Oceniająca: Nessa
Autor: Fealrin
Pierwsze wrażenie
Adres bloga
„szkarlatna-pelnia” kojarzy mi się z wilkołakami. Czy słusznie?
Na belce cytat
Nory Roberts (wyczytałam na podstronie „Informacje” na Twoim blogu) brzmiący:
„Świat to wielkie płótno, na którym namalowano piękno. Wystarczy tylko uważnie
patrzeć”. Mnie się bardzo podoba. Jest tajemniczy i intrygujący.
Twój blog ma
spokojne, ciemne barwy. W oczy rzuca się obrazek z dziewczyną i wilkiem,
umiejscowiony z lewej strony. Delikatny i ładny.
Moje wrażenie
po pierwszym wejściu na Twojego bloga jest bardzo pozytywne, choć podejrzewam,
że niektórych potencjalnych czytelników może odrzucić długość tekstu, jednak ja
stanowczo się do takich osób nie zaliczam, wręcz przeciwnie.
10/10
Wygląd
Nagłówka nie
ma, za to jest obrazek. Taki mały, skromny, wepchnięty gdzieś do kąta, jednak
więcej nie trzeba. Dzięki temu łatwiej jest skupić się na treści, a nie patrzeć
przez dziesięć minut na uroczy i kolorowy nagłówek.
Tak czy owak,
szablon zasługuje na pochwałę. Szabloniarka zrobiła naprawdę kawał dobrej
roboty.
Czcionka jest
bardzo mała, więc po krótkim fragmencie mój wzrok się buntował (szczególnie
wieczorem), więc musiałam powiększyć sobie całego bloga. Jednak plus za to, że
tekst jest wyjustowany.
Przejrzystość
jest duża, wszystko ma swoje miejsce w zakładkach. Mam jednak jedno malutkie
„ale”. W Informacjach na lewym pasku bocznym masz odnośnik do szablonarni, w
menu – również. Ponadto malutki pasek w prawym dolnym rogu również informuje
nas, kto wykonał szablon. Nie wiem, czy koniecznie potrzebujesz trzech linków
do jednej strony, ale to Twój blog, rób jak uważasz.
Ogólnie rzecz
biorąc wygląd bloga bardzo mi się podoba, dlatego odbieram tylko jeden punkt –
za małą czytelność czcionki.
5/6
Treść
Może jestem
realistką, ale na litość borską, po co ona głaska tego wilka? Nie wie, że to
dzikie zwierzę? Że może mieć wściekliznę czy inne świństwo? Ale, chwila moment,
to opowiadanie fantasy. Tutaj wszystko się może zdarzyć, toteż na wszystko
jestem przygotowana.
O ile pierwszy
akapit w rozdziale pierwszym mnie zaciekawił i zaczęłam zadawać sobie pytania
typu: „Kto zabił Chloe?”, „Dlaczego?”, o tyle drugi podpowiedział mi, że główna
bohaterka zapewne będzie ratowała świat przed złymi mocami...
Nie jestem
natomiast pewna, czy dyrektor razem z policjantem chodziliby po każdej klasie i
ogłaszali, że będą sprawdzali każdego, kto po północy będzie się kręcił po
mieście, czy przypadkiem nie pił lub nie ćpał. Raczej nie traciliby swojego
cennego czasu i zrobili zwykły apel lub – żeby było jak w filmie – ogłosili w
radio czy też w szkolnej telewizji, jeśli byłaby takowa. Myślę, że to byłoby
bardziej prawdopodobne. I wtedy także mogłabyś wpleść rozważania głównej
bohaterki na temat Pijanego Piątku.
W rozdziale
drugim Willow widzi martwe ciało koleżanki porzucone w lesie. To musiał być
oczywiście okropny szok. Bardzo ładnie zaczęłaś opisywać przeżycia głównej
bohaterki, znajdującej się na komisariacie, jednak ta zaraz patrzy w lustro i
zastanawia się, czy jest brzydka, czy ładna, co psuje atmosferę tajemniczości i
zalatuje odrobinę marysuizmem. Ponadto nie wydaje mi się, aby ktoś, kto właśnie
zobaczył człowieka, z którym rozmawiał parę godzin wcześniej, ni z gruchy ni z
pietruchy zaczął rozmyślać na temat swojego wyglądu. Rozumiem jednak, że
chciałaś wprowadzić opis głównej bohaterki, jednak nie wybrałaś do tego dobrego
miejsca.
„[...] Odbijało się w nim moje odbicie –
blada twarz rudej dziewczyny z ciemnobrązowymi oczami, w których widać było
ogromny strach, smutek i zmęczenie [...]”. Tak opisałaś wygląd Willow. I
mam problem. Opisywanie bohatera tak, jak widzi siebie w lustrze, zahacza o
średni warsztat twórczy. Jest też druga strona medalu. Na psychologii się za
bardzo nie znam, więc musiałam się posiłkować informacjami z Internetu
(niestety, w mojej „Encyklopedii Zdrowia” nic nie było na ten temat).
Wyczytałam, że osoby, które czują się oderwane od świata rzeczywistego (m.in.
nie poznają siebie w lustrze), cierpią na derealizację. Jej przyczynami jest
między innymi silny stres, więc Willow mogła stać się ofiarą tej choroby. Mam
więc nadzieję, że tego typu opis był zamierzony, bo jeśli nie...
„[...]
Siedzieliśmy znudzeni na lekcji, a każdy zajmował się czymś innym. Profesor
Mauer nie przejmował się nami i pochrapywał w kącie klasy z głową na ramieniu.
Tak wyglądała typowa lekcja fizyki w naszej szkole. I zdecydowanie taki tryb
lekcyjny nam odpowiadał. Żadne z nas nie lubiło tego przedmiotu i prawdę
mówiąc, nikt nic z niego nie rozumiał [...]”.
„[...]
Profesor Smith, który nas uczył nigdy nie zadawał dodatkowych pytań. Doskonale
wiedział, że i tak odpowie mu cisza. Razem z Meredith chodziłyśmy na zajęcia z
matematyki dla najsłabszych uczniów, co zdecydowanie nas nie motywowało do
nauki tego przedmiotu. Na lekcjach panował zbyt duży luz, żeby ktokolwiek
zajmował się tematem omawianym przez profesora Smitha, który sprawiał wrażenie
jakby sam nie wiedział co robi w szkole [...]”.
Tego typu opisy
wystąpiły w rozdziałach pierwszym trzecim.
Nie jestem pewna,
czy opisywanie, co się robiło, a czego nie na danej lekcji i kto jest jakim
nauczycielem, a także prezentowanie poglądu bohaterki czy innych uczniów na
temat danego przedmiotu, jest potrzebne
do rozwijania fabuły. Wydaje się to w zupełności zbędne, trochę takie
lanie wody...
Nie wiem, o
jakim komizmie sytuacji piszesz. Nie rozumiem, dlaczego Meredith się śmieje,
kiedy inni dyskutują z funkcjonariuszem na temat swojego bezpieczeństwa i
śmierci Chloe. Wydaje się to odrobinę... niesmaczne.
„[...] Zerknęłam w wiszące w przedpokoju
lustro. Patrzyła na mnie sarkastycznie dziewczyna z delikatnym makijażem, nieco
kwadratową twarzą i z dopracowanymi rudymi lokami, ubrana w czarny ażurowy
sweter, dżinsowe rurki i zabłocone glany [...]”. No, ale to na sto procent
jest derealizacja.
Dziwne, że
Willow tak szybko zapomniała o tym, że znalazła martwą koleżankę w kałuży krwi.
Podejrzewam, że normalny człowiek chodziłby chociaż do psychologa, bo to było
naprawdę silne przeżycie.
Jak na
siedemnastolatkę Willow zachowuje się jak dziecko. Wilk prosi ją o pomoc, więc
biegnie, ale, zmęczona, strzela focha i twierdzi, że będzie szła spacerkiem,
choć – wnioskuję po zachowaniu zwierzęcia – to dość poważna sprawa.
Odkryłam
tajemniczą moc Willow: umie czytać wilkom w myślach. I to tak bezbłędnie, jakby
to robiła od dziecka...
W Twoim
opowiadaniu pojawiają się określenia typu „błękitnooki”, „brązowowłosy”, które nie
sugerują dobrego warsztatu twórczego... Zawsze kojarzą mi się z pewną panią od
polskiego, która za każde takie określenie stawiała jedynkę twierdząc przy tym,
że „takich słów używają ludzie, którzy mają zbyt ubogie słownictwo”.
Mam małe
wątpliwości. Otóż – jak wyguglałam – Lithgow to miejscowość w Australii. To by
się zgadzało, chociażby z angielskimi imionami. Ale w Australii nie ma OIOMu,
za to jest jego angielski odpowiednik – ICU. Jednak szczęka dosłownie mi opadła
w momencie obiadu Willow – kotlet. Polski kotlet na drugiej stronie świata?
No dobra.
Przejdźmy do bohaterów.
Willow to,
wydawałoby się, typowa Mary Sue – wszyscy ją lubią, ona ratuje świat itd. Ale okazało się, iż nie wszystko idzie po
jej myśli. Opisy przeżyć wewnętrznych bohaterki także czynią ją bardziej ludzką i mniej marysuiczną.
Alex jest dla
mnie nadal dość tajemniczy i wydaje mi się, że oprócz historii swojego życia,
ukrywa przed Willow coś jeszcze. Zrobiłaś z niego bohatera Willow, przez co
przypomina mi trochę Edwarda Cullena, ale mimo to go lubię.
O Joshu nie
mogę powiedzieć zbyt wiele, oprócz tego, że jest odważny i waleczny.
Jasona się...
boję. Jest obrzydliwy i zły. Tutaj również tylko tyle...
Nie wiem, może
jestem mało pojętna, ale myliły mi się imiona Jasona i Josha, co doprawdy
było katorgą, bo musiałam od nowa czytać zdanie, żeby zorientować się, o kogo chodzi.
Meredith bardzo
polubiłam. Zapewne dlatego, że nie jest „wyznawczynią” Willow, tylko po prostu
jej przyjaciółką.
Mam wrażenie,
że lepiej „wychodzą” Ci postaci żeńskie. Wydaje mi się, że lepiej się w nie
wczuwasz. Myślę, że najlepszym pomysłem byłoby stworzenie głównego bohatera
płci męskiej i pisanie o nim opowiadania (lub opowiadań). Pozostaje także
trudniejsza rzecz: obserwacja zachowania chłopaków. Akurat zaczął się rok
szkolny, więc masz pole do popisu.
Czemu większość
opowiadań dzieje się w krajach anglojęzycznych? Jest tyle pięknych zakątków na
świecie... W każdym razie miejscem akcji jest Lithgow. Podałaś tę informację na
początku, więc żadnych wątów co do opóźnionych wiadomości odnośnie tego
zagadnienia nie mam. Czasu akcji można się domyślić – współczesność.
Przedstawienie
otoczenia pojawiło się tylko kilka, ale też więcej nie było potrzeba. Na bardzo
dobrym poziomie są u Ciebie opisy przeżyć wewnętrznych. Dodatkowym plusem jest
fakt, że piszesz w pierwszej osobie, toteż wszystkie przedstawienie uczuć
bohaterki mamy z „pierwszej ręki”.
Na średnim
poziomie natomiast są opisy wyglądu zewnętrznego. Unikaj więc przedstawiania bohaterów
tak, jak oni siebie widzą w lustrze. Chociaż później, bo w rozdziale
czternastym, bardzo ładnie opisałaś wygląd Arii. Z tego wynika, że trening
czyni mistrza.
Czytało mi się
bardzo dobrze. Tematyka Twojego opowiadania nie jest trudna, toteż szybko przez
nie przebrnęłam. Z tego, co zdążyłam przeczytać, Twój styl jest jasny i prosty.
Nie używasz wymyślnych frazesów, jest w pełni zrozumiały dla odbiorców. Piszesz
jednolicie. Nie mieszasz odmian polszczyzny, zachowujesz ten sam gatunek
wypowiedzi.
Co do
zwięzłości tekstu mam uwagę, w szczególności do pierwszych kilku rozdziałów, w
których opisujesz przebieg lekcji i to, jak nauczyciele uczą. Nie wiem, po co o
tym wspominać, ponieważ nie ma to wpływu na fabułę.
Opowiadanie
jest bardzo ciekawe i oryginalne. Nigdy nie spotkałam się z tekstem tego typu.
Zaskoczyłaś mnie.
Co do dialogów
uwag nie mam. Wypowiedzi bohaterów są żywe, a oni sami nie stoją jak kołki
wbite w ziemię i nie mówią do siebie bez emocji czy jakiegokolwiek wyrazu
twarzy.
Szczerze mówiąc
na początku byłam źle nastawiona do Twojego opowiadania. Pomyślałam sobie, że o
borze, że znowu opowiadanie o wilkołakach, że znowu jakaś dziewczyna ratuje
świat i zapewne okaże się kolejną Mary Sue. A tu zonk! Opowiadanie mnie
wciągnęło. Jest nietypowe. Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów.
35/45
Błędy
Prolog
„[...] stałam w
miejscu, nie wiedząc, co robić [...]” – zapomniałaś o przecinku,
ponieważ, jak mówi SJP, „Imiesłów
zakończony na -ąc, -łszy, -wszy — bez względu na to, jak interpretujemy jego
funkcję w zdaniu — w zasadzie oddziela się przecinkiem wraz z ewentualnymi jego
określeniami od poprzedzającej go lub następującej po nim reszty zdania lub
wydziela się go przecinkami, jeśli jest wtrącony w zdanie”. Jeśli chcesz
znaleźć więcej na ten temat, zapraszam TUTAJ.
„[...] Na jego skraju stał czarny, jak
noc wilk z bursztynowymi oczami [...]” – niepotrzebny przecinek.
Rozdział I
„[...] gdybym
zareagowała w odpowiedniej chwili, to Chloe jeszcze by żyła [...]” – brakujący
przecinek.
„[...] nie
wiedząc,
jaki robię błąd [...]” – brakujący przecinek.
„[...] tego
przedmiotu i,
prawdę mówiąc, nikt nic z niego [...]” – „prawdę mówiąc” to wtrącenie, więc
trzeba je opatulić przecinkami z dwóch stron.
„[...] jeżeli
będą spokojne przez pięć minut, to dostaną niespodziankę [...]” – zapomniany
przecinek.
„[...] - Chciałbym was ostrzec, że wszystkie
osoby, które po północy będą paradować po ulicach miasta, zostaną wylegitymowane i zbadane
na obecność alkoholu i narkotyków. – powiedział głosem pozbawionym [...]” – bez
kropki. Więcej o dialogach TUTAJ;
brakujący przecinek.
„[...] Choć
jego słowa brzmiały niepokojąco (najwyraźniej policja zaczęła interesować się
wzmożonym pijaństwem okolicznych nastolatków), to nikt się nimi nie przejął
[...]” – znowu brakujący przecinek.
„[...] nikt nie
wiedział,
skąd gospodarz go bierze [...]” – zapomniany przecinek.
„[...]Korytarze
były
opustoszałe, co było
aż dziwne [...]” – powtórzenie.
„[...] Miesiąc
czekałyśmy na tą
imprezę [...]” – tę.
„[...] Moja
przyjaciółka zapeszyła
się [...]” – speszyła.
Rozdział II
„[...] więc
wypuść ją.
Najwyżej ściągnie się ją znowu [...]” – powtórzenie.
„[...] Najwyżej
ściągnie się ją znowu, jeżeli będzie taka [...]” – zgubiony przecinek.
„[...] Nie
rozumiem tego,
co się stało [...]” – zagubiony przecinek.
„[...] doskonale
wiedząc,
w których [...]” – przed „w których”, „na których” etc. stawiamy przecinek.
Rozdział III
„[...] ale mimo, że
zdawałam [...]” – między spójnikami typu „mimo że”, „pomimo że”, nie stawiamy
przecinka. Powinien on być przed nimi.
„[...] że ma racje
[...]” – rację.
„[...] Oboje
nie wiedzieli, jak mają ze mną rozmawiać [...]” –
brakujący przecinek. Podkreślone słowa to orzeczenia, które, jeśli występują w
jednym zdaniu, trzeba rozdzielić przecinkiem.
„[...] które
mijam jedynie na korytarzu, nie chciały mi wbić się w pamięć [...]” –
brakujący przecinek. Błąd taki sam, jak wyżej.
„[...] nie
rozumiejącym [...]” – nierozumiejącym.
„[...] - Dlaczego
nie? – wzruszyłam
ramionami [...]” – tutaj powinna być wielka litera.
„[...] Stwierdziła,
że dzięki Chloe będzie za mą teraz krążyć przekonanie, że była dla mnie kimś
bliskim [...]” – czy chodziło o: „Stwierdziła, że przez zachowanie po śmierci
Chloe, wszyscy będą przekonani, że dziewczyna była dla mnie kimś bliskim”?
„[...] Nie
zwrócił na nas najmniejszej uwagi, więc odetchnęłyśmy z ulgą [...]” – zagubiony
przecinek.
„[...] - Brown.
Alison Bron
[...]” – literówka.
„[...] Pod ich
wpływem,
Carter Morgan,
podniósł się [...]” – niepotrzebne przecinki.
„[...] tą jakże
pasjonującą rozmowę [...]” – tę.
„[...] Kto stoi
za morderstwem Chloe, a kto za zaginięciem Nicka [...]” – brakujący
przecinek.
„[...] nie
potrzebowaliśmy kolejnych zmartwieć [...]” –
zmartwień.
„[...] Poirytowany
wyprosiłyśmy [...]” – poirytowane.
Rozdział IV
„[...] wyłącz
piekarnik,
bo przypali [...]” – zagubiony przecinek.
„[...] nie
zauważyłyśmy żadnych wrogich wzroków [...]” – chyba chodziło o spojrzenia.
„[...] kierując
całą swoją uwagę na Joshu [...]” – wydaje mi się, że chodziło o: „skupiając
całą swoją uwagę na Joshu”.
„[...] pod topieniach licznych wsi [...]” – podtopieniach.
„[...] Nie ważne [...]” – nieważne.
„[...] Pierwszy
raz coś takiego, gdy byłam niemowlęciem [...]” – zgubiłaś orzeczenie.
„[...] Rozglądałam
się w koło [...]” – wkoło, bo, jak mówi SJP, „Zapis wkoło znaczy
‘wokół, dokoła czegoś’, w koło
to połączenie przyimka z rzeczownikiem, będące sumą ich znaczeń”.
„[...] nie
myślisz w ogóle o college [...]” – „college” się odmienia, więc powinno być
„college’u”. Więcej na TEJ stronie..
Rozdział V
„[...] mieliśmy
cisze
[...]” – ciszę.
„[...] na około [...]” – naokoło.
Rozdział VI
„[...] za przeszkloną
szybą [...]” – wystarczyło „ za szybą”.
„[...] nie
zgłosiłam jeszcze swojej wersji na policji [...]” – policję.
„[...] przyjaciółka
postawiła mnie od
swoimi drzwiami [...]” – pod.
„[...] blond włosa [...]” – blondwłosa.
„[...] to nigdy
nie uzna czegoś za prawdy [...]” – prawdę.
„[...] Nie
miałam zamiaru zabierać ją do lasu [...]” – jej.
„[...] Dałam
Meredith kilka minut na poukładanie tego, co usłyszała, w głowie [...]” – brakujący
przecinek. Bez niego można by wywnioskować, że Meredith słyszy głosy w głowie.
„[...] zaperzyłam
się [...]” – speszyłam. Zaperzyć się to unieść się gniewem, wpaść w złość lub pokryć
się perzem
„[...] przeprosić najszerzej jak potrafiłam [...]” –
najszczerzej.
„[...] jaki do nas dobiegał, był bardzo cichy, dobiegający
z oddali szum liści [...]” – zapomniany przecinek; powtórzenie.
„[...] Mam
podejrzenia,
co do was [...]” – zbędny przecinek.
Rozdział VII
„[...] Moja mam
[...]” – mama.
„[...] Co się
wydarzyło 15
marca [...]” – w opowiadaniach liczby powinno zapisywać się słownie.
„[...] - Powinnam
trochę przystopować z tymi wilkami – [...]” – na końcu, zamiast myślnika, powinna być
kropka, ponieważ definitywnie kończysz wypowiedź bohatera.
„[...] chcieliby
się dowiedzieć całej prawdy o tym, co mi się przydarzyło [...]” – brakujący
przecinek.
Rozdział VIII
„[...]
patrzyłam nieruchome i poturbowane ciało chłopaka [...]” – zapomniałaś o „na”
między „patrzyłam” a „nieruchome”.
„[...]- Willow!
z rezygnacją i opadłam [...]” – a tu brakuje
chyba jakiegoś słowa.
„[...] Aria
Madison to jedyna dziewczyną w sforze, moja rówieśniczką [...]” – albo „[...] Aria
Madison była jedyną dziewczyną w sforze, moją rówieśniczką [...]”, albo „[...] Aria
Madison to jedyna dziewczyna w sforze, moja rówieśniczka [...]”.
„[...] Zdradził
mi jedynie tyle, że jest nimi od 10 lat [...]” – pomiędzy „jest” a „nimi” powinno
znaleźć się „z”; liczby w opowiadaniach zapisujemy słownie
„[...] Latem to
się nie zdarze
[...]” zdarza.
„[...] co czuje
człowiek, który właśnie zamienia się w wilka, bądź człowieka [...]” – chyba powinno tutaj być „bądź odwrotnie”.
„[...] Poza tym
krzyki, które temu towarzyszą… - pokręcił głową, nie kończąc myśli [...]” –
zacznijmy od tego, że „pokręcił” powinno być z wielkiej litery, a skończmy na
tym, że zamiast dywizu powinien być myślnik.
Błędów jako
takich nie ma dużo. Te, z którymi masz problem to przede wszystkim: przecinek
pomiędzy „mimo że” czy „pomimo że” (szczególnie w pierwszych rozdziałach) oraz
jego brak pomiędzy orzeczeniami w zdaniach złożonych i „tą” zamiast „tę”.
Zdarza się
natomiast wiele litrówek. W tym wypadku radzę poprosić betę o pomoc (przy
okazji wyeliminuje lub doda przecinki). Znalazłam dla Ciebie LISTĘ BET.
Jeśli jednak nikt, kto się „zna”, nie będzie chciał poprawiać Ci błędów,
ostatecznie możesz poprosić o pomoc kogoś z rodziny, może chociaż wyeliminuje
literówki, których sama nie jesteś w stanie poprawić.
6/10
Ramki
Bardzo dobrze,
że masz zakładkę Informacje. Opis
opowiadania, który napisałaś, według mnie spokojnie mógłby znaleźć się z tyłu
książki. Jest interesujący i zapada w pamięć. Aż chce się zajrzeć do treści!
Wszystko
pięknie i schludnie poukładane, więc do niczego przyczepić się nie mogę.
7/7
Dodatkowe punkty
Plus za menu,
które przesuwa się wraz z przewijaniem strony, dzięki czemu po przeczytaniu
jednego rozdziału, można od razu przenieść się do Spisu treści i zagłębiać się w kolejny.
Swojego bloga prowadzisz
ponad rok, co – według mnie – jest nie lada wyczynem. Na pewno poświęciłaś dużo
czasu na pisanie i doskonalenie się, a tego nie mogę zlekceważyć. Kolejny plus
za wytrwałość.
Dlatego przyznaję
dwa dodatkowe punkty.
2/3
Zdobyłaś 65 punktów, co daje Ci ocenę dobrą.
Tak między Bogiem
a prawdą dałabym Ci piątkę, na którą oczywiście zasługujesz. Niestety, zabrakło
do niej bardzo niewielu punktów.
Twoje
opowiadanie jest naprawdę ciekawe i polecam go wszystkim, którzy lubią fantasy.
Myślę też, że ci, którzy za fantastyką nie przepadają, po przeczytaniu
napisanej przez Ciebie historii, przekonają się do niej.
Bardzo Ci dziękuję za ocenę! Przyznam szczerze, że spodziewałam się przeczytać głównie negatywne rzeczy na temat mojego bloga, bo po roku dobrze wiem, że te pierwsze rozdziały mogą zniechęcać czytelnika. Ale jestem bardzo mile zaskoczona! :)
OdpowiedzUsuńKiedy wspomniałaś, że w drugim rozdziale Willow najpierw widzi ciało martwej koleżanki, a potem przedstawiam jej wygląd na podstawie odbicia to parsknęłam śmiechem, gdy uświadomiłaś mi jak nieodpowiedni był to moment :D
Z czytaniem w myślach wilków nie do końca o to mi chodziło i chciałam, żeby Willow potrafiła "wyczytać" z oczu, ale wiem, że źle to przedstawiłam i trzeba to poprawić.
Jeżeli chodzi o opisy lekcji to chciałam troszkę pokazać, że Willow jest "normalną" dziewczyną, na tyle na ile może być normalna osoba, która biega w piżamie po lesie i szuka mordercy, ale rzeczywiście, te fragmenty są zbędne i do wykasowania.
"W Twoim opowiadaniu pojawiają się określenia typu „błękitnooki”, „brązowowłosy”, które nie sugerują dobrego warsztatu twórczego... " O ile z brązowowłosym się zgadzam i starałam się później pousuwać te określenia, choć najwyraźniej wiele przeoczyłam, to z błękitnookim nie zgadzam się przynajmniej w rozdziale, gdzie Willow poznaje Aleksa. Ona początkowo nie znała jego imienia i poprzez nazywanie go w myslach „błękitnookim” chciałam podkreślić, że to są wciąż te same wilcze oczy, ale chyba zabrakło tam jakiegoś wyjaśnienia.
„Szczerze mówiąc na początku byłam źle nastawiona do Twojego opowiadania. Pomyślałam sobie, że o borze, że znowu opowiadanie o wilkołakach, że znowu jakaś dziewczyna ratuje świat i zapewne okaże się kolejną Mary Sue. A tu zonk! Opowiadanie mnie wciągnęło. Jest nietypowe. Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów.” Czyli pozostaje mi usiąść i przede wszystkim poprawić pierwsze rozdziały :D
Jeszcze raz bardzo dziękuję za ocenę, bo już wiem nad czym mam w weekend popracować :)
Oj tam, złe rzeczy! Najważniejsze są te dobre. ;)
UsuńNo, ciut nieodpowiedni, ale każdemu się zdarza.
Ale taka supermoc jak czytanie w myślach wilkom jest... Super. ^.^
Też mnie uderzyło to, że lata sobie po lesie w piżamce, a ja oczywiście zapomniałam na to Ci zwrócić uwagę, ale chyba właśnie cały urok Willow na tym polega. ;)
Akurat "błękitnooki" pojawiło się chyba dwa czy trzy razy, razem z "brązowowłosym" i to w dodatku w jednym rozdziale, co wydało mi się... Dziwne. Na wszelki wypadek o tym napisałam, żeby nie było, że coś przegapiłam. ;p
Bardzo się cieszę, że mogłam pomóc. Poprawianie się to bardzo trudne zadanie (sama wiem), więc życzę powodzenia. :)
Pozdrawiam,
Nessa.
Cześć,
OdpowiedzUsuńmój blog (zaginione-piesni.blogspot.com) najprawdopodobniej się przeterminuje, ale proszę o ocenę, bo blog nie jest zawieszony ani opuszczony - jestem po prostu typem pisarza-żółwia. ;)
Pozdrawiam,
Ingerithe
Właśnie się zabieram za ocenianie Twojego bloga. :)
UsuńTyp pisarza-żółwia... Skąd ja to znam... ;)
Pozdrawiam, Nessa.
"opowiadanie fantasty" <= Opowiadanie jakiegoś fantasty czy może jednak "fantasy"? ;)
OdpowiedzUsuń"Jednak szczęka dosłownie mi opadła w momencie obiadu Willow – kotlet. Polski kotlet na drugiej stronie świata?" <= W Australii jak najbardziej jada się KOTLETY, np. jagnięce, wieprzowe, z mięsa krokodyla, przyrządzane nawet podobnie do naszych albo takie z kością, pieczone na ruszcie (w Stanach zwane stekami). Chyba że w opowiadaniu było napisane, że to polskie schabowe bądź mielone. // Skoro już jesteśmy w temacie Australii, to nie ma tam wilków, takich jakie znamy my. Są za to dingo i wilki workowate. Niestety, te drugie to torbacze, niepodobne do "naszych" wilków. ;) // Sprawa OIOMu wygląda tak, jak gadu-gadu używane poza granicami naszego kraju, zwyczajowe lekcje języka polskiego np. w Stanach czy podróż pociągiem na półkulę południową, czyli po prostu śmiesznie. // Uznajmy, że nazwa miasteczka została "strzelona" i z Australią nic wspólnego nie ma. ;)
"Nie wiem, może jestem jakaś niepojęta" <= http://sjp.pwn.pl/slownik/2489332/niepojęty Kwik. Tobie chodziło o to, że to tobie w tym wypadku trudno coś pojąć, a nie o to, że to ciebie trudno pojąć. ;D Chodziło ci o to, że jesteś "mało pojętna".
"dźwięk może docierać, nie dobiegać." <= "Coś (np. głos, śpiew, słowa itp.) dobiega, dochodzi, dociera, dolatuje do czyichś uszu «coś jest słyszane, coś daje się słyszeć»" - Stąd: http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=63722
Miało być "fantsy" - wszystko przez człowieka, który obok "y" umieścił "t". ;.;
OdpowiedzUsuńTeż miałam wrażenie, że miasto i miejscowość jest wymyślona i strzelona... Ale, żeby nie było, zwróciłam na to uwagę. Lepiej coś dodać niż pominąć.
To jest "nessowe niegramatyczne posługiwanie się językiem polskim". Ja takim "czymś" posługuję się w rozmowie i widocznie tu to "cuś" się wkradło, a ja jestem tak przyzwyczajona do "jestem jakaś niepojęta", że nie zwróciłam na to uwagi przy czytaniu.
Ale w sumie mnie też trudno pojąć... Dobra, nieważne.
Tutaj nie mam sensownego wytłumaczenia... Dlatego podkulam ogonek i poprawiam te błędy. ;(
Ale dzięki za sprawdzenie. :)
Pozdrawiam, Nessa.