poniedziałek, 30 grudnia 2013

[204] sensacyjne

Adres: sensacyjne
Oceniająca: Chemical Rainbow
Autor: Claudinella

***

Pierwsze wrażenie:
Właściwie niewiele przychodzi mi na myśl. Do ostatniej chwili pozostaję niemal zupełnie nieświadoma tego, co mnie czeka. Sensacyjne - zapowiada się trochę akcji? Niech będzie. Po głowie chodzą mi jakieś mafijne porachunki, ale praktycznie wszystko może się wydarzyć. Ile pomysłów, tyle możliwości.
Adres jest krótki i schludny, bo udało ci się uniknąć znaków diakrytycznych. Nietrudno go zapamiętać. Cytat na belce jak na razie niewiele mi mówi, a więc wszystko jeszcze przed nami. 
Nie czuję się może tak zupełnie oczarowana blogiem, lecz - temu nie mogę zaprzeczyć - przy pierwszym zetknięciu sprawia pozytywne wrażenie. Jak do tej pory nie znalazłam nic, co byłoby w stanie zniechęcić potencjalnego czytelnika już na starcie. 
Mam nadzieję, że dalej będzie równie dobrze.
(9/10)

Wygląd:
I tutaj nie ma na co marudzić. Porządek jest, szablon prosty. Teraz, już po przeczytaniu całości, ptak dodo i inne elementy nabierają dla mnie nowego znaczenia - widać, że bardzo starasz się o to, by wszystko ze sobą współgrało. Za samodzielne wykonanie również należy się plus. 
Czcionki mają odpowiednią wielkość, bo ani nie drobisz, ani nie ma olbrzymich rozmiarów. Dobrane kolory nie męczą oczu, więc czytanie powinno być samą przyjemnością. Sądzę, że czcionkę w tytułach postów można zmienić na nieco ładniejszą.
Co mnie strasznie boli? Archiwum. Podczas gdy w niektórych rozdziałach istnieje jeszcze podział na odcinki, ten gadżet jest bardzo niefunkcjonalny i zajmuje mnóstwo miejsca, co nie wpływa korzystnie na estetykę. Szeroka lista wystarcza tutaj w zupełności, a i tak mam nadzieję, że na przyszłość jednak połączysz w całość wszystkie te rozbite rozdziały.
(4/6)

Treść:

Na samym wstępie zastrzegam sobie, że nie przeczytałam wszystkiego. W rozdziałach, w których nadal występuje podział na odcinki, brałam po dwa lub - w razie potrzeby - kilka więcej.  Te połączone w całość czytałam już od początku do końca. Zapoznałam się z tekstem na tyle dobrze, że mogę się spokojnie wypowiedzieć na temat opowiadania. W ten sposób szybciej uporam się z blogiem i będę miała lepszy pogląd na to, czy (i jak) zmienił się twój styl w trakcie jego pisania. I mam nadzieję, że się w tej materii nie zawiodę. 
Trup ściele się gęsto. Opowiadanie obfituje w latające kończyny, absolutnie niespodziewane zwroty akcji i całe mnóstwo podróży - od Zakopanego aż po bezludną wyspę, a co. Jakby nie patrzeć, zwiedziliśmy pół świata. Na początku wszystko wydawało mi się być wręcz przeładowane absurdem, jakby całość była pisana tak... byle  jak najdziwniej. Z czasem jednak twój styl uległ znacznej poprawie - rozdziały to już nie był tylko ciąg dialogów, więcej pojawiło się opisów i bohaterowie nabrali takich prawdziwych charakterów; udało ci się doprowadzić do momentu, w którym czyta się znacznie przyjemniej, a i sama akcja stała się ciekawsza - może odrobinę ją stonowałaś, włożyłaś w to trochę mniej absurdu. 
Za czasów Rubikantów było znacznie dziwniej i ciężko mi się to czytało. Jeden absurd za drugim, przy okazji oba potykały się o siebie a ja siedziałam przed tym monitorem i oczom własnym nie wierzyłam. Proporcje tekstu były niezachowane - pierwsze rozdziały miały to do siebie, że dialogi znacznie przeważały. Brakowało mi innych elementów i, przyznać muszę, te początki mnie do opowiadania zniechęciły. Znacznie bardziej zaczęło mi się podobać, gdy nasza paczka osiadła już bardziej na stałe w posiadłości Nowaka.
Pogląd na przedstawiane miejsca zawsze mamy. Chociaż akcja przemieszcza się nieustannie, i to w dosyć szybkim tempie, to jednak nigdy nie zapominasz o kilku słowach odnośnie otoczenia. Opisom tym nie mam absolutnie nic do zarzucenia, bo są plastyczne i zgrabnie wplatasz je do opowiadania.
A postaci... Na początku nie byłam przekonana co do ich kreacji. Klaudia wydawała mi się być nieco irytująca, Bil był takim dużym dzieckiem (potem jednak okazało się, że ten tutaj to jeszcze nic). Każdy teoretycznie ma swoje cechy charakterystyczne. Bil - miłośnik roślin, zachowywał się jak dziecko i płakał przy każdej niemal okazji. Klaudia, przez przypadek żona Bila, której głównym zadaniem jest tutaj udzielanie nam jej punktu widzenia i powtarzanie raz po raz, że mąż znów przynosi jej wstyd (gdy jeszcze żył). Przez dłuższy czas wszystkim matkowała, potem do jej obowiązków doszły jeszcze sporadyczne misje dla mafii i opędzanie się od adoratorów. Tom, brat Bila, dziwne stworzenie z tendencją do zabijania ludzi łopatą, jeśli tamci zbliżą się do Gosi, perfekcjonista jakich mało. Doktor Kurtka z licencją ściągniętą z Internetu. Ksiądz/biskup Panadol - też ciekawy człowiek, pan Nowak ze śpiewnym głosem i tendencją do tracenia rąk w nadzwyczajnych wypadkach oraz dwulicowa Crispello. Moją ulubioną postacią stał się - a to chyba autorkę nie zdziwi - Kacper Nałęczowski, samozwańczy zastępca Ś.P. Bila, dorosły o umyśle dziecka. Muszę przyznać, że to przy nim uśmiałam się najbardziej.
Widok śmierci nie rusza nikogo - ci wręcz potrafią wzruszyć ramionami i wyjść z pokoju, w którym popełniane jest morderstwo, by odpocząć sobie w innym pomieszczeniu. Albo inaczej: jedyną rzeczą, jaką robią, jest martwienie się, że zabójca może poplamić dywan krwią. Długo przyszło mi przyzwyczajać się do tej powszechnej znieczulicy.
Żadne z nich nie posiada charakteru, który można chociażby podciągnąć pod normalny (choćby ze względu na stosunek do śmierci właśnie) - nawet jeśli z początku wcale nie podobało mi się to, z czasem przekonałam się, że to jedna z najmocniejszych stron „Sensacyjnych”
Co do dialogów, to i tutaj z czasem można zauważyć poprawę. Z początku widać było, że rozmawiać mogą sobie dużo, lecz bardzo rzadko stosowałaś dopiski narratora, to znaczy: samą wypowiedź bohatera zapisałaś, lecz widać było, że wystrzegasz się ewentualnego dopisania pewnych informacji od narratora. A te wcale nie gryzą i, na całe szczęście, już w ostatnim rozdziale nie musiałam narzekać na ich brak. Znacznie lepiej dzięki nim odwzorować pewne sytuacje, bo czytelnik zyskuje wiele wiadomości - sposób mówienia bohaterów (wykrzyczała, szepnęła etc.) czy jakaś wykonywana przez nich czynność (np. mięcie w dłoni kartki papieru). To pozwala nam na lepsze wczucie się w czytany tekst, bo i przynosi ze sobą emocje bohaterów. 
Nie można jednak narzekać na to, że nie jest zabawnie - nieraz zdarzało mi się parskać śmiechem i trochę oplułam monitor, ale to wszystko przemawia na twoją korzyść. Ci ministranci uciekający przed lwem z okrzykiem „Pan Jezus już się zbliża!” na ustach byli kapitalni. Pod tym względem mile wspominam też prolog: wokół śnieżyca, biedne dziecię, sierotka, stoi na tym mrozie i wyciąga zapałki - Dziewczynka z zapałkami! - ... i nagle tę jakże wzruszająca scenkę przerywa pojawienie się papierosów. 
Jest bardzo, bardzo, bardzo oryginalnie - temu nie da się zaprzeczyć. Na początku wydawało mi się, że tym właśnie twój blog grzeszy, jednak stopniowo zmieniam zdanie.
„Sensacyjne” to całkiem niezła opcja na odstresowanie po ciężkim dniu. Ten, kto chciałby czegoś skłaniającego do refleksji, czegoś bardziej pod tym względem przemyślanego, co niosłoby ze sobą jakąś naukę, u ciebie miejsca długo nie zagrzeje.
Co do całokształtu mam mieszane uczucia. Nie mogę się pozbyć uczucia pewnego niesmaku po pierwszych rozdziałach - i tutaj sama chyba się zgodzisz, że i ciebie nie do końca satysfakcjonuje ich poziom. Porównując rozdział pierwszy i ten najnowszy, każdy zauważy kolosalną różnicę.  
Idziesz w dobrym kierunku. Początki bywały różne, choć przez większość czasu wytrzeszczałam oczy i nie bardzo wiedziałam, jak powinnam zareagować na treść. Z czasem jednak opowiadanie poprawiło się znacznie, bo i pośmiać mi się zdarzyło, a już ostatnie rozdziały wspominam bardzo dobrze. Widać wyraźnie, że czas, który poświęciłaś swojemu opowiadaniu, nie poszedł na marne - dziś można zobaczyć, jak zmienił się twój styl. Nie mogę nie docenić tego, jakie postępy uczyniłaś. Jednocześnie nie mogę ci zapomnieć tego niefortunnego startu... 
Patrząc z tej czysto technicznej strony, właściwie niewiele miałabym do zarzucenia, bo i słownictwo niczego sobie, i problemów z interpunkcją nie ma. Zdania ładnie zbudowane, styl lekki.
Niezwykle trudno jest mi przydzielić odpowiednią ilość punktów. Bardzo bym chciała więcej, ale te pierwsze rozdziały... 
(33/45)


Błędy:
Prolog
I nawet teraz, zimową porą, robił niesamowite wrażenie z powodu wielkości i świetnego zagospodarowania terenu - dopisz przecinek.
Rozdział pierwszy
Odcinek 1
„[...] dozorca miałby obchód za godzinę i by go znalazł, nic by mi się nie stało- mu.
Rozdział drugi
Odcinek 9
„[...] gdzie wisiało 30 sznurków na pranie i trzy kosze z ubraniami” - kosze też wisiały?
Rozdział czwarty
Odcinek 17
„Tom i Bil zaczeli klaskać, a Ambroży ziewnął- zaczęli.
Rozdział piąty
Odcinek 24
„Klemens chciał rozmawiać tylko kodeksie karnym i prawie [...]” - rozmawiać tylko o kodeksie karnym
Rozdział ósmy
 Masz to kwiatki, dałem ci je, są dla ciebie” - Masz, to kwiatki. Dałem ci je, są dla ciebie.
„[...] jestem na sali tylko z Nowakiem, jego matką i Marcinem, którzy wlepili we mnie wzrok” - dopisz przecinek.
Rozdział dziesiąty
Iwono, jesteś niebem mojego życia” - dopisz przecinek.
Rozdział jedenasty
W tym rozdziale, oprócz kilku nowych, powtórzyły się też notki z rozdziału poprzedniego. 
Rozdział dziewiętnasty
„Rodzina się zbiera i ksiądz kościoła Australijskiego błogosławi” - australijskiego. Duża litera jest zbędna.
„Poszliśmy do na uroczystość.” - zaplątało się niepotrzebne, więc do wyrzucenia.
„Sukienka bardzo przeszkadzała mi w ucieczce, ale że zrobiono ją z jakiejś szmaty, rozdarła do kolan już w momencie [...]” - rozdarła się.
Rozdział dwudziesty trzeci 
[ostrze] może skaleczyć dwóch stron” - z dwóch stron.
„Nie możesz się nimi opiekować, jak się na nich znasz, idioto” - nie znasz.
„[...] wolałam nie przeszkadzać już doktorowi i Kurtce w pracy” - „i” się niepotrzebnie zaplątało.
Rozdział dwudziesty piąty
Odcinek 171
„DUŻO LUDZI PRZYJDZIE, BĘDZIE WESELE!!!” - nie jestem pewna, jak to potraktować - Nałęczowski jest trochę nieobliczalny. Jeśli faktycznie zapomniałaś o przecinku, to go zapisz.
(8/10)

Ramki
Bohaterowie - póki jest w budowie, równie dobrze możesz trzymać stronę w ukryciu.
Tagi - tagów jak mrówków. Nie wydaje mi się, by ten gadżet był potrzebny.
Archiwum - jak już mówiłam, niezbyt przydatny (za to trochę śmiecący) gadżet.
Co do reszty ramek/stron nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń. I tak ograniczyłaś je do minimum, jest zachowany ład, linki - gdzie trzeba - posegregowane. Nic dodać, nic ująć.
(6/7)

Dodatkowe punkty
+ za koalę Szymusia - ze względów prywatnych, więcej nie zdradzę.
(1/3)

***
Zyskałaś 53 punkty, co daje ocenę dostateczną. Myślałam nad tym, by dodać ten jeden punkcik w treści, ale... Mając w pamięci pierwsze rozdziały po prostu nie mogę. Idź dalej w tym kierunku, bo na chwilę obecną opowiadanie dobrze rokuje na przyszłość.
I tak przy okazji - ciekawa jestem, jak by się ciebie czytało w poważniejszym wydaniu. Nadarzy się kiedyś okazja, by się o tym dowiedzieć? 


I tak oto kończę swoją działalność na Ostrzu. Dwa blogi pozostały w mojej kolejce, z autorkami już sobie wszystko uzgodniłam i można powiedzieć, że zabieram je ze sobą, bo te do wolnej kolejki nie trafią - ocenię je już prywatnie. Nie znikam z blogosfery tak zupełnie, będzie mnie jeszcze można złapać na moim Galimatiasie, jeśli ktoś będzie miał taką potrzebę.
Chciałabym podziękować wszystkim, z którymi miałam przyjemność współpracować - to był dobry czas.
A wszystkim wam życzę, by nadchodzący rok przyniósł wiele dobrego; sukcesów, zdrowia (i nigdy więcej śmiercionośnych buraków, które łamią nosy! Nikomu nie polecam), mnóstwa świetnych książek, dużo cierpliwości i spełnienia najskrytszych marzeń.
Dziękuję i pozdrawiam! :)

3 komentarze:

  1. Tobie także, Chemical Rainbow. Przykro nam , że odchodzisz. Byłaś także długo na Ostrzu i pomagałaś. Mamy nadzieję, że kiedyś jeszcze postanowisz może wrócić. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za ocenę :)
    Jak już wspominałam, nie zdążyłam przed Twoją oceną wkleić zmienionych wersji rozdziałów, które już napisałam na nowo. Zdaję sobie sprawę z tego, jakie wrażenie robi w tej wersji początek opowiadania, nienawidzę go wręcz, a Twoja reakcja tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że muszę jak najszybciej to wszystko zmienić.
    Właśnie usunęłam bohaterów, tagi, archiwum i zamieniłam pierwsze dwa rozdziały – uff. Tagi były użyteczne, ale tylko dla mnie, a i tak straciły jakikolwiek sens w momencie połączenia odcinków w rozdziały. Możesz rzucić okiem na pierwsze dwa, jeśli masz taką chęć, bo teraz ich styl i klimat nie przypomina tego okropnego bełkotu i chaosu, jaki był tam wcześniej. Wyrzuciłam niepotrzebne wątki, zmieniłam wydźwięk całości i mam nadzieję, że teraz są logicznym wstępem do opowiadania; teraz pozostaje zmienić jeszcze jakieś kilkanaście.

    „[...] wolałam nie przeszkadzać już doktorowi i Kurtce w pracy” - „i” się niepotrzebnie zaplątało. – „i” było celowe, miało podkreślać, że Klaudia Kurtki za doktora nie uważa. Ale masz rację, może nie być czytelne.
    „DUŻO LUDZI PRZYJDZIE, BĘDZIE WESELE!!!” - nie jestem pewna, jak to potraktować - Nałęczowski jest trochę nieobliczalny. Jeśli faktycznie zapomniałaś o przecinku, to go zapisz.
    – cała umowa jest skonstruowana dość dziwnie i wszystkie błędy są zamierzone. Myślałam, że po dwukrotnie powtórzonym „niemam” nie będzie wątpliwości, że Nałęczowski pisać za bardzo nie potrafi ;)

    Wiem, że w obecnej wersji całość jest nieco chaotyczna i do niczego nie dąży, ale to jest jedna z rzeczy, którą chcę zmienić. Wbrew pozorom chciałabym wprowadzić również elementy skłaniające do refleksji, a czy mi się uda, okaże się już niebawem.

    Pozdrawiam, wesołego nowego roku bez buraków!

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że odchodzisz.
    Tobie również życzę zdrowia, szczęścia i spełnienia marzeń. :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy