sobota, 8 listopada 2014

[256] wierzysz-w-duchy

Autor bloga: Coriolanus Snowow
Autorka oceny: Marta

Pierwsze wrażenie: 10/10 pkt

Adres, belka, ogólnie.
Jezu. Mam wrażenie, że nie powinnam czytać tego bloga po ciemku i jeszcze do tego będąc jedyną osobą fizyczną we własnym domu... jest strasznie, w pełnym tego słowa znaczeniu. Adres zawiera w sobie pytanie, na które odpowiedź nie jest już tak oczywista, jak byłaby, gdyby to pytanie zadała mi jakaś znana mi od lat koleżanka na babskim spotkaniu, na którym chwilowo przestałyśmy gadać o facetach. Element zaskoczenia i zaintrygowania masz zatem opracowany na szóstkę z plusem, do tego te blade, chude ręce na rzucającym się w oczy nagłówku... oj, tak, będzie na pewno strasznie.
Napis na belce, to Nawiedzeni + do tego znak dużego, czarnego krzyża. Och. Jednoznacznie stawiasz sprawę...
Czuję już gęsią skórkę, bo, prawdę powiedziawszy, z duchami niewiele miałam do czynienia w życiu (wyłączając Opowieść Wigilijną i seans spirytystyczny, podczas którego moja Babcia udawała ducha Janusza Korczaka a taki kilkuletni brzdąc jak ja z łatwością wczuł się w atmosferę i dopiero po paru latach zorientował się, że to Babcia kręciła talerzykiem), lecz nie są to chyba istoty, które są mi niezbędne do szczęścia... no nic, wyzwanie podejmę, zobaczymy, czy przeżyję lekturę opowieści publikowanych na Twoim blogu.

Wygląd: 3,5/6 pkt

Nagłówek, szablon, czcionka, przejrzystość, ogólnie.
Ojejku... duchy... ale dobre to, że blog jest jasny, a nie mroczny, ale myślę, że, paradoksalnie, właśnie przez użycie takich jasnych barw i postawienie na minimalizm w kreowaniu wyglądu bloga sprawiłeś, że wrażenie jest tym silniejsze; a więc: biel i chude ręce na nagłówku, a nad nimi – greckie słowo, nemesism oraz jego angielskie wyjaśnienie, które na własny użytek tłumaczę sobie jako frustracja i agresja skierowana do wewnątrz lub w stronę kogoś innego, spowodowane jej sposobem... no, właśnie. Ty piszesz o loving, czyli kochaniu, sposobie kochania, natomiast na stronie graciouslady, na której znalazłam użyte przez Ciebie angielskie tłumaczenie omawianego słowa, mowa jest o living, czyli życiu, sposobie życia. Nie wiem, czy zmiana ostatniego słowa tłumaczenia z Twojej strony była zamierzona, czy też jest skutkiem nienależytej staranności? Zabrakło też odniesienia do źródła, z którego zaczerpnąłeś angielskie wyjaśnienie nemesism, być może właśnie ze strony, do której link wrzuciłam parę linijek wyżej. Pomijając dywagacje tłumaczenia i kwestii prawnoautorskich, uważam ten element nagłówka za bardzo oryginalny i diablo ciekawy.
Szablon jest jednokolumnowy, zaraz pod nagłówkiem znajdują się ramki, jedna koło drugiej, niżej teksty wpisów, a pod nimi – archiwum bloga zatytułowane jako Głosy. Według mnie, archiwum jest zbyt małe, można je wręcz przeoczyć.
Czcionka używana dla tekstu głównego wpisu jest dość jasna, utrzymana w tonacji szarości, przez co słabo kontrastuje z tłem; osobiście wybrałabym czcionkę większą i na przykład grantową, jeśli nie czarną; nie mam zastrzeżeń do czcionki używanej dla tytułu wpisu ani aforyzmów.
Ogólny wygląd bloga sprawia wrażenie zbyt mocno oświetlonego, co niestety dla komfortu czytania ma bardzo duże, negatywne znaczenie; efekt sam w sobie jest całkiem fajny, wpisuje się w klimat. 

Treść: 28/45 pkt
Blog prowadzisz od niedawna, bo od września br. Dotąd dodałeś prolog i pięć rozdziałów – kolejno numerowane, opatrzone tytułami Szepty, urozmaicone cytatami. No, muszę przyznać, że zadbałeś o to, by klimat bloga nie odpuszczał (przerażonemu) Czytelnikowi ani na sekundę :P Biedna ja... ale nic to, idźmy dalej.
 
Prolog wprowadza postać głównej bohaterki, czyli nastoletniej Megan, która na wstępie opowiada nam trochę o sobie, ot, tak, mimochodem, bez pieszczenia się i bez histeryzowania, choć jasnym się staje, że dziewczyna sporo w życiu przeszła i że te wszystkie, dość mroczne wydarzenia doprowadziły do tego, że jest jaka jest – a, póki co, odnoszę wrażenie, że jest pełna sprzeczności i tajemnic. Dobrze się zapowiada, chociaż wolę, kiedy mówi o sobie, bo kiedy otwiera buzię, by powiedzieć coś do innych, mam wrażenie, że wylewa się z niej potok słów, które mają za zadanie poinformować Czytelnika: helou, jestem wredną zdzirą, która zapomniała już, co to serce – ale które brzmią trochę sztucznie (wiesz, o co mi chodzi z tym brzmieniem). Reszta postaci występujących w prologu, to przyjaciele i wrogowie Megan (no, właśnie, ciekawe, czemu tak ich określa: czy chodzi o to, że ona z założenia nikomu nie ufa?) no i oczywiście ON, Diabeł we własnej, tajemniczej a groźnej dosłownie jak diabli osobie. Pojawia się w wyniku lekkomyślnego i spontanicznego użycia przez Megan oraz jej przyjaciół tablicy służącej podczas seansów spirytystycznych do przywołania ducha i do dalszego z nim kontaktu (plus za terminologię: gdyby nie Ty, w życiu nie wiedziałabym, że to nazywa się ouija) i powoduje istny chaos w domu, przemieniając typowy piątkowy wieczór w wieczór z pewnością najgorszy w życiu dla całej, niewesołej już, gromadki. Co do akcji: nie mam zastrzeżeń, jest odpowiednie napięcie, duża doza oryginalności i wyczucia tematyki oraz klimatu, introdukcja jest na piąteczkę, jednakże przeszkadza mi to, że właściwie zabrakło podstawowych danych o czasie i miejscu akcji. Spoko, zdaję sobie sprawę, że imiona typu Max czy Megan są imionami najczęściej spotykanymi w USA i UK – lecz wolałabym wiedzieć na pewno, że mam do czynienia z Londynem albo Nowym Jorkiem, albo jeszcze innym miastem tudzież miasteczkiem, tak samo jak chciałabym wiedzieć choćby to, w jakiej porze roku dzieje się akcja. Był dobry moment na taką informację – w tych paru zdaniach, w których Megan scharakteryzowała swoją osobę – i szkoda, że to przeoczyłeś.
 
Szept 1 nosi tytuł O krok od szaleństwa i, po pierwsze, dowiadujemy się w nim wreszcie, że miejscem akcji jest Los Angeles, bezpośrednio zaś w tym rozdziale – szpital oraz dom Megan, a właściwie jej przybranych rodziców. Tak, jak zakładałam po prologu, akcja rozpoczęła się od przebudzenia się głównej bohaterki w szpitalu – to by było jednak na tyle, jeśli chodzi o logikę. Dalej bowiem mamy lekarza, który okazuje się być kimś w rzeczywistości o wiele bardziej niezwykłym, albowiem wypowiada stek mało zrozumiałych zdań na temat opętania, nawiedzenia i bógwico jeszcze, a swój mrożący krew w żyłach monolog kończy wręczeniem Megan karteczki z adresem w Nowym Orleanie, pod który ma się udać w razie bezpośredniego zagrożenia życia, przy czym nie sprecyzował, czy dziewczyna zginie, czy też zdąży uciec i ukryć się przed tym czymś, co ją ściga. Sama Megan zaś, doszedłszy do wniosku że lekarz jest wariantem,  ucieka ze szpitala: bez wypisu i z rurkami w rękach, za to przez nikogo nie zatrzymana i w nikim niebudząca zdumienia... w tym rozdziale poniosła Cię wyobraźnia, przez co ucierpiała logika.
Dalej akcja przenosi się do domu opiekunów głównej bohaterki, przy czym przyczepić się muszę do ukazanych w omawianym rozdziale relacji między opiekunami a bohaterką: odniosłam wrażenie, że państwo Black są strasznie tekturowi, bo albo ciumciają do Megan jak do ukochanej córeczki albo jej nie zauważają, zupełnie jakby była powietrzem. Rozumiem: dalej napisałeś, że oni dowiedzieli się, że ten cały koszmar, jaki zdarzył się na strychu w pamiętną piątkową noc, ponoć był spowodowany użyciem ecstasy przez całą grupę a z życiorysu Megan wiemy, że tego typu wybryki zdarzały jej się często, więc rzeczywiście można by zrozumieć, że jej przybrani rodzice nie mieli ochoty z nią o tym rozmawiać i po prostu dali jej szlaban - ale i tak wyszło to jakoś dziwnie. Sam dialog o sprzątaniu strychu był tak rażąco sztuczny, że aż się skrzywiłam. Przesadziłeś i przerysowałeś efekt, niestety.
Rozdział kończy się względnie spokojnie: Megan nie jest w stanie spokojnie sprzątnąć strychu, tym bardziej, że odnajduje tam dziwną książkę oraz cały czas ma wrażenie czyjejś obecności. Zakończenie jest całkiem dobre, wycisza akcję i zwalnia jej tempo.

Szept 2, zatytułowany Paranoja stanowi zapis przeżyć Megan po powrocie do szkoły. Mam nadzieję, że rzeczywiście była pod wpływem ecstasy w noc, w którą miało miejsce kluczowe dla tej historii wydarzenie, bowiem tylko to stanowi dla mnie uzasadnienie tego, iż jej przeżycia w szkole są chaotyczne i niezbyt spójne, można było się zgubić w plątaninie jej refleksji i reakcji, z jakimi się spotykała. Dostałam kociokwiku przy sytuacji, w  której przyjaciele informują Megan, że jej przybrani rodzice wrzucili zdjęcia z tamtej nocy na fejsa... sorry, ale słaba ta akcja, przypomina mi jeden z odcinków Rodzinki.pl a i tam opublikowanie żenujących zdjęć własnego dziecka na jego wallu facebookowym przez rodzica było potraktowane z przymrużeniem oka, ale nie, na litość czyjąkolwiek, jako kara czy profilaktyka. Nie kupuję tego.
Rozdział kończy olśnienie głównej bohaterki, spowodowane realnym przerażeniem: w końcu wpadła na pomysł, że bezpiecznym dla niej miejscem może być Kościół. Mogę powiedzieć, że pochwalam to, jak ukazałeś, że dziewczyna tak naprawdę nie miała z kim porozmawiać o tym, że feralny wieczór nie był (wyłączną) winą narkotyków, ale tego, że naprawdę jej i jej przyjaciołom udało się zadrzeć ze światem zmarłych: dobrze to się wiąże z jej charakterem i ogólnymi relacjami interpersonalnymi. Ciekawa jestem, czy w Kościele znajdzie jakieś oparcie, czy też jednak będzie musiała ruszyć się do tego Nowego Orleanu.

Szept 3 nosi tytuł Nie ma nic za darmo. Megan trafia do Kościoła Protestantów, co wynika mi z tego, iż duchownym, jakiego tam spotyka, jest pastor – na przyszłość pamiętaj, że opisy miejsc akcji nie gryzą, a są wręcz przydatne, zwłaszcza dla Czytelnika. Jestem zdziwiona, bo z wcześniejszych rozdziałów wynika, że dziewczyna jest katoliczką, dlaczego więc nie poszła do Kościoła katolickiego?
Po dość krótkiej i znów, niestety, sztucznej rozmowie (nie wydaje mi się, żeby duchowny podchodził podejrzliwie do każdej osoby, która szuka w jego Kościele pomocy; moim zdaniem, naturalniej wypadłoby, gdybyś to podejrzenie pastora złagodził oraz wyeksponował jego życzliwość, wyrozumiałość i chęć pomocy), pastor prowadzi Megan do egzorcysty, przebywającego na plebanii. Skrótowo opisałeś całą sytuację a i Megan jest zbyt mało dociekliwa jak na mój gust: właściwie niczemu się nie dziwi, ufa w każde słowo i w ogóle jest jakaś taka jakby bez emocji. Tak, zdecydowanie zabrakło mi opisów i refleksji w tym rozdziale.
Pojawia się nowa postać – sądząc po zawartości ramki poświęconej bohaterom, będzie to jedna z ważnych postaci – i jest nią wspomniany egzorcysta. Co wiemy o nim po tym rozdziale? Że ma na imię Ryan (no i właśnie: po kiego grzyba pastor zwraca się do niego jak do jakiegoś króla Edmundzie Ludwiku III czy jak to tam szło? Powinieneś był to wyjaśnić) jest młody, pyskaty, wzbudza popłoch w pastorze (absolutnie nie trafiła do mnie ta akcja z uniżonością pastora) a w Megan nutkę zainteresowania, jest medium a nie egzorcystą sensu stricto. Póki co, jego postać jest trochę dziwna, papierowa i jakby niespójna, ale mam nadzieję, że w kolejnych częściach opowiadania trochę tę sylwetkę uładzisz.
Po niezbyt udanej próbie wypędzenia demona nawiedzającego Megan (o, tu znajduję porządny plus tego rozdziału: Diabeł wspomina o tym, że Megan ma w sobie taki sam mrok jaki mieli jej rodzice... to bardzo dobra i bardzo fajna sugestia, że jej rodzice mogli wcale nie zginąć w wypadku samochodowym i że raczej w ogóle nie byli typowymi ludźmi), Ryan proponuje jej wyjazd, w bliżej nieokreślone miejsce, które określa Mekką dla takich, jak on i Megan. Dziewczyna oczywiście się zgadza (i dopiero wtedy świta jej w głowie, że to wszystko idzie trochę zbyt szybko i łatwo i że właśnie zgodziła się na dziwną podróż z dziwnym, praktycznie obcym człowiekiem). Drugi porządny plus tego rozdziału: zwracasz uwagę na czarny krzyż, jaki bohaterka nosi na szyi; jest on pamiątką rodzinną, prawdopodobnie o głębszym, ale Megan nieznanym, znaczeniu: być może jest specjalnym talizmanem albo ma jakieś moce zaklęte w sobie, skoro Ryan żąda go w zamian za podróż?

Szept 4 zatytułowałeś: Dotyk przeznaczenia. Brzmi to dość mgliście, ale można uznać, że pasuje do sytuacji. Megan szykuje się do wielkiej ucieczki: postanowiła porzucić całe swoje życie (ach, teraz już rozumiem, że te kalumnie, które kładłam na Twoją głowę za papierowych rodziców mogły być ciut niesłuszne w świetle tego, iż relacje między Megan a nimi określiłeś mianem jak ze zdechłą dżdżownicą) i choć trochę się tego obawia i ma parę wątpliwości, czuje, że to jedyne wyjście, poza tym ma niewiele do stracenia. Błąd logiczny: waluta, piszesz o złotówkach a skoro historia dzieje się w Stanach, to chyba powinny to być dolary, hm?
Oczywiście, wszelkie plany ulegają przeewoluowaniu: w środku dnia Ryan łapie Megan telefonicznie i mówi jej, że muszą uciekać natychmiast. Zanim jednak do big escape dochodzi, Megan wpada do domu po rzeczy i spotyka w nim kolejną z czołowych, sądząc po ramce o bohaterach, postać tego opowiadania, czyli Valerii. W tym rozdziale mówisz o niej dość dużo: podajesz imię, opisujesz wygląd, nakreślasz to, czym się zajmuje i kim jest oraz to, dlaczego zjawiła się z wizytą u Megan (powiązanie z rodzicami i z aktualnymi głosami nawiedzającymi dziewczynę). Megan mimo wszystko odrzuca jej propozycję i, nie przedłużając rozmowy, wraca do Ryana, który zapowiada jej, że czeka ich dłuższa rozmowa.
Mam ponownie duże zastrzeżenia do stylu i dialogów: przerysowane, kipiące od słów wulgarnych i cały czas sztuczne i niezgrabne (litościwie nie wspomnę o beznadziejnym przyrodnim dwunastoletnim bracie głównej bohaterki, dla którego lepiej byłoby po prostu zniknąć z tego opowiadania w przyspieszonym tempie). Skoro nie wiesz, jak poradzić sobie z charakterem bohaterki i jak ukazać wrogość, furię i agresję, to proponuję dawkę literatury z prawdziwego zdarzenia: zauważysz na pewno, że wspomniane emocje można opisać o wiele zręczniej bez używania mocnych słów.

Szept 5 pod tytułem Zwycięzca bierze wszystko jest właśnie zapisem rozmowy Ryana i Megan,  w której chłopak wyjaśnia, co tak właściwie się dzieje. Wyjaśnienie jest trochę mętne, ale tłumaczysz to dobrze tym, iż chłopak nadal szuka wspólnego mianownika między wolnomularzami, którzy stoją po jednej stronie barykady, a tymi, którzy są dla nich wrogami lub przeszkodami na drodze do Odkupienia świata, tj.: mają kontakt z zaświatami. Czytelnik doskonale domyśla się, że tajemnicza szefowa loży, określona jako "W", to właśnie Valeria, z którą Megan miała okazję porozmawiać a do czego przed naszym pożal się Boziu egzorcystą się nie przyznała. Z pewnością taki naświetlający reguły gry rozdział był potrzebny i w sumie został skonstruowany dość dobrze, dialogi też są odrobinę lepsze od tych wcześniej przeze mnie na Twoim blogu czytanych. Czekam na więcej – no i na tę tajemniczą kasetę, która również stała się pewnego rodzaju symbolem Wieczoru Duchów, a który dotąd nie został wyjaśniony, chyba celowo.

Podsumowując: z pewnością masz solidny materiał do przemyślenia i przerobienia, jeśli chodzi o warstwę treściową. Przede wszystkim: naturalność, logika i opisy, bo to najbardziej raziło mnie podczas lektury. Pomysł z pewnością miałeś niezły i widać, że jest on wielofazowy, ale czasem za bardzo ponosi Cię wyobraźnia, wskutek czego zapominasz o tym, by tekst wyszlifować, mówiąc metaforycznie. Popełniasz też bardzo dużo błędów – lecz o tym napiszę więcej w kolejnej rubryce. Na dzień dzisiejszy więc moja ocena treści nie mogła być wyższa, jednakże liczę na to, że znacząco się poprawisz, gdy przyłożysz się do pracy ze swoim opowiadaniem.
 
Błędy: 3/10 pkt

Szept 2.

1.
Jestem w białym sterylnym pomieszczeniu, to chyba szpital bo leżę na jednym z dwóch łóżek, w pokoju oprócz mnie nie ma nikogo oprócz bladego światła z lampy.

Aha, czyli jeśli w pokoju postawię sobie dwa łóżka, pomaluję ściany na lśniącą biel, zainstaluję słabe oświetlenie i będę utrzymywać w tymże pomieszczeniu nienaganny porządek – to stworzę szpital? Tak wynika z Twojego zapisu... przyznasz chyba, że mało logicznie i prawdziwie; poza tym, od kiedy blade światło z lampy jest osobą?! Zgubiła Cię skrótowość.
Propozycja poprawki: Jestem w białym, sterylnym pomieszczeniu. Leżę na jednym z dwóch znajdujących się w nim łóżek; poza tym, sala jest pusta i ciszy nie przerywa nawet pikanie aparatu, który stoi koło wezgłowia mojego łóżka a do którego jestem podłączona.

2.
Moją głowę rozsadza ból nie do wytrzymania. Nic nie robię tylko tępo patrzę się w ścianę.

Unikaj używania zwrotów typu: patrzę się, pytam się w sytuacji, w której nie ma silnego powiązania z osobą (mogę pytać się w sensie siebie samą o to, dlaczego czuję się tak a nie tak w tej czy innej sytuacji, ale gdy pytam kogoś, to już nie się).
Brak przecinka przed zdaniem składowym: tylko tępo...

3.
Mija godzina odkąd się tu obudziłam, nic tylko parę rurek przyczepionych mam do dłoni.

Okay. Rozumiem. Dziewczyna jest ogólnie znana jako imprezowiczka, więc gdy wylądowała w zakładzie opieki zdrowotnej po incydencie z ecstasy – wg oficjalnej wersji, to nikt się nią zbytnio nie przejmuje, uznając, że powinna dojść sama do siebie po jakiejś kroplówce – ale mimo wszystko, fakt, iż obudziła się (a nie był to krótki okres nieprzytomności), powinien był zostać zauważony przez opiekę medyczną. Po drugie: a skąd nagle Megan, oszołomiona jeszcze po strasznych przejściach, jest taka genialna, że wie, ile dokładnie czasu upłynęło od jej przebudzenia się? Po trzecie: część zdania o rurkach jest alogiczna, sugeruje że w przeciągu godziny od obudzenia dziewczynie podłączono kroplówkę tudzież podłączono ją do jakiejś aparatury: nie wydaje mi się to prawdopodobne, poza tym, gdyby tak było, powinieneś był o tym wspomnieć nie tak mimochodem, powinieneś był zapisać jakiś dialog między Megan a lekarzem – sądzę więc, że w omawianej części zdania chodziło Ci o to, że tak naprawdę nic się nie działo i że nadal była podłączona do sprzętu. Przekaz jednakże nie współgra z zapisem.
Brak przecinka przed odkąd się... i tylko...

4.
Zaczynam się nudzić gdy nagle na sale wchodzą moi rodzice wraz z jakimś facetem w białym kitlu, to pewnie lekarz. Wydaje się miły, ma wielkie błękitne oczy, lekko pożółkłe włosy podchodzące pod siwe. Jest wysoki i szczupły, jest chyba w wieku mojego ojca.

Literówka sale zamiast salę.
Brak przecinka przed zdaniem składowym gdy nagle...
Przed lekko pożółkłe... dałabym spójnik i zamiast przecinka.
Widziałaś kiedyś, żeby komuś zżółkły włosy? Bo ja, prawdę mówiąc, nie i dlatego ten zwrot wydaje mi się być zwrotem nieprawidłowym.
Powtórzenie jest: mogłeś napisać np.: Jest wysoki i szczupły i prawdopodobnie ma tyle lat, ile mój ojciec.

5.
-O widzę że panna Megan już się obudziła, boli cię głowa słonko ? Tylko spokojnie, bez żadnych krzyków, Czujesz jakiś dyskomfort ?-pyta łagodnie.

Brak przecinka po o, przed że, zamiast przecinka przed czujesz winna być kropka, zbędna spacja przed znakami zapytania, brak spacji po i przed dywizami.
Dywizy (-) zamiast myślników (–) są błędem w dialogach.

6.
- Pan Woolf chce jeszcze chce z tobą porozmawiać skarbię, pomówi o tym wypadku, czy nic napewno ci nie jest. Czekamy w aucie przed szpitalem-kończy mama.

Dywizy zamiast myślników, spacje.
Powtórzenie chce, literówka skarbie zamiast skarbie.
Zapis tego zdania jest chaotyczny i stylistycznie słaby. A co powiedziałbyś na to:
Jesteśmy w szpitalu, Meg. Pan Woolf jest lekarzem i zanim cię stąd wypisze do domu, chciałby jeszcze porozmawiać z tobą o tym wypadku. Poradzisz sobie sama? pyta mama, a gdy kiwam twierdząco głową, razem z tatą wstaje i, wychodząc z sali, mówi: Będziemy czekać w samochodzie, na tym dużym parkingu przed wyjściem z windy.
7.
[...] zostaje sama ze starym facetem, który widocznie nie golił się od paru dni. Czemu tak szybko zostałam wypisana ze szpitala ? Coś tu jest nie tak.

Świetnie, ale o wypisaniu ze szpitala nie ma ani słowa w Twoich wcześniejszych zdaniach – za to ja ujęłam to w swojej propozycji zmiany.
Literówka zostaje zamiast zostaję.
Zamiast który widocznie nie golił się od paru dni powinieneś był napisać np.: który chyba nie golił się od paru dni, a jego zarost jest dość niechlujny.

8.
Jeśli coś by się stał jedz do Nowego Orleanu pod ten adres-podaje mi małą wizytówkę, o co mu chodzi ?- Posłuchaj to nie są żarty, możesz wylądować na ulicy lub w psychiatryku. Możesz zginąć albo gorzej, jeśli cokolwiek się zdarzy uciekaj bo cię znajdą, kiedy będziesz na miejscu włącz kasetę którą znalazłaś w domu. Pamiętaj nie ufaj teraz nikomu, żyj jakby to się nie wydarzyło, nie ignoruj tych którzy przychodzą, nigdy nie wątp że jesteś nawiedzoną-łapie mnie za rękę.

Literówki: stał zamiast stało, jedz zamiast jedź.
Dywizy zamiast myślników, złe spacje.
Po gorzej powinien być średnik zamiast przecinka + zabrakło przecinka przed zdaniami składowymi: jeśli cokolwiek... , bo cię znajdą, włącz kasetę, którą...., nie ufaj..., jakby to..., którzy przychodzą..., że jesteś...
Zdanie jest mocno chaotyczne i zabrakło w nim jakiegoś ułożenia informacji: byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby Woolf zaczął od tego, że Meg jest nawiedzona, a dopiero potem zaczął udzielać jej związanych z tym rad. Przesadziłeś z tym wariactwem w jego słowach i oto są tego efekty.

9.
-Zostaw mnie zboczeńcu !-Krzyczę po czym uciekam z pokoju wprost przed windę, wciskam guzik parking i od razu zauważam machających do mnie rodziców stojących koło naszego czarnego Jeepa.
Wchodzę na tylne siedzenie całą roztrzęsiona, wracamy do domu przejeżdżając przez zakorkowane ulice Los Angeles. Nagle mama zagłusza radio swoim pytaniem.

Kolejny chaotyczny, skrótowy kawałek. Dywizy. Brak przecinków przed: zboczeńcu, po czym..., stojących..., przejeżdżając... Sam teraz widzisz, że zabrakło jakiejkolwiek informacji o tym, że Meg została odłączona od rurek, przebrała się i ogólnie była gotowa do giganta ze szpitala. Musisz być bardziej staranny i więcej myśleć, jak piszesz.
Propozycja zmiany:
Zostaw mnie, zboczeńcu! krzyczę wystraszona bardziej jego słowami niż poufałym gestem. Jakie to szczęście, że przed przyjściem tego dziwnego faceta pielęgniarka odłączyła mnie od aparatury a ja przebrałam się w normalne ciuchy: teraz mogłam zeskoczyć z łóżka i po prostu wybiec z salki. Nie mija pół minuty, gdy odnajduję windę; na szczęście, stoi akurat na piętrze, na którym jest oddział, z którego właśnie uciekłam. Serce wali mi jak młotem a w głowie huczą świeżo usłyszane słowa, a zwłaszcza jedno: nawiedzona. Wciskam guzik z napisem parking i zamykam oczy, a gdy otwieram je ponownie po kilku sekundach, jestem już przed drzwiami prowadzącymi na parking. Czarny jeep należący do moich rodziców stoi kilkanaście metrów dalej. Przebiegam ten dystans, jakbym spodziewała się pogoni i szybko wskakuję na tylnie siedzenie samochodu, nie zawracając sobie głowy nawet przywitaniem się z bratem, który siedzi obok. Jestem roztrzęsiona, ale rodzice nie poświęcają mi zbyt wiele uwagi: tata włącza bieg i już po chwili wyjeżdżamy na Kempton Street.
Na ulicach Los Angeles o tej porze panują dzikie korki, więc nasza podróż do domu trwa wystarczająco długo, by moje serce zaczęło bić spokojniej a moja mama uznała, że nadszedł moment na małą pogadankę wychowawczą, oczywiście skrytą pod pozorami matczynej troski. Jak ja to dobrze znam... ale chyba sama sobie na to zapracowałam.

10.
-Na pewno wszystko w porządku skarbie ? Widzisz spałaś aż tydzień -mówi spokojnie.
-Aż tydzień ?-powtarzam zaskoczona.
-Tak, po tym jak twój ojciec wpadł na strych gdzie zrobiliście sobie melanż, zauważył że oprócz tego byliście naćpani, gadaliście o głosach i tym podobnych, nigdy więcej nie zostawimy was samych w domu.
-Co !-krzyczę.
-Wiesz my z twoim ojcem też tak szaleliśmy, ale rodzice się o tym nigdy nie dowiedzieli. Mimo wszystko nie wolno ćpać ! Zostajesz uziemiona na miesiąc za niebywałą głupotę.
A co z innymi ? Wy ćpaliście co ?-ponoszą mnie emocje.
-Ojciec odwiózł was do szpitala, ty ostatnia się obudziłaś ... Masz zwolnienie z wf na tydzień, aha i musisz posprzątać strych który zdemolowaliście.
-Mamo co się tam naprawdę stało ! Na pewno znasz odpowiedz !-krzyczę ale ona mnie ignoruje

Dywizy, złe spacje.
Brak przecinka przed: skarbie, spałaś, że, my, nie wolno, co, ale.
Kolejny kawałek skrótowy, chaotyczny i nienaturalny.
Propozycja zmiany:
Na pewno wszystko w porządku, skarbie? pyta. Wiem jedno: nie mogę jej powiedzieć o tym, co zrobił ten zwariowany lekarz, odpowiadam więc, celowo burkliwie:
Jasne.
Przez chwilę panuje milczenie, a potem mama zadaje kolejne pytanie, zbyt lekkim głosem jak na moje.
Pamiętasz w ogóle, co się stało?
Przełykam ślinę. Nawiedzona.
Niewiele. decyduję się na krótką odpowiedź, z nadzieją, że dowiem się czegoś więcej. Nie mylę się.
Byłaś nieprzytomna przez prawie tydzień. Ecstasy, które wzięłaś razem ze swoimi przyjaciółmi na strychu, nieźle was wzięło. Nawet nie próbuj zaprzeczać, zresztą, jak pójdziesz dziś po powrocie na strych, by go sprzątnąć, sama zobaczysz, co narobiliście. Oczywiście, rozumiem, że chcieliście się zabawić i dlatego postanowiliście się naćpać tego świństwa, ale to nie był dobry pomysł, moja panno.
Ecstasy? O czym ona gada? Przecież my niczego nie braliśmy! W głowie mu szumi, ale nie przerywam, słucham dalej.
Sprzątniesz strych, tak, żeby błyszczał, ale to oczywiście nie wszystko. Masz szlaban na miesiąc. Koniec imprez, szlajania się po mieście w godzinach lekcyjnych i innych wybryków.  Tygodniowe zwolnienie z wychowania fizycznego przekazaliśmy już dyrektorowi twojej szkoły. – W głosie mamy pojawiają się spiżowe nuty. Może jak trochę czasu spędzisz w swoim pokoju, to przestaniesz słyszeć głosy kończy ze słyszalną drwiną po czym dodaje – Ach, jeszcze coś: możesz zapomnieć o tym, że zostaniesz sama w domu choćby przez dziesięć minut.
Chyba żartujesz! mimo wszystko, protestuję z oburzeniem. Nie brałam żadnego ecstasy!
Tak, oczywiście. Nie wierzę ci. odwraca głowę na chwilę w moją stronę i rzuca mi spojrzenie, po którym zaczyna mi łomotać w głowie. Cholera jasna, co tu się wyrabia?!
Nie wiem, skąd sobie wymyśliłaś tę ecstasy, bo naprawdę niczego nie braliśmy! Max na pewno by ci powiedział! Co w ogóle z nimi?
Twoi przyjaciele czują się o wiele lepiej, byli w szpitalu o wiele krócej niż ty.
Przez chwilę milczymy obydwie. W końcu próbuję:
Naprawdę nie wiem, co tam się stało, ale wiem jedno: niczego nie brałam!
Nikt mnie nie słucha i nie reaguje. Jeep skręca w wąską uliczkę Stephen's Alley, nasz dom znajduje się zaraz za rogiem, widać go już. Wiem, że wszyscy, którzy siedzą w tym samochodzie oprócz mnie, są myślami już przy obiedzie. Dlaczego mnie to musiało spotkać?!

11.
Przechodzę próg i nagle czuje że ktoś za mną stoi, czuję to. Jednak gdy z przerażeniem odwracam głowę nikogo nie widzę.
Cały dzień szybko mija ciągłym strachu i uczuciu obserwowania, dochodzi dziewiętnasta gdy mama puka do drzwi co ja oczywiście ignoruje.
-Ignoruj se mnie ile chcesz ale pamiętaj musisz posprzątać strych. !-krzyczy.
-Dobra ! Tylko uspokój się i zamknij mamusiu.
-Nie tym tonem młoda damo !-krzyczy.
-Oj ucisz się rzesz !-piszczę.
Wybiegam szybko z pokoju wprost na schody po których docieram do tych samych drzwi przez które przechodziłam tydzień temu. Znów czuję strach, wiem że nie jestem sama.

Powoli zaczyna brakować mi sił na Ciebie. Dywizy, styl, interpunkcja: zapomniało się o przecinkach przed nikogo..., gdy, co ja..., ale, młoda..., przez które + czuje zamiast czuję. Próg można przekraczać, ale przez niego przechodzi się.
Propozycja zmiany:
Gdy przekraczam próg, czuję, że ktoś lub coś stoi za mną, jednakże, gdy odwracam głowę, nie widzę nikogo.
Cały dzień mija mi na ciągłym strachu i uczuciu, że jestem obserwowana. Przed siódmą wieczorem słyszę pukanie do drzwi. To mama, ale postanawiam ją zignorować, tak, jak ona mnie w samochodzie. Nikt w tym domu nie ma zielonego pojęcia, przez co przechodzę...
Możesz sobie mnie ignorować, jak ci się żywnie podoba, tylko pamiętaj o tym, że masz sprzątnąć strych! woła z irytacją. Nie myśl, że skoro masz szlaban, to możesz się wylegiwać w łóżku i olewać wszystko i wszystkich! Za dwie godziny na górze ma być idealnie czysto, jasne?!
Jasne! Weź mi daj spokój i najlepiej idź sobie stąd! wołam w odpowiedzi, nie mogąc powstrzymać się od wściekłości.
Nie tym tonem, młoda damo! słyszę zza drzwi a potem rozlegają się czyjeś oddalające się kroki na schodach wiodących na parter domu. Oddycham głęboko kilka razy, a potem wstaję i wychodzę z pokoju. Wbiegam po schodach wiodących na strych, szybko, żeby się nie rozmyślić, bo czuję, że duszę mam na ramieniu. Zwykłe, drewniane drzwi wzbudzają we mnie niewyobrażalny lęk, w dodatku znowu czuję, że nie jestem sama, choć głosy rodziców i ich syna wskazują na to, że cała trójka świetnie bawi się w kuchni przy szykowaniu kolacji. Przełykam ślinę i dotykam klamki, a potem , na trzy, naciskam ją i wchodzę do środka.

12.
W pomieszczeniu panuje totalny chaos, wszystko porozbijane, książki porozrywane i stary telewizor pobity wraz z talerzami. Nienawidzę sprzątać, ale próbuje jakoś się w tym zatracić. Udaje mi się bo po czterech godzinach jest już w miarę czysto jak na to miejsce.

To talerze są częścią składową telewizora? Nie wiedziałam... i czemu na strychu są tylko talerze: z talerzy pili alkohol? SKRÓTOWOŚĆ, NIESTARANNOŚĆ.
Próbuje zamiast próbuję, brak przecinka przed bo po...
Propozycja zmiany:
Strych rzeczywiście wygląda tragicznie: wszystkie sprzęty są porozbijane, włącznie z telewizorem, książki fruwają w strzępach a podłoga zasłana jest odłamkami talerzy i szklanek. Butelki po alkoholu ktoś wyrzucił.
Nienawidzę sprzątać, ale próbuję jakoś się w tym zatracić, żeby nie myśleć o tym całym chaosie, w jakim żyję od tygodnia. Chyba mi się udało, bo po czterech godzinach, jakie na nim spędziłam, strych wygląda całkiem czysto. Nie wiem, czy moja matka będzie zadowolona, ale ją i tak trudno zadowolić.

13.
Co mogło spowodować takie zniszczenia ? Może faktycznie coś braliśmy i nawet nie pamiętamy ? Ale ja wciąż słyszę ten syk i czuje obecność, wiem że coś tu jest i znów stoi koło telewizora. Pozostaje jeszcze ten dziwny lekarz i jego ostrzeżenie ... Robię sobie odpoczynek rzucam się na starą kanapę i zabieram się za czytanie pierwszej lepszej książki ze stosu. Tytuł brzmi '' Nawiedzeni '', brzmi nieźle choć trochę komicznie.

Złe spacje i cudzysłowy.
Przed rzucam zabrakło dwukropka albo spójnika i.
Skrótowość.
Propozycja zmiany:
Co mogło spowodować takie zniszczenia? Może faktycznie coś braliśmy i nawet tego nie pamiętamy? Wciąż jednak słyszę dziwny syk i czuję, że coś jest koło telewizora... to nie mogą być halucynacje ani żadne zwidy! A ten cały lekarz i jego ostrzeżenia... jestem tym wszystkim potwornie zmęczona. Robię sobie przerwę: rzucam się na starą kanapę, stojącą w najlepiej oświetlonym kącie strychu u zabieram się za czytanie pierwszej lepszej książki ze stworzonego przeze mnie stosu. Nosi ona tytuł „Nawiedzeni”, co brzmi nieźle, choć trochę komicznie a przynajmniej jeszcze tydzień temu bym tak powiedziała.

14.
Narratorem jest Melani Draw, która prowadzi nas przez mroczny świat tłumacząc wiele niezrozumiałych zdarzeń, opowiada niezwykłą historie o seansach spirytystycznych, o opętaniach, jak i o wpływie strefy duchowej na zwykłego człowieka. Chodzi głównie o tematykę nieśmiertelności naszej duszy i wieczny głód w naszych sercach który popycha nas coraz dalej. Jest tu też bardzo rozwinięty wątek osób zwanych przez autorkę nawiedzonymi, posiadają oni zdolności do porozumiewania się w szelaki sposób z duchami. Ciekawe skąd ona to wie ?

Brak przecinka przed tłumacząc, który, skąd Wszelaki pisze się razem, zabrakło przed tym słowem jakiegoś w / we. Nie spotkałam się z taką wersją imienia, jak Melani, natomiast Melanie – jak najbardziej tak.
Propozycja zmiany:
Narratorka, jakaś Melanie Draw, która prowadzi czytelnika przez opis współczesnego, jak się okazuje – bardzo mrocznego świata. Dopiero po lekturze tej książki zaczynam rozumieć sporo z tego, co dzieje się wokół mnie, bowiem autorka tłumaczy wiele zdarzeń, opowiada o seansach spirytystycznych i opętaniach oraz o wpływie strefy duchów na zwykłych ludzi. Pisze sporo o nieśmiertelności duszy i wiecznym głodzie w sercach, popychających ludzi do coraz to gorszych czynów. Najważniejsze jednak, czego się od niej dowiaduję to to, kim są nawiedzeni: autorka wyjaśnia, że są to osoby, które potrafią w jakikolwiek sposób porozumieć się z duchami. Ciekawe, skąd ona to wszystko wie?

15.
Może to jednak kłamstwo ? Jestem katoliczką, która prawie nigdy nie bywałą w kościele, z religi zawsze uciekałam, ale wiem że oni zabraniają uczestnictwa w takich świętokradztwach ...
Nagle gdy przewracam już kolejną stronę okazuje się pusta, jak reszta następnych ! Co to ma być ? Chyba jakiś żart !Jest tylko wyryty ołówkiem czarny krzyż, całkiem podobny do tego, który noszę od kiedy pamiętam.
Wstaje cała w furii gdy nagle moje kości sztywnieją, słyszę ciche puknięcie. I jeszcze raz, i jeszcze ... Spokojnie to napewno da się wyjaśnić ! To tylko pukanie ! Uspokój się ! Nagle z hukiem rozbija się wazon stojący stabilnie na półce. Szybko w strachu wybiegam z strychu.
Zamykam się na klucz w swoim pokoju i zakładam słuchawki. Żucasm się na łózko udając przy tym że mnie nie ma
Spokojnie, spokojnie ... Policz do trzech. Raz, dwa, trzy. Raz, dwa, trzy. Raz, dwa.
-Trzy-mówi głos w mojej głowie.

Złe spacje. Bywałą zamiast bywała, religii zamiast religii. Brak przecinka przed że, gdy, okazuje się, od kiedy..., to na pewno, udając, że mnie. Rzucam, nie żucasm. Dywizy zamiast myślników. Chaos, skrótowość.
Propozycja poprawki:
Może to wszystko jest jednak kłamstwem? Jestem katoliczką, która prawie nigdy nie była w kościele i która regularnie zwiewała z religii, ale wiem, że katoliccy duchowni zabraniają uczestnictwa w seansach spirytystycznych i cały ten melanż, o którym czytałam, uznaliby za świętokradztwo.
Gdy przewracam kolejną stronę, napotykam pustą kartkę. Zdumiona, przewracam jeszcze jedną a potem kartkuję całą resztę książki i nie znajduję ani jednego słowa! Co to za głupi dowcip? Na ostatniej stronie w końcu coś znajduję: ołówkowy szkic dużego, czarnego krzyża, który przypomina mi ten, noszony przeze mnie na rzemieniu na szyi prawie od zawsze.
Wstaję, zdenerwowana głupią książką i nagle czuję, że cała sztywnieję a gdzieś w części strychu, do której nie dociera światło, rozlega się puknięcie, potem kolejne i kolejne. Czuję, że serce podchodzi mi do gardła, ale zmuszam się do spokojnego stania w miejscu. To na pewno da się jakoś wyjaśnić, to tylko pukanie, pewnie coś w rurach, tłumaczę sobie samej, ale gdy na moich oczach w drobny mak rozbija się wazon, dotąd stojący stabilnie na jednym z regałów, w panice rzucam się do drzwi. Nie mija pięć sekund, gdy wpadam do swojego pokoju, z głośnym łupnięciem zatrzaskując za sobą drzwi a potem zamykając je dodatkowo na klucz. Rzucam się na swoje łóżko, czując, jak wali mi serce. w pokoju jest ciemno, bo na dworze zapadł mrok, ale nie włączam światła. Po omacku sięgam pod łóżko, gdzie leżą słuchawki i podłączam je do telefonu, który sięgam z blatu biurka. Po chwili moje uszy wypełniają kojące moje rozkołatane serce dźwięki ostrej, rockowej piosenki jednego z moich ulubionych zespołów. Udaję sama przed sobą, że się nie boję, a potem zaczynam sobie wyobrażać, że zwyczajnie zniknęłam, nie ma mnie w tym porąbanym życiu.
Liczę w myślach do trzech, by się zupełnie uspokoić. Raz, dwa trzy. Raz, dwa...
Trzy mówi głos w mojej głowie.
_________________________________
 
Sam widzisz, że ocena błędów rozdziału Twojego opowiadania polegała na tym, że praktycznie musiałam całe fragmenty pisać od nowa, bo roiło się w nich od błędów, których zwykłe usunięcie nie nadałoby tekstowi dobrej jakości. Nie jest dobrze, ale mam nadzieję, że moja ocena pomoże Ci nauczyć się pisać lepiej, jednakże, nie osiągniesz żadnego efektu, jeśli sam nie przyłożysz się do pisania. Staranność, myślenie – to cechy, których w Twoim pisaniu zdecydowanie brakuje. Podejrzewam, że zatracasz się w emocjach, tworząc kolejne części opowiadania, ale tego zwyczajnie nie da się czytać z przyjemnością i bez zgrzytania zębów, litości! Do tego, nie akapitujesz tekstu i masz kompletnie gdzieś spójność postaci, często zapominasz o naturalności i realności opisywanych sytuacji. Brakuje mi w tym wszystkim też większego akcentu na emocje i myśli głównej bohaterki: czasem za bardzo skupiasz się na wątku paranormalnym.
Podsumowując, jeszcze raz przypominam Ci o staranności w pisaniu, bo bez niej daleko nie zajedziesz.

Ramki: 5/7 pkt

Na blogu prowadzisz sporo ramek. Żadna nie jest nazwana standardowo, ale wydaje się też, że kluczem do ich odszyfrowania nie są zaświaty ani duchy – bo nie wszystkie ramki pasują do tego stylu. Nie do końca jestem przekonana do tego miszmaszu w nazwach, ale podoba mi się, że wprowadzasz oryginalne ramki, jak np.: ta ze zdjęciami miejsc i przedmiotów.

Chyba nie boisz się duchów ? – strona główna. Zbędna spacja przed znakiem zapytania.
Różni jak płatki śniegu – bohaterowie. Opisujesz tu tylko tych najbardziej znaczących, czyli naszą nawiedzoną Meg, medium Ryana i wolnomularską królową w osobie Valerii, która w ramce nosi imię Waleria (proszę to sprostować). Są też gify prezentujące Twoje wyobrażenie tej trójki. Podajesz, jak ma na imię i jak nazywa się każda postać, kiedy i gdzie się urodziła oraz ile ma lat, czym się zajmuje, jakie ma zdolności i co ją cechuje. Dobrany zestaw informacji, lecz sądzę, że przepisywanie połowy słownika w rubryczce zdolności bez tłumaczenia nazw zdolności – jest przesadą. Przy Meg literówka: jesnosłyszenie zamiast jasnosłyszenie. Przy Ryanie zapomniałeś poprawić rubrykę urodzona na urodzony + kanciarz niepotrzebnie zapisane z wielkiej litery. Przy Walerii – błąd w imieniu, o którym wspomniałam wyżej.
Widziane i niewidziane – to dość interesująca ramka, bowiem znajdują się w niej zdjęcia obrazujące pewne ważne dla opowiadania miejsca akcji lub przedmioty.
Muzyka dla duszy – kolejna fajna ramka; podajesz w niej linki do utworów, które natchnęły Cię przy pisaniu każdej z części opowiadania, nie rozumiem tylko, czemu tytuły rozdziałów zapisujesz tak, jakby to był język angielski – każde słowo od wielkiej litery?
Przekaz z tamtej strony – informacje od Ciebie dla Czytelników, taka ścianka newsów. Wyjaśnij mi tylko, dlaczego napisałeś, że szept 6 pojawi się 25 lipca 2014 roku...?
Kącik egzorcysty – nominacje do Liebster Award.
Miejsca nawiedzone i inne dziwy – linki.
Wielka księga spamu – oczywiście spam.
Kraina tęczy i jednorożców – przerzuca nas do szabloniarni, w której zamówiłeś szablon aktualnie funkcjonujący na Twoim blogu.
Zabrakło mi ramki, która podawałby coś więcej o Tobie oraz umożliwiałaby z Tobą jakiś kontakt.
 
Dodatkowe punkty: 0/3 pkt

Nie przyznaję żadnego dodatkowego punktu, tak ujemnego, jak i dodatniego.

Podsumowanie:

Twój blog został przeze mnie oceniony na 49,5 punktu na 81 możliwych, co daje ocenę dostateczną (3). Niestety, jakość opowiadania o nawiedzonej Megan była niewiele mniej przerażająca od samych duchów, więc ocena jest z pewnością gorsza od tej, o której marzyłeś – ale jestem pewna, że jeśli porządnie popracujesz nad warsztatem, wkrótce z pewnością zdobędziesz o wiele wyższe noty. Życzę Ci dużo weny i dużo obiektywnych Czytelników, Coriolanusie.

3 komentarze:

  1. Powtórzenia, np. Po chwili moje uszy wypełniają kojące moje rozkołatane serce dźwięki ostrej, rockowej piosenki jednego z moich ulubionych zespołów.

    jeszcze do tego będąc jedyną osobą fizyczną we własnym domu...
    Lolwut, pozostałe osoby w domu to bezcielesne byty. XD

    gdyby to pytanie zadała mi jakaś znana mi od lat koleżanka na babskim spotkaniu, na którym chwilowo przestałyśmy gadać o facetach.
    Szeroki wachlarz zainteresowań, nie ma co. // Drugie mi jest zbędne.

    podczas którego moja Babcia udawała ducha Janusza Korczaka a taki kilkuletni brzdąc jak ja z łatwością wczuł się w atmosferę
    ponoć był spowodowany użyciem ecstasy przez całą grupę a z życiorysu Megan wiemy
    przypomina mi jeden z odcinków Rodzinki.pl a i tam opublikowanie żenujących zdjęć własnego dziecka na jego wallu facebookowym przez rodzica było potraktowane z przymrużeniem oka
    Skrótowo opisałeś całą sytuację a i Megan jest zbyt mało dociekliwa
    wzbudza popłoch w pastorze (absolutnie nie trafiła do mnie ta akcja z uniżonością pastora) a w Megan nutkę zainteresowania
    piszesz o złotówkach a skoro historia dzieje się w Stanach
    to właśnie Valeria, z którą Megan miała okazję porozmawiać a do czego przed naszym pożal się Boziu egzorcystą się nie przyznała.
    który stoi koło wezgłowia mojego łóżka a do którego jestem podłączona.
    że przed przyjściem tego dziwnego faceta pielęgniarka odłączyła mnie od aparatury a ja przebrałam się w normalne ciuchy
    Serce wali mi jak młotem a w głowie huczą świeżo usłyszane słowa
    by moje serce zaczęło bić spokojniej a moja mama uznała
    przewracam jeszcze jedną a potem kartkuję całą resztę książki
    cała sztywnieję a gdzieś w części strychu, do której nie dociera światło
    z głośnym łupnięciem zatrzaskując za sobą drzwi a potem zamykając je dodatkowo na klucz.
    Oho, widzę, że znów nie pamiętasz o przecinkach przed a. Nie, w tych przypadkach to nie jest twoje ukochane a koniunkcyjne.

    greckie słowo, nemesism
    Kwiiiik, takie greckie jak ja. ;D To jest angielski rzeczownik utworzony od pochodzącego z języka greckiego słowa nemesis.
    http://other-wordly.tumblr.com/post/51023264571/pronunciation-ne-me-siz-m
    http://www.seadict.com/en/en/nemesism

    kwestii prawnoautorskich
    O, czyli graciouslady jest pomysłodawczynią tego słowa i zastrzegła sobie do niego prawa? Jeśli nie, to jakie kwestie masz na myśli?

    nie mam zastrzeżeń do czcionki używanej dla tytułu wpisu ani aforyzmów.
    Używanej w tytułach wpisów.

    ani na sekundę :P
    skąd Wszelaki
    Brak kropki.

    Reszta postaci występujących w prologu, to przyjaciele i wrogowie Megan
    Ryan proponuje jej wyjazd, w bliżej nieokreślone miejsce
    Sprzątniesz strych, tak
    Bez przecinka.

    doszedłszy do wniosku że lekarz jest wariantem
    Wariatem. // Przecinek przed że.

    bo albo ciumciają do Megan jak do ukochanej córeczki albo jej nie zauważają
    Przecinek przed drugim albo.

    bezpiecznym dla niej miejscem może być Kościół.
    W sensie instytucja? Bo jeśli budynek, to małą literą.

    Ciekawa jestem, czy w Kościele znajdzie jakieś oparcie
    Megan trafia do Kościoła Protestantów, co wynika mi z tego, iż duchownym, jakiego tam spotyka, jest pastor
    dziewczyna jest katoliczką, dlaczego więc nie poszła do Kościoła katolickiego?
    duchowny podchodził podejrzliwie do każdej osoby, która szuka w jego Kościele pomocy
    Najwyraźniej chodzi o budynek, więc wielka litera jest błędem.

    Megan ma w sobie taki sam mrok jaki mieli jej rodzice...
    Przecinek przed jaki.

    które określa Mekką dla takich, jak on i Megan.
    Tu raczej bez przecinka.

    spotyka w nim kolejną z czołowych, sądząc po ramce o bohaterach, postać tego opowiadania, czyli Valerii.
    Wg zakładki o bohaterach, to Waleria. Nawet jeśli autor w opowiadaniu zapisuje je przez V, to i tak powinno być Valerię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, czyli jeśli w pokoju postawię sobie dwa łóżka, pomaluję ściany na lśniącą biel, zainstaluję słabe oświetlenie i będę utrzymywać w tymże pomieszczeniu nienaganny porządek – to stworzę szpital?
      Nie, nie stworzysz, ale twój pokój będzie mógł się kojarzyć ze szpitalną salą. Nie ma to jak czepiać się poprawnych sformułowań.

      sugeruje że w przeciągu godziny od obudzenia dziewczynie podłączono kroplówkę
      Przecinek przed że.

      Widziałaś kiedyś, żeby komuś zżółkły włosy? Bo ja, prawdę mówiąc, nie i dlatego ten zwrot wydaje mi się być zwrotem nieprawidłowym.
      Może nacierał głowę nikotyną? Albo nieumiejętnie rozjaśnił i zamiast platyny wyszła mu jajecznica? ;)

      -O widzę że panna Megan już się obudziła, boli cię głowa słonko ? Tylko spokojnie, bez żadnych krzyków, Czujesz jakiś dyskomfort ?-pyta łagodnie.
      Brak przecinka po o, przed że

      I przed słonko.

      Świetnie, ale o wypisaniu ze szpitala nie ma ani słowa w Twoich wcześniejszych zdaniach – za to ja ujęłam to w swojej propozycji zmiany.
      Zdanie Czekamy w aucie przed szpitalem-kończy mama. sugeruje, że wypis był.

      Jeśli coś by się stał jedz do Nowego Orleanu pod ten adres-podaje mi małą wizytówkę, o co mu chodzi ?- Posłuchaj to nie są żarty, możesz wylądować na ulicy lub w psychiatryku. Możesz zginąć albo gorzej, jeśli cokolwiek się zdarzy uciekaj bo cię znajdą, kiedy będziesz na miejscu włącz kasetę którą znalazłaś w domu. Pamiętaj nie ufaj teraz nikomu, żyj jakby to się nie wydarzyło, nie ignoruj tych którzy przychodzą, nigdy nie wątp że jesteś nawiedzoną-łapie mnie za rękę.
      Literówki: stał zamiast stało, jedz zamiast jedź.

      I nawiedzoną zamiast nawiedzona.

      zabrakło przecinka przed zdaniami składowymi: jeśli cokolwiek...
      W tym przypadku po, bo przed jest przecinek. + Przeoczyłaś brak przecinka przed jedź.

      W punkcie 10 przeoczyłaś brak przecinków przed gdzie zrobiliście i który zdemolowaliście.

      zbyt lekkim głosem jak na moje.
      Raczej jak dla mnie.

      – Niewiele. – decyduję
      – Chyba żartujesz! – mimo wszystko
      Nie wierzę ci. – odwraca głowę na chwilę w moją stronę
      Wielka litera po myślniku.

      W głowie mu szumi
      Mi.

      kończy ze słyszalną drwiną po czym dodaje
      Przecinek przed po czym.

      W punkcie 11 przeoczyłaś brak przecinków przed że ktoś, musisz posprzątać, mamusiu, ucisz się, po których i że nie jestem sama.

      słyszę zza drzwi a potem rozlegają się czyjeś oddalające się kroki
      Rozlegać to się może dźwięk kroków. // Przecinek przed a.

      choć głosy rodziców i ich syna
      Uroczo, że nie nazywa brata bratem, tylko ich synem.

      książki fruwają w strzępach a podłoga zasłana jest odłamkami talerzy i szklanek.
      Nadal fruwają? ;D Grawitacja się zakrzywiła na tym strychu. Wow! // Przecinek przed a.

      Złe spacje
      Dobra, już nie mogę. ;D W jaki sposób spacje mogą być złe? ;D One mogą być postawione w niewłaściwych miejscach lub może być ich zbyt dużo/mało, więc poprawne wyrażenie (w tym przypadku) to zbędne/nadprogramowe spacje.

      W punkcie 13 przeoczyłaś brak przecinka przed że coś.

      kącie strychu u zabieram się za czytanie
      I.

      Nie spotkałam się z taką wersją imienia, jak Melani, natomiast Melanie – jak najbardziej tak.
      Related names: Mel, Mélanie, Melani, Melany, Milani. Stąd: http://en.m.wikipedia.org/wiki/Melanie
      Inne źródła: http://www.babynamespedia.com/meaning/Melani
      http://www.babycenter.com/baby-names-melani-28095.htm

      Najważniejsze jednak, czego się od niej dowiaduję to to
      Przecinek przed pierwszym to.

      W punkcie 13 przeoczyłaś brak przecinka przed gdy nagle.

      jak wali mi serce. w pokoju jest ciemno
      Po kropce wielka litera.

      który sięgam z blatu biurka.
      Ściągam.

      Usuń
  2. Oooooo :* dziękuje Marto za ocenę ^^... Zaraz poprawię błędy . Bardzo dziękuję i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy