest to nawet uznawane za błąd.
„[...]miał
cos
dodać [...]” – coś.
„[...]podbiegł
do niego i
szepną coś do ucha. Wtedy wzdrygną się
[...]” – szepnął; wzdrygnął.
„[...]
odchodząc, krzyknął
[...]” – zaginiony przecinek.
„[...]
Kiwnęłam, a po chwili schował się w tłumie ludzi [...]” – według mnie lepiej
brzmiałoby: „Kiwnęłam głową, lecz po chwili straciłam go z oczu w tłumie
uczniów”.
„[...] Gdy
odwróciłam się zauważyłam ciemnooką brunetkę, która jak zawsze ma upięte włosy
w koński ogon [...]” – misz masz czasów.
„[...]
Nagle zrzuciła z ramiona plecak [...]” – ramienia; brak kropki na końcu zdania.
„[...] Potem
wykonała kilka zręcznych ruchów kciukiem, a potem zaczęła bujać się w rytm
[...]” – powtórzenie.
„[...] Dobry stary kawałek Nirvan’y - Smells Like Teen Sprint […]”
– Nirvany; Spirit.
„[...]Taka
wieśniaka
[...]” – wieśniara.
Rozdział III
„[...] Gdy
lekcje zakończyły się, poszłam do szafki [...]” – zagubiony przecinek. Dlaczego?
Ja kojarzę sobie to tak: gdy coś się kończy, a coś się zaczyna, te dwie
czynności muszą być rozdzielone przecinkiem.
„[...] Ona
chcę
[...]” – chce.
„[...] Ja.. Ja
nie wiem [...]” – w wielokropku występują trzy kropki, nie dwie.
„[...]
Mathew’a [...]” – Matthew; to imię nie odmienia się.
„[...]
Matt westchną i
machną
[...]” – westchnął; machnął.
Rozdział IV
„[...]
Szliśmy szybkim chodem
[...]” – krokiem.
„[...]
machną [...]” – machnął.
„[...]
Idąc wzdłuż ulicy, dotarliśmy do jednorodzinnego domu, numer 13 [...]” – brakujący
przecinek; ten drugi jest jednak całkowicie zbędny.
„[...]
odsuną [...]” – odsunął.
„[...] –
Cześć,
tato.
- Cześć, Ann
[...]” – brakujące przecinki.
"[...]
poszedł do kuchni, gdzie staną [...]" - stanął.
"[...]
Gdy mężczyzna wszedł do kuchni, podniósł wzrok i zapytał [...]" - brakujący
przecinek.
„[...]
Dobra myśl,
Matt. Przenocujesz, a rano wrócisz do domu, Rachel [...]” – brakujące przecinki.
„[...] Co
ważniejsze, nigdy
nie wspominał o swojej rodzinie. Nawet na wywiadówkach nie zjawiał się
nikt z jego rodziny
[...]” – brakujący przecinek; powtórzenie.
"[...]
Ta część lasu nie była tak przyjazna, jak ta jakieś sto metrów
wcześniej [...]" - niepotrzebne to "ta".
„[...]
25-letnia [...]”- dwudziestopięcioletnia. Liczby w opowiadaniach zapisuje się
słownie.
„[...]
pomiędzy nią,
a Matthew’em [...]” – niepotrzebny przecinek; jak już wiesz, to imię się nie
odmienia.
"[...]
Po prawej stronie była kuchnia, a na lewo chyba salon z kominkiem.
Za schodami była
klapa, która prowadziła, za pewnie, do piwnicy. Zabezpieczona była
żelazną kłódką. W przedpokoju ściany były śnieżnobiałe, w kuchni były kremowe z kwiatowym wzorem. W
salonie zaś były
ciemne, drewniane panele. [...]" –
powtórzenie; zapewne.
„[...]niemalże
identyczna dziewczyna.
Różniła ich jedynie fryzura, bo dziewczyna [...]” – powtórzenie.
"[...]
Czułam się nieco skrępowania [...]" - skrępowana.
„[...] Matthew'a, Colton’a, Crystal, Katherine i Daniel'a
[…]” – Matthew; Coltona; Daniela.
„[...]
Pewnego dnia postanowił, zrodzić potwora [...]” – niepotrzebny przecinek.
„[...] gdy
chłopak zdenerwował się na czarownika, zamienił się w potwora [...]” – zagubiony
przecinek.
„[...] Był wyższy,
zgarbiony. Jego uszy były spiczaste, twarz lekko owłosiona, oczy były
węższe i błyszczał się na brązowozłoty kolor [...]” – powtórzenia.
„[...]
Lihley pobiegł więc do królestwa, gdzie błagał o pomoc [...]” – zagubiony
przecinek.
„[...]
Ludzie nie wierzyli mu, ale gdy zobaczyli bestię i przerazili się [...]” – zamiast
„i” powinien być przecinek.
"[...]
Pastrzeż,
który ich pilnował, także zginą [...]" -
pasterz; brakujący przecinek; zginął.
„[...] Gdy
ludzie dowiedzieli się o tragedii, postanowili zabić bestię [...]” – brakujący
przecinek.
"[...] Już mieli urodzić go nożem, gdy trzej ludzie
[...]" - ugodzić; zagubiony przecinek.
„[...] gdy
trzej ludzie, którzy byli ugryzieni, zaczęli krzyczeć [...]” – brakujący przecinek.
„[...]
zamienili się w wilkołaki.
Pomogły uwolnić złapanego wilkołaka [...]” – powtórzenia.
"[...]
Na te
imię [...]" - to.
„[...]
Lihle’y [...]” – Lihley.
„[...] Do
tego Diver’si
mają sojusz z Choisi’ami
[...]” – Diversi; Choisiami; zasady stawiania apostrofów znajdziesz TU i TU.
„[...] -
Czyli… To wy jesteście „buntownikami”, z rodu Eliss’y.
– Wszystko
łączyło się w całość [...]” – to powinno być w jednej linijce.
Rozdział V
„[...] W
ciągu ostatniej doby moje życie odwróciło się do góry nogami. Mój najlepszy
przyjaciel [...] Szuka mnie jakiś tysiącletni psychopata, który próbuje mnie
zabić, bo mój praprzodek
[...]” – powtórzenia.
„[…]
Świetnie Ann, co
jeszcze o tobie nie wiem [...]” – czego.
„[...]
Zapytałam,
siedząc na łóżku [...]” – zagubiony przecinek.
„[...] Po
dwóch godzinach jazdy będziesz wiedzieć o nim wszystko. Od deski do deski,
uwierz [...]”- od deski do deski można przeczytać książkę, a nie poznać kogoś.
„[...] Uśmiechną się.
Następnie zamkną
drzwi [...]” – uśmiechnął; zamknął.
„[...] mógł byś [...]” – mógłbyś.
„[...] Westchną
[...]” – westchnął.
„[...] Miałam
zamiar z grzeczności odpowiedzieć „Nie, dziękuję”, ale mój brzuch nagle
zaburczał tak głośno, że nie miała wyjścia
[...]” – powtórzenie; miałam.
„[...] Colton’ie
[...]” – Coltonie.
„[...] był
małym dzieckiem z klasy 3 podstawówki [...]” – liczby zapisujemy słownie.
„[...]złapałam
się za kanapki [...]” – „złapałam za kanapkę”.
„[...] ale
głód dawał nie za wygraną [...]” – nie dawał.
„[...] Co
do kanapek,
były straszliwie
słone i było
na nich zbyt dużo masła [...]” – zagubiony przecinek; powtórzenie.
„[...]
Kanapki zjadłam w ciągu jakichś pięciu minut, pomimo, że było ich [...]” – a tu wyjątek.
Między „mimo że”, „pomimo że” nie stawiamy przecinka.
„[...]
Zauważyłam tam garaż, z którego [...]” – brakujący przecinek.
„[...] Gdy
weszłam do środka, poczułam zimny [...]” – brakujący przecinek.
„[...]
Robił to tak szybo
[...]” – szybko.
„[...]
Nagle staną,
trzymając w jednej dłoni zieloną szmatkę, w drogiej płyn do mycia okien [...]” –
stanął; zagubiony przecinek; drugiej.
„[...]
Colton prysną [...] podszedł do szafki i wyciągną [...] Podciągną rękaw za łokieć i wyciągną rękę.”
– prysnął; wyciągnął; podciągnął; powtórzenie.
„[...]wilczą cześć [...]’ – część.
„[...]
Kiwną [...]” – kiwnął.
„[...]
pokazując kciukiem w stronę wyjścia, powiedział [...]” – brakujący przecinek.
„[...]
przyjrzałam się jego skrzydłowi [...]” – Celownik (komu? czemu?) –
skrzydłu.
„[...] zatrzasną
[...]” – zatrzasnął.
Ufff...
Myślę, ze
wypisywanie większej ilości błędów jest już bez sensu, bo zdążyłam już jako
tako ogarnąć, co sprawia Ci największą trudność. A są to przede wszystkim słowa
rodzaju „minął”, „uśmiechnął” – z uporem maniaka piszesz je bez „ł”. Kolejny
Twój słaby punkt to odmiana angielskich imion i nazwisk, a także pisanie
dialogów – żadna wypowiedź nie została poprawnie zapisana. Mam nadzieję, ze
zapoznasz się z materiałami, do których linki masz powyżej. Ponadto pojawiło
się trochę powtórzeń. Literówek jest dość mało, jednak czytanie tego, co
napisałaś, pozwoli Ci je wyeliminować.
Zapewne
sama widzisz, ile błędów robisz, dlatego dałam tylko dwa punkty.
2/10
Ramki
Strona główna –
wiadomo.
Bohaterowie – spis bohaterów.
"[...]
jest
jedynaczką. Jest
wysoką [...]" – powtórzenie.
"[...]
Ma 16
lat. Ma
ojca [...]. Jest
koleżanką Ann. Jest
to ciemnooka brunetka, która niemalże zawsze ma upięte włosy [...]" –
powtórzenia.
"[...]
co podkreśla jej wybuchowy, odważy [...]" – odważny.
"[...]
Ma
długie, proste, ciemno
brązowe włosy z przedziałkiem na środku. Tak jak Matt i Colton ma
okrągłe, wielkie, ciemnoniebieskie oczy. Jej usta mają wiśniowy odcień [...]"
–ciemnobrązowe; powtórzenie.
"[...]
To z pewnością dusza towarzyska [...]" – towarzystwa.
"[...]
Jego oczy są
niebiesko-brązowe, a usta są pełne [...]" – bez tego drugiego
"są" też byłoby ok. Zamiast niego możesz wstawić myślnik.
"[...]
Ma 42
lata. Krótkie włosy mają szarą barwę [...]" – powtórzenie. Ja
zapisałabym to tak: "42-letni ojciec Annabeth. Ma siwe włosy [...]".
"[...] ma powodzenie u dziewczyn. Ma niebieskie oczy [...]" – powtórzenie.
"[...]
Często dochodzi do zgrzytów pomiędzy nią, a Ann [...]" – niepotrzebny przecinek.
W tej
zakładce większość błędów, jakie popełniłaś, to powtórzenia. Przeczytaj kilka
razy to, co napisałaś o bohaterach, a pozwoli Ci je wyeliminować.
Nie wiem
także, dlaczego zamieściłaś lata zarówno człowiecze, jak i
"wilkołacze". Jeśli byłoby to potrzebne do fabuły - zrozumiałabym.
Ale tak nie jest, mimo że wspominają o nich, jest to zupełnie bez znaczenia.
O autorce – przybliżasz nam swoją postać.
Spam – wiadomo. Reklamy blogów, pytania do
Ciebie itede. Przydatne.
Psychotest – no, z tym to ja się jeszcze na
żadnym blogu nie spotkałam. Nie wiem, czy ten jest on potrzebny blogowi...
Jednak kiedy się człowiek nudzi, to można wejść i zrobić.
Jak już mówiłam,
brakuje spisu treści i tylko tego, ewentualnie opisu bloga.
4/7
Dodatkowe punkty
Nie
mogę się oprzeć i nie dać dodatkowych za te kanapki i jajecznicę. I to naprawdę
nie jest złośliwe z mojej strony. Uwielbiam te fragmenty... Co ja się będę
zastanawiać, dam Ci trzy punkty. Tylko nie zwariuj ze szczęścia...
3/3
Zdobyłaś 47 punktów, co daje Ci ocenę... Dostateczną. Ja postawiłabym Ci
czwórkę, jednak punktacja rzeczą świętą...
Podsumowując: fabuła
i pomysł są świetne. Musisz natomiast pomyśleć o bohaterach i... tak, o opisach,
szczególnie pomieszczeń i osób, a przede wszystkim poprawić te okropne błędy.
Moja rada?
Taka, jaką powtarzam od początku: czytaj książki (nie inne blogi, nie gazetki)
oraz pisz, pisz i pisz! Zapoznaj się z zasadami interpunkcji, a w razie
problemów – poproś mamę, tatę czy siostrę lub brata o pomoc. Dobrym wyjściem
jest też beta, jednak nikt nie gwarantuje Ci, że trafisz na taką z prawdziwego
zdarzenia. Ostatni miesiąc wakacji radzę Ci wykorzystać do poprawy starszych
postów w oparciu o materiały, które zamieściłam.
Ja natomiast
czekam na kolejny rozdział Twojego opowiadania. Chyba mnie przekonałaś do
wilkołaków...
Pytanie mam, jak można oceniać fabułę na podstawie wybiórczo wybranych rozdziałów? oO Kilka pierwszych, kilka ostatnich i voila! Coś się zawsze skleci.
OdpowiedzUsuńPolecam Oceniającej sprawdzić znaczenie słowa "rektor"
Całuję! :)
Oceniłam kilkanaście rozdziałów, ale przeczytałam wszystkie, więc na ich podstawie oceniłam fabułę. Zapomniałam jednak zamieścić tej informacji w ocenie, dlatego dziękuję, że zwróciłaś na to uwagę.
UsuńRzeczywiście, już się poprawiam.
Jeszcze raz dziękuję za zwrócenie uwagi.
Również pozdrawiam. :)
"tę informację"
UsuńTę informację. Sorki. Tak to już jest, jak trzeba mieć oczy dookoła głowy. ;)
UsuńNa blogu czytamy każdą notkę. A to, że Nessa wyszczególniła dane rozdziały... To najwyraźniej miała taką potrzebę. Ważne, aby wiedziała, co się działo i jak może pomóc autorce bloga. Jeśli wypowiedziała się o fabule, to i przeczytała wszystko. Ty nie musisz o tym wiedzieć - ważne, aby autor wiedział o tym, a chyba zna najlepiej swoje opowiadanie? To raczej odczuje czy opowiadanie było przeczytane czy też nie. :) Więc czepianie się takich szczegółów, hm, jest bezsensu. Ach, a raczej powinnaś się odnieść do komentarza, a nie jednego błędu... Bez przesady.
UsuńWitam! Czy mógłby ktoś +zaktualizować kolejkę? Nie wiem, czy moje zgłoszenie się przyjęło, dlatego o to pytam. Zgłosiłem się do Elektrowni, dlatego chciałbym jeszcze raz wspomnieć o zmianie adresu na wcielenia-gnoma.blogspot.com
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za konstruktywną krytykę mojego bloga. Mam zaledwie trzynaście lat i wiele nauki przede mną, ale taka ocena jak ta z pewnością pomoże mi w doskonaleniu moich umiejętności pisarskich.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że moją wadą jest to, że nie czytam napisanego tekstu, oraz słabo zapoznałam postacie z czytelnikiem. Co prawda na blogu pojawiła się zakładka "Bohaterowie", ale powinnam napisać coś konkretniejszego w opowiadaniu.
Jeśli chodzi o wygląd strony - zrobiłam go sama i sądziłam, że tekst jest istotniejszy, ale i on swoje robi. Postanowiłam zamówić więc szablon na poleconej przez Ciebie stronie.
Błędy? Owszem jest ich wiele. Zbyt wiele. Piszę całość w Wordzie, więc domyślam się, jak pojawiły się tu zmienione końcówki. Niestety teraz jest ich pełno, a ja będę miała wiele pracy z poprawieniem ich. Ty jednak nie miałaś jej mniej, jeśli chodzi o ich wypisanie.
Tu skończę, bo nie chcę zbytnio się rozpisać. Jeszcze raz dziękuję za ocenę i życzę powodzenia w kolejnych ocenach.
Pozdrawiam.
Cieszę się, że ocena się spodobała i pomogła Ci w doskonaleniu się.
UsuńWłaśnie tak to jest, że pierwsze wrażenie robi swoje i jak ktoś wchodzi i patrzy, a tam jakiś byle jaki nagłówek (lub jego brak), od razu wychodzi, bo twierdzi, że autor o swojego bloga nie dba... A podobno nie ocenia się książki po okładce... ;)
Rzeczywiście, błędów troszkę się nazbierało, ale nie zmienia to faktu, że pomysł na opowiadanie masz świetny. :)
A ja Ci życzę powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga i wielu pomysłów, a także nieskończonej Weny.
Również pozdrawiam. :)
http://words-n-letters.blogspot.com/2013/08/ocenowa-rzeczywistosc-czyli-na-czym.html#more
OdpowiedzUsuńŁohoho, Esrello, gratuluję!