wtorek, 20 maja 2014

[215] mistrz-marionetek

     I oto udało mi się napisać kolejną ocenę. Niezbyt długą, bo i treści na blogu niewiele, ale wszystkich polecam zajrzeć, jeżeli autorka wróci do pisania.

Adres: mistrz-marionetek.blogspot.com
Oceniająca: Elektrownia
Autorka: Strzyga

PIERWSZE WRAŻENIE (8/10)

     Adres mnie zaintrygował od samego początku, dlatego wyciągnęłam blog z wolnej kolejki i przytuliłam do własnej. Niestety autorka zaszczyca nas notką rzadko, dlatego dwukrotnie opowiadanie było bliskie wylecenia z hukiem z listy, jednak Strzyga zainteresowała się sprawą – to znaczy, że na ocenie jej zależy, toteż podchodzę do bloga bardzo optymistycznie. 
     „Mistrz Marionetek” kojarzy mi się z manipulantem, chociaż może tytuł jest dosłowny, nie mam pojęcia. Może to mieć również tematykę religijną, bo przecież Bogowie i wszelakie inne bóstwa kierują naszym życiem. Jest też szansa, że ma to znaczenie dosłowne, czyli główny bohater najzwyczajniej w świecie będzie twórcą lalek, chociaż chyba srogo bym się zawiodła, gdyby rzeczywiście tak było. 
     Belka głosi: „Nie jestem dżentelmenem – burknął w końcu, odwracając wzrok i zakładając cylinder.: Strzyga”. Według mnie dwukropek nie jest tutaj potrzebny, ale jak uważasz, nie jest to błąd. Cytat nakłania mnie do stwierdzenie, że pierwszy typ jest poprawny i bohater będzie manipulował ludźmi niczym marionetkami, skłaniając ich do czynów, które są mu na rękę. 
     Ogólnie pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne. Twój blog wyróżnia się wśród innych, właśnie dlatego wygrzebałam go z wolnej kolejki. 
     Chciałabym Cię już na samym początku niezobowiązująco poprosić – skoro już zebrałam się do oceny Mistrza, to nie porzucaj bloga i pisz dalej. Odebrałabym chyba swój czas jako stracony, gdyby na Twoim opowiadaniu już nic więcej się nie pojawiło. 

WYGLĄD (6/6)

     Na nagłówku mamy mężczyznę z trupią maską zamiast głowy i dziewoję o wyrazie twarzy autystycznego dziecka. Pierwszy w sam raz nadaje się na tytułowego mistrza, a panienka na marionetkę – nawet sukienkę ma niczym lalka, bardzo trafnie dobrana grafika. 
     Jedyne, co mnie tutaj boli, to fakt, że szablon ucina się gwałtownie z lewej i na dole. Ma to swój klimat, ale nie wiem, czy nie wyglądałoby lepiej, jakby zajmował całą szerokość ekranu. 
Kolorystyka jest szara – raz ciemny, raz jasny kolor. Do tego wstawki czerwone, czyli krwawa plama na nagłówku i kolor linków. Podoba mi się ten dodatek, gdyż również podkreśla, że blog będzie miał w sobie trochę agresywnej treści, nie będzie idealnej historii. 
     Nie wiem, jak z czcionką. Nie czytałam jeszcze bloga w takich odcieniach i nie wiem, czy oczy mi nie wysiądą po pierwszym poście, zobaczymy. Mam nadzieję, że uda się dotrwać do końca czytając całość u Ciebie, a nie w Wordzie. 
     Poprawiłabym lekko kolor linków i zamieniła na ciemny na jasnym, a nie na odwrót. Kiepsko widać nazwy zakładek, za które masz u mnie duży plus, bo są bardzo pomysłowe. 
     Również sugerowałabym zamianę stron: mam duży monitor i muszę się nieźle gimnastykować, by czytać tekst po prawej jego stronie. Gdy treść jest po lewej, to automatycznie dopasowuje nie tylko grafikę na potrzeby danego ekranu, ale również właściciel owego przybytku ma wszystko pod nosem. 
     Drugi bonus powinnaś dostać za szablon własnej roboty, to się chwali.  

TREŚĆ (40/45)

     Prolog: Wniósł niewiele treści, ale właśnie taki powinien być dobry prolog. Wolałabym chyba, żeby większy udział miał w nim Mistrz Marionetek, ale i taki jest dobry. Dobrze opisujesz emocje bohatera, chociaż szkoda, że nie wiemy, co też przyciągnęło Austina do domu Mistrza. Może jakaś wzmianka o tym w czasie tyrady mężczyzny? Takie małe wtrącenie, a nie zostawiałoby niewiadomej. Również odczuwam lekki niedosyt lalek. Ładnie się zapowiadała scena z zabawkami, a tu… została szybko urwana, laleczki nie zrobiły nic aż tak nadzwyczajnego, szkoda. Powinnaś im nadać własną osobowość, żeby zrobiły coś, co zapadałoby czytelnikowi w pamięć i mogło się śnić w najgorszych koszmarach. Mam nadzieję, że z czasem te drobiazgi się rozkręcą, na razie duży plus za pomysł i opisy przeżyć wewnętrznych. 
     Rozdział 1: Zacznijmy od Cala. Bardzo mi się podoba pierwszy fragment. Odnoszę wrażenie, że mężczyzna jest lekko psychiczny i nie jest w pełni zmysłów oddając się swojemu sadystycznemu hobby. To porusza bardzo trudny, ale również bardzo ważny problem psychopatycznych morderców, dla których to, co robią, jest całkowicie normalne, a wręcz godne pochwały. Jednak ostatnie zdanie: „Cholera… Znowu…” trochę odbiega od tej teorii, gdyż bohater najprawdopodobniej lekko żałuje tego, co zrobił. Mogłaś tutaj wpleść lekkie przejście – mężczyzna wzruszony pięknem obrazu przed sobą, następnie zainteresowany, potem przestraszony lub załamany, wyglądałoby to chyba ciut bardziej realistycznie. Drugi fragment jest opisany, moim zdaniem, dużo lepiej. Goście, którzy wręcz się prosili, by nie ujść z życiem z radosnego sanktuarium Cala.  
     Mistrz: Z jednej strony Alys pyta, jak można jeść taką breję, a z drugiej piszesz, że tutaj pasuje. Powinnaś się zdecydować. Do tego dalej wychwalasz wzrost Mistrza, gdy w prologu pisałaś, że jest średniej wysokości. Dalej pozostawiasz wiele niewiadomych, z jednej strony taki właśnie jest klimat Twojego opowiadania, z drugiej mogłabyś parę rzeczy wyjaśnić. Kim jest dla Mistrza Alys, kim jest druga osoba, której mężczyzna chce pomóc, co ma robić bardziej? Oczywiście nie wszystko na raz, ale jednocześnie nie używać tylko ogólników. 
     Alys: Nie bardzo wiem, co tu robi Lucyfer z pizzą, trochę to karykaturalne, ale trzyma się kupy, więc nie powinnam narzekać. Podoba mi się wtrącenie o kanapie, powinnaś mieć więcej takich drobiazgów, które nic nie wnoszą do fabuły, a jednocześnie wywołują uśmiech. Alys widocznie nie lubi swojego pracodawcy, mam nadzieję, że z czasem rozwiniesz szerzej ten wątek. 
     Vince: Nie zdążyliśmy poznać ojca Vince’a, więc nawet nie mamy punktu zaczepienia, by zastanawiać się, kto dokonał owej masakry, trochę szkoda. 
     Lekko mnie przeraża mnogość postaci już w pierwszym poście. Nie masz nigdzie zakładki wyjaśniającej, kto jest kim, postów jest tylko cztery, więc prawdopodobnie do końca lektury nie zdążę się niczego konkretnego dowiedzieć nawet o połowie postaci, chociaż mam nadzieję, że się mylę. Pojedyncze informacje na temat bohaterów nie gryzą. Nie każę Ci od razu opisywać całego życiorysu, ale na razie są to dla mnie… pustaki. Aktorzy w niskiej klasy teatrze, którzy słabo odgrywają swoje role, szczególnie Vince i Alys. Mogę mieć tylko nadzieję, że w drugiej części opowiadania, bo to już, o zgrozo, półmetek, rozwiniesz trochę skrzydła, bo widać, że wyobraźnię masz, ale trochę za bardzo się w niej zakopałaś. 
     Rozdział 2: Zdążyłaś nam przestawić dwie nowe postacie i… nie powiedzieć nic o którejkolwiek z poprzednich. Dalej jesteśmy w jednej wielkiej niewiadomej, a tych znaków zapytania w Twoim opowiadaniu tylko przybywa, nic się nie wyjaśnia. Może i buduje to jakiś klimat, jednak mi z każdą chwilę coraz ciężej się czyta historię, która jest tylko pojedynczymi wydarzeniami, niezwiązanymi z niczym bardziej skomplikowanym. Nie odbieram tego na razie jako całości, jedynie jako zlepek krótkich opowiadań. 
Cal okazał się mężczyzną z rozdwojeniem jaźni lub nawiedzonym. Ta druga opcja jest chyba bardziej prawdopodobna, ze względu na występujących tutaj Lucyfera i Gabriela, ale okaże się. Dobrze przedstawiłaś problemy, jakie go trapią, ba, udało Ci się nawet przedstawić  jakieś kontakty, jakie łączą go z Asmodeuszem, chociaż mogłaś temat trochę lepiej rozwinąć. 
     Dalej mamy długą scenę pogrzebu ojca Vince’a. Każdy dorosły człowiek już to kiedyś przerabiał, więc w samym opisie nie ma nic nadzwyczajnego, chociaż doceniam, że zwracasz uwagę na takie drobiazgi, jak sąsiad, który od razu po wejściu śmiga do bufetu zamiast choć chwilę zastanowić się nad śmiercią znajomego. Pozostaje sprawa Larry’ego Talbota, niejakiego Łowcy. Zrozumiałam, że jest to zawód, jednak nic więcej o tym nie wiem, co mnie trochę boli. Na co poluje Talbot i z czym zmagał się ojciec Vince’a? Demony? Potwory? Inne dziwy? Znowu pozostaje mi się jedynie domyślać. Postać ogólnie dobrze zarysowana, ale nie przedstawiona, szkoda. 
     O Sofii jedynie wzmianka, rysuje ona scenę ze snu, związaną z Mistrzem Marionetek. Tutaj za to brakuje mi jakichkolwiek uczuć, co też myślała widząc ten obraz, jak zareagowała na niego? Kolejny pustak. 
Dalej Gabriel i znowu Alys. O ile pierwsza postać wiem, kim jest, to moja wiedza o kobiecie dalej jest znikoma, mimo że zbliżam się do końca lektury. Podoba mi się sposób, w jaki przedstawiłaś Gabriela i tak właśnie, moim zdaniem, powinien zachowywać się anioł o jego pozycji. Z jednej strony spokojny i zaangażowany w sprawę, z drugiej jako wojownik, nieskory do kompromisów. Jak na razie jest to jedyna postać, której nadałaś odpowiednią twarz, nad resztą musisz jeszcze popracować. 
     Rozdział 3: Pierwszy fragment jest wyjęty z innej epoki i nie widzę w nim nic, co wiąże się z wcześniejsza fabułą, chociaż może jestem najzwyczajniej ślepa. Świat jest ładnie przedstawiony, w każdym razie jest to coś nowego, treść skupia się na migrenach Willa, a kończy się jego gwałtowną… śmiercią? Nie jestem pewna. To już druga postać, której charakter opisałaś trochę głębiej, więc jest progres. 
     Fragment z Sofią praktycznie identyczny jak poprzedni. 
     Część z Vince’m miała na celu spotkanie z Austinem. Moim zdaniem mogłaś dodać tam trochę więcej akcji, nie tylko przeprowadzka, włóczęga po mieście, a nagle: o, deska! Jest to lekko wymuszone, a wręcz sztuczne, ale widocznie nie miałaś lepszego pomysłu na ich spotkanie. 
     Całość sceny z Mortimerem to chyba mój ulubiony moment. W przeciwieństwie do poprzedniego fragmentu ten jest niewymuszony, idzie wartko, chociaż nie wiemy, jaki powód miał Richard, by bronić interesów damy, chociaż może to jest argument sam w sobie. Dalej nie wiemy jednak, kim jest w tym wszystkim Alys. Z tego, co zrozumiałam, to nie jest ona łowcą, a jedynie ulubienicą Lucyfera i przydałaby się jakaś wzmianka o tym, kim jest Jack. 
     I oto nadszedł koniec lektury. Ciężko ocenić ogół po zaledwie czterech postach. Świat przedstawiony jest barwnie, zauważasz szczegóły i drobne wydarzenia, co się chwali. Potrafisz opisywać krajobraz, zarówno te małe miejsce, jak i te duże i ważne. Czasem na tym dużo tracisz, gdyż skupiasz się na akcji, a zapominasz o miejscu, ale wszystko łapie się w granicach normy, więc nie poprawiaj nic na siłę. Ale jeżeli będziesz miała wenę na opisy – nie powstrzymuj się, bo dobrze Ci to idzie.
     Czas – tutaj już jest trochę większy problem, gdyż nie mam pojęcia, czy wydarzenia dzieją się równolegle, scena ze Szkocji wskazuje, że tak może wcale nie być. Może warto pomyśleć o jakiejś dacie na początku każdego postu lub sceny? To pierwsze raczej odpada ze względu na mnogość akcji w każdej notce, ale to drugie wydaje mi się nie być takim złym pomysłem. 
     A teraz coś, co mnie boli najbardziej – postaci. Stworzyłaś ich dużo, moim zdaniem zbyt dużo jak na ilość notek na Twoim blogu. Nie wyjaśniasz w żaden sposób powodu, dla którego właśnie na nich zwróciłaś uwagę. Do tego tytuł bloga to „Mistrz Marionetek”, a nie „Alys”, a to jej dotychczas poświęciłaś najwięcej uwagi, chociaż przez cztery notki nie dowiadujemy się, jaką rację bytu ma tutaj ta bohaterka. Przyznam, że od połowy fabuły zaczęło mnie to nieco drażnić, bo przebrnęłam przez sporą ilość tekstu i, na dobrą sprawę, nic nie wiem! Nie mogę tego nazwać pustosłowiem, bo akcja jest wartka, cały czas coś się dzieje, ale na bohaterach zbyt dużo w moich oczach tracisz. Równie dobrze Alys mogłaby wyskoczyć zaraz z przydrożnych krzaków i zatańczyć kankana, nie zdziwiłabym się, bo nie znam jej charakteru, jej historii, dotychczas zrobiła jedną konkretną rzecz, i to nie z własnej woli. Wizyta u Mistrza? Zagadki – rób dalej, co robiłeś. Rozmowa z Gabrielem? Pojawia się Jack, który jest… kim? Prawdopodobnie masz w głowie wykreowany jakiś obraz swoich bohaterów i fabuły, ale mam wrażenie, że przelewasz na bloga jedynie znikomą część swojej fantazji, przez co opowiadanie staje się lekko niezrozumiałe. 
     Na pochwałę za to zasługuje Twój język – masz bardzo dobry styl i rozbudowane słownictwo. Chociaż zdarza Cię się używać po wielokroć tego samego słowa, zamiast zastąpić go innym, choćby wyraz „hala” w prologu. 
     Na plus również zasługuje fakt, że opowiadanie jest w całości autorskie, chociaż część postaci wyciągnięta się z Biblii, ale reszta jest Twoja. To się chwali, dzięki temu możesz rozwinąć skrzydła, czego serdecznie Ci życzę. 
     Odczucia ogólnie mam pozytywne, chociaż nie mogę przeboleć tych niedopracowanych bohaterów. 

BŁĘDY (9/10)

     Prolog: Znał ją na tyle by wiedzieć, że następnego dnia w szkole (…) Przecinek przed „by”. 
Zjeść coś na mieście i poczekać na kolejny autobus, czy wracać do domu? Bez przecinka przed „czy”. 
     Rozdział 1: W jej nozdrza natrętnie uderzał się zapach krwi. „Uderzał zapach krwi” lub „wdzierał się zapach krwi”. 
     Rozdział 3: (…)jakby szacując jego wartość, tym samym udowadniając, iż nigdy wcześniej nie bywały. Nie bywały gdzie? 
Abberline pokiwał ze zrozumieniem głową (…) Akapit tutaj zjadło. I ostatnia linijka przed tekstem kursywą też. 
(…) specjalnie dla wampirów i kilku innych gatunków stworzeń — kilka rodzajów krwi zwierzęcej (…) Powtórzenie. 

RAMKI (6/7)

      Na pewno tutaj należy się plus za nazewnictwo ramek – nigdy jeszcze się z takim nie spotkałam. Pomysł pasuje do opowiadania autorskiego, nie masz żadnych ograniczeń i korzystasz z tego. 
     Zakładka „Mistrz Marionetek” sugeruje nam na wstępie, że opowiadanie będzie miało w sobie sporo wątków sience fiction, chociaż nie mówi nam nic ponadto. Również odnoszę wrażenie, że głównym bohaterem miał być Mistrz, tymczasem zbaczasz dość mocno z tego postanowienia i najczęściej opisywaną postacią jest Alys. Polubiłam Marionetkowego Króla i mam nadzieję, że czasem powróci. 
     Zakładka „Strzyga” ładnie zbudowana, podaje konkrety, co lubię, nic się nie leje, a można szybko zapoznać się z autorem. Widocznie opowiadanie o sobie idzie Ci lepiej, niż mówienie o bohaterach. 
     Przesłuchałam wszystkie utwory z „Gramofonu” i bardzo trafnie dobrałaś je do postaci. 

DODATKOWE PUNKTY (1/3)

     + Za bardzo dobrze wykreowany autorski świat. 

CAŁOŚĆ (70/81) – BARDZO DOBRY

     Jak już pisałam na początku – nie przestawaj prowadzić bloga. Opowiadanie zanosi się na bardzo dobrze, ale ciężko było mi ocenić dzieło, które zawiera tylko trzy rozdziały i prolog. Masz duży potencjał, ale widocznie słomiany zapał lub zbyt wiele realnych zadań do wykonania, by martwić się blogiem. Ostatni rozdział jest z sierpnia! Nie każ mi się zastanawiać potem, po co traciłam czas na opowiadanie, które już nie wstanie, mam nadzieję, że w najbliższym czasie do niego wrócisz. 

10 komentarzy:

  1. "nie związanymi z niczym" Niezwiązanymi, tak sądzę.
    "nie skory do kompromisów" Tu znowu mam wrażenie, że powinno być razem. No wiesz, nie z przymiotnikami razem. Może się mylę, ale... :)
    "Ne calu spotkanie z Austinem" A tu literówka, bo sądzę, że miało być "Na celu"

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć.
    Jestem autorką "Serca Smoka". Skoro mój blog naprawdę sprawia takie problemy, to trudno, rezygnuję z oceny. Jeśli chodzi o "Pokutę Malfoyów", nie sądzę, żeby obecnie było co tam oceniać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie chodzi o problem, a jedynie o to, że z ostatnim kilku ocen spory procent to takie, gdzie poświęciłam dużo czasu, a autorzy nawet nie skomentowali ocen, bo blogi są porzucone lub przedawnione i powoli zaczyna mnie to denerwować, dlatego wolałabym oceniać te opowiadania, które jeszcze będą istnieć :)
      Ocenię w takim razie Serce Smoka.

      Usuń
    2. Jednak ja bloga juz usunełam z kolejki, gdyż autorka zdeklarowała, że rezygnuje.

      Usuń
    3. Eee, nie, Lena, pytałam autorki jakiś czas temu i gdzieś we wcześniejszych komentarzach prosiła o ocenę, chyba, że nie wiedziałam rezygnacji.

      Usuń
    4. W takim razie nie widzę problemu :).

      Usuń
  3. Dziękuję bardzo za ocenę i przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale nie miałam po prostu czasu żeby przysiąść i dokładnie ją przeczytać.

    Wszystkie trzy twoje skojarzenia z Mistrzem odpowiadają opowiadaniu i jego postaci.
    Na belce dwukropka nie ma, tak samo jak mojego nicku. Po prostu weszłaś na podstronę.
    Nad szablonem będę pracować w wakacje, wtedy go poprawię, bo też mnie niektóre elementy drażnią.

    To teraz przechodzę do treści:
    MM mówił, że podstawił Austinowi lalkę, dlatego tamten - zahipnotyzowany - przyszedł. I to właśnie w swojej tyradzie.
    Lalki zaczęły nagle same z siebie chodzić i nie wiadomo co jeszcze, ale to za mało nadzwyczajne? Rozumiem, że fajnie byłoby wrzucić jakieś fajerwerki, ale to nie o to mi tutaj chodziło. Chciałam przedstawić postać i osobowość Mistrza, a nie zabawek.
    Cal nie był wzruszony, załamany, przestraszony czy tam zadowolony z tego co przed sobą widział, dlatego też nie widziałam potrzeby wypisywania gamy emocji. Nie musi wyglądać realistycznie, tylko zgadzać się z charakterem postaci.
    Nie napisałam, że Alys pasuje do tego miejsca, tylko że czuje się tam jak u siebie, a to różnica.
    Z wzrostem Mistrza to coś mi się pomieszało, my bad.
    Jest to pierwszy fragment, w którym pojawia się Alys, więc muszę zacząć od pytań, bo odpowiedzi są bardzo istotne dla fabuły. Gdybym więc od razu wszystko napisała, nie byłoby żadnej zabawy.
    Uważam, że zakładka z bohaterami nie jest potrzebna, ponieważ z opowiadania powinno wynikać kto kim jest. A gdybym wypisywała informacje osobno, to albo musiałabym poprzestać na samych imionach, albo zapodać spojlery.
    Pytanie, z czym zmagał się ojciec Vince'a jest istotne dla dalszej fabuły i nie mogę na nie od razu odpowiedzieć. Natomiast te dotyczące Talbota są uzasadnione w kolejnym rozdziale.
    Sofię póki co widzę jako postać okrytą przez ciemność w ciemnym pokoiku, ze światłem padającym jedynie na płótno. Takie było też zamierzenie.
    Pierwszy fragment trzeciego rozdziału - nie jesteś ślepa, po prostu póki co nie zarysowałam powiązań między tą częścią historii, a resztą. I też wszystko się w swoim czasie połączy.
    Zastanawiałam się bardzo długo, jak poznać Vince'a z Austinem i stwierdziłam, że nie chcę niczego dramatycznego, tylko jakąś prostą, wyjętą z codzienności sytuację. Zbieg okoliczności, ot co.
    Nad datami jeszcze pomyślę, bo rozumiem, że to wszystko może się mieszać. Chociaż w sumie tylko ta pierwsza scena z trzeciego rozdziału jest oderwana czasowo.
    Gdybym chciała, żeby tytuł był "Alys", to by taki był. Mistrz jest bohaterem tytułowym, co nie oznacza, że muszę z niego robić od razu bohatera głównego. Porównam go trochę do Władcy Much - jest on istotnym czynnikiem w tle, ale akcja nie kręci się bezpośrednio wokół niego.
    Alys natomiast jest ważną postacią, dlatego o niej tyle piszę. Przyznam ci przy tym rację, że powinnam lepiej ją opisać. W głowie mam bardzo wyraźny i rozbudowany obraz bohaterów, ciężej jest to po prostu przenieść na kartkę.
    Jak opowiadanie może nie być w całości autorskie? Pomijając już fanfiction czy plagiat, ale w przypadku tego pierwszego zaznaczyłabym to w zgłoszeniu czy gdzieś na blogu.

    Teraz jeszcze szybko a propos błędów:
    "(…)jakby szacując jego wartość, tym samym udowadniając, iż nigdy wcześniej nie bywały. Nie bywały gdzie?" Na salonach, jest to taka staromodna forma.

    MM na pewno nie jest z gatunku sci-fi, jeżeli już to fantasy na pograniczu z dreszczowcem.
    Tutaj tak się czepnę żeby się czepnąć (nie bierz tego do siebie), to jest po prostu Mistrz Marionetek, nie trzeba dawać żadnych ładnych zamienników, by się nie powtarzało. :)

    Jeszcze raz dziękuję za ocenę i doceniam twoje uwagi. Opowiadanie prawdopodobnie poprawię, zacznę pisać od początku (co z niewielką ilością tekstu na szczęście nie powinno być trudne), a przy tym popracuję nad lepszym przedstawieniem postaci i realiów.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Adres mnie zaintrygował od samego początku, dlatego wyciągnęłam blog z wolnej kolejki i przytuliłam do własnej.
    Do własnej kolejki? Do własnej piersi?

    Może to mieć również tematykę religijną, bo przecież Bogowie i wszelakie inne bóstwa kierują naszym życiem.
    Kwik.

    Cytat nakłania mnie do stwierdzenie
    Stwierdzenia.

    gdyby na Twoim opowiadaniu już nic więcej się nie pojawiło.
    Konstrukcja „pojawić się na opowiadaniu” jest błędna. Wystaczyło napisać „(...) gdyby Twoje opowiadanie nie było kontynuowane”.

    nie jest w pełni zmysłów oddając się swojemu sadystycznemu hobby.
    Przecinek przed „oddając”.

    Nie masz nigdzie zakładki wyjaśniającej, kto jest kim
    Borze Liściasty, jak Ty musisz cierpieć podczas czytania książek bez tego okraszonego zdjęciami spisu bohaterów. DX

    jednak mi z każdą chwilę
    Chwilą.

    co też myślała widząc ten obraz
    Przecinek przed „widząc”.

    O ile pierwsza postać wiem, kim jest, to moja wiedza o kobiecie dalej jest znikoma
    „O ile wiem, kim jest pierwsza postać, to moja wiedza o kobiecie nadal jest znikoma (...)”.

    Część z Vince’m
    Vincem.

    chociaż część postaci wyciągnięta się z Biblii
    Wyciągnięta się?

    Opowiadanie zanosi się na bardzo dobrze
    Bardzo dobre.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy