Autorka bloga: Onyks
Autorka oceny: Marta
Pierwsze wrażenie: 9,5/10 pkt
Adres, belka, ogólnie.
Zagubiony szalik... hmm, czuję, że czeka mnie lektura opowieści obyczajowej (obyczajowych), jakoś tak lekko i życiowo kojarzy mi się fraza użyta przez Ciebie w adresie – podoba mi się, jest prosta, ale zapadająca w pamięć, chwytliwa. Będzie ciekawie!
Napis na belce brzmi: "Traktuje ją jak powietrze" - lecz bez powietrza żyć nie można. Mam dwie
uwagi techniczne: prawidłowe cudzysłowy wyglądają tak: „...”, a zamiast dywizu (-) powinnaś była użyć myślnika (–). Poza tym – napis prezentuje się bardzo dobrze, oryginalnie i działa pobudzająco na wyobraźnię Czytelnika. Mam coraz lepsze przeczucia dotyczące Twojej twórczości, droga Onyks!
Jedyny akcent, który stanowi rysę na mej nieskazitelnej wstępnej opinii: szablon, kolory i ogromne akapity.
Wygląd: 4/6 pkt
Nagłówek, szablon, czcionka, przejrzystość, ogólnie.
Nagłówek wypełnia prawą kolumnę i przedstawia odzianą w białą sukienkę brunetkę w różanym ogrodzie. Na ukos obrazka biegnie napis: The night he left since I've hardly slept, stanowiący parafrazę fragmentu tekstu piosenki pt.: Home brytyjskiej grupy muzycznej Daughter (But I think he knows | That I've hardly slept, | Since the night he left) – zabrakło mi informacji na ten temat w którejś z ramek albo na ściance. Zarówno napis, jak i obrazek na nagłówku sugerują, iż publikowane treści będą zawierały wątek romantyczny – i to jedyna ich wyraźna zaleta, którą odkryłam.
Szablon jest trójkolumnowy: w lewej znajdują się ramki i ścianka, w środkowej – wpisy, a w prawej – nagłówek. Nie podoba mi się to, że rubryka z wpisami jest tak wąska, a tekst w niej – tak mocno zakapitowany; gdyby ramka była szersza, a akapity mniej wcięte, wyglądałoby to estetyczniej; treść jest najważniejsza, tymczasem na razie to nagłówek wpycha się na pierwszy plan.
Kolorystyka zdominowana jest przez bordo i kolor brunatny, z odrobiną kremowości.
Czcionka jest zróżnicowana w zależności od elementu bloga, w którym jest używana, nie mam uwag tak do jej wielkości, jak i barwy.
Blog jest dość przejrzysty.
Ogólnie, powiem tak: ta treść warta jest lepszego wyglądu, bardziej unikatowego. Zdecydowanie nie wzbudziła mego uznania ta ponura kolorystyka i banalny nagłówek, zabrakło mi w tym wszystkim Twojego pazurka, tak pięknie wyeksponowanego w opowiadaniu – i po komentarzach Twoich Czytelników widzę, że nie jestem w tej opinii odosobniona.
Treść: 44,5/45 pkt
Dotąd opublikowałaś prolog i trzy rozdziały opowiadania Zagubiony szalik. Jest to opowiadanie obyczajowe, z subtelnym wątkiem miłosnym, zaś w charakterze spiritus movens występuje szalik głównej bohaterki...
Świat przedstawiony: bohaterowie, czas i miejsce akcji, wątki i opisy.
Dużym plusem jest to, że opowiadanie dzieje się współcześnie i w Polsce, że bohaterowie są wzięci z życia najbardziej zapewne Tobie i Twoim targetowym Czytelnikom bliskiego. Jesteś bystrą i wrażliwą obserwatorką, myślę, że także słuchaczką, więc Twojej opowieści nie brakuje życia, czaru, lekkości i barw. Lektura Zagubionego szalika już na tak wczesnym etapie, na jakim to dzieło się znajduje, sprawia wiele niekłamanej przyjemności – serdecznie Ci tego gratuluję, naprawdę dobra robota, Onyks! Oby tak dalej.
Bohaterowie są tacy właśnie, jak najbardziej lubię: bliscy mi, wzbudzający emocje, niebanalni acz w gruncie rzeczy znani wszystkim nam; myślę, że poczyniłaś trafione założenie, czerpiąc z życia, które znasz najbardziej, bo udało Ci się stworzyć bohaterów, którzy z jednej strony są intrygujący, z drugiej zaś wzbudzają w każdym z nas emocje pokroju: Hm, znałam kiedyś kogoś takiego, jak Arek! Boże, ci faceci... ;-). Myślę, że to świetna droga do serca Czytelników; Twoi bohaterowie, jak wspominałam, wzbudzają emocje: nie tylko więc sympatię, ale także irytację, zniechęcenie, rozbawienie, zaciekawienie – tak, jak ludzie spotykani na żywo w życiu codziennym, brawo. Nadajesz im oryginalnego rysu przez łączenie kontrastowych cech (Baśka) czy specyficzne imiona i nazwiska (Aleksy Bałaganowicz), a odkrywanie, ile z tej zabawy jest prawdą, stanowi dodatkowy atut przygody z lekturą tego opowiadania.
O czasie i miejscu akcji właściwie już się wypowiedziałam, dodam może tylko tyle, że starasz się ukazywać je odpowiednio malowniczo i charakterystycznie – jak dotąd, udaje Ci się to bez problemu.
Opowiadanie jest we wczesnym stadium rozwoju, lecz dostrzegalny jest już zarys wątków, związanych z danymi postaciami i ich relacjami; co ciekawe, mimo tego, nadal nie jestem pewna, jaką dokładnie wizję zrealizujesz i jak naprawdę potoczą się losy Igi, Arka, Julka i innych, myślę, że z pewnością nie sztampowo.
Styl.
Zaryzykuję stwierdzenie, że jesteś urodzoną pisarką opowiadań obyczajowych. Masz wszelkie predyspozycje do tego, potrafisz pisać sprawnie, poprawnie, lekko, przyjemnie, ujmująco i intrygująco. Kiedy czyta się Ciebie, wiadomo, że nie jest to Musierowicz, Siesicka czy Grochola – ale Ty. Chciałabym kiedyś znaleźć w dobrej księgarni na stojaku z „topami” i przeczytać Twoją książkę: obiecasz mi to ;-) ?
Słownictwo.
Nie mam do zarzucenia Twojemu słownictwu nic poważnego: jest dopasowane do rodzaju twórczości przez Ciebie tworzonej oraz do tematyki, nacechowane jest różnorodnością i dowcipnością.
Raziło mnie czasami to, że określasz postaci na tysiąc różnych sposób w krótkich odstępach, zamiast poprzestać na swobodzie, jaką daje Ci użycie jednego określenia. Jeżeli nie wyraziłam się jasno, z pewnością zrozumiesz mnie lepiej po zapoznaniu się z rubryką Błędy. To oczywiście dobrze, że potrafisz znaleźć kilka określeń dla jednej postaci, jednakże nie powinno to dla Ciebie oznaczać automatycznej zachęty do stosowania ich wszystkich naraz, bowiem to zbyteczne. Odniosłam też wrażenie, że czasami zbyt często używasz spójnika ale.
Fabuła: oryginalność, dialogi i ogólne odczucia.
Napisałam już wcześniej o walorze Twojego opowiadania w postaci umiejscowienia go w Polsce; z pewnością w pozostałych aspektach także nie należy odmawiać mu oryginalności, jest po prostu przykładem dobrej literatury obyczajowej.
Nie podejmuję się oceny, czy akurat ta historia ma szanse na stanie się bestsellerem po pewnych oczywiście poprawkach wydawniczych, ale z pewnością drzemie w Tobie potencjał, który przy odrobinie Twej dobrej woli może uczynić Cię pisarką niezwykle lubianą i bardzo poczytną.
Dialogi nie wzbudzają moich żadnych zastrzeżeń, wręcz przeciwnie: należy Ci się sowita pochwała za bezbłędne ich zapisywanie, warstwa stylistyczna również jest godna słów pozytywnych.
Tytułem podsumowania: fabuła na piątkę z plusem. Pisz więcej!
Błędy: 9/10 pkt
Pod tym kątem szczegółowo oceniłam rozdział trzeci. Tytułem uwagi ogólnej, przypomnę, że poprawne cudzysłowy wyglądają tak: „...”, nie zaś "...".
I.
Julka była zła na brata, że tak jej suszył głowę o ten cholerny szalik. Już i tak zrobiła z siebie idiotkę, nie umiejąc znaleźć sensownego usprawiedliwienia dla tej Baśki Stańczak, co to do niej wypisywała w sprawie zguby. No dobra... Może nie wypisywała, ale po przejrzeniu jej profilu na fejsie Kos poczuła niepewność — tak, to głupie — bo tamta wyglądała groźnie. Raz nawet Julci przeszła przez myśl obawa, że Stańczak każe jej zjawić się w jakimś ciemnym miejscu, aby "wyrównać rachunki".
[...]
Julcia Kos uparcie starała się pokazać, że jest inaczej, ale niestety — zachowywała się jak stereotypowa blondynka. I to już od dnia, w którym jako malec stanęła na nogi oraz zrobiła pierwsze kroki tylko po to, aby wsadzić głowę między poręcze schodów. Początkową euforię wypełnił płacz dziecka, krzyki matki, śmiech ojca i próby uwolnienia nieszczęsnego dzieciątka.
Błędny cudzysłów.
Podkreśliłam Ci określenia, które, moim zdaniem, stanowią przykład Twojej tendencji do nadużywania synonimicznych charakterystycznych określeń jednego z bohaterów (imion, nazwisk, przydomków – zamiast polegania na odpowiednich formach czasownika, na określeniach typu dziewczyna).
W pierwszej części omawianego fragmentu: zamiast Kos napisałabym właśnie dziewczyna, a zamiast Raz nawet Julci przeszła przez myśl obawa, że... – Raz nawet przeszła jej przez myśl obawa...
W drugiej części omawianego fragmentu proponowałabym użyć jej zamiast dziecka, choć rozumiem, dlaczego użyłaś konkretnego rzeczownika (odróżnienie reakcji poszczególnych członków rodziny).
II.
Później jej blondynkowe wyczyny powoli wchodziły do kanonu, dając reszcie rodziny możliwość na ukradkowe zakłady o to, za ile minut Julka znów popełni głupotę.
Pierwszy z podkreślonych zwrotów zamieniłabym na zaczęły z czasem wchodzić do kanonu, a drugi – na możliwość zawierania ukradkiem zakładów (można dać możliwość czegoś, nie na coś).
III.
Najsłynniejszą anegdotką z życia rodziny była opowieść o ślubie córki koleżanki z pracy pani Kos, na który została zaproszona cała czwórka. Ośmioletnie wówczas bliźnięta wzbudziły spore zainteresowanie, wprawdzie nie takie jak suknia-beza panny młodej, ale kto nie zakwiliłby nad rozkoszną dziewczynką w sukience w niebieskie kwiatki i jej bratem, ubranym w błękitny garniturek oraz muszkę z tego samego materiału, co sukieneczka siostry?
Zastanawiałabym się, czy przecinka przed ale nie zamienić na myślnik, dla wzmocnienia akcentu. Pod rozwagę.
IV.
[...] Julcia Kos uklękła na ławce aby lepiej widzieć i kiedy ojciec z córką ją minęli, Julcia spytała mamy, wcale nie siląc się na [...]
Zabrakło przecinka przed zdaniem składowym aby lepiej widzieć. Określenie ojciec z córką jest nie do końca precyzyjne; według mnie, lepiej sprawdziłoby się ojciec z panną młodą.
V.
[...] pani Halinka z księgowości, którą również zaproszono, opowiadała później szeptem o tym, jak przebiegała zabawa — goście deklamowali poezję, jeśli byli za mało kreatywni na przemowy, do tańca przygrywał koncert smyczkowy sprowadzony wprost z filharmonii, a gwoździem programu był kuzyn pana młodego, który o północy wparował na parkiet i zatańczył czaczę.
Po pierwsze, zamiast myślnika użyłabym dwukropka (bardziej pasuje do tej sytuacji), po drugie, poprawna pisownia podkreślonego słowa, to cha-cha albo cza-cza, nie zaś czacza.
VI.
Teraz miała dwadzieścia jeden lat, studiowała zaocznie kosmetykę, w tygodniu pracowała w MAC-u w Złotych Tarasach, chociaż oficjalnie nazywała to "drogerią". Ludziom "mak" kojarzył się z siecią fast-foodów, nie z renomowaną firmą kosmetyczną, wolała więc uniknąć niezręcznych sytuacji, w których znajomi wezmą ją za zwykłego "burgermena", jak to kiedyś wyraził się Antek Konarski z jej grupy na angielskim.
Błędne cudzysłowy.
Rzeczownik fast food zapisuje się bez łącznika.
Zamiast wezmą użyłabym wzięliby. Pod rozwagę.
VII.
Chociaż pozostawała głupiutką blondynką wiedzącą wszystko o szminkach i podkładach, nad wszystko ceniła sobie opinię brata i tylko z tego powodu tak starała się odzyskać szalik.
Tradycyjnie zwrot ten brzmi oraz zapisuje się go: nade wszystko, nie nad wszystko.
VIII.
Popadam w kawoholizm — tak brzmiała pierwsza myśl Arkadiusza Wiśniewskiego tuż po tym, gdy po krótkim zastanowieniu dosypał jeszcze jedną łyżkę kawy rozpuszczalnej do standardowych dwóch.
Czerwony kubek po nesce nie był duży, więc taka dawka kofeiny dla kogoś nieprzyzwyczajonego mogła wydawać się ogromna, ale Arek potrzebował kopa. Spędzenie kilku albo nawet kilkunastu godzin w towarzystwie niewyżytego artysty wymagało czegoś powstrzymującego powieki przed opadaniem, więc mocniejsza kawka była dobrym rozwiązaniem. Sam nie wiedział, jakim cudem zgodził się na propozycję tego malarzyny od siedmiu boleści, ale chyba spory udział w tym miało wypite przedtem wino i głęboka dyskusja o tym, że nowoczesna sztuka się stacza a performance na pewno się do niej nie zalicza [...]
IX.
Narzucił na grzbiet koszulę w kratkę, którą pomagała mu jeszcze wybierać Iga [...]
Taki zapis powoduje, że można zrozumieć to zdanie tak, jakby Iga pomagała wybierać kratkę, nie koszulę w taki wzór, dlatego też proponowałabym neutralny zapis: Narzucił na grzbiet kraciastą koszulę, którą pomagała mu jeszcze wybierać Iga [...].
X.
Aleksy Bałaganowicz był bardzo przejęty swoim wernisażem, tak bardzo, że rozbolał go brzuch.
Przed tak bardzo... zamiast przecinka lepiej sprawdziłby się myślnik.
XI.
Ostatnie chwile przed otwarciem wystawy spędził na dopieszczeniu najmniejszych detali
Zamiast dopieszczeniu chyba lepiej pasowałaby forma dopieszczaniu, nie uważasz?
XII.
Zajęło mu to całą drogę ze Starego Miasta do parku fontann na podzamczu, kiedy ostatnio był w tamtej okolicy, i od razu uznał, że ów plan jest perfekcyjny w swej prostocie. Bo czyż istniał lepszy pretekst do rozmowy niż sztuka? W dodatku jego sztuka? Zestawiając to z przyciemnionym światłem — na sali panowała ciemność, jedynie poszczególne dzieła były podświetlone od dołu — i alkoholem, nie było możliwości, aby coś poszło nie tak. Owszem, Aleksy znany był z dość chaotycznego sposobu bycia, czynienia przed myśleniem, ale tym razem wszystko dokładnie przemyślał.
Nie należało stawiać przecinka przed i od razu uznał, mogłaś natomiast pokusić się o myślnik, tak samo przed ale tym razem...
Ramki: 7/7 pkt
Wśród ramek znajdują się: strona główna, fabuła, rozdziały, linki oraz szablon, jest też ścianka z informacjami. W zestawie zabrakło mi ramki o Tobie jako Autorce; w ramkach nie znalazłam błędów; bardzo podobało mi się ujęcie z przymrużeniem oka i z rozmachem teatralnym tematu w ramce poświęconej fabule. Nie sądzę, by konieczne było tworzenie ramki bohaterowie.
Dodatkowe punkty: 0/3 pkt
Nie przyznałam Ci żadnego dodatkowego punktu, tak dodatniego, jak i ujemnego.
Podsumowanie:
Moja Droga, oceniłam Twój blog zagubiony-szalik.blogspot.com na 74 punkty na 81 możliwych, co oznacza ocenę bardzo dobrą (5). Lektura Twojego bloga była dla mnie prawdziwą przyjemnością, nie tylko pod względem fabularnym, ale także czysto technicznym i językowym. Mam nadzieję, że będziesz pisać coraz więcej. Twoje pióro oraz Twoja wyobraźnia potrafią współgrać w sposób, który tworzy literackie oratorium na miarę dzieł Piotra Rubika i Zbigniewa Książka, które bardzo lubię i poważam, więc życzę Tobie literackich sukcesów na miarę muzycznych sukcesów obu wspomnianych wcześniej artystów oraz mnóstwa wiernych fanów Twoich opowiadań!
Gratuluję Ci wysokiej noty, Onyks i dziękuję, że przypadł mi zaszczyt oceny Twojego bloga :).
Nie spodziewałam się oceny tak szybko, ale przeczytałam ją i już zabieram się za komentowanie!
OdpowiedzUsuńZacznę może od tych cudzysłowów — choćbym nie wiem jak się starała, te wymyślne kombinacje klawiszy do ich zapisywania nijak nie chcą mi działać. Powinnam chyba zacząć kopiować poprawne cudzysłowy z internetu, to niby detal, ale przecież w tym tkwi diabeł...
Szablon był inny, robiony przeze mnie, ale moja natura perfekcjonistki w tym zakresie nie pozwoliła mi na długo go zostawić na blogu. Co prawda to prawda, zarówno ty, jak i moje czytelniczki zwracały mi uwagę, że poprzedni szablon był bardziej oryginalny i klimatyczny, więc chyba muszę albo go przywrócić, albo zrobić nowy... A z tym cytatem z nagłówka to sprawa jest prosta — dotąd nie miałam pojęcia o istnieniu takiego zespołu, uznałam cytat za wymysł szabloniarki, więc stąd brak informacji o jego pochodzeniu. Szerokość pola postów postaram się naprawić a akapity nieco zmniejszyć, wszak prawdą jest, że tekst jest najważniejszy!
Bardzo mi miło czytać o tym, że spodobał ci się mój tekst. Czasem nawet po publikacji czuję ogromną niepewność, iż rozdział mógł zostać napisany lepiej, a już w ogóle wielki problem mam ze strachem o opisy — że są za ubogie, że powinno być ich więcej. Ale skoro później wspomniałaś o ich poprawności, może nie jest tak źle...
Cóż, tak, bohaterowie są wzorowani na ludziach, których znam bądź znałam, ich cechy się mieszają, ja dodaję też coś od siebie, aby wyszły ciekawe osobowości czy — nie daj Boże! — w razie gdyby ci znajomi natknęli się na bloga, zbyt szybko nie spostrzegli podobieństwa do siebie. Ale ta druga kwestia to raczej moja mała paranoja, niż faktyczny powód...
I naprawdę mam wielką nadzieję, że to "obyczajowe romansidło" nie wyjdzie sztampowe. :D
Stwierdzenie, że jestem urodzoną pisarką wywołało na moich ustach szeroki uśmiech. Wprawdzie od wielu lat marzę o karierze pisarskiej, ale nie myślałam o Zagubionym szaliku jak o powieści, którą mogłabym kiedyś wydać. Dzięki tobie jednak wzięłam to pod uwagę i jeśli naprawdę ją wydam, na pewno będzie to po części twoja zasługa. :D
Absolutnie się zgadzam z tym, że mam poniekąd problem z określaniem tej samej postaci na tysiąc wymyślnych, niejednokrotnie bezsensownych sposobów. Wynika to zapewne z tego, że namiętnie zaczytuję się w analizach opowiadań i ciarki mnie przechodzą, gdy brakuje mi synonimu a jedyne, co przychodzi mi na myśl, to albo powtórzenie, albo określenie kogoś poprzez kolor włosów/oczu/butów... Popracuję nad tym, daję słowo.
Chwała za poprawne zapisywanie dialogów nie należy się mnie, a mojej dobrej internetowej znajomej, która od dawna na mnie krzyczała, że zapisuję je źle i mnie poprawiała dotąd, aż się nauczyłam!
Nie będę się zbytnio rozdrabniać nad częścią oceny poświęconej błędom, ponieważ zgadzam się z nią całkowicie i jeśli znajdę czas, to je wszystkie poprawię. Tylko usprawiedliwię się przy "nad wszystko" — to zwykła literówka, ale i tak dobrze, że mi wytknęłaś błąd, zawsze jakaś dodatkowa nauka. :D
Jeszcze raz dziękuję za tyle pochwał, są one dla mnie naprawdę budujące i zwyczajnie łechtają moje ego, ale wdzięczna jestem szczególnie za pouczenia, sugestie poprawek i w sumie za całą ocenę. Bardzo się też cieszę, że dostałam tyle punktów, takiej ilości się nie spodziewałam!
Pozdrawiam i życzę najlepszego w nowym roku. :D
Mam dwie
OdpowiedzUsuńuwagi techniczne
Dziki enter atakuje.
Jedyny akcent, który stanowi rysę na mej nieskazitelnej wstępnej opinii
Bardzo dziwnie to brzmi.
określasz postaci na tysiąc różnych sposób w krótkich odstępach
Sposobów.