poniedziałek, 4 marca 2013

[171] biznesmenia

Adres: biznesmenia
Oceniająca: Chemical Rainbow
Autor: Twórczy Mason

***

Pierwsze wrażenie:
Muszę przyznać, że początkowo nie bardzo wiedziałam, co mogę o adresie napisać. Niby jasne mi się wydawało, że opowiadanie, i to o biznesie, ale to jeden z tych adresów, przy których oprócz oczywistej oczywistości nie wycisnę z siebie nic. Ot, fajny, nawet słówko specjalnie na tę okazję wymyślone. Wszyscy wiedzą, o co chodzi, zapamiętać łatwo. I tak nasz adres podstawowe kryteria spełnia - łatwy do zapamiętania, nie straszy lasem znaków diakrytycznych i w jednym słówku oddaje główną oś opowiadania. 
Dzięki belce już wiem, że "to nie jest kolejny profesjonalny blog". Och, miło mi. 
Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne. Blog prezentuje się sympatycznie i człowiek aż się rwie do czytania. Mam wrażenie, że to będzie jedno z tych opowiadań, w którym świat przedstawiony i bohaterów traktować należy z lekkim przymrużeniem oka. Trochę dobrego poczucia humoru dobrze mi zrobi, więc jestem zdecydowanie na tak.
(10/10)

Wygląd:
Szablon nieskomplikowany, a jednocześnie ma to "coś". W tle miły dla oka deseń i biurowy akcent w postaci pomiętej kartki. To zwierzątko... lama? Hmm, cóż, bezpieczniej powiedzieć to stworzonko, to z iPadem i kubkiem parującej kawy jest bardzo interesującym znaleziskiem i, pomimo oczywistego absurdu, jakoś.... niezwykle na miejscu. Z kolorami nie szalejesz, wszystko ładnie razem współgra i nie widzę potrzeby pchania swoich łapek do palety kolorów. Czcionki o odpowiedniej wielkości, tekst rozdziałów czyta się dobrze. Gorzej jest natomiast z ramkami obok - na tym niebieskim wzorze czarna czcionka jakoś mi ginie. Nie jest tak, że to jest nie do przeczytania - oczywiście, że się da, ale trzeba wzrok trochę wysilić. I, nie wiem, może to skutek uboczny całodniowego siedzenia przy komputerze, ale po jakimś czasie od prób przeczytania "informacji" rozbolały mnie oczy. To jest, według mnie, największy mankament szaty graficznej - wygląda ciekawie, oryginalnie, jednak bywa trochę niefunkcjonalna. Na blogu nie ma bałaganu i przeładowania gadżetami. Na wierzchu znalazło się tylko to, co niezbędnie potrzebne, nic poza tym.
(5/6)

Treść:
Mam nadzieję, że, jak przypuszczam, to właśnie ten styl, który lubię przeogromnie, a którego dużo nie znalazłam w polskiej blogosferze. Taki miszmasz z rzeczywistości, odrobiny ironii, poczucia humoru, groteski. Umiejętność spojrzenia na świat w krzywym zwierciadle - to jest właśnie to, co w autorach sobie cenię.
Styl lekki, przyjemny. Budujesz zdania nie za krótkie i nie za długie, czyta się płynnie, bezproblemowo.
Generalnie jest to takie opowiadanko bez zbyt rozbudowanej fabuły. Jednak szczypta tego absurdu (którego, naprawdę, mogłoby być więcej) dodaje smaczku całości i po wymieszaniu nie taki znowu zakalec z tego powstaje. Całkiem przyjemna sprawa.
Właściwie rzecz biorąc, oprócz biurowych przepychanek w opowiadaniu nie dzieje się zbyt dużo. Bardzo fajnie wszytko opisujesz, nie przynudzasz, ale jednocześnie mam wrażenie, że trochę blogowi poskąpiłaś wszystkiego, choć tyczy się to głównie pierwszych trzech, czterech rozdziałów. Tego poczucia humoru nie znalazłam tyle, ile chciałam. A i absurdu nie ma tyle, ile widzieć go pragnęłam. Okazjonalnie dopadało mnie wrażenie, że ironia i/lub humor były wymuszone.  
Postaci za to lubię bardzo. Bywają dziwni, mają nie po kolei w głowie, uważają się za bogów, zajadają się podwieczorkami o dziesiątej rano i ustalają nowe strefy czasowe. Czasami korzystają z porad ukrytego w lustrze Jakuba Antoniego Aleksandra, który kopci sobie tęczową (czy to przeznaczenie?) fajkę. Jest coś, co lubię bardzo w tekstach tego typu, coś, co wyróżnia je na tle innych. Otóż zwykle w opowiadaniach to główny bohater musi posiadać jakąś cechę lub ma zadanie, które specjalnie wysuwa go przed inne postacie . Może być silny, niezwykle inteligentny, może musi poświęcić swoje życie dla jakiejś sprawy, od niego zależy los tysięcy/milionów/miliardów ludzi (niepotrzebne skreślić). Natomiast w opowiadaniach takich jak to, to główny bohater jest sobie taką zwyczajną postacią, a wszyscy wokół - to zupełne indywidua. A najważniejszym celem takiego głównego bohatera jest nie zwariowanie wśród ludzi takich jak oni.
Firma zajmuje się chyba wszystkim, czym tylko zajmować się może. Więc to jest w "informacjach" wspominaną alegorią, symbolizuje taki... ogół pracowników wielkich biurowców? Mam rację? Oj tak, jak zawsze nie potrafię dokładnie wyrazić swojej opinii i, niestety, możemy się nie zrozumieć.
Kapitalny pomysł z Syn i jej problemami z zapamiętywaniem nazw. Podobają mi się również imiona postaci, naprawdę fajnie to urządziłaś.
A jednak się trochę rozczarowałam. Rozdziały od pierwszego do trzeciego, mówiąc szczerze, nie powaliły mnie. Dopiero dalej, we Fragmencie Czwartym, zaczęło mi się to wszystko lepiej układać, a dalej już tylko zdecydowanie smaczniejsze mi się to ciastko wydawało. Analogicznie z pojawieniem się ciekawszej treści, zaczęły się również wymykać jakieś błędy. Co prawda w ilościach niezbyt wielkich, lecz, przyznajmy szczerze, Twoje rozdziały monstrualnych rozmiarów nie są, więc te parę błędów pozostawiło pewien niesmak. Ale o tym później.
Dialogi bardzo miłe są memu sercu. Ot, proste, takie zwyczajne, nawet jeśli traktują o czymś absurdalnym.

Rozdział pierwszy
Pierwsza myśl po przeczytaniu - absurd kontrolowany. Zarysowuje się obecna sytuacja - Syn powraca do nielubianego biurowca, bloku D, za biurko. Po paru latach pracy "w terenie" powraca do żmudnej, papierkowej roboty, co niezmiennie ją przeraża. Jednak nic nie może się równać jej bezbrzeżnemu zdumieniu, gdy odkrywa, że dosłownie wszystko się w biurowcu zmieniło. Łącznie ze strefami czasowymi. 
Rozdział drugi
Wycieczka po piętrach, poznawanie nowych ludzi, załatwianie spraw biurowych. W sumie tyle się dzieje.
Rozdział trzeci
Kawa bardzo szybko wystygła.
Rozdział czwarty
I tutaj właściwie zaczyna mi się to opowiadanie podobać bez zastrzeżeń. Bo i humoru jest, i, mam wrażenie, absurdu ciut więcej. W takich ilościach dopiero nadają opowiadaniu ten charakterek. Warszawa z perspektywy Syn - kapitalna.
Rozdział piąty
Afera z kawą i naleśnikami w roli głównej, czyli dobry humor nie jest zły. Rozwiązanie całej sytuacji zaskakuje, niemniej jednak w pozytywnym tego słowa sensie. Drodzy państwo, biegiem na "Biznesmenię", bo wyczuwam kawał smacznego opowiadania!
Bardzo lubię Bulkę Zmakiem. Pocieszna z niej osóbka, napawa się swymi zwycięstwami nad Sztabem, a i zdarzy jej się sypnąć przekleństwami, w czym dostrzegam pewne podobieństwo do oceniającej.
"Polska... to nie kraj. Polska to stan umysłu." O to to! Dokładnie!
Rozdział szósty
Jakub Antoni Aleksander opuszcza swe lustro! Szczerze polubiłam biurową maskotkę - alpakę, która to z takim uporem poszukiwała ciastek. Gdybym jedno miała, z pewnością bym ją poczęstowała.
Rozdział siódmy
Początek obłędny. Beretownik na galopującej alpace, której imię Isztwan Bożydar, wpada do gabinetu Syn z bojowym okrzykiem "Mozarella!" na ustach. Uwielbiam Cię za to.
"Czterdzieści dolarów? Po co aż trzydzieści dolarów?! Nie, nie mam obecnie dwudziestu dolarów, więc masz tutaj dziesięć i nie zgub tej piątki!" - kocham "Biznesmenię", bez dwóch zdań. Nawet ze starego żartu potrafisz zrobić dobry użytek.

Za te pierwsze rozdziały nie dałabym Ci więcej niż czwórkę. Ale zmianę widać gołym okiem i mam wrażenie, że w ostatecznym rozrachunku załapiesz się na piątkę. Cóż, zobaczymy.
(41/45)



Błędy:
Jakub Antoni czy Jakub Antonii? W tekście pojawiał się i taki, i taki, więc, choć wypisałam go w błędach nieraz i on nam tutaj robi taki sztuczny tłok, do końca nie jestem już pewna, czy słusznie zrobiłam.
Rozdział trzeci
"[...] a Jakuba Antoniego Aleksandra nie widział nikt, prócz Drom-Amsterdamski i pani prezes." - niepotrzebny przecinek.
 "Zapanowała cisza, którą po chwili zniszczyły trzaski dokładanej na blat słuchawki [...]" - odkładanej.
" - Kupujesz coraz gorszą herbatę, moja droga - odezwał się Jakub Antonii Aleksander [...]" - Antoni. Jedno "i".
Rozdział piąty
"Jak zwykle przyszłam wcześniej, bo miała nadzieję wydziergać kilka wzorków [...]" - miałam.
"Z nieszczęśliwą miną powlekła się za przełożoną." - jakkolwiek ta forma jest poprawna, sądzę, że lepiej byłoby użyć "powlokła", bo ta jest obecnie bardziej w użyciu.
"Na dodatek oskarżono by ją o nietolerancję na tle rasowych." - rasowym.
"A z resztą... kto ich tam wie?" - o, ale się piękny bysio uchował! Zresztą. "Z resztą" znaczy tyle, co "wraz z pozostałymi", natomiast "zresztą" oznacza "tak poza tym". Wnioskuję, że o to drugie pani autorce chodziło.
Rozdział szósty
"- Co za popieprzona rzeczywistość - mruknął Jakub Antonii Aleksander." - i znowu "i" do kasacji. Dalej to samo: "Za nią wybiegli Beretownik oraz Jakub Antonii Aleksander [...]"
"Jakub Antonii Aleksander stał w milczeniu i gładził węża-pegaza [...]" - Chyba już wiadomo, o co chodzi.
Rozdział siódmy
"Faxuję." - obie formy poprawne, lecz czy nie warto byłoby tego "przefaksować" na tę bardziej polską wersję?
"Jakubie Antonii Aleksandrze, daj proszę naszemu Managerowi jeszcze ze dwa dolary." - wiadomo.
Z przyjemnością czyta się ten tekst, bo błędów nie ma prawie wcale. Zazwyczaj ten podpunkt jest najbardziej rozbudowany w mojej ocenie - dziś nie. Nawet nie masz pojęcia, jak się z tego powodu cieszę.
(8/10)



Ramki:
Biurowiec - przenosi na stronę główną
Spinacz - czyli wszystkie Fragmenty spinaczem spięte.
Segregator - button bloga, linki.
Mason - autor w kilku słowach. Dowiedziałam się również ciekawej rzeczy - nasz Mason wydał książkę!
SPAM - jak sama nazwa wskazuje.
CV Fan - kapitalne rysunki bohaterów.
Jest wszystko, jest porządnie. Niebanalne nazwy, co ja bardzo lubię i pochwalam
(7/7)


Dodatkowe punkty: 
Jakoś nie widzę potrzeby, by nimi szastać.
(0/3)


***
Sumujemy punkty i... Poproszę o werbel! Pani Twórczy Mason zgarnia 71 punktów, co daje bardzo dobry. Sama ocena długością nie powala, lecz cóż mówić, gdy wszystko jest w porządku? Życzę dużo weny i pomysłów na kolejne części. Zobaczymy, w jakich to konfiguracjach splotą się losy naszej alpaki, Beretownika, Syn i pana Jakuba Aleksandra Antoni(i)ego. Dziękuję za zgłoszenie i gratuluję piątki!
Pozdrawiam ;)

Ostatnio stawiam za dużo piątek, zabijcie mnie.

21 komentarzy:

  1. Zabijam Cię, ot tak. Cieszysz się? Wiem, że tak!

    Uuu, widzę, że... jedziesz jednak z tymi ocenami, a myślałam, że się na gadaniu się kończy ._. Wchodzę na OK i tu ocena! Uśmiechnęłam się pod nosem, a następnie wzięłam zeszyt do języka angielskiego - zaczęłam się 'uczyć' czytając Twoją ocenę, więc... na jej temat się nie wypowiem, bo jeszcze zacznę coś pisać o pierwszym trybie warunkowym, nieważne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, śmierć z Twych rąk wybawieniem jest dla mego umęczonego ciała i równie sponiewieranej duszy.
      Miłego anielskiego ;P

      Usuń
    2. Wiem, zawsze marzyłaś, abym to ja Cię zabiła. To takie fajne. 'Szefowa' zabija, hehehe, krejzola ze mnie.
      Jesteś beznadziejna. Musiałaś to napisać? Słyszę tę ironie i zadowolenie. ;_;

      Usuń
    3. Ironia i zadowolenie? Ależ ja nic złego nie miałam na myśli! :) Naprawdę życzę udanej nauki, coby coś jeszcze w głowie pozostało, gdy od książki odejdziesz, bo sama dobrze wiem, jak to u mnie jest. Wykuj, zapomnij a potem podchodź do kartkówki/sprawdzianu/egzaminu... -,- krótką mam pamięć i krętymi drogami wiedza wchodzi do mojego ciasnego móżdżka.

      Usuń
    4. Już się nie tłumacz, ja wiem, co Ty chciałaś powiedzieć XD

      Ojej, to jakbyś mówiła o mnie. Haha, ja mam gorzej kiedy muszę odpowiadać. Matko! Wtedy , mimo że umiem idealnie jak np. Treny Kochanowskiego, podchodzę do tej tablicy, stoją na środku, oczy wlepione we mnie, a ja się jąkam jak posrana ;_; Dobrze, że przynajmniej odzyskałam głos i zapytałam się czy mogę jeszcze raz. XD

      Usuń
  2. U mnie jutro kartkówka z historii, ale taka w stylu naszej pani - co najmniej cztery strony dat, musisz pamiętać wszystko i wszystko dokładnie opisać. A spróbuj jej tam napisać za mało! Często jest tak, że u niej kartkówki potrafimy pisać nawet całą lekcję. Okropność -,-
    Aha, zostawiłam Ci odpowiedź pod Podsumowaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja akurat nauczyciela od historii mam zajebistego. Mimo że pyta, co lekcje, ale w zasadzie tak dobrze tłumaczy, że ja nigdy się nie uczę, a piąteczki się zbiera (wiem, jestem skromna), dzięki niemu polubiłam historie. :D

      Usuń
    2. Dzięki tej pani ćwiczę mięśnie prawej ręki - lekcja, na której nie będę miała co najmniej pięciu stron notatki jest lekcją straconą.

      Usuń
    3. Hahaha, to ja w podstawówce miałam świetną nauczycielkę - przepisywaliśmy prawie książkę do zeszytu . Niestety, niektórzy nauczyciele myślą, że jak podyktują nam notatkę, to sprawa nauczenia nas czegokolwiek - znika.

      Usuń
  3. Mam pytanie doi Estrelli. Ostatnio ukryłam wszystkie rozdziały, a 4 skasowałam przez przpypadek. Teraz niezbyt pamiętam jak dokładnie to napisałam, więc jeśli jeszcze go nie napiszę, a ty prystąpisz do oceny, to czy będiesz mogła mnie o tym powiadomić? Ja na pewno przyśpieszę pracę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko podaj adres bloga i oczywiście nie ma problemu. :)

      Usuń
    2. adres to flammaincordemeo.blogspot.com
      bardzo ic diękuję, bo nie mam po co go narazie pi0sać, ponieważ wszyscy, który na blogu bywają, już czytali :D :D Dziękuję pięknie jeszcze raz :D :D

      Usuń
  4. Dziękuję za ocenę! Błędy są głównie literówkami/autokorektą, która nie chciała się potem podkreślić; odniosę się tylko do Antoniiego. Początkowo JAA miał mieć dwa i w imieniu, jednak jak widzę... tylko przy odmianie Word się zgadzał na zachowanie obu liter, w resztę poszła autokorekta, więc chyba będę musiała to ujednolicić. Mój błąd i pokornie schylam głowę, że nie dostrzegłam jakoś tego ambarasu. Jeżeli chodzi o czcionkę sidebaru, to nie jest ona czarna. To granat i w sumie nikt jeszcze nie skarżył się na problemy z odczytywaniem - sprawa do przemyślenia :) Hmmm, cóż mogę więcej napisać? Jeszcze raz dziękuję za ocenę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, więc ta czcionka to być może tylko sprawka mojej przeglądarki. Zwracam honor :)

      Usuń
    2. A z ciekawości zapytam - jaka przeglądarka? Mogłabym wtedy zamieścić notatkę w opisie. Bo w Foxie i Chromie sprawuje się grzecznie. Ja korzystam z Opery i mam granat. :)

      Usuń
    3. Mozilla Firefox. Czasem miewa lekkie odpały, ale to już chyba wina tej jednostki, nie ogółu. Mam szczęście do trefnych programów c:

      Usuń
    4. Hm, hm, hm. Może to kwestia jakiejś wtyczki? Nie znam się na tym, jeżeli mam być szczera. No cóż... Może przy następnym szablonie uda się pójść na kompromis ze wszystkimi przeglądarkami :)

      Usuń
    5. Z reguły tak jest, że niektóre rzeczy mogą wyglądać inaczej w różnych przeglądarkach. To raczej nie jest wina wtyczek, tylko tego, jak dana przeglądarka odbiera różne informacje. Czasem ciężko coś z tym zrobić :)

      Usuń
    6. A wiecie, po kilku odświeżeniach pokazało tak, jak być powinno. Czcionka granatowa i jakaś taka wyraźniejsza niż wcześniej.

      Usuń
  5. Hej mam jeszcze pytanie do całej załogi. Czy jeśeli założyłam kolejnego bloga i będzie więcej wpisów, to czy można by było zgłosić ten drugi blog w tym czasie co ten co jest w kolejce teraz?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy