środa, 5 grudnia 2012

[155] step-to-hell


Adres: step-to-hell
Oceniająca: Chemical Rainbow
Autor: Mia

***

Pierwsze wrażenie:
"Step to hell" to, w przekładzie na polski, "Krok do piekła". Ciekawy adres, jednak...
Nie wiem jak Ty, ale ja z pełnym przekonaniem stwierdzam, że adres w naszym ojczystym języku bardziej przemawiałby do czytelników. I brzmiałby jakoś tak... tajemniczo. 
Z miejsca zaciekawiło mnie, co też za opowiadanie może się kryć na Twoim blogu. Spodziewam się dobrego fantasy, mam nadzieję bez żadnych wampirów.
"Tajemnice budzą niepokój, niepewność przeradza się w strach". Podoba mi się ten cytat. Jak napisałaś w zakładce "O blogu i opowiadaniu", nie znasz autora tych słów. W takim wypadku powinnaś usunąć cudzysłów.
Mój umiarkowany entuzjazm maleje, gdy spoglądam na szablon.
(6/10)

Wygląd:
Nie podoba mi się. Bardzo.
Nagłówek to doskonały przykład "przeładowania" zdjęciami. Chaos, chaos, chaos. Tu szare jasne, zaraz obok szare ciemne. Dziewczyna tu, dziewczyna tam. Za dużo tutaj nawsadzałaś twarzy. Najgorszym fragmentem nagłówka jest chłopak w centrum - podczas gdy reszta sprawia wrażenie zwiewnej, delikatnej (no, przynajmniej przy owym panu), ten obrazek jest zbyt wyraźny. Jakbyś podczas nanoszenia go w programie graficznym ustawiła krycie stempla na maksymalną wartość. Tak, ten element najbardziej mi nie pasuje. Twarz dziewczyny po lewej stronie też mogłaby zniknąć - bo, według mnie, ona też odbiera szablonowi "coś". Napis również zbytnio odstaje od kolorystyki reszty nagłówka (że już o różowym "szeptem" nie wspomnę...).
Niedopasowane czcionki i ich kolor - czarny ujdzie, ale wśród przytłaczającej brudnej szarości biel i beż prezentuje się paskudnie - załamują mnie jeszcze bardziej.
A co z resztą? Szaro, nudno i ponuro. Jak na osobę, która para się grafiką komputerową od kilku dobrych lat, nie stworzyłaś niczego imponującego. Punkty za wygląd poważnie zachwieją punktacją, co dla Ciebie nie rokuje zbyt dobrze.
Wygląd zniechęcił mnie tak bardzo, że musiałam sobie zrobić jednodniową przerwę, zanim zabrałam się do oceniania tekstu. 
(2/6)

Treść:
Styl jest całkiem przeciętny, żeby nie powiedzieć "poniżej średniej". Pod względem stylistyki często bardzo niezgrabny. Opisów miejsc bardzo skąpisz - jeśli już się pojawią, ich jakość pozostawia wiele do życzenia. I, dalej, opisy wyglądu bohaterów. Masz tendencję do ujawniania zalewie dwóch cech wyglądu danej postaci - jednak inne, równie istotne szczegóły, pozostają już tylko w kwestii naszych domysłów. Bo po co pisać o kolorze oczu, o charakterystycznej zmarszczce między brwiami, niewielkiej bliźnie na przedramieniu czy pełnych ustach? Racja, to w ogóle nie jest potrzebne...
Kreacja bohaterów leży i kwiczy. A może jednak... kwili? Bo, faktycznie, jest rozwinięta na poziomie niemowlaka. Jak ktoś dobry, to po całości, a jak zły - to samo. Czarne, białe i nic więcej. Marnie się to prezentuje i zniechęca mnie jak jasna cholera.
Iv jest strasznie stereotypowa. Patologia w domu, bidul, no wiecie - standardowy zestaw dla skrzywdzonej przez życie głównej bohaterki. Zakładając, że akcja toczy się w USA w czasach współczesnych, mam dla Ciebie pewną ciekawą nowinę. Cytuję fragment TEGO wywiadu:
KL: Czy w USA są jeszcze domy dziecka?  
JES: Nie ma już domów dziecka w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. Amerykański system od lat 70. rozwija się w stronę rodzicielstwa zastępczego. Zostały jedynie ośrodki dla dzieci sprawiających bardzo poważne problemy wychowawcze.
Iv wygląda mi raczej na tchórzliwą panikarę, nie osobę z nałogami czy - podług niej to już brzmi śmiesznie - stwarzającą zagrożenie dla otoczenia. Więc jakim, u licha, sposobem dziewczyna mogła przebywać w takiej placówce?
Typy z, bądź co bądź, nocnego klubu nigdy nie zachowują się niekulturalnie i nawet nie próbują wszczynać awantur, burdel-mama Margarett jest dobrą ciocią i zawsze ci pomoże. Tak, tak, ta praca to istny raj na ziemi. I kolejna sprawa, która wzbudza moje ogromne wątpliwości - według mnie praca w klubie nocnym wcale nie musi się równać mieszkaniu w burdelu, szumnie nazywanym "rezydencją". Tancerka w klubie go-go - praca, jak każda inna (no, to akurat może być kwestią sporną), ale wcale nie oznacza ograniczenia wolności (tutaj mam na myśli to, że dziewczyny muszą pytać Larry'ego, czy mogą wyjść poza obręb budynku; to samo tyczy się zarabianych przez nie pieniędzy - Larry trzyma je u siebie). A skoro dobry wujek Larry nie zmuszał Iv do uprawiania seksu, dlaczego żyła praktycznie na jego utrzymaniu w rezydencji? Jakby nie patrzeć, dziewczyna nie przynosiła mu dodatkowych zysków. To mi po prostu nie gra.
Dialogi oklepane - niektóre zwroty to kwestie rodem z taniego filmu sensacyjnego. Jakoś nie widzę tej wspaniałej umiejętności prowadzenia dialogu "o czymś" - w tym tekście to zazwyczaj krótkie wymiany zdań, proste i nie wnoszące do fabuły niczego konkretnego. Są sobie, ot tak, żeby być.
Nie lubię narracji pierwszoosobowej, a Twój tekst jest nią przecież na wskroś przesiąknięty. O tyle dobrze, że nie mieszasz wszystkich typów narracji i nie skaczesz z bohatera na bohatera, opisując wszystko z jego perspektywy.
Nie cierpię tego, że niemal każde zdanie jest napisane według utartego wzoru. Masz przykład: "Zironizowałam, pocierając rękami o ramiona". Zawsze tak jest - Iv coś zrobiła, przy okazji robiąc coś jeszcze. Te zdania robią z tekstu taką monotonną papkę, wcale nie przesadzam. A przecież nietrudno byłoby urozmaicić opowiadanie w tej kwestii - wystarczy, że będziesz ograniczała te swoje "zrobiła, robiąc coś" zdania, a w ich miejscu zaczniesz stosować te skonstruowane nieco inaczej. Byłoby o niebo lepiej, gdybyś zrobiła chociaż to.
Oryginalność to może nie do końca to, co znajduję na Twoim blogu, ale pomysł wcale nie należy do rzędu tych najbardziej oklepanych. Mogłaby z tego wyjść całkiem ciekawa historia.

Prolog
Bardzo krótki i nawet nie ma w nim nic, co mogłoby zachęcić mnie do dalszej lektury. Obawiam się, że wielu czytelników już po samym wstępie uznało, że nie warto. Ja muszę iść dalej.
Rozdział pierwszy
 Iv to totalna panikara. Biega w kółko, wciąż histeryzuje i jęczy nad uchem każdemu, kto tylko zechce jej słuchać. Tym, którzy nie chcą, też marudzi.
Akcji mało, a za dużo panikarstwa. Skoro dziewczyna pracuje w SamiWiemyJakim klubie, mogłabyś opisać chociażby jeden taniec w jej wykonaniu. Niech czytelnik ma chociaż trochę lepsze zdanie o bohaterce - przynajmniej robiłaby coś więcej poza użalaniem się nad sobą i, ewentualnie, Verą.
Rozdział drugi  
Czytam, błędy wypisuję (której to pracy owoc znajdziesz poniżej), a Ty, ni z gruszki ni z pietruszki, od opisu sytuacji w rezydencji przeskakujesz do dialogu z szefem. Hej, czy on siedzi w głowie bohaterki? Bo przed chwilą właśnie dzieliła się z nami swoimi spostrzeżeniami, a tu nagle odzywa się nam Larry.
I pojawia się nasz Josh. Co z tego wyniknie? Pożyjemy, zobaczymy.
Rozdział trzeci
Trzydziestolatek to jeszcze nie dojrzały mężczyzna. Ty mówisz "dojrzały", a ja mam przed oczami czterdziestolatka (i dalej już tylko wzwyż). I nie sądzę, żeby taksówkarz, któremu licznik bije, mógł być zniecierpliwiony ociągającą się klientką. I jasne, przecież zawsze musi naszą Iv ktoś podrywać, w dodatku w tak niewybredny sposób. Droga autorko, daj tej dziewczynie żyć! Czy ona nie może już wyjść poza rezydencję bez obaw, że zostanie zgwałcona? Nie popadajmy w przesadę.
No proszę Cię. W tamtym rozdziale go spławiła, a w tym sama chce się umówić? Czy ona już nie pamięta o tym, że striptizerka z chłopakiem to striptizerka stracona?
Rozdział czwarty
Poszły na cmentarz, jakież to dojrzałe zachowanie! Widzę wyraźnie, że w tym rozdziale po prostu nie miałaś pojęcia, co napisać. Takie upychanie pustego miejsca byle czym z całą pewnością nie wychodzi na dobre opowiadaniu, o którym i tak nie mam zbyt wysokiego mniemania.
Josh ewidentnie pasuje mi na bohatera "Zmierzchu" - taki tajemniczy, mroczny, mądry, szybki, inteligentny, przystojny, trochę wybuchowy, w myślach czytający i nawet się nimi komunikujący... Nie lubię tego.
Ależ oczywiście, zamiast szukać Very będą sobie gruchać, co to dla nich. I tak kiedyś (za kilka zdań) ją znajdą.
Rozdział piąty
Ten jakoś mniej mnie raził. Sądzę, że ten rozdział wyszedł Ci całkiem nieźle, choć i tak do ideału daleka droga.
Rozdział szósty
Nie do końca rozumiem, jak dziewczyna może traktować Larry'ego jak dobrego, przyszywanego ojca. Właśnie tutaj pojawia się taka niespójność - raz mówi, że jest własnością Larry'ego itd, by zaraz potem rozwodzić się nad jego dobrocią. Nawet ja, choć bujną mam wyobraźnię, nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić.
I masowe zaginięcia. Jakież to... oryginalne.
Skąd się wzięła ta wylewność Courtney?
Rozdział siódmy
Znowu motyw ze "Zmierzchu" - dziewczyna znajduje w internecie informacje o upadłych aniołach. Oj, Joshu mój miły, obawiam się, że już niedługo Twoja tajemnica wyjdzie na jaw.
Rozdział ósmy
I tu można nawet powiedzieć, że ten rozdział mi się podobał. Był nieporównywalnie lepszy od tych początkowych. Gdybyś pisała tak od początku, zgarnęłabyś nieco więcej punktów.
(18/45)


Błędy:
W tym tekście jest ich całe mnóstwo.  Pod względem interpunkcji - leżysz. Stylistyka upadła już tak nisko, że aż szkoda o niej mówić. Myślałam, że się załamię, kiedy to sprawdzałam.
Notorycznie popełniasz pewien błąd. Dla przykładu tam Ci ten urywek dialogu:
"-Iv, co ty robisz?
-Stoję"
Otóż istnieje coś takiego jak SPACJA oddzielająca myślnik od słowa. U Ciebie tej przerwy brak. Czemu?
Prolog
"Jego wzrok pożądał każdy centymetr nagiego ciała" - każdego centymetra.
"Niewidzialny paraliż spiorunował moje ciało" - Czy kiedykolwiek miałaś okazję widzieć paraliż? I co, to taka mała kosmata istotka czy może wyglądem przypomina węża? Paraliż z natury jest niewidzialny, moja droga. W dodatku nie może on "spiorunować" ciała, co najwyżej je "zaatakować".
"- A, co cię to obchodzi?" - zbędny przecinek.
"Niemiła, niesympatyczna oraz snobistyczna wariatka. Słowa pasowały do opisu dziewczyny" - "Niemiła, niesympatyczna oraz snobistyczna wariatka - te słowa pasowały do opisu dziewczyny"
"- Jeśli zaraz się tam nie pojawisz, pójdę po Larrego" - Larry'ego! Przydałby się artykuł o odmianie imion obcojęzycznych.
Rozdział pierwszy
"[...] nowa droga, którą nie koniecznie chciałam iść" - niekoniecznie!
"Z resztą, skąd pewność, że kiedykolwiek nim był?" - "zresztą" i zbędny przecinek.
"Nie zaznałam matczynej troski, ani opieki ojca." - zbędny przecinek.
"Dostawałam pieniądze, drogie ciuchy, można by rzec, że miałam wszystko, o czym marzyłam będąc w domu dziecka." - Nie, nie, nie! Zamiast wyróżnionego przecinka z chęcią zobaczyłabym tutaj myślnik.
"Jej kręcone, długie włosy spoczywały na cherlawych ramionach, zasłaniając pucą twarz" - "Cherlawy - słaby, mizerny, chorowity". Cherlawe ramiona? W tym zdaniu wszytko mi skrzypi - i dobór słów, i cała kompozycja... "Jej długie aż do ramion, kręcone włosy zasłaniały pucą twarz."
"stwierdziłam, czesząc swoje brązowe włosy." - w tym miejscu powinien stać przecinek.
"- Nieprawda! - Oburzyła się, robiąc złośliwą minę. Kiedy się złościła [...]" - złośliwa mina a mina człowieka wściekłego, tudzież oburzonego - to spora różnica.
"[...] jej policzki od razu stawały się różowe, jakby w środku niej, aż się gotowało" - zbędny przecinek.
"Słuchaj to, że pokazujemy siebie i swoje ciała na występach [...]" - "Słuchaj: to, że pokazujemy [...]"
"Vera miała zamiar coś powiedzieć, jednak niedane było jej dojść do słowa" -  nie dane.
"[...], siadając obok na kozetce." - "[...] siadając na kozetce obok."
"Nie wiedzieć, czemu, ta dziewczyna o krótkich, kręconych włosach koloru niczym karmel [...]"  - zbędny przecinek, natomiast tutaj przecinek powinien być. Koloru niczym karmel? Nie można było napisać tego jakoś zgrabniej?
"Stażem była od nas starsza, bardziej doświadczona niż każda inna dziewczyna [...]" - "To ona miała najdłuższy staż, była bardziej doświadczona niż jakakolwiek inna dziewczyna"
"[...] to właśnie jej się spodziewali [...]" - spodziewali się.
"[...], która przynosiła Larremu spory zysk" - i znów odmiana obcojęzycznych imion się kłania. Larry'emu.
"[...], która w zwyczaju lubiła zwracać na siebie uwagę." - Matko Boska, ja po prostu wymiękam. "[...], która w zwyczaju miała zwracanie na siebie uwagi wszystkich" - czy nie lepiej to brzmi?
"Nigdy nie rozumiałam Larrego, dlaczego trzyma takie beztalencie ja ona." - "Nigdy nie rozumiałam, dlaczego Larry trzyma takie beztalencie jak ona"
"Moja przyjaciółka niemal, co wieczór [...]" - zbędny przecinek.
"- Czekaj - stanęłam wryta [...]" - stanęłam jak wryta!
"[...] rzuciła, niedbale, przekładając nogę na nogę" - tu albo tu - to już Twój wybór - powinien stać przecinek.
"Aż uderzyłam się w czoło, z jej bezgranicznej głupoty" - zbędny przecinek. Reszty już nawet nie skomentuję.
"Kenny oraz Jared nigdy nie pozwoliliby stało nam się coś złego" - "nie pozwolili, by"
"Kiedy przybyłam do Larrego [...]. Pewnego dnia spotkała Larrego" - LARRY'EGO.
"Jako pierwsza pomogła mi stanąć na nogi i oswobodzić się z sytuacją" - OSWOIĆ, kochana, oswoić...
"I już współczułam innym dziewczyną [...]" - Nie no, to się już w głowie nie mieści! Jeden z najbardziej znienawidzonych przeze mnie błędów. DZIEWCZYNOM.
"Tuż po brawach poznałam Jenne, która była na tyle sympatyczna, że pożyczyła mi potknięcia lub jakiejś wpadki" - Jennę; życzyła.
"Nikt tak naprawdę nie wiedział, ile miała lat, choć obstawiała koło czterdziestki" - "choć obstawiałyśmy, że coś koło czterdziestki"
"Niezależnie od kwoty, w granicach rozsądku oczywiście." - Niezależnie od kwoty. W granicach rozsądku, oczywiście.
"- A, co z występem?" - zbędny przecinek.
"Oparła się o filar, wzdychając przeciągle" - oparłam.
"[...] zaszlochałam, łapiąc się ostatniej deski ratunku" - tutaj powinien stać przecinek.
"[...] Poza tym, nie oceniajmy pochopnie pana Fort ' a." - Teraz to się przyda: odmiana nazwisk angielskich. Nie oceniajmy pochopnie PANA FORTA. A jeśli mamy do czynienia z nazwiskiem i/lub imieniem, w którym należy apostrof zapisać, proszę, NIE RÓBMY SPACJI PO OBU STRONACH TEGO ZNAKU. One są zbędne.
"[...] Więc proszę, nie przekraczaj granicy, której i tak nie przekroczysz nigdy" - masło maślane. "Nie przekraczaj granicy, której i tak nie przekroczysz." - w tym zdaniu sensu ze świecą szukać, a i tak, nawet z mikroskopem do pomocy, g*wno się, za przeproszeniem, znajdzie.
"Nazajutrz oczekiwałam przybycia Very. Chodziła z kąta w kąt [...]" - chodziłam.
"Krzątałam się w kółko" - Hej? Kolejne bezsensowne sformułowanie.
"Próbowałam rozmawiać z Margarett, jednak i ona mnie zbywała" - tutaj powinien stać przecinek.
"Larry złożył ręce w pacierz." - "Larry złożył ręce jak do pacierza."
"- Niby, co?" - zbędny przecinek.
"Proszę, wyślij tam, chociaż Jareda" - i znów niepotrzebny przecinek.
"Spojrzał na mnie spod byka" - spode łba?
"- Jeśli się dowiem, że byłaś u Fort 'a, to spotka cię nie miła kara" - A Ciebie NIEMIŁA kara spotka, jeśli zobaczę jeszcze jedną spację przy apostrofie.
"O mnie za mnie, mogłam nawet głodować przez tydzień, a i tak postawiłabym na swoim" - tego nawet Chemical Rainbow, Wielki Mistrz Dedukcji, nie jest w stanie zrozumieć.
"Wsiadłam do czerwonego autobusu, który zawiózł mnie do danego miejsca" - i ten właśnie fragment zachwiał moją teorią o domu dziecka w USA, bo czerwone autobusy = Londyn = Wielka Brytania. Na razie jednak nie wykluczam Stanów, bo przecież i tam czerwony pojazd mógł się napatoczyć (a szanowną panią autorkę znając, to nawet nie byłoby niczym dziwnym). Może zawiózł we właściwe miejsce? I skąd dziewczyna, która prawie wcale nie wyściubia nosa z tak zwanej rezydencji wie, gdzie mieszka klient, do którego domu żadna z dziewczyn nigdy wcześniej nie jeździła? Oto jest pytanie.
"- A, co miałoby mi być?" - znów zbędny przecinek.
Mnie samej trudno było w to uwierzyć, ale po dwóch godzinach skończyłam pierwszy rozdział! Strach pomyśleć, co będzie dalej.
Rozdział drugi
"Patrząc na zegarek weszłam do pierwszego, napotkanego sklepu. [...] Kiedy weszłam do sklepu [...]" - I już na starcie wita nas błąd jak ta lala. Miły początek, nie ma co. Przecinek tutaj pasuje jak kwiatek do kożucha, o. (A Tęcza zaczyna rymować, bo te wszystkie przecinki już pod kopułą jej pomieszały do reszty) Hej, ile razy ona do tego sklepu będzie wchodzić?
"[...] za bardzo długa." - zbyt długa.
"Po pół godzinnym [...]" - półgodzinnym.
"Wyciągnęłam z szafy sukienkę, na której była jeszcze metka, i rzuciłam w jego stronę" - tutaj powinien stać przecinek, bo, jakby nie patrzeć, "na której była jeszcze metka" jest wtrąceniem.
"- Ładna - określił [...]" - stwierdził?
"- No, co?" - zbędny przecinek.
"O, co chodziło?" - chyba już wiesz, prawda?
"Uśmiechnęłam się niewinnie, tłumacząc, jak wymknęłam się z rezydencji." - tutaj postaw przecinek.
"Chodziłam na nią naburmuszona myśląc, że to coś zmieni" - "Wciąż byłam na nią naburmuszona i miałam nadzieję, że to coś zmieni" - proszę, proszę, proszę, zmień to zdanie na moją wersję.
"Larremu również zależało [...]" Larry'emu.
"Każdy miał z tego satysfakcję, oprócz mnie oczywiście" - Każdy czerpał z tego satysfakcję. Oprócz mnie, oczywiście.
"Bo która dziewczyna z Bers Soft nie chciałaby dostawać dwa razy więcej kasy, za samą pracę?" - zbędny przecinek i "tę".
"Słyszałam czyjś oddech, oraz kroki niosące się echem po pustej ulicy" - zbędny przecinek.
"- Opamiętaj się, Iv" - tutaj powinien stać przecinek.
"Znów skręciłam w kolejną przecznicę i po raz kolejny tej nocy [...]" - powtórzenie.
"Był zły, okrutnie wstrętny psychopata, który miał wobec mnie czarne myśli" - Matko i córko! Ilość dziwnych sformułowań i pokrzywionej stylistyki w tym zdaniu (tfu! W całym opowiadaniu!) już dawno przekroczyła dopuszczalny poziom. "Był złym, wstrętnym psychopatą, który miał wobec mnie złe zamiary." - ta wersja już mniej kulawa, choć i tak do najlepszych nie należy.
"Seatle może i było duże [...]" - Seattle. Ha! A więc jednak USA!
 "Niczym dar od niebios świeciło się tam światło, będące moim zbawieniem" - choćbym i nawet chciała, nijak nie umiem poprawić tego zdania. "Światło bijące z jego okien dawało nadzieję na wybawienie - tam byli jacyś ludzie. Oni mogli mi pomóc."
"Na malutkim podeście grał jakiś zespół, rockową piosenkę" - "Na malutkim podeście jakiś zespół grał rockową piosenkę."
"Z sufitu zwisały długie lampy, świecąc przyciemnionym światłem na parę stołów bilardowych." - lampy mogły owym PRZYTŁUMIONYM światłem oblewać kilka stolików.
"Pod ścianą siedzieli ludzie w stolikach, uprawiając hazard" - Aha. Z tego zdania dowiadujemy się, że ludzie ubrani w stoliki uprawiają hazard. Czyżby nowy trend w modzie? Można siedzieć PRZY stoliku, nie W. "Ludzie siedzący przy stolikach pod ścianą uprawiali hazard"
"Kompletnie straciłam głowę wsłuchując się w mocny głos piosenkarza, że zapomniałam o przestępcy." - Jaaasne. Dziewczyna przez pół miasta ucieka przed jakimś psychopatą, nagle wchodzi do baru i zapomina o bożym świecie przez piosenkę, która nawet jej się nie podoba. Ja rozumiem, że zatopić się w muzyce nietrudno, ale z całą pewnością nie w takim momencie - to po pierwsze. A po drugie, taki szczególik, i w tym zdaniu stylistyka rzuca swój posępny cień na sens wypowiedzi.
"[...] jakiś mężczyzna przywiera ją całym ciężarem ciała." - przygniata?
"[...] oblizywał się, co chwilę [...]" - zbędny przecinek.
"[...] z pewnością powaliłaby nie jednego przestępcę" - niejednego.
"Jego stanowczość oraz spokój na twarzy doprowadził mnie do granic możliwości" - próbowałam interpretować we wszystkie strony, jednak nie mam pojęcia, co chciałaś w tym zdaniu przekazać.
"Dlaczego więc, do licha, uległam i wsiadłam do tego volkswagena?" - dopisz tu przecinek.
"- Słucham? - wyrwana z paskudnych myśli kompletnie zapomniałam o kierowcy." - może dopiero wtedy sobie o nim przypomniała? "[...] pogrążona w paskudnych myślach kompletnie zapomniałam o kierowcy."
"[...] mieszkam w rezydencji Larrego." - Larry'ego.
"Był niczym Hugo Heffner i jego króliczki playboy 'a" - Nie mam pojęcia, kim jest Hugo Heffner. Pan od PLAYBOY'A (widzisz tu gdzieś jakąś przerwę, hmm?) to Hugh Hefner.
"Zakpiłam pod nosem" - prychnęła pod nosem, tak myślę.
"Naprawdę nie rozumiała facetów, byli dziwni." - nie rozumiałam.
"Pamiętam Ray 'na z sierocińca" - Ray'a! I nigdy więcej spacji, ja błagam!
"A misia, już nigdy nie zobaczyłam." - zbędny przecinek.
Rozdział trzeci
"Malowałam się właśnie przed lustrem, do kolejnego pokazu" - zbędny przecinek.
"- Ty masz jakoś z głową?" - "Ty masz coś z głową?"
"- Skończcie swoją kłótnię i zawędrujcie w końcu na scenę" - zawędrować... To jakoś źle mi się kojarzy. Wiesz, wędrować to sobie może karawana po pustyni, nie striptizerki na scenę.
"Obie spojrzałyśmy po sobie pytająco.
- Nie patrzcie ta na mnie, tylko się ruszcie! - Wrzasnęła, a my bez słowa wstałyśmy z miejsc." - Skoro Iv i Vera spoglądały na siebie pytająco, to czemu Jessica wydziera się, żeby nie patrzyły tak na nią?
"[...] zdominowaną przez Jenne" - Jennę.
"Pewnie teraz, byłabym blondynką" - zbędny przecinek.
"Zerkałam, co chwilę na zegarek i licznik [...]" - i znów niepotrzebny przecinek.
"- Co, a nasze zakupy?" - "Co?! A nasze zakupy?"
"- Oczywiście - prychnęłam, odpadając na siedzenie." - opadając.
"Ale ci pasuje, przymierz. - Wcisnęłam mi [...]" - wcisnęła.
"Zapragnęłam zobaczyć jeszcze raz Josha, sama nie wiem, czemu" - zbędny przecinek.
"Może, dlatego, że zabrakło mi kompana do rozmowy [...]" - ten przecinek zbędny, a tu stać powinien.
"Tęgawy barman z trzy dniowym zarostem [...]" - Tęgi barman z trzydniowym zarostem.
"Rzeczywiście, był to głupi pomysł, przychodząc tutaj" - "Rzeczywiście, przychodzenie tutaj było głupim pomysłem"
"- Po, co tu przyszłaś?" - zbędny przecinek.
"- A ty zawsze przybywasz na ratunek damą w potrzebie?" - DAMOM.
"- Więc, co cię sprowadza do płonącej ostrygi?" - Jako nazwę własną, i "Płonącą", i "Ostrygę" piszemy dużą literą.
 "Naprawdę tak się nazywa, płonąca ostryga?" - to samo tutaj.
"- Nabijasz się ze mnie, co? - Spytałam, poważniejąc." - tu przecinek powinien stać.
"Czy mógł, zatem zabić [...]" - zbędny przecinek.
"- Tak, że masz coś z głową." - wyróżnione słowo powinno się w zdaniu pojawić.
"- Muszę coś załatwić, chodź." - nawet Ciebie obowiązują kropki na końcu zdania, moja droga.
"I nienawidziłam, jak ktoś mi rozkazuje." - "I nienawidzę, gdy ktoś mi rozkazuje."
"Razem, jakbyśmy byli parą, wyszliśmy [...]" - a niechże i tu przecinek się pojawi.
"To musiało coś znaczyć, albo ja po prostu zgłupiałam." - zbędny przecinek.
Rozdział czwarty
"Dopiero, kiedy się odezwała [...]" - zbędny przecinek. Bardzo zbędny.
"- Gdzie byłaś pół noc?" - pół nocy.
"- Jest dopiero dwunasta - stwierdziłam, patrząc na zegar naścienny [...]" - postaw tu przecinek; zegar ŚCIENNY, nie naścienny.
"Wiedziałam, że gdy pociągnę temat, zacznie się jej paplanina bezsensu" - bez sensu.
"Do dziś pamiętam, jaka była wojna jak Isabell przyprowadziła chłopaka." - "[...] wojna, gdy Isabell przyprowadziła [...]"
"Wtedy właśnie zyskał zaufanie Larrego" - Larry'ego.
"Minęło parę dni, zrobiło się nieco chłodniej gdyż zawitała do nas złota jesień." - "Minęło parę dni. Zrobiło się nieco chłodniej, gdyż zawitała do nas złota jesień."
"Nie mając, co robić, poszłyśmy po prostu do kina" - zbędny przecinek.
"Narzekałam, wlecząc się pustą drogą." - wlokąc!~
"Szwendało się tu mnóstwo gotów, którzy czcili swoje bożki." - Nie got, a goth - to pierwsza sprawa. Druga - moja znajoma jest gothem i oni nie łażą po cmentarzach, żeby, jak to napisałaś, "czcić swoich bożków". Nie mają "bożków" w ogóle. Coś Ci się chyba pomieszało z jakąś sektą.
"- Chyba pan Smif się nie pogniewa" - Smith, zgadłam?
"Zawsze zastanawiałam się, czy pomiędzy nią, a Larrym coś jest [...]" - zbędny przecinek.
"Bez wątpienia była też największym skarbem Larrego, bo gdzie by znalazł drugą taką kobietę?" - Larry'ego.
"Mogłam pomyśleć o tym, że na pewno mają tu stróżów nocy." - stróżów nocnych, jak mniemam.
"- Vera! - Wrzasnęłam pół szeptem [...]" - to zdecydowanie mój ulubiony moment. Tylko Iv potrafi WRZASNĄĆ PÓŁSZEPTEM, gratulacje! To, zdaje się, jakaś nadprzyrodzona zdolność, jaką została obdarzona główna bohaterka.
"W momencie przyśpieszył mi puls, a krew napłynęła do głowy." - Momentalnie, raptownie itp. itd.
"Uciekać, czy zacząć jej szukać?" - tu zbędny przecinek.
"- Co tutaj robisz o takiej porze, lubisz takie klimaty?" - rozbij to na dwa pytania, tak będzie lepiej.
"- Takie jak, na przykład, ty?" - w obu miejscach wstaw przecinki.
"- Nie wiem, jak wygląda miłość - oznajmił nagle, a ja buchnęłam śmiechem." - wybuchnęłam?
"- Wszystko przez tego cholernego stróża nocy." - stróża nocnego, no proszę Cię!
"[...] choć doskonale wiedziałam, że ikt nic nie powiedział" - nikt.
Rozdział piąty
"Tego dnia jak nikt denerwował mnie Charile" - Charlie.
"[...] że się nie lubimy, więc, po co udawać?" - zbędny przecinek.
"Od, kiedy nosisz mi pocztę?" - i znów niepotrzebny przecinek.
"To była podejrzana sprawa, wiedziałam, że za tymi kwiatami coś się kryje." - "To była podejrzana sprawa. Wiedziałam, że [...]"
"-Nie, wyjechał z Seatle." - Seattle.
"Po, co cię tu znowu przywiało?" - znów zbędny przecinek.
'Gabinet Larrego nie był [...]" - Larry'ego.
"Nie wiem, na co nadal je trzymał [...]" - po.
"Może i nie było tego widać, na co dzień, ale Larry bardzo przypominał mi ojca." - zbędny przecinek.
"Nie mniej jednak, byłam zdenerwowana;" - niemniej i zbędny przecinek.
"Wiedziałam, że Charlie to świr, ale żeby, aż taki?" - zbędny przecinek.
"- Posłuchaj mnie, Ivi" - tutaj powinien stać przecinek.
"Dobrze wiedziałam, ze cokolwiek zrobi [...]" - że.
"Uświadom sobie, że ten chłopak nie jest tym, za go się podaje." - kogo.
"- Jestem tu tylko z polecenia Larrego." - Larry'ego.
"Przemierzaliśmy ulice Seatle mijając, co jakiś czas samochody." - "Przemierzaliśmy ulice Seattle, co jakiś czas mijając samochody."
"- Chcesz mnie wywieść na jakieś pustkowie?" - wywieźć.
"Otaczał nas las, a ze skarpy rozprzestrzeniał się widok Seatle, oświetlonego nocą." - Nie znać nazwy miasta, o którym się pisze, to aż wstyd. SEATTLE. Poza tym, nic nie może być "oświetlone nocą". Jeśli już, to "oświetlone blaskiem księżyca". Taka wersja ode mnie: "Otaczał nas las, a ze skarpy rozpościerał się widok na Seattle."
"-Niby, co?" - niepotrzebny przecinek.
"- To, dlaczego tego nie zrobisz?!" - chyba już wiesz, prawda?
"Na przyczepie stał niski mężczyzna, grubawej budowy." - nie ma czegoś takiego jak "grubawa" budowa ciała!
Rozdział szósty
"I jakim prawem, do jasnej Anielki, miał zielony kolor skóry?" - tu powinien stać przecinek.
"Trzymałam mocno ręce na kierownicy, przez co, aż kostki mi zbielały." - zbędny przecinek.
"Byłam zła, wściekła i przerażona." - "zła" i "wściekła" to synonimy, zastosowanie obydwu robi tylko sztuczny tłum. Usuń jeden z nich.
"Z resztą, po nocnych wydarzeniach sama nie wiedziałam, co się właściwie dzieje." - zresztą.
"- O, co chodzi?" - zbędny przecinek.
"Stałyśmy się własnością Larrego [...]" - Larry'ego.
"Wyczułam w głosie Larrego drwinę." - to samo.
"[...] a ja widziałam spojrzenie naszej opiekunki i zdenerwowanie Larrego." - i znowu. W okolicy jest jeszcze kilka takich błędów, wszystkich już nie będę wypisywać. Znajdziesz je bez problemu, bo są w niemal co drugim zdaniu.
"Tylko, po co miałby porywać głupią dziwkę?" - niepotrzebny przecinek.
"- Jeszcze dziwniejsze jest to, że moja przyjaciółka nie powiedziała mi, o swoim chłopaku." - to samo, co linijkę wyżej.
"Otworzyłam je, ujrzawszy wysoką postać o ciemnej karnacji z zielonymi tęczówkami." - i że jak, na skórze miał te tęczówki? To dziwnie brzmi, nie sądzisz? Całkiem godny następca "ludzi ubranych w stoliki", tego sprzed kilku rozdziałów.
"Przeważnie jadałam na mieście w towarzystwie Very, albo klientów [...]" - zbędny przecinek.
"Coś po prostu przyciągało mnie do niego, niczym magnez." - Muszę Cię rozczarować - magnez i MAGNES to nie to samo.
"- Hej, nic mi do tego - rozłożyła ręce, w geście porozumienia." - niepotrzebny przecinek.
"Moja mała Jaśmin" - Jasmine?
"- O, co?" - przecinek ma stąd wylecieć w trybie natychmiastowym.
"Zupełnie, jakby to była lekcja historii" - to, co wyżej.
"Co, jeśli Courtney ma rację, i wkrótce któraś z nas też zniknie?" - o, tutaj to samo.
"[...] że zastanę Verę z Jacksonem, przy straszliwej kłótni." - primo: przecinek out, secundo: lepiej brzmiałoby sformułowanie "w trakcie kłótni".
"- Nic szczególnego - odparła, spoglądając na swoje ręce z uśmiechem." - i proszę tutaj dodać przecinek.
"Vera opierała się o ścianę, z zamyśloną miną" - a tu odjąć, dziękuję.
Rozdział siódmy
"Nigdy tu nie byłam - stwierdziłam, przeczesując bar wzrokiem." - wstaw przecinek. W Twoim tekście jest zdecydowanie zbyt dużo zdań tego typu, a, jak wiadomo, co za dużo, to niezdrowo. Proszę, zrób coś z tym, bo kolejnego takiego już nie zdzierżę.
"Byliśmy gdzieś na pograniczu Seatle [...]" - Seattle.
"Spochmurniał po twarzy [...]" - Spochmurniał na twarzy.
"- To nie miejsce, ani pora [...]" - zbędny przecinek.
"- Ivi, zrozum, ten chłopak ma mroczną przeszłość." - przecinek potrzebny od zaraz!
"Za nic w świecie nie chciał mi zdradzić, skąd zna Josha." - masz ci los, znowu zabrakło przecinka. Napraw to.
"Zostaw mnie w spokoju, albo powiem Larremu [...]" - Larry'emu.
"A co, jeśli to on zaatakował mnie pod płonącą ostrygą?" - Płonącą Ostrygą, przecież to nazwa baru.
"Tuż za mną, do pokoju wleciała Jenna [...]" - zbędny przecinek.
"Dlaczego, po co?" - Dlaczego? Po co?
"A to, zdjęcia mężczyzn, których widziałam" - niepotrzebny przecinek.
"[...] szykując nam stroje, albo kanapki." - to samo.
"Przeciągnęłam się, pochwytując fotografię w swe ręce" - nie prościej użyć zwykłego "biorąc"?
"Czułam, że coś się dzieje o czym ja nie wiem." - Czułam, że dzieje się coś, o czym nie wiem.
"O ile jeśli cokolwiek dla niego znaczyłam." - to słowo wykreślić.
 "Roni stał za barem, obsługując klientów, reszta grała w bilard, lub siedziała w stolikach." - Roni stał za barem i obsługiwał klientów, reszta grała w bilard lub siedziała przy stolikach.
" [...] i ciemnych niczym noc, oczu." - zbędny przecinek.
"Ferima zaczęła ciskać we mnie piorunami z oczu." - czyli, po prostu, Ferima spiorunowała ją wzrokiem, tak?
"Na samą myśl o wdrapaniu się na ostatnie piętro, przechodziły mnie dreszcze." - niepotrzebny przecinek.
"Nie było na nich żadnego numeru, ani tabliczki z nazwiskiem" - znów to samo.
"Hermerowie długo nie pociągną, zwłaszcza, jeśli Dezmel skończy swój żywot." - zbędny.
"Spokojnie, trzeba to zrobić po cichu, Gordaku." - tu powinien stać Pan Przecinek.
"- odpowiedział Josh, rozważnym głosem." - usuń przecinek.
"Nie ładnie tak podsłuchiwać, Aniele." - Nieładnie takie błędy robić, Mio.
Rozdział ósmy
"Serce biło mi jak młot, łomocząc w piersiach." - wybierz sobie jedno, bo razem to brzmi zabawnie.
"To było o wiele za dużo, jak na jedną noc." - niepotrzebny przecinek.
"- Kim jesteś, albo raczej czym?" - Kim jesteś? Albo raczej... czym?
"Złotowłosy chłopak był pełen zachwytu oraz ironii." - ten udawany zachwyt był po prostu formą ironii.
"- Macie z głową, prawda?" - Macie coś z głową, prawda?
"To on mnie napadł i obezwładnił pod płonącą ostrygą w dzień, gdy poznałam Josha" - To on mnie napadł i obezwładnił pod Płonącą Ostrygą w dzień, w którym poznałam Josha.
"[...] przywarł mnie do muru." - przycisnął.
"Mordercy, czy nie, w tej sytuacji byli lepsi od tego gościa." - zbędny przecinek.
"Co tu się właściwie dzieje, do cholery!" - wszystko ze zdaniem w porządku, z wyjątkiem wykrzyknika na końcu. Tę wypowiedź prędzej podciągnęłabym pod pytanie, a więc znak zapytania poproszę.
"Ten upadł na ziemie [...]" - ziemię.
"No w przeciągu ostatniego tygodnia zobaczyłam ich, aż nazbyt wiele." - W przeciągu ostatniego tygodnia zobaczyłam ich aż nazbyt wiele.
"Poczułam się bardziej bezpiecznie, niż gdziekolwiek indziej." - zbędny przecinek.
"- Ale, jak ty je ukrywasz?" - to samo.
"Czułam się tak lekko, jak piórko" - Czułam się lekka niczym piórko.
"Widziałam całą panoramę Seatle [...]" - Seattle.
"Skrzydła Josha muciły powietrze jak ramiona olbrzymiego wiatraka." - młóciły.
"Przyciągał mnie niczym magnez." - magnes, magnes!

Z ulgą powitałam koniec tego punktu. Jak widzisz, błędów tu jak grzybów po deszczu. Trudno było przebrnąć przez ich gąszcz, to właśnie dlatego musiałaś tyle czekać na ocenę.
Myślę, że interpunkcję poprawi parę randek z Panem Przecinkiem. Co Ty na to?
Na razie za wyżej wymienione piekło na ziemi, które zgotowałaś biednym zwojom Tęczy, masz u mnie...
(1/10)

Ramki:
Autor - o Tobie; nie za długo, nie za krótko, akurat w sam raz.
O blogu i opowiadaniu - taki wstęp.
Linki - jak sama nazwa wskazuje. Porządek jest? Jest.
Zwiastuny do opowiadania - odnośniki do YouTube'a. Za chwilę przeczytasz, co myślę o Twoich filmikach.
Spam/Powiadamiacz - standard.
I może nawet nie przyczepiałabym się zbytnio do Menu, gdyby nie Archiwum. Moim zdaniem jest nieelegancki. Radziłabym zwyczajną listę rozdziałów - nietrudno takową zrobić, a prezentuje się znacznie lepiej.
Moje filmiki - sądzę, że jeśli ktoś postanowi obejrzeć zwiastuny do Twojego opowiadania, i na inne Twoje dzieła trafi, więc ten dodatek jest zbędny.
(5/7)

Dodatkowe punkty:
"+": za zwiastuny do opowiadania. Na chwilę obecną nie każdy blog może się takowym poszczycić, choć nie można już powiedzieć, że są rzadkością. Niemniej jednak spodobały mi się (Bóg jeden wie, że nawet bardziej niż samo opowiadanie) i uznałam, że warto nagrodzić Twoją dodatkową pracę.
(1/3)

Razem: 33 punkty. Tym wynikiem kwalifikujesz się do oceny dostatecznej i takową z czystym sumieniem Ci wystawiam.
Przed Tobą wiele miesięcy ciężkiej pracy, jeśli zechcesz się poprawić. Znalezienie dobrej bety to również nie najgorszy pomysł - choć trochę by Cię odciążyła.
Pozdrawiam!

3 komentarze:

  1. A, i chciałam jeszcze dodać, że nowy szablon jest odjazdowy! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, tylko mi mi się cała strona ścina, ale ok, przeżyję. XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry ;) Przyszłam wyrazić swoją opinię ;) Więc tak, Pojedziemy tak chaotycznie, bo po kolei nie lubię. Błędy, ach mam ich sporo, wiem. Walczę z nimi, ale no cóż. Miałam kiedyś betę jednak jej sposób betowania kompletnie nie przypadł mi do gustu i byłam zmuszona z niej zrezygnować. Następnej szukać nie chcę. Jakoś sobie poradzę. Dalej mamy szablon etc. Rzeczywiście, ten nie do końca mi wyszedł, choć w moim mniemaniu na początku był wprost idealny. Chcę go zmienić, ale na razie nie mogę. Czekam jeszcze na ocenę gdzie indziej, sama rozumiesz. Kreacje bohaterów. Według mnie, najbardziej wykreowaną bohaterką jest Vera i tym mogę się poszczycić. Reszta jest za bardzo tajemnicza, ale wiem o tym. Nie zgodzę się jednak co do Josha, którego porównałaś z Edwardem ze Zmierzchu. Ok, czytałam tą książkę, ale Josha bardziej kreowałam na "Szeptem", niżeli na Zmierzch. Dużo ludzi przypisuje wampirom identyczne cechy jak aniołom, co może bardzo łatwo zmylić. Co tam jeszcze było, ach! Dlaczego dziewczyny mieszkają w Bers Soft. No, tutaj akurat sama to sobie wymyśliłam, przecież mogłam. Brałam przykład w mniejszym procencie z króliczków playboya, które też tam mieszkają. Poza tym to w końcu mój twór, więc mogłam wymyślić cokolwiek. Jeżeli chodzi o dom dziecka, uwierz nie miałam pojęcia, że w Stanach one już nie istnieją. Jakoś nie przywiązałam do tego uwagi. Dlaczego iv jest stereotypowa? Moim zdaniem to, że jest panikarą i ma różne huśtawki nastrojów, to dobrze. Jest jak kobieta, raz zmienia zdanie, mówi tak, by następnie powiedzieć co innego. Dużo pracuję nad dialogami i nie potrafię przelać dokładnie tego co bym chciała na papier, ale jak sama stwierdziłaś, w dalszych rozdziałach lepiej mi poszło. Jeżeli chodzi o prolog. Pisząc go byłam pewna, że napiszę kryminał. Później wpadłam na połączenia fantastyki i cóż, prolog jest do bani, jednak w zwyczaju nie zmieniam już niczego, co opublikuję. U siebie w notatkach owszem, ale nie na blogu. Jest jak jest i się tym nie przejmuje. Mówisz, że słabo mi idą opisy, a tu się nie zgodzę. Owszem, w pierwszych rozdziałach wszystko uszczupliłam, w dalszych było lepiej. Ogółem opisy idą mi dobrze, a tutaj nie pokazałam na co mnie stać, więc dlatego odniosłaś takie wrażenie. Z całego serca dziękuję za taką ocenę, bo w pełni na nią zasłużyłam i jestem zadowolona. W końcu po to ludzie zgłaszają się do oceny, by się poprawić, albo czegoś dowiedzieć. I oczywiście zła nie jestem ;)
    Pozdrawiam gorąco i dziękuję za tak szybką ocenę. (Naprawdę, na innych stronach czekam już od września i szlag mnie trafia!)
    Dobranoc!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy